środa, 30 grudnia 2015

Przerwa świąteczna czyli Half Term:)

Witajcie:)
Przerwa świąteczna zwana jest w UK "Half Term". To szalony wynalazek podczas gdy we większości rodzice wolnego nie posiadają a do tego pogoda bywa nieubłagana i serwuje deszcz przeplatany wichurami...

Niech Was nie zwiodą pozory -  anielski wygląd moich Maluchów to zmyłka, bo...


(uprzedzając pytania - pies NIE należy do nas:)

***
Wieczorem, krótko przed kąpielą zeszłam na dół załadować zmywarkę.
- Mamusiu - woła córcia w chwilę gdy zdążyłam zniknąć z pola widzenia.
- Słucham?
- Mamelek mi stoi na plecach!

***
Każdy, albo prawie każdy, ma w domu rzeczy, co to je założył na chwilę raz i nie wie co z nimi począć. Zbyt brudne, by schować do szafy, zbyt czyste, by zginęły w czeluściach kosza na pranie. U nas takie rzeczy "kończą" na murku koło łazienki. Widok zaiste "fantastyczny", ale innego pomysłu brak. Czasami jednak mój MąŻ zapomni się i zostawi coś na krześle w dużym pokoju. Zwracam mu uwagę, bo strasznie mnie to razi (na murku też mnie razi, ale - patrz wyżej - pomysłu brak;)

Oto, co zastałam kiedyś po powrocie z pracy - koszula Taty z nowym deseniem;)


Ps. Po praniu koszula już wygląda jak nowa:)

***
Pamiętacie, że całkiem niedawno remontowaliśmy przedpokój? W trzech różnych miejscach znalazłam  tego typu ślady.



Wołam w przestrzeń:
- Kto to zrobił? Kto to pomalował?
A Martusia zaciskając czerwoną kredkę w rączce mówi:
- Mamusiu, przestań o tym rozmawiać!

Ps. na szczęście ktoś wynalazł chusteczki nawilżane dla niemowląt!!! Chwała mu za to, albowiem 97% szkód wyrządzonych w naszym domu można usunąć za ich pomocą:)) Np. fantastycznie usuwają Play-Doh ze ściany!!!

***
Mamelek potrzebuje codziennej drzemki. Martusia w tym czasie jest w szkole. Teraz gdy obydwoje są w domu dzieje się to

- od strony Mamelka

(tapeta jest biała, ale fotki cyknięte wieczorem)


Od strony Martusi


Każdy odrywa swój kawałek;)

***
Na koniec zostawiłam wczorajszy "hicior" :)
Co to jest?



Przyznam, że gdy w pierwszej chwili na to spojrzałam (znalazłam to za Marty łóżkiem robiąc porządek), to sądziłam, że to biały sznurek/tasiemka. Dopiero jak wzięłam TO do ręki i poczułam jego "dziwność" odkryłam, że to... silikon, który wypełniał szczelinę między oknem a ścianą! Teraz jak widać już jej nie wypełnia:)

***
Tak więc mój Drogi Czytelniku, kończę na dziś i wypatruję 5 stycznia kiedy to moje dzieci znajdą ujście swoich fantazji również w innych miejscach - Martusia w szkole a Mamelek - uwaga, uwaga - w przedszkolu:))

Miłego dnia:) Pa:)


wtorek, 22 grudnia 2015

Meldunek i życzenia:)

Witajcie:)
Melduję, że choinka została ubrana w niedzielę (za współpracę dziękuję pozostałym członkom rodziny:) Tata ustawił nam drzewko i poszedł odespać nocną zmianę a Mamelkowo dokonało reszty! Przy dźwiękach kolęd bawiliśmy się wyśmienicie - mimo, że nie jestem z tych, co uwielbiają przystrajać świątecznego iglaka.

Reszta dekoracji też znalazła już swoje miejsce.


***
Co by dotrwać do Świąt w dobrej kondycji proponuję banalnie proste rogaliki trzyskładnikowe (wystarczy w google wpisać taką nazwę a wyskoczy nam przepis). Pyyycha - pochłonęłam prawie wszystkie sama:)))




***
W tym roku nieco wcześniej przychodzę do Was z ciepłymi życzeniami, żeby każdy zdążył je przeczytać.

Życzę Tobie mój Drogi Czytelniku - aby te Święta były dobre, spokojne i pełne radości:))


***

Madzi z bloga "Cała ja... Nowe życie czas zacząć"  TU  jeszcze raz DZIĘKUJĘ BARDZO za wspaniałą niespodziankę w postaci przepięknej kartki świątecznej!


To tyle na dziś:) Ściskam Was cieplutko i wysyłam moc dobrej energii:)

sobota, 19 grudnia 2015

Tort OREO - spełnione marzenia:)

Witajcie:)
Dziś pokażę Wam czym ostatnio była zaprzątnięta moja głowa:))) Bo Święta, Świętami ale najpierw moja córcia ma urodzinki:))) I właśnie dziś je wyprawialiśmy. Pierwszy raz pokusiliśmy się o urodziny w bawialni i uważam, że to był dobry pomysł. Przede wszystkim dlatego, że nie musiałam się martwić, gdzie się wszyscy pomieścimy!

