Witajcie:)
Dziś dla odmiany mam dla Was kilka migawek z naszej codzienności;)
6.12 miał u nas zagościć szanowany gość - miły pan Mikołaj;) W związku z tym, że miał pojawić się w nocy wraz z reniferami postanowiliśmy przygotować mu lekką przekąskę. Jak powszechnie wiadomo Mikołaje lubują się w mleku i ciasteczkach. Dlatego też w wieczór poprzedzający ową wizytę Mama Gosia w asyście Maluchów dostarczyła zacną strawę dla gościa.
Nastała pora wieczornych kąpieli. Poszłam z córcią na górę do łazienki by umyć jej przy okazji włosy. Mamelek został na dole i czekał na swoją kolej.
Trochę to trwało, bo doszło jeszcze suszenie (a Martusia włosy ma długie). Przyjmijmy, że nie było mnie dwadzieścia minut. Schodzę na dół a synuś w tym czasie poszedł już do łazienki. Coś mnie tknęło, by zerknąć na ciasteczka. Leżały prawie jedno na drugim - zdecydowanie inaczej niż je tam zostawiłam.
Podnoszę to górne a tam:
Porada ode mnie:
"szykować ciasteczka PODCZAS snu/nieobecności latorośli" :)
***
Wczoraj gdy coś tam dziergaliśmy wspólnie przy stole nagle Mamelek coś sobie przypomniał.
- Mamo, byłem dzisiaj w szkole w "office*".
- A co się stało?
- Nie wiem...
- Byłeś tam u pań? (pytam, bo myślałam, że synuś był u pań w sekretariacie).
- Nie, byłem w "office".
- A co tam było - drążę temat.
- Nie wiem - szepce synuś. - Pan R. kiwnął na mnie paluszkiem...
Pan R. to dyrektor. Wygląda na miłego, ale ja już zaczynam się spinać. Zbyt wiele ostatnio krąży historii o molestowaniu.
- Co tam robiłeś?
- Nie wiem.
- Ktoś Cię dotknął?!?
- Nie.
- A co tam robiłeś?
- Nie wiem.
- A dlaczego byłeś w "office"?
- Nie wiem...
W końcu wpadam na pomysł.
- A narysujesz mi to...
- Tak - ochoczo potwierdza synuś i z zapałem rysuje to:
Okazało się, że synuś wraz z kolegą przerzucali w kibelku przez ścianki działowe rolki papieru toaletowego:))) Zabawa jak mniemam była przednia na co wskazują uśmiechnięte buzie gagatków.
Niestety przyczaił ich dyro;)))
*A ichni "office" to po naszemu "koza" - czyli pokój, w którym się przebywa za karę.
***
Miłego dnia moi Drodzy:) Pa:)
Mama Gosia to zaraz na Mamelka ... a może to Mikołaj wpadł na momencik wcześn iej i nadgryzł ciasteczko? Umknął jak mama Gosia skończyła suszyć włosy córeczce? Bo przecież Mikołaje tylko z dziećmi za pan brat, a nie z dorosłymi!
OdpowiedzUsuń:) podejrzany przyznał się do zarzucanego mu czynu;))
UsuńNo, nareszcie Mamelek w akcji.Świetnie zaciera ślady. Moje dziecię, dwudziestopięcioletnie, jeszcze tego nie potrafi, a taki duży.A Ty rolek papieru toaletowego z molestowaniem nie kojarz.
OdpowiedzUsuń:) Wysłać Wam Mamelka na szkolenie;)))
UsuńBo Mikołaj jest już za gruby, więc tych ciastek aż tyle nie potrzebuje😊
OdpowiedzUsuń:)Później tylko problem by przecisnąć się przez komin;)))
UsuńJak Mama Gosia zamiast dziecku, to Mikołajowi podsuwa smaczne ciasteczka, to co się później dziwi :)Niezły masz ubaw z Mamelkami, ich pomysłom zdaje się nie być końca i dobrze. Poprzednia część powieści też genialna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, choć z podmuchem śnieżnego pyłku za oknem :)
:)dziękuję:)
Usuńu nas zapowiadają śnieg na jutro lub pojutrze! CZEKAMY!!!
buziaki
Mamelek pod każdym względem jest niesamowicie kreatywny. Nie doceniasz mamuś synusia, ale jednego możesz być pewna: On sobie w życiu poradzi. Buziaki.
OdpowiedzUsuń:)Uwierz mi, że pomyślałam dokładnie to samo - on sobie w życiu poradzi;)))
Usuńbuziaki
Może Mamelek chciał sprawdzić czy ciasteczka będa dla Mikołaja dośc dobre? :)
OdpowiedzUsuń:) Być może;)
UsuńJa też bym się pewnie połasiła, żeby ,,kąsnąć" te pyszne ciasteczka dlakochanego Mikołaja :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji chciałabym zaprosić do uczestnictwa w konkursie, który organizuje na swoim blogu,
ze względu na to, że prowadzę bloga już kawałek czasu, chciałabym zachęcić innych do brania udziału w super konkursach.
W grudniu można wygrać spersonalizowane naklejki dla Ciebie bądź dziecka, jeżeli wygrasz TY sama decydujesz co na nich będzie :) ZAPRASZAM
:) tylko nie wiadomo co na to Mikołaj;)
UsuńNie ma jak spryt:) Widać, że dobrze się bawili. Ciekawe ile tych rolek zdołali przerzucić ;)
OdpowiedzUsuń:) tego to nie wiem, bo oficjalnie nawet mnie szkoła nie poinformowała, że synuś był w "office" ;)
UsuńHahaha, a jak on pieknie zamaskowal dowody "zbrodni"!!! :D
OdpowiedzUsuńMoje Potworki zawsze z wielkimi oczami opowiadaja, ze ktos z klasy wyladowal w "principal's office". Na szczescie jak narazie zadne z nich nie dostapilo tego "zaszczytu". ;)
A my już jak widać "office" mamy za sobą;))) Kto by pomyślał;))
UsuńNo bo jak to tak można dziecko na pokuszenie ciasteczek wystawić ;). Zabawę chłopcy mieli przednią zapewne, a że zaowocowała wizytą w "kozie", no cóż, jest ryzyko jest zabawa :). Uściski :).
OdpowiedzUsuń:)) bawili się wyśmienicie;) ten jego koleżka to już nie pierwszy raz był w "office" jak się okazało:)
UsuńPozdrawiam cieplutko:)