sobota, 25 lutego 2017

Wiosenne wianki - czyli jest moc:)

Witajcie:)
Poświeciło trochę słonko i nabrałam energii. Powstały nowe wianki:) Uwielbiam ich uniwersalność i możliwość nieustannych przeróbek. Dlatego te, które mam w domu powstają na solidnych wiklinowych bazach, które w zależności od nastroju i potrzeby zmieniam.

Te które robię dla innych zazwyczaj powstają z naturalnych gałązek. Są delikatniejsze, ale też mają w sobie to coś co lubię.

Pierwsze w tym roku wianki zyskały nowych mieszkańców - ptaszki przysiadły na każdym z nich:) Ptaszki + nakrapiane jajeczka, to takie moje połączenie wiosny i zbliżającej się Wielkanocy.





Niebieski ptaszek był dla mnie wyzwaniem, które postanowiłam podjąć. W moich przepastnych domowych zasobach "pierdolinek" (o etymologii tego słowa w moim prywatnym słowniku pisałam już kiedyś tam dawno temu;) odnalazłam maleńkie niebieskie kwiatuszki.



Podobny do pierwszego, który Wam zaprezentowałam, ale jednak różniący się szczegółami. U mnie nic nie jest identyczne, więc wszystko jest jedyne w swoim rodzaju!



***
Na koniec jeszcze wspomnę o akcji Klasyka Dla Smyka, o której szerzej pisała Bąblowa Mama TU. Zapomniałam wspomnieć o niej w ostatnim poście, więc nadrabiam:) W wielkim skrócie chodzi o zbieranie książek dla dzieci z Domów Dziecka. Zerknij tam Drogi Czytelniku:)
***
Mam nadzieję, że podobają się Wam moje wianki:) Czy u Was w domu też powiało już wiosną?
Miłego weekendu:) Pa!



wtorek, 21 lutego 2017

Intensywnie muzealnie:)

Witajcie:)
Jakiś czas temu Mamelek wspomniał, że chciałby pójść do muzeum. Cóż było robić - pogoda była mocno średnia, więc taki pomysł był idealny:)

Obraliśmy kierunek Londyn - Muzeum Nauki (Science Museum). Pierwsza wystawa podobała mi się najbardziej. Kosmos i ciekawostki z nim związane. Mogliśmy zobaczyć prawdziwy strój astronauty i jedzenie jakie serwują na pokładzie statku kosmicznego:)


Wiele ekspozycji przedstawiały rzeczy codziennego użytku. Zbiory obejmują różne dziedziny nauki i techniki. Były te baardzo stare jak i takie, które ja jeszcze doskonale pamiętam:)


Bardzo lubię oglądać wszelkiego rodzaje miniatury. Zachwyca mnie precyzja z którą zostają wykonane by wyglądały identycznie jak ich naturalnych rozmiarów pierwowzory.


A to było coś, na widok czego Marta uciekła w popłochu;) Cóż, no nie każdy lubi dentystę tak jak ja:)))


Co warto wiedzieć o Muzeum Nauki w Londynie? Wstęp do głównego budynku jest BEZPŁATNY. Jednak niektóre z wystaw wymagają posiadania biletu (do nabycia online lub na miejscu). My od razu założyliśmy, że wchodzimy tylko w miejsca bezpłatne i... całe szczęście:) Maluchy okazały się jeszcze ciut małe na takie zwiedzanie. Po pewnym czasie zaczęły się przebąkiwania o ...frytkach i hamburgerze z McDonald`s. Musieliśmy więc "zagęścić ruchy" ;)))

Myślę, że to muzeum jest odpowiednie dla nieco starszych dzieci. A do tego po obiedzie;)) My wyruszyliśmy tuż po śniadaniu i okazuje się, że obiad należało zaliczyć najpierw:))

***
Wracając stamtąd minęliśmy budynek Muzeum Historii Naturalnej (Natural History Museum) i postanowiliśmy jednak też tam zajrzeć (wstęp również BEZPŁATNY a niektóre wystawy także są biletowane).