Musiałam tylko zająć się ciastem:)
Tu deserki na bazie ciasta marchewkowego (jedne z kremówką drugie z serkiem philadelphia)


Tradycyjny serniczek:)


Oraz tort, który zażyczyła sobie Martusia - "Tort OREO". Pierwszy raz robiłam ciasto w rozmiarze XXL :))) Powstał z czterech biszkoptów.


***
Od teraz głowa wolna. Czas zacząć myśleć o piernikach;)

***
To tyle na dziś. Wyszedł mi mocno słodki post:)))
Miłego dnia, pa:)


Ps. Z żalem zawiadamiam, że odszedł z Mamelkowa jeden obserwator - chyba nie udźwignął ciężkiej prawdy o szewcach w UK :)))  dla nie wtajemniczonych - patrz post poprzedni lub kliknij TU :)

wtorek, 15 grudnia 2015

Dziewczyny lubią brąz:)

Witajcie,
bez pierników, choinek, świątecznych DIY, ale nie mniej bardzo ciepło:)))

Specjalnie dla Was, przedświątecznie:
Historia czarnej ciżemki:)

W zeszłym roku w PL kupiłam krótkie skórzane kozaki, co by były na jakiś czas:) Nie w sensie, że krótkie, tylko w sensie, że skórzane.
Ja, jak to ja - mam dość zamaszysty chód, więc i zelówki/obcasy zjadę zawsze pierwszorzędnie. Niestety nie zdążyłam ich wymienić podczas ostatniego urlopu w PL, bo głowa była totalnie zaprzątnięta czymś innym...


No, a że w UK zawód taki jak szewc, też jest praktykowany to udałam się w miejsce, w którym ów jegomość przyjmuje. Objuczona siatami, niczym wielbłąd i wózkiem z Mamelkiem, z trudem dostałam się do środka przez dość wąskie drzwi. Lokal taki z tradycjami (no może nie z dziada pradziada, ale z ojca na syna na pewno:). Podałam panu obydwa buty, spytałam o cenę i ile będzie trwała naprawa. Usłyszałam, że godzinę i 8 funtów. Otrzymałam tyciusi paragonik z numerkiem i udałam się na dalsze zakupy. Po godzinie byłam już szczęśliwą posiadaczką nowych zelówek:))

Szczęśliwa byłam tylko do następnego dnia, bo okazało się, że coś się jeden obcas zapada:( A że akurat miałam te buty na nogach, to musiałam działać szybko. W głowie szykowałam przemowę, jak tu się panu przypomnieć (bo przecież nie sądzisz Drogi Czytelniku, że nadal byłam w posiadaniu tego tyciusiego paragoniku:) a kolejny raz to ja już płacić nie chciałam! Miałam na szczęście tę samą zieloniuchną jak soczysta trawa kurtkę (a uwierzcie, rzuca się w oczy wśród morza czarnych, burych i ewentualnie czerwonych) i chciałam wspomnieć o Mamelku. Z takim nastawieniem udałam się lekuchno chwiejnym (ze względu na problemy obcasowe) krokiem do wyżej wymienionego punktu usług szewskich i dorabiania wszelkiej maści kluczy.
Znów z trudem próbowałam sforsować drzwi, ale tym razem pospieszył mi z pomocą pan szewc... Niestety INNY PAN SZEWC. W kieszeń więc mogłam wsadzić swoją przemowę, w której miałam się przypomnieć. Moja mina mówiła jednak wszystko.
Zaczęłam przebąkiwać, że byłam tu ostatnio, ale był tu ktoś inny. Okazało się, że ktoś inny, to był syn pana, z którym mi przyszło obecnie porozmawiać, więc kłopotów miało nie być:)
Z gracją podniosłam nogę z ciżemką by zaprezentować panu wadliwy obcas. Pan lekko wzburzony, zaczął zapewniać mnie, że nie mam się martwić o koszty naprawy, bo on to załatwi. Sprostowałam, że martwię to ja się głównie tym, że nie mam innych butów na zmianę a muszę iść zrobić zakupy:) Pan prosił bym na chwilę usiadła, kapnął jakimś klejem i dodał kolejną zszywkę. Powiedział, że powinno być ok, ale gdyby nie, to mam je ZA DARMO przynieść kolejny raz. Podziękowałam. Spytał skąd jestem - dorzucił więc polskie "jak się masz" ? Pożegnaliśmy się w błogiej atmosferze.
Niestety sielanka nie trwała zbyt długo, bo but znów szlag trafił. Zapakowałam tego nieboraka w siatkę i udałam się w dobrze znanym kierunku:)) Starszy pan przywitał mnie z szarmanckim uśmiechem, spytał czy wybieram się na zakupy, bo on wówczas zająłby się tym butem. Przytaknęłam i podążyłam do sklepu.
Nie przeczuwając niczego złego po udanych zakupach poszłam odebrać swojego fanta:)) I tu nastąpiło zdziwienie. Dlaczego spytasz Drogi Czytelniku? Oto fotka wyjaśniająca dla Ciebie:))


Mnie, przyznam szczerze, przytkało po całości. Zdołałam tylko wydukać "dlaczego?" A pan tłumaczył, że musiał wymienić cały obcas a że był on brązowy, to on - w związku z tym, że nie posiadał na stanie takiego, użył brązowego spray`u:))) I przecież mogę to sobie zapastować a jak chcę, to on mi może w drugim bucie też tak zrobić:))

I dla porównania - szewska fantazja kontra zwyczajna wymiana zelówki;)


***
To tyle na dziś:)) Nie odrywam Was już od codziennych obowiązków i przedświątecznej krzątaniny:))

Miłego dnia! Pa:)
Ps. strzeżcie się szewców z fantazją:))

sobota, 5 grudnia 2015

Niecodzienna prośba i niecodzienne pożegnanie:)

Witajcie:)
Martusia napisała list do świętego Mikołaja a w nim prośba o...


mentosy:))) Czyż to nie urocze, że moja córcia ma takie niewygórowane marzenia! Jutro zobaczymy czy Mikołaj przeczytał list.

***
Co najczęściej robi Mamelek wieczorem, gdy gaśnie światło i jest pora na sen:

  • układa wieże z klocków,
  • czyta książki,
  • przychodzi do łóżka Mamy i śpiewa jej piosenki.
***
- Mamo, jest WIELKI PROBLEM - mówi Mamelek.
- Jaki problem? - pytam, bo na pierwszy rzut oka wszystko zdaje się być po staremu.
- Nie lubię bajki - stwierdza synek i podaje mi pilota bym zmieniła kanał.

***
A na koniec krótka historia z mojej pracy. 
J. zdecydował się na powrót do PL. By go pożegnać - kupiono m.in. kartkę, na której reszta miała się wpisać "na pamiątkę". Pisano "powodzenia", "udanego powrotu do PL", "trzymaj się" i tego typu rzeczy. Najbardziej rozbawił mnie wpis - "DZIĘKI BOGU" - A.
To się nazywa "nie owijanie w bawełnę" :)


***
Wszystkiego dobrego. Pa:)

wtorek, 1 grudnia 2015

Grudniowo:)

Witajcie:))
Dziś pierwszy dzień grudnia, zawiesiłam kalendarz adwentowy i pokusiłam się o pierwszą nieśmiałą, bardzo delikatną dekorację. Bardzo podobają mi się wieńce zawieszane pod żyrandolem. Mój jest niewielki i obawiam się, że wiele by nie udźwignął, więc powstało takie coś:))



Obręcz, to drut ze starego abażura opleciony ręcznikami kuchennymi i białą organzą. Całość zawiesiłam na szaro-białych sznureczkach. Moja dekoracja to głównie ręcznie robione ozdoby od Dusi TU (jeszcze raz DZIĘKUJĘ:))) jedną z nich lekko przerobiłam dodając białą gwiazdkę, bo Aniołek od Ninusi miał przygodę, ale za to mam pomysł, żeby i on był gwiazdą na Święta:))
Dodałam trzy maleńkie czerwone filcowe płatki śniegu, oraz fragmenty czerwonej gałązki, której część wykorzystałam do ostatniego wianka. I tyle:))

Na kominku te same ramki, ale z innym "wkładem":) Dodałam też filcowe płatki śniegu, te same, które są pod żyrandolem.



A na półce rameczki z trzema karteczkami, które razem tworzą pewną całość.


Z resztą dekoracji jeszcze poczekam.

***
Dziś dostałam mailem fantastyczną wiadomość!!! Serdecznie pozdrawiam A. dzięki niej będę miała wspaniały dzień:)))

***
ps. i w końcu wyrwałam pomidory, przygotowania do chłodów rozpoczęte:))

Miłego dnia:)) Pa!

sobota, 28 listopada 2015

O nózi, oknie i niespodziance:)

Witajcie:)
Mam dziś dla Was fotkę, która powstała podczas ostatnich "remontowych rewolucji":) Kierownikiem wszystkich prac remontowo-budowlanych był wuja M. Oprócz batalii głównej z murowaną szopką, wuja zajął się też innymi sprawami. M.in. zamontował nam składaną drabinę na strych. Później okazało się, że dotychczasowy "właz" niestety nie pasuje a świeżo zakupiony okazał się do bani. Wuja dzielnie zabrał się do roboty i sam udziergał idealny. Przy pracach na strychu potrzebował pomocy, której ochoczo udzielił mu mój MąŻ. Niestety nóżka się mu omsknęła i...


wpadł ową nózią do pokoju Maluchów:))) Na szczęście obyło się bez uszczerbku na zdrowiu li i jedynie z podniesionym ciśnieniem. Wuja wszystko ładnie załatał ku ogólnemu niezadowoleniu Maluchów, którym ów widok bardzo przypadł do gustu:))

***
Po złapaniu oddechu po całym tym remontowo-gościnnym zamieszaniu doszłam do siebie i zabrałam się za czyszczenie kuchni. Na okna już nie mogłam patrzeć, bo były przysypane ceglasto-drewnianym pyłem. Złapałam więc za płyn do szyb i wyszłam do ogrodu by je umyć. Musiałam przymknąć patio, bo stały tam wszelakiej maści narzędzia budowlane z piłami elektrycznymi na czele a Marcelek czyhał tuż obok. Zajęło mi to raptem chwilkę i szczęśliwa wracam do domu. A dokładniej - PRÓBUJĘ wrócić, bo okazało się, że mój synuś mnie ZAMKNĄŁ. I nie myśl Drogi Czytelniku, że tylko na "patent", o nie! On przekręcił nawet kluczyk!!! I o ile patent umiał odkręcić, tak już z kluczem sobie nie poradził. Godzina była 11.30 o 13.30 powinnam wyjeżdżać do pracy. Myślę, co tu robić? Na górze śpi po nocce MąŻ, ale ma w uszach zatyczki i raczej mnie nie usłyszy... Po chwili przypominam sobie, że na szczęście PIERWSZY RAZ nie zamknęłam drzwi do szopki, podczas robienia prania:))) A robię to, uwierzcie, zawsze odruchowo. I cudem udało mi się nie włamać do własnego domu:)))

***
Dzisiaj spotkałam znajomych, którzy mieszkają w naszym poprzednim domu. Powiedzieli, że mają dla mnie jakiś list z PL z jakieś instytucji. Zachodziłam w głowę, cóż to może być? Znajomy nosił mi ten list przez prawie 2 tygodnie do pracy, ale jakoś się mijaliśmy. Odebrałam korespondencję i... wzruszyłam się niesamowicie!!!

Pisałam Wam o nietypowym candy TU. Jedno dotyczyło mieszkańców Niegowa. Wyobraźcie sobie, że ten "list z instytucji" to był prezent z Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie!!! Dostałam ciepły list i kalendarz na 2016 rok z uśmiechniętymi buziami Niegowian:))) Łzy same napłynęły do oczu!!!


fragment listu...



Moi Drodzy - ja już swoją nagrodę otrzymałam!!!! Dziękuję Wam Niegowianie z całego serca. Paczuszka dla Was już powolutku się szykuje. Ja przytulam do serca trzech braci - Zbyszka, Tadeusza i Staszka z Rodzinki nr VI.

***
Ściskam Was mocno życząc miłego dnia, pa:)

wtorek, 24 listopada 2015

Krótki post o tajfunie:)

Witajcie:)
Gdyby ktoś pytał (ulubiony tekst mojego dziadka:) to tak wygląda u mnie w dniu dzisiejszym:)
Goście wyjechali, remont stanął w martwym punkcie (chociaż oczywiście DUŻO już jest zrobione - specjalne podziękowania dla wujka M.:))

I co? Czy ja mam czas na tworzenie świątecznej atmosfery:)))


Pozdrawiam z placu boju:))
Czy są chętni na odgruzowanie;)

Miłego dnia:) pa:)

sobota, 21 listopada 2015

Jak nie zwariować przed Świętami?

Witajcie:)
Koleżanka chyba tydzień temu powiedziała mi, że już myje okna na święta i ma zrobiony bigos:) a ja?!?!

A ja mam gości z PL i REMONT:) w domu (a właściwie w jego pobliżu, bo doklejamy "murowaną szopkę" do domu. I co? I nic:) WIĘC:

*nie szykuję bombek
*nie myję okien
*nie dekoruję domu świątecznymi akcentami
*nie robię bigosu
*nie piszę jeszcze listu do świętego Mikołaja
*nie kupuję świątecznej pościeli z reniferami
*nie słucham "last krismas"
*nie robię świątecznych porządków w całym domu

i co? i nic:) żyję:)
Miałam nawet wielką ochotę zrobić własnoręcznie w tym roku KALENDARZ ADWENTOWY
i co? i nic - przez przypadek w sklepie trafiłam na to cudo i stwierdziłam, że nie będę się wygłupiała:) A do tego cena tak śmieszna, że w życiu bym nie dostała w tej cenie nawet materiałów. Nowy, NIE ręcznie robiony, ale DOKŁADNIE taki jaki mi chodził po głowie. Zyskałam tym wolną głowę od myślenia i bezcenne godziny, które i tak muszę wykradać z codzienności:)



I wiecie co? Jakoś mi lżej na sumieniu, które ciągle gryzło, że powinnam się już zabrać za ten kalendarz a tu czasu brak. Oczywiście nadal uwielbiam "hand made", ale z czasem nie wygram, bo to walka z wiatrakami:))
***
A tak przy okazji OGŁOSZENIE:

Karola z bloga "otuleni bielą" TU poprosiła mnie dziś w mailu, żebym Wam powiedziała o kolejnej akcji. W jej mieście organizowane są różnego rodzaju zbiórki dla chorej na białaczkę Roksanki. Szkoła, w której pracuje Karola postanowiła zorganizować 12 grudnia Kiermasz Bożonarodzeniowy. Wiem, że czasu jest niewiele i większość z Was już angażuje się w rozmaite akcje, ale jeśli tylko ktoś miałby chęci, to potrzebne są wszelkie świąteczne drobiazgi ręcznie wykonane. Dodatkowe informacje u Karoli:

shabbyshabby456@gmail.com


Pa, pa uścisków 102;)

czwartek, 12 listopada 2015

Nietypowe "candy":)

Witajcie:)
Candy?! A candy, ale takie mega NIETYPOWE!!! Bo to Ty Drogi Czytelniku masz dać prezent:))
Co można zatem wygrać spytasz ciutek zdziwiony?!?! Uśmiech od ucha do ucha i przyjemne ciepełko na sercu!!!!
Ale od początku...

CANDY jest podwójne:

Candy nr 1
Rok w rok - organizowana jest fantastyczna akcja, o której szerzej możecie poczytać TU


Za górami, za lasami w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie  
mieszka wielka kochająca się rodzinka (niekoniecznie związana więzami krwi, choć i takie się zdarzają). Rodzinkę tę tworzą "dzieciaki" od kilkunastu do kilkudziesięciu lat niepełnosprawne intelektualnie a czasem i fizycznie. Wielu z nich nigdy nie miało "swojej" rodziny, więc nie miało i "swojego" domku. Całym ich światem jest Niegowo.
Każdego roku przedświąteczny okres jest takim swoistym testem na "radzeniem sobie z tęsknotą". Każdy z domowników chciałby być osobno przytulony, zauważony. Każdy by chciał poczuć się wyjątkowo... Ich opiekunowie robią co mogą by można było na nowo odkryć magię świąt, ale potrzebują pomocy!!!
I tu dobijam do brzegu:)))

Prośba jest taka - wyłuskaj trochę czasu i zrób coś z sercem. Może to być kartka, list a możesz ofiarować swoją pracę (coś uszyć/wydziergać/wykleić/namalować/itp.). Możesz też coś kupić - to tylko zależy od Ciebie.
Warunek jest taki - musisz znaleźć KONKRETNEGO odbiorcę, tzn. nie wysyłasz kartki dla CAŁEGO domu, tylko dla konkretnej osoby lub osób z rodzinki!!! To ważne, bo poczują się wyróżnieni:))))

OFICJALNY ADRES: Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie
Rodzinka...
dla...
Wierzbowa 4
07-230 ZABRODZIE


ps. obejrzyjcie fotorelacje z ostatniej "ROBÓTKI"!!! TU

Candy nr 2
Niesamowita Edyta (wszystkie szczegóły TU ) postanowiła pomóc mamie chorego nastolatka i pragnie zorganizować kiermasz świąteczny, którego dochód przeznaczą na leczenie. Damian ma mięsaka złośliwego i jest po operacji. Potrzebne są jednak dalsze pieniądze na leczenie. Damian i jego rodzina bardzo by chciał choć na chwilę zapomnieć o koszmarze choroby - a dary od Was, będą taką gwiazdeczką na niebie:))

Kiermasz świąteczny, to głównie kartki i ozdoby świąteczne. Możecie pomóc wysyłając do Edyty gotowe prace (bombki, aniołki, Mikołaje, szydełkowe ozdoby czy inne rzeczy ze świątecznymi motywami) lub "przydasie" do kartek świątecznych. Ta niesamowita osóbka wraz ze swoimi uczniami stworzy karteczki, które później zostaną sprzedane w ramach tej akcji.
Przydadzą się kolorowe kartki, brokaty, wstążeczki, naklejki, choineczki, koperty itd. Wszystko co ofiarujecie zostanie należycie spożytkowane!!! Prace Edytki zawsze zachwycają, więc domyślam się, że pójdą jak świeże bułeczki!!!

adres Edyty   edzik.cz@wp.pl

***
Zapisać się można jak najbardziej na obydwa candy, wtedy większa szansa na wygraną!!!

Mamelkowo oczywiście to uczyni, bo jest łase na NAGRODĘ!!!!

Tak więc mój Drogi Czytelniku - mam nadzieję, że będziemy iść ramię w ramię w tych konkursach:)))

Miłego dnia!!! Pa:)

wtorek, 10 listopada 2015

Cuda z PL :)

Witajcie:)
Dziś znów post z serii "chwalę się", więc jak ktoś ma alergię na takie posty, to radzę wypić wapno przy lekturze owegoż;) albo udać się na długi spacer:)

Miałam to szczęście znów coś wygrać u Dusi TU:))
W najśmielszych snach nie sądziłam, że przyśle mi tyle cudowności!!! Jestem mega oczarowana z jaką dokładnością powstają takie skarby!!! Dusiu, jeszcze raz Z SERCA DZIĘKUJĘ!!! Już się nie mogę doczekać, kiedy udekoruję nimi dom:)
Takie delikatne niczym mgiełka - ZACHWYCAJĄCE!!!


***
Martusia krótko przed Świętami ma urodziny. Zabawek w domu mamy bardzo dużo i już sama nie wiem co wymyślać (a jeszcze czeka nas Gwiazdka:))) Postanowiłam zamówić dla niej spersonalizowaną laleczkę u osoby, której prace podziwiam już od bardzo dawna.  Zajrzyjcie koniecznie na jej blog TU. Od niedawna zmienił nazwę na SKRAWEK FANTAZJI.
Możecie tam znaleźć nie tylko zachwycające laleczki, ale też mnóstwo innych rzeczy! Zbliża się czas, kiedy sami zastanawiamy się nad prezentami dla najbliższych - gorąco polecam!!!

Wysłałam fotkę mojej córci i na tej podstawie Agnieszka idealnie odtworzyła jej postać!!! Sweterek ma nawet takie same ściągacze a buciki kwiatuszki:) Na zdjęciu nie było widać dobrze spódniczki, więc napisałam, że doślę inną fotkę, ale to nie jest aż tak istotne. Agnieszka jest jednak perfekcjonistką, więc uszyła identyczną:) Gdy laleczka była już gotowa - dostałam jej fotki do akceptacji (oto jedna z nich).


Prosiłam by był także kotek i jest!!! Martusia go uwielbia i nie rozstawała się z nim przez całe przedszkole. Teraz, gdy chodzi do szkoły - zostawia go w domku a później z radością się z nim bawi:))
Nie zawsze można znaleźć identyczny materiał, z którego jest coś wykonane. Dla Agnieszki to nie problem!!! Sama maluje odpowiedni wzór!!!


Zamówiłam też zdejmowaną kurteczkę (miętową a jak;) i szarą czapeczkę.


A jako prezent dodatkowy otrzymałam - przepięknie pachnącą miętową świeczkę i miętowe mini narzędzia:)))
Agnieszko - DZIĘKUJĘ SERDECZNIE!!! Wszystko jest idealne!!!

Taka laleczka to świetny prezent na wiele okazji - urodziny (nie tylko dziecka), wesele czy jako dowód sympatii dla kogoś bliskiego:)) Pomyślcie o tym, gdy będziecie głowić się nad czymś wyjątkowym!


***
To jeszcze nie koniec:)

Podczas pobytu w PL wybrałam się odwiedzić chorego Dziadka (bidula chwilę przed naszym przylotem złamał sobie biodro:(
Dwa bloki od mieszkania Dziadków moja Siostra (DZIĘKUJĘ:) - kątem oka zahaczyła o otwarty samochód. A tam - skarby!!!
Pan właśnie wrócił z jakieś wyprawy na złom:) Po dłuższej rozmowie zakupiłam u pana (a przy tym stając się mega szczęśliwa!!!) niebieską kankę...


i coś o czym marzyłam od dawna i nawet nie sądziłam, że kiedykolwiek mi się to marzenie spełni!!!!
Zabytkowe żelazko na duszę:))) Czyż nie jest CUDOWNE!!! Pan był tak zdziwiony tą moją propozycją i trochę zakłopotany, że sprzedał mi te skarby za śmieszną kwotę. Proponowałam wyższą sumę, ale pan absolutnie się nie chciał zgodzić:)) Życzę temu panu, by nadal mógł trafiać na takie fajne rzeczy!


Z chęcią postawiłabym to na swoim biurku, ale obawiam się strat w rodzinie:) Na razie będzie na parapecie.

To tyle na dziś. Miłego:)))
ps. to nie jest post sponsorowany:) lalkę nabyłam drogą kupna:)

niedziela, 8 listopada 2015

R jak rozmaitości:)

Witajcie:)
Wspominałam Wam kiedyś o serze na szybie. Historia lubi się powtarzać:)


Woda, sok, woda, sok - powtarza Mamelek.
- Mamo, jest sok? - pyta po chwili.
- Tak, jest.
- Chcę sok.
Mama tupta do kuchni po sok. Przynoszę podaję synkowi.
Ten upija łyk, zagląda zdziwiony do kubka i pyta:
- A wody nie ma??

***
W PL otworzono meksykańską knajpę. Znajomy znajomego:) postanowił się tam wybrać. Wchodzi do lokalu, zagląda w menu a tam wszystko jakoś tak mocno swojsko brzmi. Woła kelnera i pyta znad karty dań:
- A macie coś meksykańskiego?
- Tak - odpowiada nader oczywistym tonem kelner. - Muzykę!

***
W zeszłym tygodniu wychodząc z pracy zauważyłam "nieodebrane połączenie" i sms od mojej dawno nie widzianej koleżanki (w sumie może nie aż tak dawno, ale było to widzenie "tylko przelotem w sklepie". Oddzwaniam do niej a ona bardzo tajemniczo prosi o mój nowy adres i że chce wpaść tylko na chwilę, bo mi coś podrzuci.
Pół drogi do domu zastanawiałam się co to może być:))
No i nigdy nie wpadłabym na to!
Koleżanka pracuje w małej firmie, która zajmuje się produkcją/dystrybucją różnymi rzeczami do rękodzieła. Szef ogłosił, że będą musieli wyrzucić drewniane (ręcznie robione) stemple, bo nie ma na nie zbytu...


I tak oto stałam się szczęśliwą posiadaczką przeogromnej ilości stempli!!!! D. DZIĘKUJĘ, że o mnie pomyślałaś!!! Można je użyć do ozdabiania kartek, papieru do prezentów i wielu innych rzeczy:))


***
A na koniec - wianek na drzwi dla J w podziękowaniu za wiele spraw:))) DZIĘKUJEMY!!!


Ściskam ciepło mimo "bylejakiej" pogody:)
Miłej niedzielki, pa!

środa, 4 listopada 2015

Wizualizacja końca świata.

Witajcie:)
Dziś mam dla Was wizualizację końca świata:


... Najgorszy dzień w moim życiu ever ! Otwieram oczy, odklejam tablet od twarzy i mimo dość mocnego parcia na pęcherz nie idę do toalety tylko odpalam sprzęt i łączę się ze światem. Tak właściwie PRÓBUJĘ się połączyć. NIC, dramat, totalna katastrofa!!! Ekran czarny!!! Ręce drżą, tętno szybuje w górę. Próbuję ponownie. NIC. Podbiegam do biurka gdzie stoi stary komp. Włączam przycisk START i złom odpala. Uff. Serce zaczyna bić miarowo a ręce przestają drżeć. Siadam w pośpiechu i klikam w ikonkę netu. NIC. Ponawiam czynność. Bez powodzenia. Co jest do cholery?!?! Tysiąc myśli przebiega przez moją głowę. Rachunek zapłaciłam a nie mam neta! Wracam do łóżka i w dzikim szale próbuję odnaleźć smartfona, który zawsze zaplącze się w pościel i gdy NAJBARDZIEJ go potrzebuję, to go nie ma. Po 10 minutach zguba się odnajduje a ja przypominam sobie o tym, że jeszcze nie byłam w toalecie. Całuję czule mój telefon i drżącą dłonią odpalam bloga.
Na stronie komunikat - "twój blog został usunięty". Jak to usunięty?!?!? Bój mega-hiper blog ever został usunięty?!!? Jaja chyba sobie ktoś ze mnie robi do cholery!!! 12000 obserwatorów, 3 miliardy lajków i został usunięty!!! Bzdura! To ja z takim pietyzmem piszę te pierdoły, wymyślam te powalające stylizacje, nie śpię spędzając tony godzin na robieniu fotek, żeby mi go ktoś usunął?!?! Mi, NACZELNEJ BLOGERCE III RP!!!!! Komuś chyba odwaliło do reszty. To ja pod każdym postem, które rzesze szaraczków komentuje (a ja mega ostrożnie odpowiadam tylko tym blogom, które mają powyżej 500 obserwatorów!!!) tak się staram. Czasami aż ręka świerzbi, by odpisać, ale nie - jestem TWARDA jak skała. Zasady to zasady. Nie bawimy się w drobnicę. NIC bez KORZYŚCI. Ta niezliczona liczba reklamodawców, którzy tylko marzą o tym bym o nich napisała i co? I ten świat ot tak się skończył!!! Serce kłuje coraz mocniej, oddech przestaje być miarowy, coraz trudniej złapać mi powietrze...


***
Uff jak to dobrze, że mój blog ma 55 obserwatorów;)))

Miłego dnia:)) Oby każdy z nas zawsze odnajdywał odpowiednie proporcje w swoim życiu, bez względu na to czym się zajmuje:)))





niedziela, 1 listopada 2015

Wyjazdowa kompilacja.

Witajcie:)
Wczoraj wróciliśmy z wakacji w PL. Chciałabym napisać, że wyjazd nam się udał i wszystko było super. Musiałabym jednak skłamać... Fajne sprawy przeplatały się z niefajnymi, ale oczywiście nie o tym tu. Skupmy się na tych dobrych rzeczach.

  • Złożyło się tak, że w tym samym czasie - dziennikarz śledczy pan Wojciech Sumliński miał spotkanie w Bydgoskim Klubie frondy. Jestem otwarta na wiele spraw, więc nie mogło mnie tam zabraknąć. 


  • M.in. udało mi się też spotkać z moimi przyjaciółmi - uwaga, uwaga - na imprezie w klubie!!! Pierwszy raz się Matka wyrwała w takie miejsce od 6 (słownie SZEŚCIU) lat!!! Normalnie szaleństwo po całości:)) Mało tego - Matka nawet się wpasowała w otoczenie:)) Na parkiecie (tak, tak - tańce też były) - na szczęście oprócz młodzieży bawiły się tam panie koło pięćdziesiątki, więc nie czułam się pośród nich ani zbyt staro ani zbyt młodo. Uff:))
  • Zaliczyłam kino - też jakoś mnie tam dawno nie widzieli:) Wybrałam się na film "Demon" - z czystej ciekawości, co takiego stworzył reżyser, który "chwilę później" targnął się na swoje życie...
  • Głosowałam w moim rodzinnym lokalu wyborczym.
  • Udało mi się CAŁKIEM przypadkowo (choć jak powszechnie wiadomo - przypadków nie ma) spotkać dwie osoby - A. - której nie widziałam od 10 lat! i R. którego widziałam ostatnio dwa lata temu na weselu mojej przyjaciółki. Fajnie było zamienić z Wami te parę słów:)
  • Porozmawiałam z kilkoma miłymi osobami przez telefon:)
  • Dostałam dwie wspaniałe paczki, o których napiszę więcej za jakiś czas:)
  • A nawet zaliczyłam pobyt w SPA - mój zaległy prezent urodzinowy:)

***
Wieczorem zaliczyliśmy nasz pierwszy obchodzony w ten sposób Halloween. Nie będę wchodziła w dyskusje czy powinno się go świętować czy nie. Mieszkamy w UK i tu nieco inaczej podchodzi się do tego tematu.

Wszystkich bliskich, którzy odeszli mamy w sercu a ich groby są w PL. Oczywiście pamięć o nich jest niezmiernie ważna. To nie podlega jakimkolwiek wątpliwościom.

Na fotce część naszej "dzieciowej" ekipy:) Dzieci pukały tylko do tych drzwi, których właściciele udekorowali domy na tę okazję. To taki swoisty kod - wiadomo kto chce włączyć się do zabawy:)

Muszę przyznać, że niektórzy przygotowywali się na ten dzień baaardzo długo. Ich domy na zewnątrz były całkowicie przyozdobione wszelkiej maści dyniami, pajęczynami lampionami a nawet sami właściciele przebierali się stosownie do okazji.

Dzieci nazbierały wiele słodkości i szczęśliwe wróciły do domu:)


To tyle na dziś.
Życzę spokojnego dnia pełnego zadumy, ale też pełnego dobrych spotkań w gronie rodzinnym.

środa, 21 października 2015

Ryszard Hipster, iPad i panna Klara:)

Witajcie:)
Mało rzeczy drażni mnie tak jak puste obietnice. Nie obiecuję rzeczy, których nie jestem w stanie dotrzymać. Wolę asekuracyjne - SPRÓBUJĘ. Ludzie różnie na to reagują:)

Idąc tym tropem zżerały mnie cholerne wyrzuty sumienia. OBIECAŁAM uszyć Siostrze lalkę. No było to już jakiś czas temu. Wstyd się przyznać, ale totalnie nie mogłam się zmobilizować. Za każdym wyjazdem do PL wyrzuty sumienia podpełzały do gardła niczym ślimak do pomidora!

Aż wreszcie mnie naszło (o tym jak mnie nachodzi już pisałam:)
Panie, Panowie - Ryszard Hipster. Miał być Aniołem, ale w dzisiejszych czasach skrzydła okazały się zbyt kłopotliwe i pozostała tylko aplikacja na iPadzie pod wdzięczną nazwą "Anioł Stróż".


A wszystko zaczęło się jak uszyłam anielicę Klarę TU. Siostrze się tak spodobała, że zamówiła sobie "męską wersję".
Rysiu miał być prezentem w 2014 roku a że mamy 2015 - cóż, czas tak szybko płynie:)))

Uszyłam go w całości ręcznie bez jakiegokolwiek wzoru (co widać:) Spodnie i bluzę można zdjąć. Koszula jest zapinana na dwa guziki.
Najlepiej robiło mi się włosy i wszelkie detale - baczki, okulary, zarost i iPad (który jest przyczepiony do ręki na "rzepa", więc czasami Rysiu się z nim rozstaje:))


Ze zmierzwionym włosem  Ryszard szaleje muzycznie;) Oczywiście iPad w zasięgu ręki. I wiecie co? To nie jest post sponsorowany, choć firma Apple powinna wziąć to po uwagę;)


I baki zwane "pekaesami" w pełnej krasie:)


Tu już obydwoje na krótko przed rozstaniem. Mała wycieczka rowerowa.

Rysiu nie doczekał się "obuFia". Szewskiego zacięcia nie starczyło na tę część garderoby.
(Co najwyżej mogę pisać o tzw.szewskiej pasji, która mnie chwilami dopadała, bo nie wszystko szło zgodnie z planem:) Poświęciłam mu tyle godzin, że polubiłam chłopinę na AMEN:)
A to, że idealny nie jest? Cóż, podobno ideałów nie ma:)))


Uff, obietnica spełniona!
Miłego dnia, pa:)

sobota, 17 października 2015

Nic nie kosztuje:)

Witajcie:)
Stała się rzecz przedziwna - strasznie, ale to strasznie zaczęły podobać mi się wszelkie brązy i pomarańcze we wnętrzu. Drewno i prostota.
Normalnie jakaś zmiana na jesień. Sklepy kuszą dodatkami a ja... jestem twarda!!! Nie kupuję nic:)))
Wszelkie dekoracje powstają z przyniesionych ze spaceru skarbów.


Jeszcze na starym domku mieliśmy drewniane (khy,khy no PRAWIE drewniane:) ramki. Dobrze, że je zostawiłam nienaruszone. Teraz stanowią bazę do moich jesiennych poczynań:)


Dziś pokusiłam się o róże z liści - prościzna:)
Ot dekoracje, które nic nie kosztują a cieszą oko.


Powstał też wianek z szyszek, którym nie mogłam się oprzeć i których zbierałam całe tony:)) Zaopatrzyłam niemalże pół przedszkola, do którego chodziła wówczas Martusia i jeszcze zostało coś dla nas.


Pozostając w konwencji nie wydawania pieniędzy. Przez jeden wieczór mieliśmy niezłą zabawę z kartonami. Najpierw w ruch poszły flamastry a później powstał domek z oknami.


Drugi karton został w całości obklejony modelami/modelkami z katalogu:) Ubaw przedni, bo co jak co, ale klej to my lubimy. Mama tylko musi popracować nad formą, bo nie nadążała wycinać dla Maluchów:)


***
A na koniec tekst z pracy.

W poniedziałek mój manager mówi do mnie, że będzie dziś bardzo dużo pracy. Ja z uśmiechem wykonałam gest "jedzie mi tu czołg" (pokazując naciągniętą dolną powiekę:) bo co jak co, ale z pracą to u nas ostatnio bardzo kiepsko.
Oczywiście miałam rację. Była lipa.
Przychodzę we wtorek i ze zdziwieniem stwierdzam, że szykuje się dużo pracy.
Podchodzę do managera i mówię:
- Mówiłeś wczoraj, że będzie dużo pracy a to DZIŚ jest dużo pracy.  Fiu, fiu.
Na to on:
-  Tylko fiu.

Padłam:)

***
Wszystkiego dobrego dla Was:)) Ściskam jesiennie acz ciepło:) Pa!