piątek, 29 maja 2015

Kartki, dziady i M. :)

Witajcie:)
Po wkurzeniu już nie ma śladu:) Tak jak napisałam pod którymś komentarzem pod ostatnim postem - w pracy się tak ubawiłam, że wkurzenie poszło w odstawkę:)

Zaległa kartka, którą zrobiłam dla mojej Mamci. Doszła, więc mogę pokazać.


Druga kartka powstała z myślą o synku mojej koleżanki, który w niedzielę przystąpi do Pierwszej Komunii Świętej.


***
Martusia od zawsze nie lubi pędzących motocyklistów. Ma na nich swoje określenia "motor dziad" albo "wstrętny dziad".
Jedziemy samochodem. Zatrzymujemy się na pasach. Koło nas staje motocyklista. Mówię
- Motocykl.
- Nie lubię "dziada" - odpala córcia.

***
Codziennie gdy jadę do pracy mijam konie na pastwisku. Bidulki stoją tam bez względu na pogodę. Bez żadnego daszku. Bez niczego. Ludzie często dokarmiają je warzywami, owocami i pieczywem. Jedna z klaczy była ostatnio w ciąży. Szczęśliwie urodziła ślicznego brązowego jak gorzka czekolada źrebaczka. Lubiłam przyglądać się jak maleństwo brykało wesoło i nie odstępowało mamusi na krok. Z czułością spoglądałam na ich piękną miłość...

We wtorek jadąc do pracy zauważyłam, że źrebaczek leży nieruchomo na trawie. Pomyślałam, że zmógł go dziecięcy sen. Wracając - już z daleka widziałam jego małe ciałko leżące w tym samym miejscu. Już nie miałam złudzeń. Jego matka gdzieś tam w oddali skubała trawkę... Zrobiło mi się strasznie smutno... Cały wieczór o nim myślałam. Podzieliłam się moimi zmartwieniami z rodzinką... Ubolewałam nad losem takich koni. No bo jak to - jego matka tak po prostu przeszła nad tym do porządku dziennego, że straciła dziecko... Natura jak widać rządzi się swoimi prawami...

Na drugi dzień mijałam to samo miejsce. Odruchowo spojrzałam na konie... a tam TEN MAŁY DZIAD* bryka jak nigdy nic!!!! On żyje:)))) Ale mnie wystraszył!!! Wyobrażacie sobie moją radość!!!
Napstrykałam dziadowi fotek na pamiątkę:)))


*DZIAD - moja znajoma z pracy, mówi tak jak ktoś ją wkurzy - "A to dziad". Przejęłam od niej ten tekst.

***
A już jutro...


ps. gdyby się ktoś pytał, to jeszcze nie jesteśmy spakowani:) jest 20.10:)
miłego dnia, pa!

czwartek, 28 maja 2015

Co mnie wkurza!

Witajcie:)
Dziś mam dla Ciebie Drogi Czytelniku listę rzeczy, które mnie wkurzają.

  1. Wkurza mnie jak co wieczór przy kąpieli Maluchów wejdę suchą skarpetką w rozchlapaną wodę przy wannie. Rozumiem, że raz, ale codziennie to już przesada!!!!
  2. Wkurza mnie jak świeci słońce (oj rzadko ostatnio) a ja muszę jechać do pracy!
  3. Wkurza mnie jak leje a ja - patrz punkt wyżej:)
  4. Wkurza mnie, że nauka jest tak rozwinięta a nawet pogody nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Dziś miało być boskie słońce. Zrobiłam pranie - i co?!?! I pada (oczywiście na przemian z tym boskim słońcem!!!!)
  5. Wkurza mnie jak ludzie marudzą na pogodę:)
  6. Wkurza mnie kurz. Po cholerę on jest! Chyba tylko po to by mnie wkurzać!
  7. Wkurza mnie jak mnie coś wkurza:)

Dzisiaj wszystko mnie wkurza!

ps. a Mamelka chyba wkurzał ten biały blacik od krzesełka:)



ale co tam - peace and love:) Miłego dnia!
Spadam do pracy (oby mnie nic nie wkurzyło;)


wtorek, 26 maja 2015

Mamusie i centrum dowodzenia:)

Witajcie:)
Dziś zacznę przede wszystkim od życzeń z okazji Dnia Mamy!