No i odjechałam!!! Zdecydowanie dużo bardziej mi się tu podobało (mimo, że z wiadomych powodów tempo zwiedzania mieliśmy ekspresowe;)))

Dinozaury, skały, minerały i niezwykłe zwierzęta to tylko niektóre z eksponatów. Sam budynek i poszczególne galerie robią niesamowite wrażenie.


Praktycznie w każdym miejscu były stanowiska dla "małych odkrywców". Na fotkach poniżej półka z walizkami. Każda z nich to osobna era. Świetny pomysł!


Gdy zobaczyłam napis "Kobe supermarket" odruchowo ominęłam to pomieszczenie sądząc, że można tam nabyć jakieś suweniry z Japonii;)
MąŻ mnie wyprowadził z błędu. Okazało się, że to symulator trzęsienia ziemi. (Kobe 17.01.1995 nawiedziło trzęsienie ziemi o sile 7,3 stopnia w skali Richtera. Mimo, że trwało zaledwie 20 sekund pochłonęło blisko 6500 osób!!!)

Wrażenie niesamowite. Martusia niestety się przestraszyła i zaczęła płakać... Dobrze, że to był tylko symulator!


Kolorowe minerały przyciągały jak magnes. Zawsze mnie zachwycają takie cuda natury!
Te zdjęcia są tylko marną namiastką tego, co można tam było zobaczyć. Niestety ciemne, klimatyczne pomieszczenia nie sprzyjały fotkom z telefonu.


Fotka A - niby zwykły dom - a w rzeczywistości miejsce, które uświadamia co poniektórym jak łatwo możemy stać się gospodarzami niechcianych gości! Karaluchy, pająki, osy, pluskwy i inne tego typu robale, zostały umieszczone w domowych warunkach. Pająk w zlewie, pchły w posłaniu kota i mady w śmietniku wyglądają bardzo realistycznie:)

Fotka B - jedno ze stanowisk dla dzieci.

Fotka F - niestety nie widać tego zbyt wyraźnie, ale gablotka zawierała setki różnokolorowych malutkich wypchanych ptaszków wplecionych w gąszczu gałązek


Wiele rzeczy można dotknąć, wykonać przeróżne eksperymenty i symulacje. Doskonałe miejsce dla ciekawych tego świata małych i dużych! Polecam gorąco!!!

***
Na koniec wycieczki udaliśmy się do upragnionego McDonald`sa, więc dzieci podsumowując dzień uznały go za ekscytujący;)))

To tyle na dziś:)) Miłego dnia:) Pa!

ps. Zadanie na dziś - napisz mi proszę nazwę ulubionego muzeum (jeśli w ogóle lubisz takie miejsca;)))

sobota, 18 lutego 2017

10 faktów, których o mnie nie wiecie;)

Witajcie:)
Co jakiś czas z czeluści internetu wychyla się do mnie wpis/post/wzmianka/filmik typu:

"40 RZECZY, KTÓRYCH O MNIE NIE WIECIE".

Być może te wpisy/posty/wzmianki/filmiki mają tyluż zwolenników co przeciwników, więc by nie urazić nikogo pozwolę sobie w duchu tej idei podjąć ten temat w moim stylu;)))

Panie i Panowie (bez obawy - oszczędzę Wam tych 30 informacji;))) Specjalnie dla Was TYLKO:

"10 RZECZY, KTÓRYCH O MNIE NIE WIECIE"

  1. Najczęściej łamie mi się środkowy paznokieć prawej ręki.
  2. Ponad sześć lat temu miałam konto na facebooku.
  3. MąŻ uważa - uwaga, uwaga - że jestem pesymistką;)
  4. Mieszkam wiele lat w UK a nadal za cholerę nie umiem wymówić słowa "available" (dostępny).
  5. Strasznie się wkurzam, jak ktoś budzi mnie smsami czy innymi pierdołami o nieprzyzwoicie porannych godzinach bez istotnych powodów:))
  6. Miętowy kolor już nie jest u mnie tym "naj".
  7. Nie umiem zasnąć na lewym boku, mimo że to bardzo zdrowe.
  8. Chciałabym być minimalistką:)
  9. Nie mam słuchu muzycznego ale nadrabiam niesamowitym wyczuciem rytmu. (To nie moja opinia, gdyby co, tylko kogoś kto się na tym zna;)
  10. Bardzo rzadko słucham muzyki, mimo że ją bardzo lubię:))

I co? Domyślam się, że wzbogaceni o te jakże ISTOTNE prawdziwe prawdy z mojego życia będziecie mogli dziś lepiej zasnąć;))))

***
Zadanie na dziś - znajdź chwilę i pobaw się ze mną w 

"10 RZECZY, KTÓRYCH O MNIE NIE WIECIE" :))

Piszcie w komentarzach:) Miłego dnia! Pa:)

czwartek, 16 lutego 2017

Liski, sowy, muffinki i inne takie:)

Witajcie:)
Jakiś czas temu Apaczowa TU zorganizowała candy i mi właśnie udało się wygrać!!! Mogłam wybrać sobie nagrodę!!! Najchętniej przygarnęłabym wszystko, to co szyje plus przynajmniej dwa torty;) Ale trzeba było wybrać, to wybrałam LISKA:)))


Paczka przyszła tak jak się umawiałyśmy na adres Rodziców. Mamcia zrobiła fotki zawartości. I co? I padłam z wrażenia - lisek, sowa i podusia na szyję z liskami!!!! Normalnie sama sobie zazdroszczę;))) DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA za te wspaniałości!!!

***
Robię obiad wpada do kuchni Mamelek i pyta:
- Mamo, będziesz z nami w coś grała?
- Nie mam teraz czasu, robię obiad.
Marcel idzie do pokoju i mówi do siostry:
- Mam dobrą i złą wiadomość.
- Jaka jest ta dobra wiadomość? - pyta Marta.
- Mama nam odpowiedziała.
- A ta zła? - docieka siostra.
- Że Mama powiedziała "NIE".

***
- To była jedna wielka porażka - mówi Marcel.
- O, matko! - kwituje Marta.
- Chyba "ŁOMATKO" - poprawia Mamelek.

***
A na koniec dwie wersje muffinek upieczonych w wiadomym dniu;))



Miłego dnia Moi Mili:) U nas słonko i 12 stopni na plusie!

Ps. zadanie na dziś - zrób coś dobrego - dla siebie, dla bliskich czy dla kogoś obcego. Niech iskierka pójdzie w świat:)

czwartek, 9 lutego 2017

Teatrzyk z drewna DIY

Witajcie:)
Jakiś czas temu kupiłam Maluchom pacynki. No nie mogłam się oprzeć, mimo że sądziłam że są na nie ciut za małe:) Jakie było moje zdziwienie, gdy podczas odwiedzin gości dzieci wytargały (ukryte w szafie rzeczone pacynki) i zaczęły się bawić!
(Koleżanki córka zrobiła sobie nawet z kurtyny pelerynkę i bardzo ją chciała pożyczyć do domu:)))

Najpierw chciałam zrobić im teatrzyk z pudełka. Później zaczęłam przeglądać oferty sklepów internetowych by im takowy zamówić. A w rezultacie stwierdziłam, że mogę przecież go zrobić!

Dlatego dziś pokażę jak prosto zrobić teatrzyk z drewna i materiału.



