Witajcie:)
Mam dziś dla Ciebie Drogi czytelniku krótką historię Haliny. Posłuchaj...
W południe Halina wyszła z psem na spacer. Była lekko przeziębiona, ale wyjście z psem musiało się odbyć. Trochę kaszlała, trochę kichała, ale ogólnie tragedii nie było. Robiąc kolejne kółko pomiędzy blokami z daleka ujrzała jakiś śmieć. Ni to szmatka ni worek - ciężko było to określić. Podeszła bliżej i szurnęła butem. Po marudziła pod nosem na wszędobylskie śmieci i tych co śmiecą, ale podniosła zawiniątko z zamiarem wyrzucenia. Rozejrzała się dookoła. Kosza nigdzie nie było. Schowała "toto" do kieszeni i postanowiła wywalić gdy już będzie bliżej domu, bo tam akurat jest śmietnik.
...
Po południu Halina udała się na próbę osiedlowego zespołu tanecznego "Argentino". Lubiła te spotkania. Fajni ludzie, miła atmosfera a do tego mogła oddać się swojej pasji. Dziś miało być wyjątkowo, bo miała przyjechać Pani ze stołecznej TV aby nakręcić cykliczny reportaż o tym co emeryci robią w wolnym czasie.
Pech chciał, że chwilę zagadała się z sąsiadką i wpadła na próbę ciut spóźniona. Weszła do salki a tam grobowa cisza tylko Pani z TV łamiącym się głosem coś opowiadała.
- Wyobraźcie sobie mili państwo - kontynuowała przejęta Pani z TV - że stała się rzecz straszna. Dziś rano będąc w pobliskim X na podobnym spotkaniu otrzymałam przepiękny prezent.
Tu zawiesiła głos, by nadać zapewne jeszcze większego dramatu.
- Jedna z pań podarowała mi ręcznie haftowaną - wyjątkowo piękną serwetkę... Podobała mi się niezmiernie i nawet kolorystycznie idealnie pasowała do mojego salonu... I wyobraźcie sobie, mili państwo... że gdzieś po drodze do waszego klubu... zgubiłam ten prezent... Aż serce boli...
Halina, którą znów dopadł katar musiała sięgnąć po chusteczkę... Włożyła rękę do kieszeni kurtki i nagle zdrętwiała wymacawszy jej zawartość. Wyjęła rękę, w której kurczowo trzymała "toto" a oczom wszystkim zgromadzonym ukazała się haftowana serwetka...
***
Wszystkie osoby i wydarzenia jak najbardziej autentyczne. Zmienione imię głównej bohaterki i działalność klubu:)
***
Na koniec chciałam tylko napomknąć, że Mamelek zabrał się za projektowanie mebli:) Na zdjęciu niestety nie widać zbyt wyraźnie. W rzeczywistości dużo bardziej (a czemu nie kurna blaszka na odwrót:) Fotel przybrał zielonkawy deseń. Jak widać nowe kredki przypadły synusiowi do gustu.
ps. oczywiście ja byłam wówczas w pracy:)))
Miłego dnia:) Pa:)
Tak bywa... podobno wszystko jest po coś, wszystko ma swoją przyczynę i skutek :)
OdpowiedzUsuńA co do mebla... zachowaj może to będzie pierwsze dzieło słynnego projektanta? Kto to wie? :)
:)) ja tu bardziej, że Halina miała "toto" za śmieć a Pani z TV za rzecz niemalże bezcenną:)
Usuńna fotel trzeba będzie też chyba kocyk kupić:)
Paczaj...jak to dobrze ,ze Halina śmietnika pod ręką nie miała :-))
OdpowiedzUsuńA serio...cos co dla nas jest rzeczą ważną..niepowtarzalną... cos czym się cieszymy,co radość nam daje ...dla innych będzie smieciem,rzeczą bezwartościowe lub emocjami i radością niskich lotów. Wszystko zależy od naszych życiowych priorytetów.
Zdolny Mamelek,zdolny.... No pocieszenie kochana...
Lat temu sporo...kiedy byłam piękna i młoda ( bogada wciąż jestem :-) )...a mój syncio miał lat wtedy dwa...również zabawił się w artystę, przy użyciu czarnej pasty do butów w postaci płynnej przerobił moja nową... piękna kremową sofe w cholerna biedronkę.....
I jak...pocieszylam ? :-))))
Buziole dla artysty a reszcie gorące pozdrowienie :-)
:)) Pocieszyłaś:)) i oj jak dobrze, że jak wybraliśmy się razu pewnego po nową sofę-bed to jej jednak nie nabyliśmy;)
OdpowiedzUsuńMi ta Halina tak się ostatnio przypomniała, jak sobie podumanki urządzam po raz kolejny na temat "gustów i guścików" :)) No, bo jak to jest? że ja miętowo mam już chyba przed oczami, dla mnie cud, miód i orzeszki a dla kogoś zwyklak zwyczajny? Czy to coś drzemie w mózgu czy w oczach, że inaczej się widzi świat?
Buziole
Ech...a może to cos w sercu drzemie...może szczęśliwy człowiek widzi całą game kolorów... A ten mniej tylko czerń ,szarość i biel :-)
UsuńNo jeszcze jest podział na tych co zgodnie z modą i trendami...i na tych co na pohybel modzie.
No i żeby nie było... Uwielbiam czerń, biel i szarość... Ale przed nimi są wszystkie pastele i mój ukochany żółty..
Ps.po głowie mi się dostanie za ten komentarz...haha...
A twoje minty jest cudowne...
Po prostu gusta,gusciki a o nich ponoć się nie dyskutuje ...jak o religii i polityce :-))))
:)) szczerze mówiąc nigdy się modą nie sugerowałam. Raczej zasadą albo coś mi wpadnie w oko albo nie:) no - ale z miętą przepadłam na amen:) Może czasami trendy wpasują się w mój gust:)
UsuńTo jest tak, Gosiu, z naszym rękodziełem. Kiedy napracujemy się przeokrutnie i po wielu godzinach z dumą oglądąmy to, co stworzyliśmy, a wpadają dzieci i nawet okiem nie rzucą. Tak też bywa. A co do Mamelka, to pamiętaj jak już będzie sławny, kto Mu tę sławę przepowiedział!!!
OdpowiedzUsuńNa szczęście gusta też się zmieniają;)) kiedyś lubiłam rzeczy nowoczesne a dziś te bardziej retro, vintage - zresztą zwał jak zwał:) kiedyś dziergana serwetka czy skarpety robione na drutach do mnie nie przemawiały - a dziś? Dziś odwrotnie:)
UsuńA Mamelek na bank ma duszę artysty:)
Przepiękna historia i do tego prawdziwa. Jakie to cuda się czasem zdarzają, splot dziwnych zdarzeń. Może masz więcej takich historii, poczytałabym sobie jeszcze.
OdpowiedzUsuńA Mamelek po prostu jest szczęśliwym dzieckiem, więc nie patrzy gdzie tworzy, tylko tworzy. Widać mamusia łagodna, nie krzyczy na synusia za jego działalność, więc poddał się fantazji.
UsuńHistoria ta pierwotnie ubawiła mnie setnie tym bardziej, że była przedstawiona po mistrzowsku:) A na większe rozmyślania nad nią naszło mnie przy okazji.
I tu się niestety mylisz - mamusia i krzyczeć potrafi:) ale oczywiście nie o takie rzeczy, bo nie warto:))
Ja już dawno kupiłam kocyk na kanapę bo nie mogłam znieść tego ciągłego pojawiania się tajemniczych plam - kocyk łatwiej wyprać :)
OdpowiedzUsuńI u mnie kocyk na kanapie jest:)) a teraz trzeba pomyśleć o fotelu:)
UsuńHa! Kiedyś zaginął mi projekt linorytu; siedziałam, malowałam, jedno dzieło wybrałam na projekt i... kamień w wodę. Mama, która była w tym samym pokoju i się krzątała włączyła się w poszukiwania. Przekopałyśmy WSZYSTKO.
OdpowiedzUsuńProjekt znalazł się w koszu na śmieci - mama jadła jabłko, ogryzek zawinęła w jakiś "pobazgrany papier" i wyrzuciła :)
I doceń tu artystę!!! Padłam - "pobazgrany papier" i buch do kosza:) Nie trafiło Cię Jarecka?
UsuńTrochę sie chciałam dąsać ale trzeba przyznac,eże to naprawdę wyglądało jak pobazgrany papier ;)
Usuń:)Już widzę minę Twojej mamy jak się kapnęła, jak potraktowała wiekopomne dzieło:)
UsuńBywa i tak, najważniejsze, że z happy endem :). A zielony deseń bardzo gustowny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń:) podejrzewam, że radość Pani z TV z odzyskanego skarbu - bezcenna:)
UsuńHmm a dla mnie ta zieleń jakoś nie koniecznie - kwestia gustu;)
Pozdrawiam cieplutko
Czasem zdarzają się takie szczęścia w nieszczęściu:) Los wie, co robi łącząc niektórych ludzi na wspólnym szlaku. Miłego dnia
OdpowiedzUsuń:) niesamowite, prawda?
UsuńTeż obiema rękoma podpisuję się pod tym, że nic na tym świecie nie dzieje się bez powodu:)
Buziaki
Pani z TV mogła dwa razy cieszyć się z serwetki. Myślę, że za drugim razem jej radość była większa, bo wiedziała co odzyskuje. Moje artystki pracowały plasteliną na dywanie i nie dało się położyć kocyka. Co do gustów to one zmienne są, ja jestem właśnie na etapie pasteli w kuchni. Wcale nie jest łatwo je teraz zdobyć. :)
OdpowiedzUsuń:)) o tak - podwójna radość - dobra puenta!
UsuńTeż znamy wszędobylską plastelinę ale na szczęście w wersji play doh:)) jest zdecydowanie bardziej przyjazna dla otoczenia niż ta tradycyjna.
To życzę owocnych, pastelowych poszukiwań:)
Brawo Mamel! Zdolniacha za Mamunią, a i nie tajemnicą jest, że Mamunia miętowy lubi!
OdpowiedzUsuń:)) miętowy a nie zielony i głównie w dodatkach:)
UsuńAle jak mam być szczera, to nawet nie zamierzam czyścić tego fotela:) lubię takie ślady dziecięcej bytności w domu:))) jest później co wspominać:)))
Niesamowita historia, co za zrządzenie losu...
OdpowiedzUsuńJak widać różni ludzie cenią różne rzeczy. Ja też kiedyś słabo doceniałam rękodzieło, własne wyroby kulinarne takie jak masło, chleb pieczony w piecu chlebowym, twaróg i inne, a dzisiaj zupełnie inaczej, to dla mnie najbardziej ekskluzywny towar, a świadomość, że ktoś poświęcił swój czas i energię na jego przygotowanie dodatkowo to pogłębia :)
Myślę, że Marcelek powinien niebawem zająć się renowacją mebli na poważnie :)))
Buziole :)
:)Dla mnie docenienie TAKICH rzeczy też przyszło z czasem. Kiedyś zastanawiałam się po co moja Mamcia robi różne przetwory jak wszystko można kupić gotowe:) O naiwności ludzka:)
UsuńRozumiem, że przyjmiesz Mamelka na staż;)
:D jasne, jak się uda to w sobotę możemy zaczynać hihi :)
Usuń:) wszystko w rękach księdza;)
UsuńJak to mówią - świat jest mały ;-)
OdpowiedzUsuń:)) albo "nic w przyrodzie nie ginie" :)
Usuńte mamcia a Ty się nie tłumacz że byłaś w pracy gdy mamelek te wartościowe cuda tworzył;-) to Cię ominęło;-)
OdpowiedzUsuńa historia b.zabawna
ściskam
walcząca z remontem;-P
:)) na kogoś musi być, co nie? :)
UsuńRemontowo?! Może podeślę moje Maluchy:)))
Buziaki i czekam na remontowego posta;)
Nic tylko podziwiać małe arcydzieła Mamelka. Dobrze, że wszystko dokumentujesz! A historia Halinki naprawdę fajna...
OdpowiedzUsuń:) dziękuję:)
UsuńNa blogu robi się powoli "galeria" dzieł moich Maluchów:)
Talenty dziecka trzeba rozwijać i wspierać, kup kolejną paczkę kredek, zaciśnij zęby i wmów sobie, że ten fotel będzie wart miliony jak Mamelek zostanie sławnym projektantem/dekoratorem wnętrz:)
OdpowiedzUsuńPrzejęta Mamelkową twórczością zapomniałam dodać, że super są te miseczki z dzióbkami.
Usuń:))dziękuję - te miseczki to miarki - czaiłam się na nie chyba z rok, ale było warto. Podobały mu się szalenie, ale cena była początkowo z kosmosu!
UsuńA co do Mamelka - ale by się działo:)
Dobrze, że Halinka śmietnika nie znalazła :) Dobrze, że Mamelek całęj kanapy nie potraktował jako szkicownik młodego projektanta :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i życzę cierpliwości dla dzieciaków - piszę to ja czasami uboga w cierpliwość do jednej dzieciny :)
:))akurat takie "wyczyny" traktuję mega pobłażliwie:)) a cierpliwości też czasami brakuje przy niektórych akcjach;)
Usuń