niedziela, 21 stycznia 2018

Drawer dollhouse DIY / domek z szuflady

Witajcie:)
Dziś mam dla Was banalnie proste i szybkie DIY :) Jesteście gotowi? To zaczynamy!

Domek dla lalek/króliczków z szuflady:) Wystarczy piętnaście minut, więc to DIY specjalnie dla wszystkich w ciągłym biegu/nie mam czasu na nic.

(Mamy też tradycyjny, piętrowy domek dla lalek. Problem w tym, że Królicza rodzina kompletnie się tam nie mieściła. Przywędrowała do nas pod koniec grudnia w wiadome święto, więc trzeba było w końcu się nad nią ulitować:)))


Materiały i narzędzia:

  • szuflada
  • tapeta samoprzylepna (moja jest materiałowa)
  • ozdoby
  • kawałek sztucznego futerka
  • klej na gorąco
  • nożyczki

Moje szuflady (bo mam dwie) wytargałam z... kontenera na remontowe śmieci:)) Bez obawy - leżały na samym wierzchu:))) Od dłuższego czasu marzyła mi się stara, drewniana szuflada. Dokładnie nie wiedziałam po co mi ona, ale wielka chęć jej posiadania pozostała;)) Musiała oczywiście nabrać mocy urzędowej, bo w głowie miałam kilka pomysłów. A w sobotę z samego rana narodził się ON. Nowy właściwy szufladowy pomysł;) Wszystko to dzięki samoprzylepnej tapecie, którą kupiłam dzień wcześniej.

Od czego zaczynamy? Ja zaczęłam od porządnego szorowania wodą z mydłem. Po wyschnięciu odkręciłam wewnętrzny mechanizm zamka. Przycięłam odpowiednio tapetę i nakleiłam na dno szuflady oraz na "sufit". Zadanie miałam ułatwione, bo kupiłam (LIDL) dekoracyjną tapetę z klejem. Oczywiście możemy przykleić też zwykłą tapetę/kolorową gazetę/czy materiał. To już zależy od tego czym dysponujecie i co Wam w duszy gra.
Następnie umieściłam osobno miniaturowe obrazki i ramki oraz szydełkowe kwiaty od mojej Mamci. Dodałam mini girlandę oraz zegar a na koniec przykleiłam futerko-dywanik.


I tyle:))) Teraz rodzinka Królików ma nowy domek. Wiecie co jest w nim najlepsze? Że po skończonej zabawie może wraz z mieszkańcami wylądować pod łóżkiem i nie zajmować miejsca:)

A specjalnie pozostawiona rączka pozwala na bezproblemowe przenoszenie domku.


Ps. najbardziej podobał mi się komentarz mojej Przyjaciółki, kiedy jej wysłałam fotkę domku.
Coś w stylu "zawartość łóżeczka stawia w złym świetle panią Królikową" :)))

To tyle na dziś:)) Miłego dnia:)) Pa:)







środa, 17 stycznia 2018

Taka sytuacja:)

Witajcie:)
Do Bydgoszczy w styczniu przywiał mnie nie tyle dobry wiatr co sądowa konieczność:(


Nie żebym specjalnie coś złego uczyniła. Wręcz przeciwnie. Nic kompletnie. Natomiast według prawa PL moje dzieci na ten przykład odziedziczyć mogły długi po kimś kogo się nawet ze zdjęć nie znało... I co by do tego nie doszło człowiek musiał wybrać się przed oblicze Temidy.

Powiedzmy, że mój MąŻ ma na ten przykład na imię Marcin. Wezwanie na rozprawę dostał jako Michał a mnie sędzina pytała o ... Mateusza!!!! Dobre?! No dla mnie boki zrywać.

Sędzina pyta czemu sądzę, że spadek jest zadłużony. Ja odpowiadam:
- Siostra zmarłej sprzątając mieszkanie znalazła dokumenty świadczące o zadłużeniu.
Sędzina dyktuje stenotypistce:
"Siostra zmarłej SPRZEDAJĄC mieszkanie..."

No ludzie złoci. Ja rozumiem, że było rano. Ale bez przesady! 8.20 to nie środek nocy. Poza tym to nie ja wybierałam tę godzinę...


A jeszcze tylko nadmienię, że będąc w październiku w PL przemiła pani notariusz "gorąconiepolecamiostrzegam" zainkasowała ode mnie ponad 300 PLN by moja Mama mogła być NASZYM czytaj moim i MęŻa pełnomocnikiem w tej konkretnej sprawie, którą jej dokładnie wyłuszczyliśmy.
Za każdym razem w sądzie powtarzano jednak mojej Mamie, że i tak musimy się stawić osobiście i koniec i kropka. Ewentualnie jedno z nas. I co się okazało? Że na ten przykład TEŚCIOWA absolutnie w takiej sprawie nie może występować jako pełnomocnik zięcia!!!
Mam nadzieję, że przemiła pani notariusz może spać spokojnie podpisując papierki, które się nadają idealnie do produkcji origami...

***

Ten sam dzień. Szpital kliniczny.
Tato ma zabieg/operację okulistyczną ja z Mamcią czekamy na korytarzu. Po chwili już nadzoruję ruchem i bezbłędnie wiem, gdzie kierować pacjentów. Najpierw tyci kolejka pod 413 a później kawałek dalej do mega młyna...


Po prawie dwóch godzinach zaczynamy się coraz bardziej niepokoić. Postanawiam wejść do gabinetu obok, który łączy się z tym gdzie przebywa Tato.
- Przepraszam, właśnie mój Tato ma zabieg. To już prawie dwie godziny. Może wie pani, kiedy Tato wyjdzie?
- Jak przyjdzie,  to będzie - odpowiada bystro pani.
- Niewątpliwie - zauważam.
Siadam przy Mamie i mówię jej co usłyszałam.
Mija chwilą. "Uprzejma" pani doktor/pielęgniarka wychodzi i rozglądając się po korytarzu pyta:
- Są jeszcze jacyś pacjenci?
- Jak przyjdą, to będą - odpowiadam.

***

Marcel pod moją nieobecność, mówi do mojej siostry.
- Powiedziałem dziś w szkole, że moja Mama wyjechała i mam drugą mamę.
Na to moja siostra:
- Przecież ja nie jestem Twoją mamą?! Tylko ciocią!!!
- Wiem, ale zapomniałam tego słowa.

***
A na koniec wpis mocno NIE poprawny politycznie acz szczery...

Człowiek sam na lotnisku ma zdecydowanie zbyt wiele czasu. Gdy już był w toalecie, zrobił zakupy i napił się kawy (kolejność dowolna) zastanawia się co zrobić z resztą czasu. Wychodząc z toalety zobaczyłam kątem oka "POKÓJ MODLITWY". Zdecydowanie duży plus dla fantazji architekta przy umiejscowieniu tego kącika koło szaletów. Stwierdziłam, że modlitwa za dobry lot i pomyślność sądowych spraw nie zaszkodzi.

Wchodzę a tam trzech panów... na dywanikach. Na ścianie jakieś ichnie malowidło. Zostaję nomen omen zbombardowana wzrokiem. No bo kobiet, to raczej przy nich nie powinno być w takiej chwili a tu taka niespodzianka. Klękam w inną stronę. I krótko się modlę, bo jakoś klimat nie ten. Delikatnie lustruję ów "pokój modlitwy". Za parawanem maleńka umywalka. Na podłodze niewielka półka a na niej dywaniki do wynajęcia, pod dywanikami książkowe wersje Koranu. Ani pół krzyża, ani pół wersji Biblii. Nawet figurki Buddy czy Kriszny... I to ma być "pokój modlitwy" czy prowizoryczny meczet?!! Bo jak dla mnie, to powinien być albo totalnie pozbawiony elementów religijnych albo niech będzie wszystkiego po trochu...

***
To tyle na dziś. Pa:)






sobota, 13 stycznia 2018

Coś nowego:)

Witajcie:)
Nazbierało się kilka rzeczy które zrobiłam, więc dziś kilka ujrzycie;) Oczywiście domki powstają nadal. Niestety pogoda nie sprzyja harcom z piłą na dworzu w moim warsztacie "pod chmurką". Na szczęście kilka drewienek miałam przygotowanych już wcześniej:)

Najpierw domki, które poleciały do Ani w ramach niespodzianki-podziękowania TU. Doleciały, mają się dobrze i podobno nawet trafiłam z kolorem!


***
Powstał mój pierwszy drewniany anioł. Kusiło mnie już od dawna by coś namalować. Nie jest z tym łatwo, bo "z głowy", to tylko umiem domki:) Z aniołem już było więcej zabawy. Zaczęło się od
poszukiwań w necie. Wpisałam w google "anioł malowany na drewnie".

Niesamowite prace znalazłam TU.  Elka Ciępka maluje wspaniałe anioły na różne okazje. Mi wpadł w oko Anioł Wiosny. Pokusiłam się o własną wersję. Malując go pomyślałam o naszej blogowej Dobrej Duszyczce Dusi TU. Nie jest on identyczny, bo talent nie ten, niestety;) Ale dużo serca w niego włożyłam.
Mój anioł jest Aniołem Tęsknoty... Powstał z myślą o Siostrze Dusi, której już niestety nie ma... pozostała tęsknota i wspomnienia.


***
To tyle na dziś. Miłego dnia:) Pa:)

wtorek, 2 stycznia 2018

Opowieść Wigilijna

Witajcie,
w nowym 2018 roku:)
Wszystkiego dobrego!!!

Czas na siódmy odcinek MAMELKOWEGO serialu:)

(Poprzednie odcinki TUTUTU, TUTUTU )

Wiadomość od Żanety wprawiła go w totalne osłupienie. Po pierwsze tym, że się w ogóle do niego odezwała a po drugie - treścią. Widzieli się ostatnio pięć miesiący temu. Ich spotkanie przebiegło dość nieoczekiwanie ale nie spodziewał się takiego zakończenia! Teraz - oddalony od niej o setki kilometrów próbował to sobie jakoś ułożyć. W głowie miał totalny mętlik...
Najgorsze było to, że wczoraj padł internet i uszkodzono telefon satelitarny. Nie miał jak się z nią skontaktować. A brak odzewu z jego strony może zostać opacznie zrozumiany...

***
Proboszcz Pszczółka czuł, że musi dziś z nim tu zostać. Tym bardziej, że od rana pielęgniarki sygnalizowały, że pacjent ma podwyższone tętno i temperaturę. Znów odkąd znalazł się w szpitalu parametry jego życia uległy zmianie. Ksiądz uznał, że chociaż tyle jest w stanie zrobić. Być z nim tu dzisiaj - w Wigilię na oddziale. Wiedział, że pan Józef też tu się wybiera i postanowił mu potowarzyszyć. Odkąd Damian trafił do szpitala kościelny mocno się postarzał. Nie mógł spać ani jeść. Skulił się w sobie i prawie się nie odzywał. Nigdy nie był przesadnie gadatliwy, ale teraz zaczął unikać ludzi i kontaktu z nimi. Mocno przeżył to, że jego ukochany wnuk to - co tu dużo mówić - zwykły kryminalista... A do tego ten fragment gazety znaleziony w jego rzeczach... Czy on planował ukraść ten kielich!?!? Czy chciał kolejny raz złamać prawo?! Takie pytania nie opuszczały staruszka ani na moment. Serce bolało straszliwie...

***
Hubert zaczął analizować całą sytuację. Agatę kochał nad życie chociaż zdecydowanie w JEJ życiu już przestał uczestniczyć. Sam był na siebie zły, że tak łatwo odpuścił i praca przesłoniła mu wszystko. Biedne dziecko. Z jednej strony - korpomatka, z drugiej - ojciec - psycholog wojskowy nieustannie na misji...
A teraz ma zostać ojcem po raz drugi. Przez przypadek... Przez chwilę słabości dwojga egoistów wpatrzonych w swoją pracę niczym złotego cielca... Przez przypadek los wystawia go na próbę...
A co jeśli rzeczywiście NIE MA przypadków? Jeśli - jak to zawsze mawiał major Torzyński - na świecie nic nie dzieje się bez przyczyny?

***
W szpitalu było dosyć pustawo. Na korytarzu nie kręciło się tylu odwiedzających co zwykle. Większość ludzi zasiadała właśnie do wieczerzy wigilijnej. Proboszcz ustawił małą świecę na stoliku obok chorego. Przez chwilę zastanawiał się czy by jej nie zapalić, ale od razu przypomniał sobie o czujnikach dymu. Nie chciał robić dodatkowego problemu. Z kieszeni płaszcza wyciągnął biały opłatek. Przełamał go na trzy części. Jedną z nich podał kościelnemu a drugą wsunął w bezwładną rękę leżącego mężczyzny. Podszedł do Józefa. Zauważył, że staruszek ma oczy pełne łez. Objął go serdecznie i dopiero wtedy poczuł jaki on jest drobny.
Kościelny zaczął szlochać. Pierwszy raz odkąd przywieźli tu jego wnuka poczuł się taki bezsilny...

***
Dwa dni temu eksplodował blisko nich samochód pułapka i oprócz rannych nadal mieli kłopoty techniczne. Zerwane łącza utrudniały kontakt ze światem. W ciągu dnia nie mógł sobie pozwolić na rozmyślania o DZIECKU. Był profesjonalistą. Nie mógł zawieść kolegów. Wiedział, że własne problemy muszą ustąpić pracy. Trzeba pomóc chłopakowi, który wczoraj oberwał. Jeszcze do niego nie dotarło, że stracił obydwie nogi i kumpla z którym był na patrolu. Cholerna wojna. Chirurg zrobił co mógł. Teraz przekazał pałeczkę jemu. Na szkoleniach szło mu znakomicie. Tylko w realu wygląda to dużo gorzej. Jak przekonać tego dzieciaka, który od zawsze marzył o wojsku, że to już koniec? Że może dziękować Bogu, że przeżył i modlić się jedynie by nie zestrzelono jutrzejszego helikoptera, który przetransportuje go do domu.

***
Żaneta pomogła mamie posprzątać ze stołu po kolacji. Zaczęły przynosić ciasta i bakalie. Agata zaczęła rozpakowywać prezenty. Aż dziw, że pod tak maleńką choinką zmieściło się tyle pakunków. Dziewczynka nie ukrywała, że bardzo podobał się jej wymarzony plecak na harcerskie wyprawy o którym marzyła już od dawna. W myślach pakowała się już na wycieczkę. Żaneta przymierzała właśnie błękitną czapkę, którą dostała od Mikołaja. Pod choinką leżało jeszcze jedno maleńkie pudełeczko z napisem "RÓŻA". Agata szybko podbiegła do babci i wręczyła jej prezent. Kobieta lekko uchyliła wieczko i aż się zarumieniła. Pan Zbyszek w tym czasie podszedł do niej, objął ją czule i powiedział wskazując na swoją złamaną nogę:
- Wybacz kochanie, że nie mogę uklęknąć ale czy zostaniesz moją żoną?
- TAK - odpowiedziała szczęśliwa Róża.
Dziewczyny zaczęły bić brawo.

***
Proboszcz Pszczółka skończył odmawiać różaniec i wstał z kolan.
Mężczyzna na łóżku delikatnie poruszył palcami. Kardiomonitor zaczął nerwowo pulsować i do sali wpadła pielęgniarka. Kobieta pochyliła się nad leżącym a ten otworzył oczy.
- Gdzie ja jestem? - wyszeptał.

***
Miłego dnia, słońca w sercu i dobrych splotów zdarzeń:))) Pa:)