Coś się dzieje z bloggerem albo moim telefonem. Od połowy piątku walczę, żeby móc tu wejść i coś napisać - z marnym skutkiem:((( Zmieniłam przeglądarkę i mogę napisać posta, ale nie mogę komentować u Was na blogach:(( Weszłam przez tę poprzednią i mogę komentować (ale też nie wszędzie). Czyli przez jedną mogę komentować a przez drugą pisać. Czad!!! Jak mawiają "jak nie urok, to ..." :))
A do tego wyczerpała się bateria w laptopie i nie mogłam znaleźć ładowarki!!! To tak tylko w ramach małych wyjaśnień.
***
Powiem tak - remont z małymi dziećmi, to jak przysłowiowy "strzał w kolano" ;) Odradzam, odradzam gdyby ktoś miał takie pomysły. A do tego remont i normalne chodzenie do pracy, to dopiero wyzwanie!!! Dobrze, że znalazło się kilku dobrych ludzi, którzy nam w tym pomagają:)) Jeden pożyczył mega sprzęt do zrywania tapet inni przychodzą i remontują. DZIĘKUJEMY!!!
***
Korci mnie, żeby coś zrobić, ustawić, POSPRZĄTAĆ i żeby było już normalnie. A tu końca nie widać. Między gotowaniem obiadów dla czterech chłopa, kobity i dwójki dzieci, praniem, sprzątaniem, pilnowaniem Maluchów, spacerowaniem a pracą udało mi się "udziergać" takie coś:)) Do zakupionej tabliczki (oczywiście w promocyjnej cenie:)) wkręciłam haczyki i mam w końcu miejsce, gdzie mogę wyeksponować kolejne "miętusy".
Aby odreagować stres, trzeba udać się na zakupy:)))
Wyczaiłam zestaw trzech drucianych koszyczków w kształcie serduszka (największy nie zechciał ustawić się do rodzinnej fotografii, mimo usilnych nalegań:)
Kolejny zestaw - tym razem trzech puszek (jeszcze nie znalazły docelowego przeznaczenia, ale musiały być). I słoiki typu wek z porcelanowymi pokrywkami w kropeczki.
Tam - taram!!! Albo muuu!!! Krowia maselniczka:)))
Na "stresa" dobre są też relaks i herbata. Relaksu brak ale jest herbata. Zachciało mi się dotknąć luksusu i zaszalałam z napojem rodem z wyższych sfer!!! Królewski ogród, to nie w kij dmuchał pomyślałam i wsadziłam do koszyka tę obiecującą paczuszkę. Cóż, mój Drogi Czytelniku - powiem szczerze - napój smakował jak kompot ze śliwek!!! Nawet nie jak z rabarbaru:)))
Wszystkim życzę miłego dnia:)) Pa!
Jest jeszcze PS.
Chciałam napisać o jednym maluszku... Wiem Drogi Czytelniku, takich wołań o ratunek jest tysiące ale serce boli jak pomyśleć co przeżywa ten mały szkrabik i jego najbliżsi... Przeczytaj proszę o nim w internecie, zobacz zdjęcia. Przekaż tę informację dalej. Może Twój gest pomoże ocalić mu życie... Może zobaczy to jakiś lekarz, który znał podobny przypadek... Ktoś podpowie metody leczenia...
Antoś Ratajczyk ma 18 miesięcy i potwornego guza mózgu (raptoidalnego czyli takiego, który zawiera w sobie inne guzy). Bardzo cierpiał zanim postawiono prawidłową diagnozę. Przeszedł operację ale nadal wymaga leczenia. Jego stan jest zły ale rodzice nie tracą nadziei. Szukają pomocy u lekarzy za granicą. Potrzebne są pieniądze na leczenie i transport do wybranej kliniki. Każda suma ma znaczenie. Możesz wpłacić symboliczną złotówkę lub choćby udostępnić tę wiadomość innym.
Fundacja „Nasze Dzieci” przy Klinice Onkologii w IP CZD Al. Dzieci Polskich 20 lok. 120A,
04-730 Warszawa Bank PEKAO S.A. =76 1240 1109 1111 0010 1163 7630= tytułem: ANTONI RATAJCZYK.
patent z szyldem rewelka
OdpowiedzUsuńremont z dziećmi katastrofa wciąż słyszę psioczenie mojego męża więc ost.gdy malowaliśmy kuchnię chłpcy pojechali do teściów o ile łatwiej szła praca niż dzielenie się z 2/4latkiem pedzlem itd
dzięki za namiar na Antosia
pzdr
:)) cieszę się, że szyldzik się podoba:)))
Usuńmam nadzieję, że im więcej osób dowie się o Antosiu, to się uda:)))
buziaki
Szyld super , zakupy świetne, a remontu nie zazdroszczę , dzieciom warto pomagać , są tak bezbronne i kochane pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuń:)))Dziękuję, miło to czytać:)))
UsuńTak, maluszki - szczególnie tak doświadczone przez los są bezbronne, ale im więcej osób się tym zainteresuje tym lepiej:)))
Pozdrawiam cieplutko
dziękuję Siorka!
OdpowiedzUsuń:))) nie ma za co, gdyby nie Ty, to ja w ogóle bym o nim nie wiedziała
UsuńJak ja zazdroszczę tych wszystkich wspaniałości, nie wiem jak wyszukujecie takie perełki, ale zazdroszczę i w brodę sobie pluję, że tak nie potrafię! :)
OdpowiedzUsuń:)))ja to uwielbiam:))) mam już "obcykane" parę sklepów, w których zawsze znajdę coś fajnego:))
OdpowiedzUsuńDopiero teraz znalazłam chwilkę, żeby odwiedzić Twojego bloga w ciszy i spokoju, a trzeba przyznać, że czekam na Twoje kolejne posty :)
OdpowiedzUsuńPomysłowy ten Twój ,,udzierg'' :) Nie ma to jak mieć pod..okiem takie przydasie :) Też tak mam, że nie lubię chować w szafkach ładnych rzeczy:)
Z tym remontem to naprawdę Ci współczuję i podziwiam. U nas zwykłe malowanie pokoju przy dzieciakach potrafiło dać w kość.
Widziałam, widziałam te śliczne koszyczki, jednakże w poprzednim sklepie kupiłam jeden prawie identyczny więc stwierdziłam, że dodatkowe trzy to już byłaby przesada :)
Fajnie, że napisałaś o Antosiu.
Buziaki:)
:)) Ty lubisz czekać na moje a ja na Twoje posty:))
UsuńU mnie w kuchni wszystko jest "na widoku", bo lubię te moje kolorowe duperelki:))
Buziaki
O Kochana jak Ty w czasie sprzątania, gotowania, spacerowania, pracowania jeszcze ogarniasz i robisz takie cacko i takie zakupy to ja chylę czoła :)
OdpowiedzUsuń:)) hi,hi - bo to tylko my kobiety tak umiemy:))
UsuńJesteś zdolna dziewczyna:) i pracowita:) i kochana:) i w ogóle:) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuń:)))już się rumienię:)))
Usuńbuziolki