Witajcie:)
Dziś przychodzę do Was z moimi ostatnimi domkami, które powstały na specjalne życzenie dla Agnieszki z bloga Aga-craft TU na wymiankę z nią:)
Miało być pastelowo i z ozdobami, więc jest na bogato. A co;)
W trakcie pracy nad domkami po głowie chodziła mi myśl - a może pójść w stronę "Alicji w Krainie Czarów"? I poszłam:))) To nieustające źródło moich inspiracji.
Pierwszy domek niebieski z jasnoniebieskim dachem. Nie mogło zabraknąć zegara i komina, by móc napalić w zabytkowym kaflowym piecu. Pani Stanisława, która zamieszkuje tę kamienicę ma już swoje lata ale zawsze z rozrzewnieniem wspomina jak mąż (jeszcze wówczas NIE mąż) kradł jej buziaka pod jemiołą, która wisiała na święta przy piecu. Mąż też powiesił tę złotą kłódkę ale bardziej dla dekoracji niż w obawie przed złodziejami. To spokojna dzielnica i ludzie tu są bardzo życzliwi.
W błękitnej kamienicy obok mieszka szalona Panna Alicja! Wszyscy ją uwielbiają:) Ma białego królika i częstuje sąsiadów wyśmienitą herbatą w maleńkich porcelanowych filiżankach. Zawsze też nosi błękitne suknie i białe fartuszki - i wiecie co? Ona naprawdę wygląda jak Alicja z Krainy Czarów!!!
Jest taka zabawna. Uwielbia grać w karty i piecze najlepsze ciasteczka w okolicy. Pani Stanisława i pan Kazimierz przychodzą do niej na brydża:)) W tajemnicy Wam powiem, że biały królik jest czwartym przy stole! Zabójczo wygląda w tym swoim cylindrze i turkusowej aksamitnej kamizelce.
A maleńki różowy domek należy do młodego małżeństwa z czwórką dzieci. Dwie ciąże bliźniacze to jak trafienie szóstki w totka - mawia pan Kordian tata tej szalonej gromadki:) Tato jest inżynierem a mama opiekuje się dziećmi i maluje najpiękniejsze ilustracje do bajek. Ostatnio pani Dorotka znów dostała nagrodę za swoją prace! Jej "Szalony Kapelusznik" był najlepszy.
To tyle na dziś:)) Miłego dnia Wam życzę! U nas CUDOWNIE cieplutko:))) Jak nie w UK;)
sobota, 24 sierpnia 2019
poniedziałek, 19 sierpnia 2019
Lista marzeń...
Witajcie:)
Zapewne większość ludzi, jak nie wszyscy, ma marzenia:) Jedni spisują je w specjalnych notesach, inni - idąc z duchem czasu - umieszczają je w odpowiedniej aplikacji a jeszcze inni - tak jak ja - mają je po prostu z tyłu głowy. Czasem o niektórych z nich mówi się głośno a czasem - pozostawia je tylko dla siebie.
Jedne są oczywiste - zdrowie, szczęście i pokój na świecie - te nie dziwią nikogo, bo większość marzy tak samo. Są jednak jeszcze inne - te które gdy o nich powiesz głośno, to zalega cisza...
I takim było mój wyjazd do Auschwitz-Birkenau...
O obozach koncentracyjnych dowiedziałam się w szkole podstawowej na lekcji historii. Przeczytałam dużo książek dokumentalnych na ten temat ale głównie jedna z nich zapadła mi w pamięć. Takie małe czarno-białe wydanie... Właściwie jest tam wszystko co ocalało z dokumentów, zdjęć i przedmiotów...
Do Oświęcimia wybraliśmy się z MęŻem bardzo wcześnie rano. Z naszej Bydgoszczy podróż w jedną stronę autem zajęła nam pięć i pół godziny!
Było bardzo gorąco. Tłum ludzi. Poszczególne grupy wpuszczane są na teren danego obozu zagłady co piętnaście minut. Przy kasie można wybrać w jakim języku edukator ma przedstawić nam historię tego miejsca.
Co roku przybywa tu około dwa miliony osób...
I właśnie przez tę masę odwiedzających to miejsce ludzi, nie do końca można wczuć się w klimat... Pośpiech dość spory i zbiory eksponatów też ciut ubogie... Zastanawia - gdzie to się wszystko podziało?! Gdzie ten ogrom dokumentów?! Część zniszczono przed końcem istnienia obozu. A reszta? Są sale, gdzie nie ma absolutnie nic tylko kilka reprodukcji zdjęć z selekcji na rampie...
Hałdy okularów (a właściwie tego, co z nich zostało) i walizek...
Każdy, kto jechał w to miejsce bydlęcym wagonem miał nadzieję, że zacznie tu nowe życie. Kazano im przecież spakować to co najcenniejsze i dokumenty...
Stosy misek, kubeczków i dzbanków... Podstawowy zestaw, który więźniowie zabrali ze sobą...
