piątek, 9 sierpnia 2013

Marchewkowe szęście

Kilka marchewek i bagietka wystarczą, żeby było miło od rana. Nie, nie, to nie chodzi o mój poranek:)
Trzeba jeszcze wyjść z domu, zabrać wspomniane specjały:) i po krótkim spacerku dotrzeć do ogrodzenia. One już wiedzą o co chodzi:)) Wcale nie trzeba specjalnego zaproszenia.

...szybko, szybko. Kto pierwszy, ten lepszy:)
 

                             Kto?!? Ja?!? Nie jadłem żadnej marchewki! To są jawne pomówienia!

 
 
Tulki, tulki:)
 
 
Martusia nadzoruje projekt "marchewkowe szczęście" ;)
 
 

Nic tu po nas:)) 
 
 
I rączym kłusem pognały do swoich codziennych obowiązków:))
 
Pa! Miłego dnia!


 
 
 
 
 
 
 
 



 
 
 

2 komentarze: