niedziela, 26 czerwca 2016

KOCHAM CIĘ - jak często używasz tych słów?

Witajcie:)
Jak to jest ze słowami "KOCHAM CIĘ". Nie, nie - nie chodzi mi tu o obdarzanie tymi słowami męża/partnera/narzeczonego/czy małych dzieci... z tymi ostatnimi egzemplarzami, to w ogóle jest luz, bo można tak w nieskończoność:)

Całować różowe piętusie, tulić rozmierzwione włoski na głowie i mówić magiczne KOCHAM CIĘ! Bułka z masłem.


Schody mogą zacząć się gdy chodzi o osoby dorosłe czy prawie dorosłe. Już wyjaśniam...

Pamiętacie o Rodzicach? O Rodzeństwie? O Dziadkach? Jesteście w stanie będąc już dorosłymi ludźmi, którzy nie rzadko mają już swoje własne rodziny - przyjść, przytulić się do Mamy/Taty/Siostry/Brata/Babci/Dziadka i powiedzieć "kocham Cię"?

Jak byłam mała uwielbiałam wtulać się w swoją Mamcię. Lubiłam jak pachniała. Byłam też "córcią Tatusia" :) Ot takie dopieszczenie z każdej strony. Rodzice nie szczędzili mi tych ważnych słów. Do dziś nie mam z tym jakichkolwiek problemów. Co jakiś czas - przez telefon, w mailu czy smsie piszę do nich te ważne słowa. Od nich też nadal je słyszę:)
Z Siostrą też potrafimy wymienić się tymi zwykłymi literami, które tworzą niezwykłą całość.
Jestem z nimi bardzo związana. Są ważną częścią mojego świata. Oczywiście zdarzają się nam gorsze dni i jakieś tam kłótnie - nie twierdzę, że jest inaczej:)

Wiem jednak, że nie wszyscy mieli takie dzieciństwo - i nie mam tu nawet na myśli niepełnych rodzin... Po prostu byli wychowani inaczej...  Czy lepiej czy gorzej? Nie mi oceniać.
Powiem tylko z własnej perspektywy, że u mnie to ogromnie procentuje. Mam dobre relacje z Rodzicami. Lubię ich i lubię siebie:) Nie mam problemu z okazywaniem uczuć.
Nie szczędzę też tych słów moim dzieciom. Niech wiedzą, że są ważne.

Nie, nie jestem idealna. Krzyczę również i szlag mnie trafia, ale NIGDY nie zapominam o tym, by powiedzieć "kocham Cię".

To tyle na dziś. Miłego dnia:)

A Wy? Jakimi zasadami kieruje się Wasz dorosły świat?

ps. W PL podobno skwar i duchota - proszę pomyślcie o nas - od ponad dwóch tygodni nie ma tu dnia BEZ deszczu!!! Zamieńcie się;)


wtorek, 21 czerwca 2016

Emocje i stres - jak sobie z tym radzić:)

Witajcie:)
Kumuluje się w mojej głowie zbyt dużo spraw... Niekoniecznie dobrych... Za większość mojego aktualnego stresu odpowiedzialny jest mój stan zdrowia.

Pisałam Wam kiedyś, że jestem optymistką:) I nadal tak twierdzę! Mój optymizm nie jest wrodzony, tylko wyuczony. Staram się we wszystkim odnaleźć dobrą stronę, jednak gdy chodzi o chorobę czy śmierć, to pozostaję bezradna... Na szczęście nie choruję na nic CHOLERNIE poważnego, ale to co mam wystarczy mi by co jakiś czas łapać doła - ot, co:)

I w związku z tym, że życie toczy się dalej a mnie wzywa codzienność - muszę sobie z tym radzić:)


Oto moich kilka sposobów na stres:

  • gniotek - taki jak na fotce:)
  • rozmowa z kimś bliskim - BEZCENNE!!! Wiem, że każdy ma swoje problemy, ale jak czuję, że u mnie zaczyna się już przelewać górą - łapię za telefon i już po chwili czuję, że odzyskuję spokój,
  • melisa - ta herbata ma coś w sobie:)
  • szlifierka - niestety nie zawsze łatwo mi się do niej dorwać, ale kiedy już mam ją w ręku czuję błogostan:))))
  • słońce - jest mi niezbędne do dobrego samopoczucia!!! A że tu ostatnio jest z tym przegięcie, to i mi zaczęło być szaro;)
  • słodycze - nie trzeba komentować;)
  • malowanie paznokci:))) przed snem - kiedy już jest spokój w całym domu łapię za lakier i chwila koncentracji pozwala mi się odstresować

A że emocje i stres dopadają też najmłodszych, to trzeba o tym z nimi rozmawiać. Nie mamy do tego jakiś wyszukanych pomocy (choć wiem, że takie są) - nam wystarczy kartka i kredki.


Malujemy buźki i nazywamy stan jaki wyrażają. Później staramy się dopasować do nich odpowiednią sytuację. 

***
A na koniec Mamelek - nie dość, że bidula nadal ma ślady po ospie, to wczoraj w ogródku zderzył się z siostrą na hulajnodze:( Cała facjata zdarta. A Martusia tak krzyczała i płakała, że niechcący zrobiła mu krzywdę, że trudno mi było początkowo odgadnąć, kto jest bardziej poszkodowany.


To tyle na dziś. Miłego dnia - bez stresu albo tylko z jego mini wersją:)))

Ps. a jakie są Wasze sposoby na stres?

czwartek, 16 czerwca 2016

Uwaga - rzecz NIE TYLKO o kosmetykach:)

Witajcie:)
Dziś zaskoczę Was i samą siebie - napiszę post o kosmetykach. Bez paniki - nie jest to post sponsorowany, we współpracy ani nic w ten deseń:))) Niech inni się trudzą. Nie ze mną te numery, Bruner!

*Doczytajcie jednak do końca - bo mam coś dla Was ważnego!

Od bodajże ciut ponad roku jestem posiadaczką PRAWDZIWEJ pomadki:) Dorosłam;) Przedtem to była pomadka, ale bezbarwna (uchowaj perłowa lekko różowa!!!) Później przelotny romans z błyszczykiem. Nie powiem - całkiem, całkiem nam ze sobą było.

Od dwóch tygodni... Znane szerokiej publiczności pomadki MAC:)


A tak było wcześniej...
I jaki kolor?!?! Różowe perłowe - oczywiście:) Kobieta zmienną jest!



Aż nastąpił przełom (w sumie to Maluchy pomogły - dorwały się do mojej pomadki w sztyfcie i tyle ją widziałam:) Dojrzałam do decyzji o zakupie pomadki. Poszłam kupiłam - pięknie wykonaną z mojej ulubionej firmy GOSH (uwielbiam ich cienie - albo uwielbiałam, bo przestali wypuszczać mój zestaw
:( Później skusiłam się na Max Factor. Niestety obydwie te pomadki nie są trwałe...

Spytałam dziewczyn w pracy - mam takie, co bardziej wiedzą co w kosmetycznej trawie  branży piszczy:)) Poleciły mi firmę MAC (czytały o niej wiele dobrego). Podobno wisażyści na całym świecie używają tych produktów!

W moim małym W. takich pomadek nie uświadczysz, ale za to na lotnisku a i owszem:) Kupiłam dwie - ANGEL FROST (A65) oraz FABBY (AB 5). Cuuudne kolory - jestem zachwycona ich odcieniami. Ale uwaga - czy one są AŻ tak rewelacyjne jak się je promuje? Są zdecydowanie trwalsze niż GOSH i Max Factor - ale też bym nie przesadzała:)))
Cenowo na lotnisku bardzo się opłaca taki zakup - bo z tego co wiem, to w tradycyjnych sklepach one kosztują prawie DWA razy więcej!!!!

Reasumując - jeśli masz swoją ulubioną, TRWAŁĄ pomadkę - to nie zamieniaj się:)) Jeśli jednak dopiero zaczynasz przygodę z doborem kosmetyków kolorowych, to możesz się na te pomadki skusić. Albo jak lubisz zmiany:) Bo wybór to oni mają PRZEOGROMNY - od matowych do perłowych, od krwistych czerwieni do wściekłych róży przez stonowane beże.

***
A teraz to co mam dla Ciebie Drogi Czytelniku ważnego - czemu piszę o kosmetykach? Ja Mama Gosia z Mamelkowa. Bo ZNÓW  trzeba komuś pomóc!!! Może zamiast nowej rzeczy/pomadki/torebki/zabawki/lakieru do paznokci - uda Ci się wysupłać cokolwiek by wspomóc chorą ADĘ. Jej cała historia TU i strona, na której można wpłacić pieniądze.

zdjęcia ze strony siepomaga.pl (zdjęcia Ady i brata są własnością jej rodziny)


Ada ma 21 lat tylko tyle albo AŻ tyle, bo okazuje się, że jest ZA STARA by zrefundować lek, dzięki któremu jeszcze żyje. A jest zbyt młoda by UMRZEĆ... Ada choruje na nieuleczalną chorobę genetyczną tzw. "dziecięcego Alzheimera".

Jak czytamy na stronie:
"Ada już nie pamięta, co robiła wczoraj, godzinę temu, przed chwilą. Żyje wspomnieniami sprzed choroby - te są nieścieralne. Sam przebieg choroby jest bardzo podobny u wszystkich chorych. Najpierw tracą apetyt, potem mają problemy z połykaniem, oddychaniem, pojawiają się liczne infekcje, które zagrażają życiu. Potem przestają chodzić, widzieć, mówić... Dochodzi do pełnego upośledzenia umysłowego i ruchowego... w końcu przychodzi śmierć."

Ada ma jeszcze dwoje rodzeństwa - jej młodszy brat też zachorował na to samo. Ich dzielna mama wychowuje ich sama... i codziennie patrzy jak jej córka gaśnie...

Jeśli możesz wspomóc tę rodzinę finansowo. Super!
Jeśli niestety nie - bo są przecież różne sytuacje, nie przechodź proszę wobec tego apelu obojętnie. Napisz o tej akcji na FB, swoim blogu lub powiedz znajomym. To też WIELKA pomoc!
Razem można tak wiele:)))

***

Miłego dnia:) Pa:)
Ps. a jakie są Wasze ulubione pomadki?

wtorek, 14 czerwca 2016

Ospa, skała, ogień i zabawy:)

Witajcie:)
Żeby nie było zbyt prosto w życiu to u nas znów ospa - tym razem dopadła Mamelka i męczy się bidulek okropnie:( Martusia miała łagodną wersję a jemu się trafiła jakaś francowata...

Zanim zachorował zdążył jeszcze zrobić to:


Dobrze, że w tym roku sił i weny zabrakło na sadzenie czegokolwiek;) Jak spytałam kto to zrobił, to Mamelek ze spokojem powiedział - "skała spadła". I tym oto sposobem stałam się szczęśliwą posiadaczką dziury w dachu;)
Dobrze, że ta skała nie spadła na szklane patio!

***

Pozostając w ogrodowych klimatach, to pokażę Wam jak nasi sąsiedzi rozwiązali kwestię poremontowych śmieci...


Ogromne ognisko strawiło stary materac oraz hałdę bliżej niezidentyfikowanych pierdół i pierdołek...
Nawet się nie silę na komentarz...

***
Na koniec prezentuję kilka zabaw:) Pomysł nie mój, ale fajny. Kreatywne druciki i cedzak.


A to już nasza fantazja - rurka od papierowych ręczników, siatka po jakieś zabawce i gumka. Marcel bardzo lubi wrzucać wszelkiej maści kuleczki do rurek.


Aparat wprost z programu "Pan Robótka" - moje Maluchy uwielbiają jego pomysły:) Z niewielką pomocą Mamy Martusia wyczarowała z pudełka po mydle sprzęt fotograficzny;)


To tyle na dziś. Miłego dnia:)

Ps. U nas pogoda barowa albo jak kto woli - iście angielska;)

środa, 8 czerwca 2016

Wyjazd do PL czyli przerwa w codzienności:)

Witajcie:)
Za nami pobyt w PL. Pobyt na maxa intensywny i okraszony skrajnymi emocjami. Nie obyło się bez chorób (ospa i zapalenie ucha:( ale też mimo takich przeszkód udało się zrealizować kilka moich planów:)
Polatałam po lekarzach - diagnozy te same jak w UK:) czekam na rezultaty owych wizyt;)

* Ostrzegam - Wydarzenia podawane bez chronologii;)

Całkiem przez przypadek bawiłam się na... Juwenaliach:) gdzie wisienką na torcie był koncert "Luxtorpedy"! Mamy fotki z muzykami!!! Dużo dobrych wrażeń!!!


Na resztę zespołów spuszczam zasłonę miłosierdzia;) No nie moja bajka, ale kiełbaska z grilla wynagrodziła ich występy.


***
Spotkałam na ulicy (po jedenastu latach!!!!) mojego opiekuna koła SKPL ze studiów:))) Tematy nam się nie kończyły, jakbyśmy się widzieli ostatni raz tydzień temu. i okazało się, że kolejną rzeczą, która nas łączy to...  szlifierka:))) Też lubi robić różne renowacje - małe i duże. W torbie oprócz wszelakiej maści zeszytów i karteluszek miał... dwa rozpuszczalniki;))))

***
Wpadłam też na moją wychowawczynię z podstawówki - sympatyczną panią Ewę, dla której czas stanął w miejscu!!! Niezmiennie piękna!!!

***
Zaliczyliśmy "CZTERDZIESTKĘ" naszego bliskiego kolegi. Z jego żoną prawie nie schodziłyśmy z parkietu, mimo że DJ robił co mógł, by nas zniechęcić;) Puszczał taką muzę, że zachodziłam w głowę skąd on brał te kawałki!!! No, ale w myśl zasady, że twardym trzeba być, nie "miętkim", to stwierdziłam, że mi muzyka w tańcu nie będzie przeszkadzać:)))
W związku z tym, że w UK kompletnie nie mam kiedy i jak się bawić na takich imprezach, to chociaż w PL muszę nadrobić;)

***
Specjalnie dla mnie na kilka godzin przyjechała moja ukochana kuzynka z Warszawy i jej mama z Gdańska. Była też moja chrzestna i przyjechała moja "przyszywana" ciocia z wujkiem:))) Jakie to miłe i wzruszające, gdy ktoś zadaje sobie tyle trudu by się specjalnie z tobą spotkać...

***
Udało mi się być z Martusią PIERWSZY raz w kinie:)))  Miałam obawy przed takim wyjściem, bo Martusia zawsze mówi, że jest jej za głośno (np. gdy byliśmy na balu dla dzieci). Tym razem była zachwycona! Przy okazji mało nie zemdlałam przy kasie - kupiłam dwa bilety, dwa małe soczki i kubełek m&m`sów i zapłaciłam... 74 złote!!!!!!! Jak dla mnie lekki żart:(
No, ale radość córci z naszego wspólnego wyjścia wynagradza wszystko:)

Moja siostra w tym czasie zabrała Mamelka na wycieczki tramwajami, bo takie miał marzenie:) DZIĘKUJĘ!!!

***
Nadrobiłam ciut spotkania rodzinne i z bliskimi mi osobami. Odpoczęłam - co zawdzięczam głównie mojej Mamci, na której barkach spoczęła opieka nad moimi chorymi Maluchami. DZIĘKUJĘ Ci Kochana bardzo!

***
To tyle:) W pracy zaraz po przyjeździe złożyłam wniosek o następny urlop;)

Miłego dnia, pa:)