Morze butów, które mocno przemawia do wyobraźni...
Kilka reprodukcji zdjęć dzieci z obozowej kartoteki i maleńkie ubrania...
Pasiaki. Codzienny strój więźniów. Niezależnie od pogody. Łachmany, które okrywały zmaltretowane, wychudzone ciała ofiar chorych umysłów...
Szczotki, szczoteczki i pędzle, które miały służyć w nowej rzeczywistości... Zostały odebrane wraz z innymi rzeczami na rampie, która była synonimem początku końca...
Murowane bloki w Auschwitz.
Druga część obozu - Birkenau.
Tu przeważają drewniane baraki. Cegieł (z wyburzenia siedmiu okolicznych wiosek) starczyło tylko na kilka budynków.
***
Byłam i zobaczyłam.
Byliście też?
Miłego dnia dla Was...
Zapewne większość ludzi, jak nie wszyscy, ma marzenia:) Jedni spisują je w specjalnych notesach, inni - idąc z duchem czasu - umieszczają je w odpowiedniej aplikacji a jeszcze inni - tak jak ja - mają je po prostu z tyłu głowy. Czasem o niektórych z nich mówi się głośno a czasem - pozostawia je tylko dla siebie.
Jedne są oczywiste - zdrowie, szczęście i pokój na świecie - te nie dziwią nikogo, bo większość marzy tak samo. Są jednak jeszcze inne - te które gdy o nich powiesz głośno, to zalega cisza...
I takim było mój wyjazd do Auschwitz-Birkenau...
O obozach koncentracyjnych dowiedziałam się w szkole podstawowej na lekcji historii. Przeczytałam dużo książek dokumentalnych na ten temat ale głównie jedna z nich zapadła mi w pamięć. Takie małe czarno-białe wydanie... Właściwie jest tam wszystko co ocalało z dokumentów, zdjęć i przedmiotów...
Do Oświęcimia wybraliśmy się z MęŻem bardzo wcześnie rano. Z naszej Bydgoszczy podróż w jedną stronę autem zajęła nam pięć i pół godziny!
Było bardzo gorąco. Tłum ludzi. Poszczególne grupy wpuszczane są na teren danego obozu zagłady co piętnaście minut. Przy kasie można wybrać w jakim języku edukator ma przedstawić nam historię tego miejsca.
Co roku przybywa tu około dwa miliony osób...
I właśnie przez tę masę odwiedzających to miejsce ludzi, nie do końca można wczuć się w klimat... Pośpiech dość spory i zbiory eksponatów też ciut ubogie... Zastanawia - gdzie to się wszystko podziało?! Gdzie ten ogrom dokumentów?! Część zniszczono przed końcem istnienia obozu. A reszta? Są sale, gdzie nie ma absolutnie nic tylko kilka reprodukcji zdjęć z selekcji na rampie...
Hałdy okularów (a właściwie tego, co z nich zostało) i walizek...
Każdy, kto jechał w to miejsce bydlęcym wagonem miał nadzieję, że zacznie tu nowe życie. Kazano im przecież spakować to co najcenniejsze i dokumenty...
Stosy misek, kubeczków i dzbanków... Podstawowy zestaw, który więźniowie zabrali ze sobą...
Morze butów, które mocno przemawia do wyobraźni...
Kilka reprodukcji zdjęć dzieci z obozowej kartoteki i maleńkie ubrania...
Pasiaki. Codzienny strój więźniów. Niezależnie od pogody. Łachmany, które okrywały zmaltretowane, wychudzone ciała ofiar chorych umysłów...
Szczotki, szczoteczki i pędzle, które miały służyć w nowej rzeczywistości... Zostały odebrane wraz z innymi rzeczami na rampie, która była synonimem początku końca...
Murowane bloki w Auschwitz.
Druga część obozu - Birkenau.
Tu przeważają drewniane baraki. Cegieł (z wyburzenia siedmiu okolicznych wiosek) starczyło tylko na kilka budynków.
***
Byłam i zobaczyłam.
Byliście też?
Miłego dnia dla Was...
piątek, 9 sierpnia 2019
Dużo dobra:)
Witajcie:)
W ostatnim czasie dostałam OGROM wspaniałych prezentów od blogowych niesamowitych dziewczyn. By nikogo nie wyróżniać, bo każdy prezent jest śliczny pokażę w kolejności otrzymania:) Zdjęcia niestety - choć się starałam - nie oddają tak do końca uroku tych perełek.
Pierwszy prezent otrzymałam od Justynki z bloga Wielkie małe pasje TU - mistrzyni skarpetkowych laleczek (ale nie tylko!!! To wielce uzdolniona dziewczyna w wielu dziedzinach:)
Paczuszka pełna ręcznie robionych skarbów była podziękowaniem za zabawę "podaj dalej"! A do tego miałam możliwość zamówienia własnej laleczki!!! Oczywiście wybrałam folkową:) Uwielbiam takie klimaty - tym bardziej gdy ziemia ojczysta jest ciut dalej niż ta, po której stąpam...
W rezultacie dostałam dwie PRZECUDOWNE skarpetkowe laleczki!
W ostatnim czasie dostałam OGROM wspaniałych prezentów od blogowych niesamowitych dziewczyn. By nikogo nie wyróżniać, bo każdy prezent jest śliczny pokażę w kolejności otrzymania:) Zdjęcia niestety - choć się starałam - nie oddają tak do końca uroku tych perełek.
Pierwszy prezent otrzymałam od Justynki z bloga Wielkie małe pasje TU - mistrzyni skarpetkowych laleczek (ale nie tylko!!! To wielce uzdolniona dziewczyna w wielu dziedzinach:)
Paczuszka pełna ręcznie robionych skarbów była podziękowaniem za zabawę "podaj dalej"! A do tego miałam możliwość zamówienia własnej laleczki!!! Oczywiście wybrałam folkową:) Uwielbiam takie klimaty - tym bardziej gdy ziemia ojczysta jest ciut dalej niż ta, po której stąpam...
W rezultacie dostałam dwie PRZECUDOWNE skarpetkowe laleczki!
Wszystko wspaniale opakowane - każdy detal ma znaczenie. Aż się cieplutko na sercu robi:)
Mniejsza laleczka - TRUSKAWECZKA - jest po prostu przesłodka. Cała do schrupania:)) Każdy drobiazg, kwiatuszek, niteczka, koralik - jest dobrany tak by tworzyć piękną całość. Cudo!!!
Laleczka w stroju ŁOWICKIM jest spełnieniem moich marzeń!!! Tu jest wszystko tak idealnie odtworzone, że aż zapiera dech! Korale, serdaczek obszyty różami, biała kryza, warkocze, warstwowa spódnica, bluzka we wzory!
Dostałam także list z ciepłymi słowami i prześliczną chustę dla mojej córci. Martusia jest nią oczarowana. Oczy jej rozbłysły jak się dowiedziała, że to dla niej. Dopytywała się od kogo i powiedziała: "ta pani jest bardzo miła". Jest:)))
DZIĘKUJEMY BARDZO Justynko:)))
Kolejne prezenty otrzymałam od wspaniałej Agi z bloga "Aga-craft" TU. Agnieszka jest mistrzynią karteczek, exploding boxów i obrazków:)
To była nasza obrazkowo-domkowa wymianka. Kolorki i urok tych małych skarbów niezmiennie mnie zachwyca. One są tak pięknie pokolorowane copikami a do tego delikatnie obsypane brokatem, że wyglądają jak z bajki!
Tu mniejsze obrazki, z których będę mogła stworzyć karteczki:))) Para młoda, komunijny chłopczyk, komunijna dziewczynka i moja marchewkowa panienka:)))
Słodka dziewczynka z kolbami kukurydzy. Trochę zamyślona, trochę rozmarzona:) Piękna!
Tu też mogłam wybrać wśród wielu wzorów i padło na ten:)) A jak widzicie dostałam dużo więcej! Marchewkowa dziewczyna skradła moje serce:)
A na koniec obrazek tańczącego rodzeństwa:))) Cudny!
Wszystko w takim formacie bym mogła oprawić w rami i powiesić w pokoju Maluchów:))
DZIĘKUJĘ BARDZO!
Ostatni prezent dostałam od utalentowanej Dusi z bloga "Syndrom kury domowej" TU. Dusia szyje, szydełkuje i jest posiadaczką magicznego ogrodu, w który wkłada mnóstwo serca.
Oniemiałam gdy kurier pojawił się z paczką, bo była to totalna niespodzianka:))) A do tego jak CUDOWNA!!! Szydełkowe lampeczki w moich kolorkach!!! Uwielbiam bardzo:))))
Dostałam je za rozwiązaną zagadkę i jak się wyraziła Dusia "za całokształt":)))
Misternie wykonane kuleczki połączone kabelkiem tworzą prześliczną dekorację która cieszy oko i gdy jest włączona i sama w sobie:)))
DZIĘKUJĘ BARDZO!
***
DZIEWCZYNY - sprawiłyście, że mój urlop w PL był jeszcze wspanialszy! Anstahe - Danusiu - rozmowy z Tobą też zaliczam do tych wspaniałości, które sprawiły,że był to dobry czas:)))
DZIĘKUJĘ serdecznie!
To tyle na dziś. Tak, wiem - chwalę się, ale jak tu się nie pochwalić jak tu człowiek tyle dobra otrzymał!!!! Doceniam też nie tylko same rzeczy, ale również czas i serce jakie dziewczyny włożyły w te piękne skarby!
Miłego dnia moi mili. Uściski:)))
Subskrybuj:
Posty (Atom)