niedziela, 30 sierpnia 2015

Most, pościg i zupa pomidorowa:)

Witajcie:)
Postanowiliśmy udać się na wycieczkę. Trochę się zastanawialiśmy, sprawdzaliśmy różne opcje i pogodę, aż padło na Barmouth w Północnej Walii (dziękuję bardzo J. za namiary:)

To jedno z tych miejsc, które rzeczywiście robi wrażenie i każdy tu znajdzie coś dla siebie. Można wybrać spacer po plaży lub wyprawę w góry. Widoki wspaniałe.

Wizytówką Barmouth jest zabytkowy most/wiadukt z 1867 roku! Ma 699 metrów i przecina ujście rzeki Mawddach.


Wyobraźcie sobie, że nadal można po nim spacerować a nawet jeżdżą tam pociągi:) Zapuściliśmy się w tamtą stronę, ale wiało tak straszliwie, że po jakimś czasie zawróciliśmy.


Weszłam też na chwileczkę, do małego kościółka, który znajduje się blisko centrum. Uwielbiam zapach takich miejsc.


Nie mogło też zabraknąć fotki tego roweru-reklamy:)



Z pogodą nam się mimo wszystko udało. Wiało, ale świeciło słońce i Maluchy nawet się opaliły. Nie obyło się bez przygód.

Poszliśmy na wydmy, by dzieci mogły się pobawić. Usiedliśmy w niewielkiej dolince a szkraby biegały w dół i w górę. Gdy tylko Marcel znikał z pola widzenia, zaraz biegła za nim siostra. W pewnym momencie córcia melduje, że nie widzi brata. Wstaliśmy obydwoje na równe nogi i rozglądamy się. Nic. Wołamy go, ale wiatr zagłusza wszystko. Ukłucie strachu i panika zaczyna pobudzać wyobraźnię... W końcu ja zostałam w tym samym miejscu z Martą a MąŻ pobiegł go szukać. Wyobraźcie sobie, że ten mały człowieczek jakby nigdy nic parł przed siebie nie zważając na resztę rodziny. Totalnie beztrosko oddalał się od nas w tylko sobie znanym kierunku! Cała akcja trwała może pięć minut (sic!), ale było to bardzo długie pięć minut. Na pewno siwych włosów przybyło nam obojgu!

***
Wycieczkę trzeba było przypieczętować lodami, bo bez tego wyjazd byłby nie zaliczony:) Udaliśmy się do najbardziej obleganej lodziarni. Oprócz lodów można było nabyć tam inne słodkości między innymi lizaki o nietypowych smakach (np. zupy pomidorowej czy bekonu z jajkami:)) No ludzie to mają pomysły!


***
Z czystym sumieniem polecam Barmouth jako miejsce godne uwagi!

Miłego dnia! Pa:)

niedziela, 23 sierpnia 2015

Chory mężczyzna:)

Witajcie:)
Zacznę od życzeń urodzinkowych dla mojej Mamci
- Kochana - dużo zdrowia, radości, mało trosk i niesamowitych podróży!!!

Taką stworzyłam karteczkę na tę uroczystość. Z czystym sumieniem mogę ją już pokazać, bo dotarła na czas:) Jest zupełnie inna od tych, które powstały do tej pory, ale coś mnie ciągnie w tym kierunku.


***
Wracam z pracy. Mamelek leży (sic!) pod kocykiem z głową na poduszce i ogląda baję. Niecodzienny to widok, bo dziecię mocno aktywne, więc wszystko robi w ruchu.
Próbuję poznać przyczynę tego stanu. Sprawdzam temperaturę. Na szczęście brak. Wygląda zupełnie normalnie poza tym, że leży. Pytam Taty, czy coś się stało. Nie. Pytam samego zainteresowanego.
- Do doktora - odpowiada słabo synek.
- Chcesz iść do doktora? - upewniam się z lekkim niepokojem.
- Tak, do doktora - przytakuje Mamelek.
- Coś Cię boli? - drążę temat.
- Do doktora - mówi ponownie.
- A po co do doktora? - próbuję dowiedzieć się czegoś konkretnego.
- Po PLASTER! - rozjaśnia "chory".


No tak! - myślę sobie. - Wszystko jasne. Trzy dni wcześniej podczas spaceru synek kilka razy się przewrócił i trochę zdarł kolano. A wiadomo jak mężczyźni CHORUJĄ:)))

***
I na koniec tekst córci:
Marta oglądając bajkę - "Misiu się skochał"  (tzn. zakochał:)

***
To tyle. Miłej niedzielki:) Pa:)

sobota, 15 sierpnia 2015

Avatar i sąsiedzkie pytanie:)

Witajcie:)
Do kolejnych pomysłów na wakacje doszło użycie kredy:) Ot, zabawa jak każda inna - żachnie się niewtajemniczony czytelnik. Ale nie Ty - mój Drogi Czytelniku! Ty już wiesz co się za tym może kryć:)
Najpierw były rysunki, później spadł deszcz. A dziś ta mokra kreda sprawiła mnóstwo frajdy:) Bo samo malowanie po chodniku jest dla mięczaków;)


Pierwsze skojarzenie było jedno - film "Avatar" :)

(Fotka ze strony https://en.wikipedia.org/wiki/Avatar_(2009_film)


***
Sąsiad (ten, którego dzieci wiszą na naszym wspólnym płocie) przyszedł do nas z pytaniem - czy mamy jakąś dziurę w płocie? Pytanie o tyle dziwne, że chyba sam to może stwierdzić. Płot, jak płot. Starawy jest, to i pewnie dziury się znajdą. Bo on zauważył jeża u nas w ogrodzie a wcześniej ten jeż był u niego. I uwaga, uwaga - spytał mojego MęŻa czy ten może go WYRZUCIĆ (w sensie tego jeża), bo jego dzieci się go boją!!!
I tu zgodzę się z Czesławem Niemenem "Dziwny jest ten świat..."

***
A na koniec stara historia.
Moja dorosła i dzieciata już siostrzenica, gdy chodziła do podstawówki uwielbiała lepić z plasteliny i robiła rzeczywiście z niej cuda. Miała za zadanie ulepić jakieś zwierzątka na lekcję przyrody. Wzięła się ochoczo do pracy problem miała tylko z foczką, bo nie wiedziała jak ulepić jej cienkie wąsy... po namyśle obcięła sobie rzęsy z jednego oka i foczka wyszła jak żywa:)))

(Pamiętam jak dziś, że każdy był tak zachwycony jej pracą, że została gdzieś umieszczona na wystawie a dzieciaki ze szkoły szybko rozkradły te zwierzątka, bo tak im się podobały:)
***

To tyle na dziś. Miłego dnia:) Pa:)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Różne takie:)

Witajcie:)

Jak wiadomo nie od dziś - człowiek musi mieć jakieś zajęcie, żeby się nie nudzić. W szczególności mały człowiek, który ma wakacje. A już w "szczególnej szczególności" dwójka małych ludzi, którzy mieszkają w UK i pogoda nie zawsze jest łaskawa.

Dziś dla Ciebie mój Drogi Czytelniku - mąka w roli głównej:)) Już dawno temu znajoma mówiła o jej zbawiennym wpływie na chwilowy spokój w domu! Przed sprawdzeniem tej teorii hamowała mnie li i jedynie myśl o późniejszym sprzątaniu. Kusząca myśl o błogiej ciszy wzięła górę:)) Najpierw była sama mąka a pod koniec dodaliśmy trochę wody. Zabawa przednia!!! I co muszę podkreślić - nawet tak strasznie się nie sprzątało:))


Kolejną super zabawą jest oczywiście błoto:) Tu zaszalała Martusia robiąc ozdoby drzwi do murowanej szopki.


Kąpię Martusię. A w tym czasie...


***
"Pinionek" - Pinokio (wg Mamelka:)

***
Pytam o coś mojego MęŻa. On odpowiada:
- Nie mam zielonego pojęcia.
Chwila ciszy.
- Nie mam pomarańczowego pojęcia - dodaje córcia.

***
I tyle w dzisiejszym temacie:)
Miłego dnia:) Pa:)

środa, 5 sierpnia 2015

Badylarz i róg obfitości:)

Witajcie:)
Zacznę od absolutnego NEWSA - zerwałam już PIĘĆ czerwonych pomidorków z mojej hodowli!!!!! A zielonych mam zatrzęsienie!!!
Normalnie badylarz pełną gębą;)
***
Dzisiaj będzie dużo zdjęć. Jak ktoś nie ma na to siły, to obecność nie obowiązkowa, tylko proszę dostarczyć usprawiedliwienie;)

***

Udało mi się wylicytować na aukcji (o której Wam ostatnio pisałam) tego PRZEPIĘKNEGO anioła. Nikt nie jest w stanie przejść koło niego obojętnie!!! Na żywo urzeka jeszcze bardziej:)))
Stworzyła go niesamowita Asia TU - zajrzyjcie do niej - robi obłędne rzeczy!!!


W paczuszce od niej była jeszcze ta śliczna kartka! DZIĘKUJĘ z całego serca jeszcze raz!!!


Jak wysyp prezentów, to wysyp:) Kolejne otrzymałam od Renki TU. Pamiętała o mnie na swoich wakacjach i przywiozła specjalnie dla mnie super magnes z ptaszkiem, drewnianą bardzo praktyczną łyżeczkę do soli/ziół.


Oraz zasiliła moją kolekcję ściereczek/ręczniczków o ten piękny egzemplarz z polnymi kwiatami. DZIĘKUJĘ bardzo!!!!


Jeśli jeszcze jesteście w stanie wytrzymać moje chwalenie się - to mam coś jeszcze:))) Ostatnio miałam okazję gościć dwie moje koleżanki. Jedna z nich P. była u mnie pierwszy raz i od razu zaszalała z podarunkami!!! Dostałam ręcznie malowany serwis kawowy.


Ramkę z zasadami, które powinny obowiązywać w każdym domu:))) i wiele, wiele więcej (m. in. książki dla Maluchów, super kredki, białego storczyka). DZIĘKUJĘ pięknie!!!


No i muszę Wam pokazać chustę jaka przyjechała ze mną z PL:))  Normalnie robiona z myślą o mnie;) Mięta i rowery!


Dzisiaj to tyle:) Żegna Was Gosia Badylarz (nic tylko czekać aż wykupię stoisko na lokalnym targu warzywnym)

Miłego, pa:)

sobota, 1 sierpnia 2015

Z przytupem:)

Witajcie:)
Wróciliśmy z PL. Dużo się działo.

Najpierw tydzień w niesamowitym miejscu na Mazurach nad jeziorem Narie. 15 hektarów ziemi - las z polanami i łąkami... a do tego tylko trzy domy, które tworzą magiczne miejsce. Maluchy były zachwycone!

My zajęliśmy jeden z dwóch apartamentów, który czekał na nas w tym domu.





Wybraliśmy się również do pobliskich miejscowości w pogoni za pysznym jedzeniem (pierogi, to jak dla mnie absolutna podstawa bytności w PL:)


Gdyby komuś się marzyło bardziej "na bogato", to do dyspozycji była również willa samego właściciela za (uwaga, uwaga) 3000 (słownie trzy tysiące!!!) złotych polskich na dobę:)
Nawet tam na chwilę weszłam i nie powiem - robi wrażenie! Ale chyba rozbolałaby mnie głowa przy płaceniu rachunku;)

***
Wyjechaliśmy na trzy dni przed zakończeniem Marty przedszkola. Przychodzę po nią ostatni raz z prezentami dla pań a tu konspiracja. Widzę, że panie żywo dyskutują przy drzwiach, ale żadna się nie garnie do wyjścia. W końcu przychodzi do mnie Polka wspaniała pani R. Nie wie jak zacząć, w końcu wypala: "bo Martusia obcięła sobie włosy..." Patrzę na moją córcię a tam grzywka "opitolona" niemalże doszczętnie. Ostały się jakieś marne 2 centymetry włosów. Patrzę jeszcze raz. Przed oczami mam plakat ze średnio śmiesznej komedii "Głupi, głupszy":) I tak - z przytupem moje dziecię zakończyło swoją bytność w przedszkolu!

***
Jestem w moim rodzinnym mieście. Mamelek wyraził chęć pójścia ze mną na pocztę. Po drodze powtarzamy co ma powiedzieć. "Poproszę znaczek"- powtórz proszę - "poproszę znaczek". Wchodzimy na pocztę, podchodzimy do uśmiechniętej pani. Podsadzam Marcelka, który dzielnie dzierży w rączce list i pytam:

- Co miałeś powiedzieć?
Chwila ciszy i synuś wypala:
- Szlag! *
Mamusia pąsowa dorzuca:
- Poproszę znaczek...


*"Szlag mnie trafi" - to słowa wypowiadane w naszym domu w ekstremalnych, "dzieciowo-demolkowych" sytuacjach:)

***
Po powrocie do UK zastaliśmy takiego oto dzikiego lokatora w naszym ogrodzie:)


***
To tyle. Miłego dnia, pa:)

Chciałam jeszcze tylko złożyć najwspanialsze życzenia dla mojej koleżanki Asi, która właśnie dziś powie "TAK"
Dużo miłości i codziennego szczęścia!!!