niedziela, 24 listopada 2019

W rustykalnym klimacie:)

Witajcie:)

Dziś przychodzę do Was z jednym urodzinowym domkiem. I z jego jednym zdjęciem, bo okazało się, że nie włożyłam karty do aparatu i cała sesja... "poszła się bujać" ;) Ogólnie od dłuższego czasu fotki robię tylko telefonem, bo jest wygodniej i szybciej. A tu akurat chciałam zaszaleć z aparatem... no i zaszalałam:)))
Tak, że ten. Delektujcie się jedną fotką:)))


Z wytycznych - miał to być domek na ścianę i miał mieć to mega serce. To wszystko jest;)
Domek chciałam utrzymać w takim rustykalnym klimacie, bo uważam że pasuje do reszty wystroju.  Nie wiem czy widać, ale drewienko oczywiście miejscami potraktowałam złotą farbą. Podoba mi się bardzo jak mieni się w świetle.
Dodałam materiałowy napis, bo domek zawiśnie w przedpokoju (będzie witał gości:)

Został ciepło przyjęty przez obdarowaną, więc się cieszę:)
***
Dziś tak mega króciutko. Uściski i dobrej niedzieli. Paaa!

niedziela, 17 listopada 2019

Zwykle niezwykle:)

Witajcie:)
Mam takie szczęście, że w codziennych zwykłych rzeczach potrafię znaleźć te niezwykłe:)
Na plaży - pęknięta muszelka a jakże niezwykła. Znalazłam ją w UK:) Samo plażowanie nad morzem jako tako mnie nie wciąga, ale już spacerowanie  jego brzegiem w poszukiwaniu "skarbów" natury zdecydowanie TAK.


Codziennie jadąc do pracy mijam drzewo, które uśmiecha się do mnie sercem:) Ja je tam widzę a Wy?


Naprzeciwko lokalu, w którym mieliśmy wesele ktoś na znaku przykleił serduszko:) Widocznie jeździ tędy autobus pełen miłości;)))


Staram się by rację bytu miała ta sentencja:


Ale bywa i tak, że świat wywraca się do góry nogami i brakuje sił na uśmiech...


Włos się jeży na głowie od niektórych sytuacji.


A moja twarz do złudzenia przypomina tę;)))
Ot, życie!


Ps. Kochani ruszyła ROBÓTKA, z którą jestem całym sercem:)
By poczuć ciepło w sercu nie trzeba wiele... Można wysłać kartkę, do kogoś kto na TĘ
kartkę mocno czeka. Cała akcja opisana TU.
Do tego nie trzeba mieć ani morza czasu ani góry pieniędzy!!!


Pozdrawiam cieplutko i życzę dobrej niedzielki:) Buziaki!

czwartek, 7 listopada 2019

Turcja czyli jedną nogą w Azji:)

Witajcie:)
Jesteśmy na świeżo po wakacjach. Tym razem padło na Turcję:) Nie ukrywam, że bałam się tam lecieć ze względu na sytuację polityczną... Wycieczka kupiona już dawno temu a ja byłam skłonna wszystko odwołać, jednak po sprawdzeniu okolicy upewniliśmy się, że będzie tam spokojnie - i było! Szczerze, to czułam się tam bezpieczniej niż w Londynie...

Turcja nas zauroczyła! Sympatyczni ludzie, piękne widoki i dużo, dużo słońca.
Od razu ostrzegam - będzie dużo zdjęć:)


Trafiliśmy na świetne miejsce  EFTALIA OCEAN HOTEL. Ponad 800 pokoi, kilka restauracji w tym jedna otwarta 24 h:) Wszystko urządzone ze smakiem i zadbane. Na dole małe centrum handlowe i SPA.



Mnóstwo basenów i zjeżdżalni. Cały resort tworzyły bodajże trzy hotele oraz osobna "wyspa" z kolejnymi atrakcjami i kolejnymi restauracjami oraz plażą z dostępem do morza. W ofercie all inclusive codziennie oprócz standardowych posiłków można się było załapać m.in. na darmowe lody, gofry, kurczaka w panierce, kebaba, pizzę oraz gözleme (tradycyjne tureckie naleśniki).



Na spragnionych romantycznych klimatów czekały cudne altaneczki, które można było odpłatnie rezerwować.


Załapaliśmy się na ich święto narodowe (29 listopada). Obchodzone jest w dniu proklamowania
Republiki Turcji utworzonej w 1923 roku po upadku imperium osmańskiego.
Główną restaurację przystrojono we flagi tureckie a wieczorem odbył się specjalny pokaz sztucznych ogni i fajerwerków. 


Nawet jedzenie przystrojono:)


A to panie, które codziennie przyrządzały dla chętnych gözleme. Pychota!!!



Jednego dnia wybraliśmy się taxówką do pobliskiego miasta Alanya (właściwie nasz hotel też miał to miasto w adresie). Szklaną windą/wagonikiem wjechaliśmy na górę, na której rozpościerał się zamek wraz z murami obronnymi.


Odwiedziliśmy miejscowy meczet. Trzeba było pamiętać o zdjęciu butów a kobiety o odpowiednim stroju (zakryte włosy, ramiona i nogi).


I byliśmy na pięknej Plaży Kleopatry, na którą przylatywały... gołębie:)



Daliśmy się namówić naszym znajomym na rewelacyjną łaźnię turecką:) Super oferta dla całej rodziny! W pakiecie sauna sucha i parowa, jacuzzi, kąpiel w pianie (a właściwie szorowanie szorstkimi rękawicami a następnie nakładanie piany), później odpoczynek na leżankach i maseczki na twarz oraz masaż relaksacyjny (dla dzieci w tym czasie dr fish - czyli moczenie nóg w akwarium ze specjalnymi rybkami:)


Byliśmy na tureckich bazarach, gdzie we wszystkich językach zachęcano do kupna ("taniej niż w Biedronce" - takie zdanie często padało z ust tubylców!)
Roiło się od podróbek wszelkiego typu. Gucci, Louis Vuitton, Armani, Tommy Hilfiger, Adidas, Nike - wszystko za śmieszne pieniądze. Teraz już wiem, gdzie niektórzy się zaopatrują;)))
Jestem z tych co wolą mieć jeden oryginał niż sześć podróbek. A jak mnie nie stać, to nie kupuję i tyle. Mnie za to skusiły inne rzeczy:)) Tureckie ręczniki (coś w klimacie ścierek kuchennych;) mega chłonne, orzeszki w miodzie, słodkości z fig oraz... ciepłe skarpety hand made:)))


Podróż była bardzo długa. Godzina na lotnisko, cztery i pół godziny lot oraz godzinę czterdzieści droga do hotelu. A na miejscu okazało się, że tam jest trzygodzinna różnica czasowa! Jet lag jak nic;)

No dobra, to tyle na dziś:) Mogłabym jeszcze długo, bo to były super wakacje. Ale dam Wam już spokój;)))
Miłego dnia:) Pa!