MATERIAŁY
  • listewki
  • materiały (na boczne ramy, kurtynę, górną ozdobę i dolny panel)
  • pinezki
  • sztywną tekturę
  • cztery zawiasy
  • wkręty
  • wkłady do kleju na gorąco
NARZĘDZIA
  • wyrzynarka lub mała piła
  • wkrętarka
  • pistolet na klej na gorąco

Kilka listewek pozostało po ostatnim remoncie, więc sprawa była ułatwiona. Zaczęłam od rozrysowania schematu na kartce i zaznaczenia jak długie mają być poszczególne elementy. MąŻ przyciął listewki i je skręcił (praca z wyrzynarką to jednak nie taka bułka z masłem jak mi się wydawało;)
Tak powstał szkielet teatrzyku czyli nasza baza. Całość ma kształt okna. Boczne ścianki podtrzymują całość i zasłaniają aktorów:)


Na tym etapie dziękujemy MęŻowi za współpracę i możemy działać sami:)

Przycinamy dwa jednakowe kawałki materiału na ścianki boczne. Następnie przyczepiamy go pinezkami (pamiętając o odpowiednim naciągnięciu). Dolny panel powstał ze sztywnej tektury, którą okleiłam materiałem. Całość wyszła mimo wszystko dość szeroka, więc pinezki nie dałyby rady. Musiałam użyć kleju na gorąco.



Kurtynę i górną ozdobę (jak widać na załączonym obrazku;) miałam gotowe (kupiłam w zestawie z pacynkami). Nie są to sprawy jakoś specjalnie skomplikowane, więc materiał + gumka (kurtyna) oraz sam materiał lub materiał + tektura (górna ozdoba) dadzą radę:) To już tylko zależy od Waszej wyobraźni.


To jak? Powiało KULTURĄ przez duże K:)))

Miłego dnia, moi mili:) Pa:)


niedziela, 5 lutego 2017

Czosnek cebula, cebula, cebularz:)

Witajcie:)
Ten smak chodził za mną od dłuższego czasu. Będąc tu, daleko od mojej kochanej Mamci jestem w tych kwestiach zdana na siebie. Jeśli mnie najdzie ochota na coś specjalnego, nie pozostaje mi nic innego tylko zakasać rękawy i do roboty:)

Tym razem padło na cebularze. Tradycyjny przysmak z Lubelszczyzny. Czyli taki mały placuszek z cebulą wymieszaną z makiem. Niby nic wyszukanego a gdzieś tam ten smak pozostał i kusił;)

Przepisu nie podaję, bo szczerze mówiąc zmodyfikowałam lekko ten na zwykłą drożdżówkę i tyle:)


Kilka ciekawostek o cebuli (podaję za Wikipedią):


  • botaniczna nazwa cebuli, to CZOSNEK CEBULA,
  • pierwsze rysunki cebuli pochodzą sprzed 5000 lat p.n.e.!!! (znajdowały się na wykopaliskach w Palestynie),
  • podczas stawiania piramidy Cheopsa zakupiono dla budujących cebulę za 1600 talentów, co było ogromną kwotą,
  • w Ameryce zaczęto ją uprawiać od 1648 roku,
  • w Biblii cebula wymieniona jest tylko raz w Księdze Liczb,
  • tuż przed walką na arenie Gladiatorzy rzymscy nacierali mięśnie cebulą i oliwą,

***
Marcel zagląda mi przez ramię i patrząc na ekran laptopa mówi:
- O, wygląda jak nasze.
- Bo to jest nasze - odpowiadam.
- Czy cebula jest słodyczem? - pyta synek.
- Nie. No co Ty. Chyba, że chcesz zjeść cebulę? - pytam zaczepnie.
Przybiega Martusia i woła:
- Ja wiem! Cebula to jest WARZYW!!!

***
Wracam z pracy. Marta jak codziennie. Gotowa do raportu.
- Mamusiu... Ja niechcący oplułam kolegę w szkole... - zaczyna niepewnie.
- Jak to NIECHCĄCY? - usiłuję się dowiedzieć. Jak można kogoś opluć niechcący? - dociekam szczerze zainteresowana.
- No, bo ja chciałam tylko powiedzieć "PPP"!

***
To tyle na dziś:) Miłej niedzielki:) Pa!