Życzę wszystkim Mamom dużo zdrowia, wytrwałości w codziennych zmaganiach, miłości i radości:)
Spokoju, spełnienia w życiu i dużo siły na kolejny dzień;)

A dla mojej Mamci kwiatki:


***
Mnie też dopadło rabarbarowe szaleństwo. Było ciasto, kompot i dżemy:)) Rabarbar rośnie sobie jakby nigdy nic w moim ogrodzie (a właściwie rósł, bo już wszystko spożytkowałam:)
Do dżemu dodałam jeszcze śliwki, banany i borówki:)


***
W związku z pogodą (jaka jest każdy widzi) na walnym zebraniu uchwalono, że nasz nowy nabytek zostanie z nami w domu. No prawie w domu, bo na patio. Na podłogę trafiły dywany a my zyskaliśmy letni pokój. Maluchy mają też tu część swoich zabawek:)



Miłego dnia:) Dla wszystkich. Pa:)

piątek, 22 maja 2015

Natchnienie też nie wybiera:)

Witajcie:)
Wróciłam z pracy. Mamelek wyglądał tak:


Synuś po pół roku odkrył, że Mamusia pod jego łóżkiem ukryła różne skarby (nawet takie, o których sama już nie pamiętała:) W różnych szczelnie zamkniętych (tak, jasne, że SZCZELNIE - dobre sobie:) plastikowych pudłach schowała m.in. farby (chyba pastele). Syn sprawdził organoleptycznie zawartość niebieskiej tubki. Strat wielkich nie było, bo bluzka już "przymaława". Trochę dostało się też poduszce, ale na szczęście miał niebieską pościel z Tomkiem, więc luz.
Było minęło. Farby schowane. Poduszka przebrana. Człowiek zapomniał i przeszedł nad tym do porządku dziennego.

Godzina 23.20.
Matka mości się już do snu. Zgaszone światełko. Nadchodzi powoli pierwsza faza błogiego stanu... Nagle słyszę Mamelka. Wołam "wejdź tylko zamknij drzwi". Synuś posłusznie zamyka. Już go biorę na ręce, żeby wpakować do łóżka a on coś usiłuje tłumaczyć. Dotykam jego dłoni... i wydają mi się jakieś dziwne. Suche, trochę chropowate... Zapalam światło a tam:




Mina artysty BEZCENNA:) Najlepsze zęby:)

Tata powiedział, że mniej więcej podobnie wyglądał po południu!
Pisząc tego posta czekam aż skończy się prać pościel i reszta asortymentu:)

DARMOWA PORADA
Drogi Rodzicu, gdy dorwiesz rozgrzebane farbki w pokoju Twojego dziecka upewnij się, że odnalazłeś je wszystkie!!!!

Miłej nocy:) I od dzisiaj KOLOROWYCH snów nabiera dla mnie nowego znaczenia:))))

wtorek, 19 maja 2015

Sen nie wybiera i dziwne upodobania:)

Witajcie:)
Mamelkowo w pełnej krasie!

Rano.
- Będziesz mnie czesała?
- Oczywiście.
- Dlaczego? - pyta załamana córcia.
- Chcę być popsuta! - dodaje.

***
Wracam z Martusią z osiedlowego sklepu. Spieszę się do domu.
- Ale ty szybko chodzisz Mamuniu - rozpływa się w zachwycie Marta.
- Jak koń!

***
Z racji tego, że wszystko (z braku babci bądź cioci o czym już pisałam) musimy załatwiać z Maluchami, to wyszło tak, że dzieci bardzo lubią zakupy. Do tego stopnia, że ostrzeżeniem w naszym domu jest - "bo nie pójdziesz na zakupy". Brzmi strasznie? Takie czasy:)

W sobotę zamarzył nam się grill a najlepsza kiełbaska do tego celu - wiadomo - do kupienia tylko w polskim sklepie. Poszłam tam z Martusią a Mamelek z Tatą robili pozostałe zakupy w markecie. Przy okazji zahaczyłyśmy (po babsku) o inny sklep a ja dostałam smsa - "Marcel zasnął".
Oto co zobaczyłam:



Zakupy zakupami, ale jak sen zmorzy, to nie ma zmiłuj:)
Dobrze, że wizyta w sklepie dobiegała właśnie końca. Synuś z koszyka został przełożony w fotelik samochodowy, dowieziony do domu i położony do łóżka. Spał tak jeszcze dwie godziny!!!

ps. Martusia ma za sobą pierwszą SAMODZIELNĄ wycieczkę do wesołego miasteczka z przedszkola:)

Do miłego! Pa

sobota, 16 maja 2015

Gdyby to kogoś interesowało:)

Witajcie:)
Polinka TU zaprosiła mnie do zabawy w odpowiedzi na pytania. Dziękuję:)

Gdyby to kogoś interesowało, to zapraszam do lektury:)

1. Jaki bohater literacki był dla Ciebie ważny w dzieciństwie?
To nawet nie tyle bohater a cała książka, która zmieniła "nurt rzeki:). To moja "Tajemnica zielonej pieczęci" Hanny Ożogowskiej. Nie zliczę ile razy ją przeczytałam w podstawówce. To od niej zaczęło się moje pisanie pamiętnika:)
Książki jak wiecie uwielbiam i przeczytałam ich już całą masę, ale tylko niektóre z nich zapadają mi szczególnie w pamięć. Ta zapadła.

2. Smak, którego nigdy nie zapomnisz...
Takich smaków jest wiele.
Oto kilka z nich: zimna woda ze studni mojego Pradziadka, zupa pomidorowa mojej Babci, placki ziemniaczane ze śmietaną i cukrem mojego Taty oraz bitki wołowe z warzywami mojej Mamci. (Zbiorowe mniam, mniam:)))

Mam też kilka "antysmaków", których nigdy nie zapomnę - fuj, fuj, bleee, ble - gorące mleko z kożuchem + bułka z miodem (przedszkole) oraz koszmar wakacji u Babci - kaszka manna na zimno z sokiem malinowym !!!

3. Ukochany cytat, motto życiowe.
To się z wiekiem zmienia... Ale chyba wiecznie aktualne są słowa: "szukaj w ludziach dobra"...

4. Czy jest coś, z czego mogłabyś zrezygnować w ramach np. ćwiczenia silnej woli?
Nie palę, nie spożywam alkoholu pod żadną postacią czego tu jeszcze sobie odmawiać?!?!? No chyba nie słodyczy:))

5. Bez czego nie wychodzisz z domu?
Bez butów:)

6. Czy masz sposób na poprawę nastroju? Jaki?
Słodycze, zakupy i dobra rozmowa.

7. Czy przeżyłaś wakacje swoich marzeń? A jeśli nie, to jakie byłyby one?
Jak na razie to bezapelacyjnie najlepsze były na greckiej wyspie Zante:)) Czekam czy coś to przebije!

8. Jaką książkę mi bezapelacyjnie polecasz?
"Shantaram", o niej pisałam TU

9. O jakim zawodzie marzyłaś?
Od dziecka chciałam być nauczycielką:) I z wykształcenia jestem. Jednak nigdy nie pracowałam w zawodzie, ale marzenie uważam za "zaliczone" :)

10. Czy jest przyprawa, którą dodajesz do prawie każdej potrawy?
"Przyprawa do mięsa mielonego" firmy Prymat.

11. Czy pisanie bloga spełniło Twoje oczekiwania?
"Oczekiwania" to chyba nie najlepsze słowo tutaj. Natomiast cieszę się, że zaczęłam blogową przygodę:)

***
Do zabawy w odpowiedzi na pytania (te same:) zapraszam WSZYSTKICH* moich obserwatorów:) Kto ma ochotę, to proszę bardzo. Będzie mi miło!

*(Początkowo miałam zamiar przywołać "imiennie" kilka blogowiczek - ale stwierdziłam, że lepiej będzie jak każdy sam zdecyduje czy chce się dalej bawić:)

***
Miłego weekendu:) Pa!


Ciężko to nazwać oczekiwaniami, ale jest miło:)

czwartek, 14 maja 2015

Deszcz, pomidory i kartka:)

Witajcie:)
Tekst ostatnich dni z Mamelkowa:

- Mamuniu, jak jest "deszcz" po angielsku?
- Rain - odpowiadam i automatycznie zaczynam śpiewać dziecięcą piosenkę - "Rain, Rain, Go Away".
- Nie śpiewaj!
- Dlaczego? - udaję urażoną.
- BO BOLI MNIE NOGA! - odpowiada Marta.

***
Uwaga, uwaga - sadzonki pomidorów od Renki już w szklarni :)


***
Zostałam poproszona o zrobienie karteczki na Pierwszą Komunię Świętą. Nie spytałam o płeć dziecka, więc powstała taka uniwersalna.


W zamian Ania podarowała mi zestaw serwetek do decupage! Prawda, że śliczne! DZIĘKUJĘ BARDZO:)





***
A na koniec ogłoszenie drobne.
Madzia TU robi wyprzedaż pięknych dziecięcych ciuszków. Wszystkich zainteresowanych zapraszam na jej blog:)

***
Spokojnego dnia:) Pa!

poniedziałek, 11 maja 2015

Post dla wytrwałych:)

Witajcie:)
Dla wytrwałych? - dziwisz się mój Drogi Czytelniku. A tak, właśnie dla wytrwałych, bo u mnie znów miętowo. Gdyby miało kogoś zemdlić od nadmiaru tego koloru w Mamelkowie, to proponuję miętę wypić - ot, co:)


W salonie od Wielkanocy króluje mięta i róż. Tym razem pod pędzel wpadły stare ramki (w jednej cuudny wiersz "Kiedy mówisz" ks. Twardowskiego). Pod klosz dostał się dziadkowy budzik. A do tego goździki...

