Witajcie:)
Byliśmy na dwóch kiermaszach świątecznych - jednym organizowanym w szkole a drugim... w domu spokojnej starości;)
I o tym drugim Wam opowiem. W piątek wypuściłam się sama na większe zakupy. Rodzinka musiała po mnie przyjechać, bym się dostała bez problemu do domu, bo torby ciężkie. Wracając dostrzegłam, że 9.12 jest festyn w domu opieki nieopodal nas. Napisałam do kolegi, którego żona tam pracuje i spytałam czy impreza jest ogólnodostępna. Potwierdził. Spytałam jeszcze o dokładne godziny, tego już nie potwierdził. Coś mi mignęło 9.00-14.00. Tak więc plany na sobotę już były:)))
Rano na spokojnie zjedliśmy śniadanie, wypiłam kawę i o 11.00 byliśmy przed docelowym budynkiem. Jakież było moje zdziwienie gdy na afiszu zobaczyłam "Kiermasz Świąteczny 14.00-16.00". Wróciliśmy do domu. Zdążyliśmy zrobić coroczną świąteczną sesję fotograficzną i zjeść obiad. Poszliśmy ponownie. Mając w pamięci szkolny świąteczny kiermasz spodziewałam się tłumów i mocy atrakcji.
Przywitały nas ekskluzywne wnętrza, uśmiechnięci pracownicy przebrani w stroje elfów i bogaci (jak mniemam po cenie tygodniowego pobytu) staruszkowie, którzy odnaleźli tu drugi dom.
A atrakcje, cóż... Była a i owszem grota Świętego Mikołaja wraz z rzeczonym, imitacja ścianki z rynną do której wrzucało się pluszowego szczurka i gdy utknął pukało się w rynnę młotkiem z poliestrowej gąbki oraz DYBY do rzucania styropianowymi śnieżkami...
I tu zaczyna się docelowa historia. Na kiermaszu szkolnym do rzucania śnieżkami był Mikołaj z pustym brzuszkiem;) Trzeba było trafić w ten "brzuszny otwór" by wygrać. Tu myślałam, że będzie podobnie.
Odnalazłam elfa odpowiedzialnego za tę zabawę, uiściłam symboliczną kwotę i czekałam na porcję śnieżek. Pani-elf z uśmiechem zawołała kręcącą się nieopodal wesołą staruszkę by asystowała przy zabawie. Pomyślałam, że będzie nam podawała śnieżne kule. Jakież było moje zdziwienie gdy pani-elf zakuła starszą panią w dyby i powiedziała, że Marcel ma w NIĄ rzucać!!! Wryło mnie totalnie. Rozumiem, że śnieżki były styropianowe, ale zabawa by rzucać nimi w staruszkę?!?!? Scenicznym szeptem powiedziałam do synusia by celował w rączki. Martusia w ogóle nie chciała rzucać... Wcale się jej nie dziwiłam. Marcel też nie chciał się bawić w to samo ponownie...
Na obronę tego wszystkiego dodam, że starsza pani była wniebowzięta:))
***
Marcel miał mega katar. Od ciągłego wycierania nosa a co za tym idzie i jego okolic - popękały mu strasznie usta. Szczególnie górna warga nie wyglądała najlepiej. Smarowaliśmy czym się dało, ale spierzchnięte były nadal. Kupiłam nawet dla niego pomadkę bezbarwną by mu ciut ulżyć.
Mnie też coś zaczynało brać i jakoś mnie zmogło na sofie. Drzemka trwała może 15-20 minut. Ocknęłam się a Mamelek zdał mi raport.
- Mamusiu, a Marta posmarowała mi usta...
- To dobrze - odpowiadam jeszcze lekko zaspana.
- KLEJEM...
***
Zamieszanie na dolę, Dzwonię do koleżanki, więc uciekam na chwilkę na górę, by móc w względnej ciszy porozmawiać. Maluchy co chwila śmigają góra-dół. Uciszam. Na dole słychać śmiechy i wariacje. W pewnym momencie na górę wpada wyjąca w niebogłosy Marta z zakrwawioną buzią. Zatrzymuje się przed lustrem i krzyczy:
- Marcel mi wybił zęby!!! **
- Nie chciałem Mamusiu, nie chciałem!!!- woła synek.
Rozmowę kończę natychmiastowo i dopadam do poszkodowanej. Krew na buzi, rękach i na ścianie. Usiłuję dowiedzieć się co się stało.
- Wybił mi zęby!!!
Biorę ją szybko do łazienki i proszę by wypłukała buzię. Nadstawiam własną rękę i proszę by wypluła na nią te zęby. Córcia pluje i nic.
- Marta, gdzie Ty masz te zęby - pytam w popłochu.
- Nie wiem - płacze córcia.
Na to przybiega z dołu Mamelek z wyciągniętą rączką.
- Znalazłem je na dywanie - mówi pokazując mi otwartą dłoń z dwoma zębami siostry.
Dociekam nadal jak do tego doszło.
- Marcel uderzył mnie w buzię...
- Nie chciałem!!! Niechcący!!!
- Martusia, teraz wyglądasz lepiej - usiłuję pocieszyć. One już się ledwo trzymały.
Chwila ciszy.
- Mamusiu, dobrze że je wyrwałem? Martusia przecież wyglądała jak wampir...
**Dodać muszę, że te dwie górne jedynki od kilku dni żyły własnym życiem i trzymały się siłą woli. Martusia nie pozwalała ich jednak dotknąć. Na nic moje prośby i starania w tej kwestii.
***
Dzisiejszy wpis dedykuję wszystkim zagonionym i zmęczonym. Usiądźcie, przeczytajcie i doceńcie to co macie w życiu;)
Miłego dnia, pa:)
A ja ogromnie się cieszę, ze po dawce relacji z Domu Opieki, zaserwowałaś nam dla równowagi, scenki z Mamelkowa. To zawsze koi duszę. Radosnych Świąt, Gosiu, dla całej Mamelkowej Rodziny.
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję za równowagę emocji :) Swoją drogą kto wpadł na to aby dziecko rzucało w staruszkę?
UsuńRadosnych Świąt kochana dla całego Mamelkowa
Anstahe - jeszcze raz wszystkiego co najlepsze na te święta!
UsuńPs. Zdziwiła mnie ogromnie ta zabawa, bo gdzie tu szacunek do starszych!
Do Ataboh - wspaniałych świąt!
UsuńPs. Rzucanie w kogokolwiek wydaje mi się dziwne... A do tego dyby w domu spokojnej starości... I ta radość staruszki!
Usiadłam, przeczytałam i jak zwykle trochę się u Ciebie pośmiałam:)
OdpowiedzUsuńAle żeby śnieżkami w starszą panią?...
Radosnych świąt Wam życzę i duuużo dobrego w Nowym Roku:)
Dużo, dużo dobrego na te święta i 2018 rok:)
UsuńCo kraj to obyczaj jak widać...
Ta "zabawa" ze staruszką jest po prostu straszna...
OdpowiedzUsuńKażdy komu to opowiadam jest w szoku... Zdziwionego nic nie zdziwi...
UsuńCzyzby rósł Ci dentysta w domu? Swoją drogą rzucanie w staruszke? Ale cóż, jesli byla wniebowzieta to kim jestem by ocebniac ;P http://granica-istnienia.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńDentysta jak nic;))
UsuńAnglia kraj szalonych pomysłów;)
Klej na ustach to chyba niezbyt przyjemne :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ze zdrowiem u Was już lepiej! Wszystkiego dobrego na Święta :)
Na szczęście to był klej szkolny a nie super glue!:))
UsuńZe zdrowiem lepiej, dziękuję:)
Wszystkiego dobrego i dla Was! Niech to będzie dobry czas:)
No ale żeby tak w starszą panią??? Dobrze,że dla równowagi dałaś coś pozytywnego;) Mi moja kuzynka też wyrwała zęby szalikiem podczas zabawy w konia....Śmiejemy się z tego do tej pory, tym bardziej,że nasze starsze dzieci też jest na etapie wymiany uzębienia:)Wszystkiego dobrego Kochani dla Całej Waszej Rodziny!
OdpowiedzUsuń:) dentysta w rodzinie to skarb;))
UsuńDla Was również - spokojnych, rodzinnych świąt:)
Ciekawe doświadczenia w Domu Opieki, mnie by chyba przysłowiowy szlag trafił i wyraziłabym głośno swoją opinię. Przygody z Mamelkami jak zawsze zabawne i wprawiły mnie w dobry humor. Nie mogłam znaleźć Twojego adresu mailowego, więc pozwól, że tą drogą złożę całej Twojej Rodzinie najlepsze życzenia wszystkiego co najlepsze na Święta i nadchodzący Nowy Rok.
OdpowiedzUsuńDla Was też wspaniałych, spokojnych,rodzinnych świąt. A nowy 2018 niech będzie pełen dobrych dni:)
UsuńMoge pozyczyc Marcelka? ;) Bo Bi ma jedna gorna jedynke od kilku TYGODNI wiszaca doslownie na ukos i nie da jej ruszyc! Chyba ze szepne Nikowi, zeby siostre czyms zdzielic. ;)
OdpowiedzUsuńZ lekka zgroza przeczytalam o tej zabawie w Domu Spokojnej Starosci. Ja tez bym rzucac w staruszke nie chciala, nawet gdyby owa staruszka wydawala sie zachwycona. ;) Nie wiem kto to w ogole wymyslil. Jesli chcieli zeby koniecznie w kogos rzucac, to czemu nie ktoregos z pracownikow?
Zapomnialam: Wesolych Swiat!
UsuńMamelka mogę podesłać idealnie się odnajduje w roli dentysty/lekarza rodzinnego;)))
UsuńWesołych świąt i dla Was. Pełnych magii i spokoju;))
Ps. Mnie zastanawia czemu w ogóle rzucać w kogoś?!?! Czemu nie w same puste otwory na ręce i głowę?
Kurczę, zostawiałam już komentarz pod tym postem i coś go nie widzę...
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się, ani nie słyszałam jeszcze o takiej zabawie dla tutejszych staruszków :) Nie dziwne, że dzieciaki nie bardzo chciały brać udział w czymś takim.
Nic nie kasowałam, więc nie wiem gdzie Twój poprzedni komentarz?
UsuńZabawa iście łącząca pokolenia;))
Wyparował :D
Usuń:) kamforowy komentarz;)))
Usuń