- Jesteście pewne, że chcemy tu zostać? - bo plaża jest kamienista...
Minutowa burza mózgów i pakujemy wszystko do aut. Tylko mały problem - następna plaża (taka już piaszczysta) oddalona jest o czterdzieści minut.
Przeżyliśmy, dojechaliśmy. Dzikie tłumy. Auta postawione nawet wzdłuż drogi. To dobry znak!
Tym razem morza nie widać, ale jest zaraz za laskiem (tak przynajmniej nas powiadomiono). Idziemy!
Idziemy. Idziemy. Nadal idziemy. I kolejna niespodzianka! WIELKI odpływ:) A morze - daleeeeko, daleeeko.
Za nami wspomniany lasek. Po środku piasek w ilościach przemysłowych i moja córeczka dzielnie tuptająca w stronę wody.
Tu już prawie dotarliśmy. Uff! I co się okazało??? Nie ma WC!!! Fajnie. A do lasku daleeeeko.
Miejscówka jak widać dla cierpliwych:) ale doborowe towarzystwo sprawiło, że i tak było miło!
A to już moje znalezisko:)) Dumna jestem. Moim zdaniem to jest ktoś, kto puszcza latawiec:
a to już druga strona. Maszyna do szycia?
Następnym razem pewnie wybierzemy już inne miejsce, ale znajomych zabierzemy tych samych:)
O święta cierpliwości! Ja bym odpuściła:))))
OdpowiedzUsuńWitaj w blogosferze, o karteczkach to raczej ze mną nie pogadasz, bo ja nie kumata w tym temacie, ale fajnie piszesz, więc pewnie będzie ciekawie, czego Ci serdecznie życzę:)))
Bardzo dziękuję za miłe słowa i za odwiedziny. Zapraszam serdecznie (jak nie karteczki, to znajdzie się jakiś inny temat:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń