Witajcie:)
Zachciało mi się igielnika. Konkretnego igielnika - w filiżance:) Oczywiście w ruch poszedł internet a dokładnie - Pinterest a tam w oko wpadły mi DOMKOWE igielniki. Znalazłam je TU. Zerknijcie jakie tam cuda. One są filcowane. Mój uszyty.
Na końcu wsi pod lasem, na niewielkiej górce mieszka babcia Kasia. Nikt nie pamięta jej jako małej dziewczynki za to każdy kojarzy wesołą staruszkę z nieodłącznym przyjacielem - Piorunem. Piorun to pies. Pies niezwykły. Babcia Kasia uratowała go z płonącej stodoły, która zajęła się ogniem od uderzenia pioruna. Od tego czasu chodzą razem wszędzie. I co ciekawe - nikt też z mieszkańców wsi nie pamięta Pioruna małego. Krok w krok drepczą siwiuteńka babcia Kasia i siwiuteńki psiak. Zdaje się, że oszukali czas. Głupi Grólak opowiada nawet, że babcia Kasia to stuletnia czarownica. Zbiera rankiem zioła, mamrocze zaklęcia i pewnie rzuciła na niego urok. I dlatego jest głupi. Cóż prawda jest bardziej przyziemna. Babcia Kasia a i owszem zbiera zioła ale nie mamrocze zaklęć tylko rozmawia z Piorunem. A Grólak jest głupi, bo chleje piwsko, zakłada wnyki na zające i płoszy ptaki. No głupi i tyle. Takich też matka natura nosi po tym świecie i czarów nie trzeba. Ale zaraz, zaraz. Nie dokończyłam czemu Piorun jest niezwykłym psem! Ale ze mnie gapa. Otóż wyobraźcie sobie, że bezbłędnie potrafi wyczuć gdy ma stać się coś złego. Ostrzega przed złodziejami, odgania wilki a nawet uratował syna sołtysa, gdy ten zapędził się w lesie i zaczął grzęznąć w bagnach. Piorun wyrwał się nagle z domu i zaczął ujadać tak głośno, że zrobiło się zbiegowisko. Na szczęście pobiegli za nim i zdążyli wyciągnąć Jacuchna - choć błoto sięgało mu już ramion. Grólak z brzegu wołał by zostawić gówniarza niech ma nauczkę, ale nikt nie słuchał pijaczyny. Od tej pory Jacuchna omija szerokim łukiem polanę ze zdradliwym bagnem i przynosi Piorunowi psie smakołyki. A babcia Kasia zyskała nowego kompana do porannych spacerów.
Kiedyś Piorun znalazł przy drodze nieprzytomnego pana Jasia listonosza, który zasłabł. Pies lizał go po twarzy i szczekał aż ten się ocknął. Okazało się, że rano pan Jasiu dostał bardzo smutną wiadomość, którą się zdenerwował i serduszko się zbuntowało. Piorun poczekał aż dojdzie do siebie i zaprowadził listonosza do swojej pani. Ta zaparzyła panu Jasiowi ziółek na nerwy i przypomniała mu o kontrolnej wizycie u lekarza.
Nie uwierzycie co się stało ostatniej soboty! Nad ranem gdy gęsta mgła oplatała pola a ziemia zamarzła na amen Piorun wybiegł jak szalony z domu. Babcia Kasia zaczęła w popłochu ubierać palto i buty. Wiedziała, że stało się coś złego. Pies szczekał w oddali a ją przeszedł dreszcz. Co znów u licha? - rzuciła pod nosem. Zaczęła biec na tyle ile jej starowinkowe nogi pozwalały. Wołała Pioruna by zwolnił, ale na próżno. Czuła jak mróz szczypał policzki a mocny wiatr wyciskał łzy z kącików oczu. Gdzieś blisko ktoś też przebudził się nagle i wyjrzał przez okno. - Co się dzieje? - rzucił do niej. Jeszcze nie wiem, ale Piorun ujada. Coś musiało się stać! - zawołała zdyszana staruszka. - Już idę - krzyknął Maćko Drwal, bo to on zerwał się ze snu. Chwilę później dołączyli do nich jeszcze długi Antek i piekarzowa Anka. Na śniegu zauważyli ciemne plamy. Układały się w dziwną mapę koszmarnych wydarzeń. Przyspieszyli kroku. Pod krzakiem leżał zakrwawiony Grólak. Babcia Kasia uklękła przy nim nasłuchując czy oddycha. Piorun zawył przeciągle. - Nie czuję pulsu - szepnęła. - Dzwońcie po karetkę - dodała głośniej. Maćko wyszarpał telefon z kieszeni i drżącym głosem zaczął relacjonować zdarzenia. - Szybko, przyjeżdżajcie. Koło młyna. Nic nie wiemy. Leży tu na tym mrozie już jakiś czas...
W niedzielę rano ksiądz Bułka poprosił by pomodlono się za Grólaka. Pomruk oburzenia przemknął przez wiernych. - A czemu za tego pijusa? - wyrwało się z ostatniej ławki. - Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem - powiedział w zamyśleniu proboszcz i zakończył mszę.
Kolejne dwa dni nie przyniosły dobrych wieści ze szpitala. Grólak nadal leżał nieprzytomny. Do babci Kasi zadzwoniła tajemnicza postać. - To pani znalazła Michała znaczy Grólaka? - spytał cichy głos w słuchawce. - Tak a właściwie mój pies - a kto mówi. - W tę sobotę po zabawie - wyszeptała dziewczyna, to Michał stanął w mojej obronie. Dwóch bandziorów chciało mnie skrzywdzić - załkała... Już ciągnęli mnie do swojego samochodu, głośno mówiąc co mi zrobią... Nikt nie ruszył mi z pomocą. Nikt. Każdy się bał. Tylko Grólak wyskoczył do nich. Zaczęli się szarpać, jeden z nich wyciągnął nóż... Ja zdążyłam się wyrwać i uciekłam. Nie wiedziałam, że tak to się skończyło - szlochała już na dobre.
W środę babcia Kasia miała swój szczęśliwy sen. Śniła jej się malutka dziewczynka tańcząca boso na zielonej trawie. Sama radość. Wiedziona dobrym przeczuciem zadzwoniła do szpitala.
- Tak. Pacjent się wybudził. Jego stan jest stabilny. I... - pielęgniarka zniżyła głos niemalże do szeptu - właśnie jest u niego jakaś śliczna dziewczyna w czerwonej sukience. Przyniosła mu kwiaty... A Grólak wygląda jakby anioła zobaczył - dodała z uśmiechem.
***
To tyle na dziś. Wszystkiego miłego:) Paaa.
No to zaszalałaś! Niesamowity ten igielnik. Uwielbiam te Twoje opowieści 😁
OdpowiedzUsuńBuziaki
:) dziękuję
UsuńBuziaki:)
Igielnik piękny a opowieść prawdziwa bo tak wygląda życie na wsi są takie babcie i pijusy co to nie wiadomo czego się po nich spodziewać i takie czarodziejskie psy...:) Masz dar opowiadania brawo:)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję pięknie
UsuńNo ale Grólak się zrehabilitował swoim bohaterskim czynem:)
Ciekawy pomysł na igielnik! Jeszcze takiego nie spotkałam:)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
UsuńNie no cudo. Znowu zaskakujesz czymś nowym. Pomysł ekstra. Opowieść jeszcze lepsza. Brawo za wene twórczą.
OdpowiedzUsuń:) dziękuję bardzo
UsuńAle super opowieść, aż chciałoby się czytać dalej, a tu się nagle skończyło...
OdpowiedzUsuńA igielniczek jest śliczny, fantastyczny :)
:) dziękuję Lidziu
UsuńI kto by pomyślał, że z małym igielniczkiem powstanie tak wzruszająca historia! Taka z Ciebie czarodziejka Gosiu:) Buziaki.
OdpowiedzUsuń:) dziękuję pięknie
UsuńBuziaki:)
Trafiłam tu nieco przypadkowo, ale na pewno zostanę na dłużej. Igielnik jest tak śliczny, że już zaczęłam zastanawiać się, którą filiżankę poświęcić na stworzenie własnego ;)
OdpowiedzUsuńDodatkowo opowiadanie jest super. Trochę przypomina mi babcię Jagódkę z Wilżyńskiej Doliny :)
:) dziękuję bardzo
UsuńRozgość się tu u nas. Nie znam babci Jagódki:)
A co do filiżanki, to szkoda że nie mam takiej starej kolorowej porcelany! Ta by pasowała jeszcze bardziej:)
Igielnik wyszedł nietuzinkowy i bardzo piękny. Jestem oczarowana Twoją opowieścią, masz niezwykły dar. Pielęgnuj go i rozwijaj.
OdpowiedzUsuńUściski!
:) dziękuję pięknie Aniu
UsuńBuziaki:)
Śliczny, a jaka opowieść...
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
UsuńGosiu uwielbiam czytać Twoje opowiadania. Super historia, aż chciałoby się napisać samo życie :)). Gosiu igielnik jest śliczny! Bardzo mi się podoba!!! Idę jeszcze raz na górę popatrzeć i poczytać :).
OdpowiedzUsuńBuziaki kochana!
:) dziękuję bardzo Justynko
UsuńGdzieś tam pewnie i podobne historie w życiu bywają...
Buziaki:)
och, Kochana jakże piękna i wzruszająca opowieść:))) nie mniej piękny igielnik:)))
OdpowiedzUsuń:) dziękuję pięknie
UsuńIgielnik śliczny jak i ta opowieść :) Wzruszyłam się. Buziaki :))
OdpowiedzUsuń:) dziękuję, miło mi Gosiu
UsuńBuziaki:)
Uroczy ten igielnik! A wpis... Chłonę słowo pisane, jak gąbka, więc czytając takie wpisy moje serce się raduje <3 Miłego dnia
OdpowiedzUsuń:) dziękuję bardzo
UsuńMiłego dnia i dla Ciebie:)
Takiego psa bym chciała:) bardzo piękna i pouczająca historia...tak to w życiu bywa, że z pomocą przychodzą nam czasem Ci po których byśmy się tego nie spodziewali, czesto odrzucani, pogardzani przez ludzi...
