piątek, 30 maja 2014

P.K.K.P czyli "PRAWIE, kocyk, kaczor i pudełko"

Witajcie:)))
Przede wszystkim chciałam bardzo serdecznie podziękować za wszystkie przemiłe gratulacje pod ostatnim wpisem:))) Fajnie jest móc cieszyć się w większym gronie!

Mój Mąż uwielbia GORZKĄ czekoladę, bo jest zdrowa i takie tam:))) Zamarzyła mu się czekolada, która jest zrobiona w 100 % z kakao. A że pracuje z facetem z Ghany (tam rosną kakaowce), to poprosił go o przywiezienie takiej czekolady. Tamten był mocno zdziwiony, że takie czekolady w ogóle są, ale podjął się wyzwania (a właściwie zlecił je żonie:)))


I marzenie prawie się ziściło:))) ale dobrze wiecie, że PRAWIE robi wielką różnicę. Dostał czekoladę z Ghany... ale mleczną:)))) Za to kakao, które tam użyto jest w 100% z Ghany:)))


Zobaczcie jaki cuuudny (nowiusieńki) kocyk upolowałam w Charity Shop. Jedna pani dzierga specjalnie dla tego sklepu takie skarby!!! Jestem zachwycona. Moc kolorów, moc energii!!!
Jak ja bym chciała umieć tworzyć takie rzeczy!!!


W naszym ogródku pojawił się niespodziewany gość Pan Kaczor:))) Trzeba było interweniować, bo  przyczaił się (u nas na barierce) na niego kot sąsiada.


Pudełeczko powstało z okazji pierwszych urodzinek Pana Tomaszka:)))










Cioci, która zamawiała dla Tomcia pudełko się podobało:))) A Wam?
Pa, pa:)))
ps. lubicie gorzką czekoladę?

wtorek, 27 maja 2014

Nareszcie dał się znaleźć:)))

Witajcie:))
Jarecka na swym blogu Deszczowy Dom napisała, że poszeweczkę dla mnie zrobiła z motywem domu jako dobry znak przy naszych poszukiwaniach.
I powiem Jarecka, że pomogło!
Dziękujemy:))
Ogłaszam wszem i wobec oraz każdemu z osobna, że nasze żmudne starania w celu znalezienia nowego domku zakończyły się sukcesem:)))


Teraz pozostają "tylko" sprawy formalne:))) Banki, prawnicy, papiery, papierzyska i podpisy!
A później zmagania z materią w postaci remontu, tak żeby "było pod nas" :)))

"Nasz" dom to "Dom Mini Farma". Właściciele mają na stanie: 2 psy, żółwia, 2 kury, kota i królika:)) Przynajmniej tyle doliczyłam się podczas "oględzin". Na szczęście cała brać mniejsza poza żółwiem mieszka w ogródku i mam nadzieję, że wyprowadzi się wraz ze swoimi właścicielami:))) Choć wizja jajeczek od szczęśliwych kurek jest kusząca;)

Ps. A gdyby co, to wiadomość dla zainteresowanych. Sprzedano "Nawiedzony dom":))) ale nie wiedzieć czemu kupujący zmienił zdanie i dom ponownie wystawiono na sprzedaż:))

poniedziałek, 26 maja 2014

Piknik i Dzień Mamuni:)

Witajcie:)))
Dziś słów kilka o zabawach. Oczywiście bez dwóch zdań najlepsze są te na świeżym powietrzu:))) Gdy jednak mieszka się w miejscu takim jak my, gdzie nie ma tygodnia bez deszczu trzeba sobie jakoś radzić.
Najlepsza zabawa dla dzieci w wieku moich Maluchów to PIKNIK:))) Jak ktoś ma odrobinę wyobraźni, to nie musi ruszać się z domu, żeby móc tak beztrosko spędzić czas:))
Potrzebny jest koc (my mamy piknikowy składany i zapinany na rzepa), prowiant (w tej roli kosz z zabawkowym plastikowym jedzonkiem oraz filcowe owoce:)) papierowe talerzyki i serwetki oraz piknikożercy - w tej roli Martusia, Mamelek i Mama:)))


To jedna z niewielu zabaw, w którą bawią się bez kłopotów oboje:)) Inne ciężko mi zgrać do ich nieco odmiennych potrzeb wynikakących z racji różnicy (mimo, że niewielkiej) wieku!




Piknik gwarantuje minimum 15 minut cennego spokoju:))) o który nie łatwo gdy Maluchy rozpiera nadmiar niespożytkowanej na świeżym powietrzu energii:)))

Sprawa druga, to dzisiejsze święto, które ma dla mnie szczególne znaczenie od blisko trzech i pół roku:)))
Zobaczcie jaką wzruszającą niespodziankę otrzymałam pocztą od mojej Mamci!
Jak byliśmy teraz na urlopie, to w zupełnej tajemnicy przede mną pomogła moim Maluchom zrobić dla mnie laurki!


Tu Mamelek trzymał długopis a Babcia jego rączką napisała imię. Reszta to już grafika mojego synka:))


Z Martusią było nieco trudniej:))) Uwielbia rysować, ale nie na zawołanie:))) Babcia musiała się mocno nagimnastykować, żeby niespodzianka się udała:)))


Jeszcze raz dziękuję - sprawiłaś mi radość a do tego będę miała fajną pamiątkę:)) Przyjmij też Kochana Mamciu najserdeczniejsze życzenia!!!

Ps. Ciekawa jestem jakie Wy macie pomysły na deszczowe dni?
Pięknego dnia Wam życzę:) Pa!

piątek, 23 maja 2014

Kusiciele i pewna teza:)

Witajcie:))
Kusiciele - można różnie definiować.
Dla mnie to malutkie, absolutnie ZBĘDNE rzeczy, które jednak TRZEBA koniecznie kupić, bo są śliczne i KUSZĄ:))) A do tego są za niewielkie pieniądze, więc nie nadszarpną domowego budżetu:))) Ot takie drobiazgi, które pieszczą oko.
Dla przykładu. Czy ja potrzebuję małych klamerek? Nie, bo mam w domu (nawet dwa rodzaje - czerwone i z owocami). Ale czy potrafię przejść obojętnie wobec takich pokus?! Nie:)))


Zaraz obok leżały pinezki. Nie takie jak kiedyś siermiężne, srebrne bez wyrazu. Te są w ptaszynki i kwiatki. Czy potrzebuję jakieś pinezki?! Oczywiście, że nie. Mam przecież kolorowe szpilki, którymi przyczepiam wszelkiej maści karteluszki na mojej memo-tablicy! Więc kupiłam.


Już samo pudełko kusiło do zakupów:)))


A spód zasługuje na osobny post:))) Cuuudo!


Na deser magnesy:)) Takie tyci cacuszka w sam raz do tej mojej nowej kuchni co jej nadal nie możemy znaleźć:)))


A tera TEZA.
Jeśli..., to... Pamiętacie z matmy? (Ja jak przez mgłę. Dla mnie to był szkolny koooszmar:)))
Uwaga! Pierwsza teza w Mamelkowie;)))
JEŚLI widzisz w sklepie "kusiciela", TO kup go od razu bez mrugnięcia oka.

Uzasadnienie:
Dobre samopoczucie:))) bo łowy się udały. A do tego gratis spokój duszy (bo gdybyśmy zrezygnowali z zakupów, to ciągle by to nam chodziło po głowie. Noc nie przespana;) Trzeba by było na drugi dzień wrócić znów do tego sklepu i to kupić. A gdyby już tego NIE BYŁO???!??!!! Toć to ból głowy gwarantowany!!!! Lepiej nie narażać się na takie stresy! Ulegajcie kusicielom:))) To dla Waszego dobra:)))

Ps. ciekawa jestem do jakiej Wy należycie kategorii konsumentów? Ulegacie czy nie?

czwartek, 22 maja 2014

Szlaken kaken

Witajcie:))
"Szlaken kaken" - nie regulujcie odbiorników ani nie szukajcie po obco brzmiących słownikach. Przeklinam sobie w języku mi tylko znanym. Oczywiście tak zwyczajnie i baaardzo brzydko też potrafię:)))
Do rzeczy! Moi Drodzy - szlag trafił mi laptopa i cud jeden wielki, że:

  • całkiem niedawno mój MąŻ zgrywał wszystko na dysk zewnętrzny (bo inaczej, to by mnie też szlag trafił, że straciliśmy zdjęcia i filmiki - głównie myślę tu o tych z dziećmi w roli głównej)
  • kupiłam niedawno telefon, z którego to  piszę, bo byłabym odcięta od świata!!!
A dodatkowym cudem jest ten, że mam dziś ostatni dzień urlopu i całe szczęście, że go jeszcze mam, bo właśnie jest totalna burza do pary z ulewą. Grzmot za grzmotem i błysk za błyskiem. Już sobie wyobrażam jak jadę do pracy z piorunem w plecach!!!




A Maluchy śpią w najlepsze:)))
Ps. Post pisany ku przestrodze! Zapisujcie gdzieś dodatkowo Wasze cenne pamiątki, które macie na kompie. Nic nie jest wieczne:)))
Pa



środa, 21 maja 2014

Deszczowy Dom w Mamelkowie:)

Witajcie:))
Dzień przed powrotem do UK osobiście zdążyłam odebrać przesyłkę specjalną od Jareckiej z Deszczowego Domu:))))) Tak, tak - to ten prezent niespodzianka w mini konkursie na tytuł pewnego posta.
Teraz już jestem szczęśliwą posiadaczką przecudnej poszeweczki na podusię:))) Ilekroć na nią spoglądam nie mogę wyjść z podziwu jak misternie ją Jarecka wykonała!


Nawet metka made by Deszczowy Dom. WOW!!!


Tył zapinany na maleńkie guziczki.


A to już pożegnanie z PL. Czyli deser w ogródku u Babci Tereni + bańkowe szaleństwa z Tatusiem:)))


Miłego dnia:)) Pa!

sobota, 17 maja 2014

Dwa dni pełne wrażeń:))

Witajcie:)))
Jesteśmy w Polsce na urlopie. Wybraliśmy się do pobliskiej groty solnej, w Regionalnym Centrum Onkologii. Ja z Maluchami i moimi Rodzicami oraz moją Siostrą i jej wnukiem Alkiem:)


Martusia głównie siedziała mi na kolanach i zażywała relaksu a Mamelek był wszędzie:))) Dotykał każdego cieku wodnego, przechodził za leżakami bawił się z Alkiem w "solne babki".


Wychodząc "zahaczyliśmy" o centrum zabaw. Martusia była w swoim żywiole:)))


Mamelek początkowo też, ale jak się okazało, że nie może wejść "do kulek", to dostał nerwa i moi Rodzice poszli z nim na krótki spacerek na zewnątrz...


A tymczasem...
Alek i Martusia zostali. Młoda bawiła się ze świeżo poznanymi kolegami na zjeżdżalni a Oluś bawił się przed. Aż tu nagle otwierają się drzwi, wchodzi pani Ewa Kopacz i tłum fotoreporterów:))) Okazuje się, że już teraz kobiety klęczą przed nim:)))
ps. Mamelek wiedział co robi wychodząc z Dziadkami - wolał się nie wplątywać w politykę:)))


Wczoraj wracając autobusem z Siostrą od mojej przyjaciółki uczestniczyłyśmy w wypadku. Na szczęście nikomu nic się nie stało:))) Mój Anioł Stróż znów wypełnił misję wzorowo:))) I jak tu nie wierzyć w mojego farta:)))


A na koniec króciutki apel. Anstahe na swoim blogu podjęła akcję pomocy  Mikołajkowi, u którego dwa lata temu postawiono diagnozę - guz mózgu. Miał poważną operację i chemioterapię. Do tego doszła radioterapia... Skończyło się niedowładem czterokończynowym i problemami neurologicznymi. Mikuś wymaga długiej i kosztownej rehabilitacji.
7 czerwca będzie festyn, który organizują rodzice i nauczyciele ze szkoły, w której pracuje mama Mikołaja. Pragną w ten sposób zebrać fundusze na dalsze leczenie dla niego.
Anstahe prosi o przekazanie swoich prac na ten cel. Może to być coś uszyte, wydziergane, namalowane. Biżuteria, kartki, misie. Ot Wasze rękodzieło, którym wraz z sercem podzielicie się z Mikusiem:))) Wszelkie informacje wraz z adresem mailowym znajdziecie u niej na blogu anstahe.blogspot.com


