Witajcie:)
Jakiś czas temu Mamelek wspomniał, że chciałby pójść do
muzeum. Cóż było robić - pogoda była mocno średnia, więc taki pomysł był idealny:)
Obraliśmy kierunek Londyn -
Muzeum Nauki (Science Museum). Pierwsza wystawa podobała mi się najbardziej. Kosmos i ciekawostki z nim związane. Mogliśmy zobaczyć prawdziwy strój astronauty i jedzenie jakie serwują na pokładzie statku kosmicznego:)
Wiele ekspozycji przedstawiały rzeczy codziennego użytku. Zbiory obejmują różne dziedziny nauki i techniki. Były te baardzo stare jak i takie, które ja jeszcze doskonale pamiętam:)
Bardzo lubię oglądać wszelkiego rodzaje miniatury. Zachwyca mnie precyzja z którą zostają wykonane by wyglądały identycznie jak ich naturalnych rozmiarów pierwowzory.
A to było coś, na widok czego Marta uciekła w popłochu;) Cóż, no nie każdy lubi dentystę tak jak ja:)))
Co warto wiedzieć o
Muzeum Nauki w Londynie? Wstęp do głównego budynku jest BEZPŁATNY. Jednak niektóre z wystaw wymagają posiadania biletu (do nabycia online lub na miejscu). My od razu założyliśmy, że wchodzimy tylko w miejsca bezpłatne i... całe szczęście:) Maluchy okazały się jeszcze ciut małe na takie zwiedzanie. Po pewnym czasie zaczęły się przebąkiwania o ...frytkach i hamburgerze z McDonald`s. Musieliśmy więc "zagęścić ruchy" ;)))
Myślę, że to muzeum jest odpowiednie dla nieco starszych dzieci. A do tego po obiedzie;)) My wyruszyliśmy tuż po śniadaniu i okazuje się, że obiad należało zaliczyć najpierw:))
***
Wracając stamtąd minęliśmy budynek
Muzeum Historii Naturalnej (Natural History Museum) i postanowiliśmy jednak też tam zajrzeć (wstęp również BEZPŁATNY a niektóre wystawy także są biletowane).
No i odjechałam!!! Zdecydowanie dużo bardziej mi się tu podobało (mimo, że z wiadomych powodów tempo zwiedzania mieliśmy ekspresowe;)))
Dinozaury, skały, minerały i niezwykłe zwierzęta to tylko niektóre z eksponatów. Sam budynek i poszczególne galerie robią niesamowite wrażenie.
Praktycznie w każdym miejscu były stanowiska dla "małych odkrywców". Na fotkach poniżej półka z walizkami. Każda z nich to osobna era. Świetny pomysł!
Gdy zobaczyłam napis "
Kobe supermarket" odruchowo ominęłam to pomieszczenie sądząc, że można tam nabyć jakieś suweniry z Japonii;)
MąŻ mnie wyprowadził z błędu. Okazało się, że to
symulator trzęsienia ziemi. (Kobe 17.01.1995 nawiedziło trzęsienie ziemi o sile 7,3 stopnia w skali Richtera. Mimo, że trwało zaledwie 20 sekund pochłonęło blisko 6500 osób!!!)
Wrażenie niesamowite. Martusia niestety się przestraszyła i zaczęła płakać... Dobrze, że to był tylko symulator!
Kolorowe minerały przyciągały jak magnes. Zawsze mnie zachwycają takie cuda natury!
Te zdjęcia są tylko marną namiastką tego, co można tam było zobaczyć. Niestety ciemne, klimatyczne pomieszczenia nie sprzyjały fotkom z telefonu.
Fotka A - niby zwykły dom - a w rzeczywistości miejsce, które uświadamia co poniektórym jak łatwo możemy stać się gospodarzami niechcianych gości! Karaluchy, pająki, osy, pluskwy i inne tego typu robale, zostały umieszczone w domowych warunkach. Pająk w zlewie, pchły w posłaniu kota i mady w śmietniku wyglądają bardzo realistycznie:)
Fotka B - jedno ze stanowisk dla dzieci.
Fotka F - niestety nie widać tego zbyt wyraźnie, ale gablotka zawierała setki różnokolorowych malutkich wypchanych ptaszków wplecionych w gąszczu gałązek
Wiele rzeczy można dotknąć, wykonać przeróżne eksperymenty i symulacje. Doskonałe miejsce dla ciekawych tego świata małych i dużych! Polecam gorąco!!!
***
Na koniec wycieczki udaliśmy się do upragnionego McDonald`sa, więc dzieci podsumowując dzień uznały go za ekscytujący;)))
To tyle na dziś:)) Miłego dnia:) Pa!
ps. Zadanie na dziś - napisz mi proszę nazwę ulubionego muzeum (jeśli w ogóle lubisz takie miejsca;)))