OdpowiedzUsuńPiękny igielnik 😁 ubieglas mnie😁 moje filiżanki czekają na poduszeczki ale ciagle to nie ta...i tym sposobem Ty masz a ja muszę sobie znowu zrobić bo te co były poszły w świat. Ten maleńki domek jest śliczny!
:) dziękuję bardzo
UsuńCieszę się, że opowieść przypadła do gustu:) Ja chyba też się jeszcze kiedyś skuszę na kolejny igielnik jak upoluję jakąś miłą dla oka filiżankę:)
He he, ja kupuję filiżanki pod igielniki:) a potem mi ich szkoda :)
UsuńUps, to musisz szukać dwóch takich samych - hi,hi:)
UsuńŚliczności.
OdpowiedzUsuńTaki igielnik jest śliczny w każdym naczyniu(obejrzałam wszystkie), ale zrobiony w ulubione filiżance, nawet wyszczerbionej ociupkę będzie przywodził wspomnienia.
Lubię czytać Twoje opowiadania.
Uściski
:) dziękuję, miło mi bardzo
UsuńZgadzam się z Tobą - ulubiona filiżanka w takiej odsłonie będzie budzić wspomnienia:)
Pozdrawiam cieplutko:)
Zachwycił mnie ten igielnik, cudny!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
:) dziękuję
UsuńPozdrawiam cieplutko:)
Rewelacyjne są te Twoje opowieści. I tak trafnie dopasowujesz je do wykonywanego przez Ciebie rękodzieła. Zresztą sam igielnik też bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
:) bardzo dziękuję
UsuńMiło mi czytać takie komentarze.
Uściski:)
Gratuluje niesamowitej twórczości! To właśnie takie blogi zasługują na naszą uwagę - bogate pięknem słów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
:) dziękuję bardzo
UsuńPozdrawiam cieplutko:)
Gosiu Ty kobieta wielu talentów jesteś :) Cała historia Twojej malutkiej twórczej górki na igiełki :) brawo :)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję Aguś
UsuńPoproszę o więcej takich wytworów Twoich rąk, serca i wyobraźni. A może książka z domkowymi ilustracjami?
OdpowiedzUsuńDobrego weekendu
:) dziękuję bardzo
UsuńGdzieś tam po głowie chodzi mi taki pomysł, więc kto wie:))
Dobrego weekendu i dla Was:)
Gosiu Kochana, piękną historię nam przedstawiłaś do pięknej filiżanki!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam szczególnie, bo ja nie potrafię pisać. Czasami mam do pokazania coś ciekawszego i nie wiem jak to coś ubrać w słowa. Ale ja jestem techniczna, i tak się usprawiedliwiam. Serdeczności zostawiam:))
:) dziękuję pięknie
UsuńTo tak się u mnie czasami pisze samo:) Historia wymyślona na poczekaniu i słowa same się odnajdują:)
Uściski:)
Oczarował mnie ten igielnik! Muszę spróbować sama taki zrobić :) Fajnie piszesz! Przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję bardzo
UsuńSpróbuj, bardzo miło się go robi:)
Jedyny problem jaki bym miała to nie umiałabym zasypać tak śliczny igielnik igłami i szpilkami,jest wyjątkowy☀️
OdpowiedzUsuń:) dziękuję bardzo
UsuńKolorowe szpilki będą udawać kwiatki i będzie dobrze:)
Tak się w życie zapędziła, że nie zauważyłam tego posta, ale dziś na oczy przejrzała i pod wielkim wrażeniem jestem. Twoje zdolności manualne i literackie zdają się granic nie mieć. Twórz więc dalej a ja z przyjemnością podziwiać będę. Buziaki.
OdpowiedzUsuń:) dziękuję bardzo
UsuńNawet nie sądziłam, że tak się Wam ta opowiastka spodoba:) Jakież to miłe!
Buziaki:)
Sama nie wiem co bardziej podziwiać misterny igielnik, w który żal igły wbijać, czy literackie zacięcie do bajkowego czarowania rzeczywistości. Pozdrawiam😊
OdpowiedzUsuń:) dziękuję pięknie
UsuńPozdrawiam cieplutko:)
Piękny igielniak. To twoje, własne opowieści? Jak tak, to kochana... chylę czoła... powinnaś przełożyć to wszystko drugiem i wydać :)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję bardzo
UsuńTak, moje własne:) Lubię szczęśliwe zakończenia w książkach i życiu:)
Ja podobnie. Często przerywam czytanie książki i sprawdzam jak się skończy. Jak dobrze, to czytam dalej :))))
UsuńHi,hi:) ja gdybym z góry znała zakończenie, to chyba w ogóle bym nie czytała:)
UsuńWspaniała historia!!! Łezka mi się zakręciła w oku, taki mam dzisiaj dzień....
OdpowiedzUsuńIgielnik super!!!
:) dziękuję pięknie
UsuńTo niech ten dzień przyniesie dobry i spokojny wieczór:)
Uściski:)