To świetna akcja i moim zdaniem skierowana do wielu z nas. Nie każdy może wspomóc finansowo, ale za to możemy podarować coś co umiemy zrobić:)))

Miłego wieczoru:))) A jak Wam mijają dni? Też pełne wrażeń;)
Pa, pa:)))



czwartek, 15 maja 2014

Farciara:)

Witajcie:)))
Farciara - tak o sobie myślę:))) A dlaczego spytacie? Powodów jest całe mnóstwo. Wymienię tylko trzy ostatnie:
a) dwa tygodnie temu znalazłam na trawie 60 funtów!!! (słownie sześćdziesiąt). Wracałam pieszo z zakupów, objuczona torbami niczym styrany życiem wielbłąd. W każdej ręce trzy ciężkie wypchane siatki. Do tego dopadły mnie babskie przypadłości, więc siły tym bardziej nadwątlone. Spieszę się (bo tak już mam:) głowa lekuchno zwieszona i wzrok wbity w ziemię. Patrzę w bok i oczom nie wierzę - fioletowe dwie dyszki!!! Schylam się i jeszcze nie dowierzam, bo myślałam, że to taka kasa do zabawy. Odwracam głowę w drugą stronę - drugie dwie dyszki! Trzecich już poszukałam z premedytacją:))) Czwartych już niestety nie było:)))

b) jak już Wam wspominałam wygrałam pocieszajkę u pocopotki w jej urodzinowym candy. Oto prezent:


Musztardowy notes na wszelakie zapiski.


Biżuteria. Wisiorek z kwiatem i koralikami a do tego kolczyki. I wszystko w moich kolorach:))) Bardzo sobie cenię ręcznie robione prezenty i jeszcze raz dziękuję:)))



c) i wygrałam w Deszczowym Domu nagrodę w mini konkursie na tytuł posta:)))

I cieszę się bardzo z tych wszystkich rzeczy. A co Was ostatnio spotkało fajnego?

sobota, 10 maja 2014

Mr Ribbon aka Benjamin Button:)))

Witajcie:))                                                                                                                                                   
Pamiętacie mój post "tasiemkowe predylekcje"? Oto ciąg dalszy.
Tydzień temu wybrałam się znów do "Pasmanteryjnej krainy czarów" gdzie króluje Mr Ribbon aka Benjamin Button:)))  aby zrobić fotki specjalnie dla Was:)))
Najpierw oczywiście poczyniłam zakupy a później nieśmiało spytałam czy mogę zrobić zdjęcia. Czemu nieśmiało, spytacie? Bo kolejka była i zastanawiałam się czy Mr Ribbon nie okaże się ponurakiem bez fantazji:))) Nie okazał się i pozwolił bez cienia zdziwienia:)))

Tu zatrzymuję się najpierw:))) Od kolorów i przeróżnych wzorów umieszczonych na wstążkach może zakręcić się w głowie!







Nie przejdę obojętnie także obok guziczków pakowanych symbolicznie po kilka sztuk. Wymyślne kształty od zwykłych serduszek, gwiazdeczek po wszelakiej maści zwierzątka i widelce/grabelki kuszą mnie za każdym razem:)))



A to już guziczki sprzedawane na sztuki. Ustawione kolorami, żeby można było łatwiej się odnaleźć. Tu jest wszystko czego dusza spragniona guzików zapragnie:)))











Do tego jeszcze osobno pojemniki z kolorowymi nićmi, przy nich różne akcesoria do szycia - igły, szpilki, agrafki itp. Kawałek dalej są rzeczy niezbędne do haftowania i filcowania.


Tuż obok maluteńkie pojemniczki, kształtem przypominające laboratoryjne probówki, w których dumnie prezentują się koraliczki, cekinki i inne ozdobne "pierdolinki" do przeróżnego wykorzystania (karteczki, biżuteria i inne takie:)))                


Z drugiej strony wyłożone są motki wełny, włóczki i kordonki.
Powiem Wam, że takie "niby nic" a cieszy, że ho,ho:))) Ciekawa jestem czy umiałybyście przejść obojętnie obok Benjamina Buttona i jego raju:)))
Buziaki i miłego weekendu Wam życzę! Pa:)))