***
Melduję, że "tymi ręcyma" przekopałam tę sakramencką ziemię w szklarni. SAMA!!!! Miałam do dyspozycji li i jedynie szpadel i chęci. Glina chwilami była tak twarda jak beton!!!! Zastosowałam się do rad Dusi TU i polałam wszystko wodą, przekopałam a na koniec wsypałam ziemię z kompostem i trochę wymieszałam. Teraz nabiera mocy urzędowej:)))
Dziękuję za porady!!!


Różowe "kwiatki" wybrała Martusia - trzeba było kupić. Trochę był problem z doborem doniczek, bo wybór u nas żaden:(


A na deser (w nagrodę za trud kopania w szklarni - hi, hi:) huśtawka:) Czeka na złożenie.


Dziś w ręce wpadły mi te mini latarenki. Jedna znalazła miejsce na patio w drucianym koszyczku.


Druga jak na razie jest ze mną w kuchni - miętowa ma się rozumieć;)


I to tyle na dziś. Pa:) Miłego dnia:)

wtorek, 5 maja 2015

Monofag czy wszystkożerca?

Witajcie:)
Patrząc na moje śniadanie można by pokusić się o stwierdzenie, że mam coś z monofaga:) Codziennie o poranku wcinam to samo - owsiankę! Zmieniają się tylko dodatki.  Ja to po prostu lubię:)
Ciekawe czy mi się to kiedyś znudzi;) Też tak macie czy wolicie raczej bardziej urozmaicone jedzenie i codziennie wymyślacie coś innego?


***
Maluchy szalały w ogrodzie z bańkami. W pewnym momencie Mamelek wpadł do kuchni na chwilę, by zakomunikować, że bańki się skończyły. Byłam zajęta, ale po chwili uświadomiłam sobie, co to może oznaczać. Poszłam do ogródka i pytam:
- Gdzie są bańki?
- Marcelek wyrzucił do sąsiada - odpowiada adwokat młodszego brata w postaci Martusi.
- Jak wyrzucił? Gdzie? - pytam zaglądając delikatnie przez szparę w płocie do sąsiada. Nic nie widzę. W końcu znajduję (na szczęście po naszej stronie:)
Mija jakiś czas. Marta przeżywa całą sytuację jeszcze raz.
- Mamelek wrzucił bańki do sąsiada.
- Nie wolno nic wrzucać do sąsiada - informuję po raz "x-enty".
- Nie wolno - powtarza córcia. - Bo sąsiadka bedzie ZDZIWIONA*!

*Cóż - myślę, że jak sąsiadce będziemy wrzucać różne śmieci za płot, to raczej ostatnią jej reakcją będzie zdziwienie:)

***
Marcelka bolał brzuszek. Pokazuje mi i mówi, że go boli.
- Może się kupa zbiera - mówię zatroskana acz bardzo realnie podchodząc do tematu.
Na to Martusia:
- Kupa się zbiera do pracy!

***
Marta mimo, że baardzo nie lubi być czesana, to od czasu do czasu pozwala mi zapleść warkoczyki. Ma piękne, grube gęste włosy w przeciwieństwie do moich (krótkie i w zdecydowanie mniejszej ilości:)
Przy porannym codziennym prysznicu myję włosy, bo przynajmniej później nie mam problemów z ich ujarzmieniem.
Martusia widzi mnie w zmierzwionych, mokrych włosach.
- Jakie masz rozpuszczone włoski - rozpływa się w zachwycie (sic!) - Może zrób sobie warkoczyki - dodaje po chwili.

***
Natomiast w kwestii "słodkości" to już zdecydowanie "inna inszość"! Tu ponosi mnie fantazja i trzeba sobie wszystko urozmaicać:)



Żegnam Was słodko życząc dobrego dnia. Pa!

sobota, 2 maja 2015

GDYBY mnie naszło:)

Witajcie:)
GDYBY - jakie to pojemne słowo! Dziś króciutko o "gdybaniu" :)

GDYBY mnie naszło i kiedyś tam zrobiłabym prawo jazdy, to już nawet wykombinowano autko z myślą o mnie:) Miętowe oczywiście!


GDYBY mnie naszło i narzekała na brak zajęć, to Mamelek pomalował kaloryfer:)


GDYBY mnie naszło na spacerek, to Renka TU podarowała mi wspaniałą apaszkę (a apaszki i mięta, to wiadomo:))
DZIĘKUJĘ BARDZO!!!


GDYBY mnie naszło na zdrowe jedzonko, to dostałam od Renki jeszcze rozsadki pomidorków koktajlowych:)


GDYBY mnie naszło na ogrodnictwo, to mam nawet do tego specjalną przestrzeń w ogrodzie. Trochę się nią już zajęłam, ale jak widać - ziemia do niczego, więc musi poczekać... aż mnie najdzie:)



To tyle na dziś. Miłego dnia:)

A Wy jak? "Gdybacie" czy od razu zabieracie się do pracy?