sobota, 4 listopada 2017

Drewniane bajania:)

Witajcie:)

Uff - pani Teresa odetchnęła głęboko z ulgą, ale jednocześnie z zadowoleniem. Obchody "400 lecia Mamelkowa" dobiegły końca. Udało się zrealizować wszystko to co zaplanowała a było tego sporo. Jak wiadomo na jej głowie były wszelkie "kwiatowe dekoracje". Bycie właścicielką jedynej kwiaciarni w Mamelkowie zobowiązuje. A do tego zaofiarowała się pomóc Halince Maryniakowej w cukierni. Wiedziała przecież doskonale, że w przygotowaniach do wielkich imprez liczy się każda para rąk.


***
Kwiaty lubiła od zawsze. Ich zapach, delikatną fakturę i kolory. Podobało jej się też to, jak z pozoru zwyczajnych niepozornych roślin można wyczarować niesamowity bukiet. Cieszyło ją każde zamówienie i nigdy nie popadała w rutynę. Lubiła to. Lubiła a może nawet i kochała.
Uśmiechnęła się do własnych myśli. Oczyma wyobraźni przeniosła się do ogródka prababci Anieli. Pełno w nim było malw, ciemierników i powojników. Uwielbiała słuchać opowieści i towarzyszyć jej w codziennej krzątaninie. Prababcia mimo ogromu pracy w gospodarstwie znalazła czas na choćby krótki spacer po własnym ogrodzie. Przynosiła naręcza kwiatów do domu i dekorowała nimi każde pomieszczenie. Teresa mogła mieć może pięć czy sześć lat, ale pamięta to doskonale. Później prababcia zachorowała. Sama nie mogła cieszyć się już swoim skrawkiem zieleni i prosiła właśnie ją - małą Tereskę by ta opowiadała jej o tym co się tam dzieje. Prawnuczka wzięła sobie do serca słowa ukochanej osoby i codziennie zaglądała do ogrodu. Powoli też nauczyła się jak dbać o poszczególne rośliny. Ona też jako dziesięcioletnia dziewczynka poprosiła panią z kwiaciarni by móc wraz z nią przygotować pożegnalną wiązankę kwiatów dla prababci Anieli.

***
Dzięki kwiatom poznała też swoją wielką miłość - Tadeusza. Pamięta jak przyszedł do kwiaciarni, w której wówczas pracowała. Wydawał się być trochę zagubiony wśród tych wszystkich kwiatów, kwiateczków i doniczek pełnych wszelakiej roślinności. Siostra poprosiła go by zapłacił za jej ślubną wiązankę z jaskrów. Było to dla niego nie lada wyzwanie, bo sam zatopiony na co dzień w stercie książek rzadko wychodził gdziekolwiek indziej poza progi swojej uczelni gdzie studiował wymarzoną medycynę. Florystka musiała na nim wywrzeć nie lada wrażenie gdyż równo dwa tygodnie przed ślubem siostry przyszedł ponownie do kwiaciarni by wręczyć Teresce zaproszenie na wesele. Na bileciku widniało - Państwo Młodzi mają zaszczyt zaprosić Teresę Marzec oraz Tadeusza Kowalika na uroczystość zaślubin. Serce zabiło jej mocno gdyż ten przystojny nieśmiały młodzieniec od razu wpadł jej w oko. Zastanawiała się tylko czemu nie odwiedził jej przez te dwa tygodnie. Tak miło im się przecież rozmawiało przy załatwianiu formalności związanych z bukietem jego siostry...
Okazało się, że sesja trwa w najlepsze i każdy kto poważnie myślał o zostaniu lekarzem musiał ostro zabrać się do pracy by zaliczyć egzaminy.

***
Tadeusz też pomógł spełnić jej największe marzenie o własnej kwiaciarni. Wszystko działo się jak na jakimś filmie. Najpierw ich własny ślub, potem dyplom Tadeusza i od razu praca w przychodni. W Mamelkowie zwolniło się akurat miejsce lekarza rodzinnego, bo poprzedni udał się na zasłużoną emeryturę. Szybko znaleźli tam mieszkanie do wynajęcia i przenieśli się w ciągu tygodnia. Wszystko było dla nich nowe ale od razu polubili to miasteczko. Powietrze pachniało tak inaczej a ludzie byli bardzo sympatyczni.
Ich wynajęte mieszkanko było maleńkie, ale przytulne. Żółta kamienica kryła też swoją tajemnicę. Jej właścicielką była bardzo szanowana staruteńka pani Felicja. Podobno w czasie Powstania Warszawskiego była najpiękniejszą akuszerką. Do dzisiejszego dnia chętnie służy wszystkim swoją wiedzą medyczną. A do tego w swoim salonie uczy małe urwisy naszej historii.

 ***
Po pół roku postanowili kupić własny dom, bo okazało się, że Tereska jest w ciąży. Każdą wolną chwilę spędzali na poszukiwaniach idealnego miejsca. Tadeusz miał tam jakieś swoje wytyczne a Teresa właściwie tylko jedną. Miał być ogród. Najlepiej taki ciut dziki. Taki, który pamięta ze wspólnych spacerów z prababcią Anielą. W końcu udało im się znaleźć. Blisko centrum (tak by doktor Kowalik mógł nawet pieszo udać się do swojej pracy) a jednocześnie trochę wysunięty w bok. Na terenie posesji był także domek gospodarczy i to właśnie w nim po generalnym remoncie postanowili otworzyć kwiaciarnię. Wiedziała, że pomalują ją na różowo, bo to ulubiony kolor prababci.


***
Halinkę Maryniakową poznała tuż po tym jak ta została wdową z czwórką maleńkich dzieci. Jej mąż - najlepszy piekarz a zarazem najdzielniejszy strażak w okolicy - zginął ratując całą rodzinę z okolicznej wioski. Halinka musiała być twarda. Musiała odtąd być i matką i ojcem. Musiała być sterem i okrętem a do tego kapitanem w piekarni. Pomagał każdy. Pani Zosia - samotna nauczycielka - zajęła się dziećmi, pan Janusz został pełnoetatowym kierowcą w piekarni. Proboszcz Pszczółka zorganizował zbiórkę pieniędzy dla Maryniaków a doktor Kowalik - zbiórkę odzieży dla szybko rosnącej dziatwy Halinki.
A Tereska - została jej najlepszą przyjaciółką. Interes kwitł. Halinka za namową dobrych ludzi postanowiła do swojej piekarni dodać cukiernię. Szybko okazało się, że jej słodkości pokochali wszyscy mieszkańcy Mamelkowa. Jej cukiernia z czerwonym dachem była gwarancją najpyszniejszych wypieków i najlepszej kawy w okolicy.


***
I jak Wam się podoba całe Mamelkowo:) Ciut się rozrosło;)))
Miłego dnia moi mili. Pa:)

36 komentarzy:

  1. Wyobraź sobie,że dopiero po przeczytaniu opowieści o mieszkańcach Mamelkowa obejrzałam zdjęcia domków.
    Fajne są !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję:)
      Czyli dziś najpierw słowo pisane;)

      Usuń
  2. Wciągająca historia i piękne domki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne to Mamelkowo :) i historia :) Jak się czyta te historie, to Twoje domki wydają się jeszcze piękniejsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niby wiedziałam że to historia "miasta domków" ale tak mnie wciągnęła że chciałam wiedzieć co się dalej zdarzy. Tym razem nie opowieść była dopełnieniem ilustracji a ilustracje dopełnieniem opowieści. Powinnaś pisać książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję:)
      Hi,hi, pozostanę przy pisaniu bloga:)

      Usuń
  5. Ja się przeprowadzam do Twojego miasteczka😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszamy:) Powiedz mi tylko jaki chcesz kolor domku:)

      Usuń
  6. Powoem tak... Mamelkowo podoba mi się od ZAWSZE! Teraz przybrało po prostu realną fizyczxną formę ... DOSKONAŁĄ! No i ta opowieść dodaje smaczku, pięknie to zapisałas w tym swoim rodzinnym pamiętniku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za literówki :) Ja też tak jak poprzedniczki, najpierw przeczytałam opowieść a potem zwiedziłam miasteczko :)

      Usuń
    2. Mam jeszcze jedno pytanko? A gdzie pleban? Nie włączył się w pomoc dla wdowy?
      Widzę kościół ... to chyba i ksiądz jakiś w Mamelkowie dba o duszyczki?

      Usuń
    3. :) dziękuję:)
      Pleban oczywiście jest i o nim już wspomniałam - to proboszcz Pszczółka. Zorganizował zbiórkę pieniędzy dla Maryniakowej:)

      Usuń
  7. A więcej o proboszczu i pierwsza część historii w poście "Stary drewniany kościółek" - zajrzyj:)
    Ps. Pisałam to chyba jak u Was szalała nawałnica, to może przeoczyłaś.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szukam małego mieszkanka w Mamelkowie! I nic więcej nie dodam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje opowieści mnie zafascynowały. Czytałam jednym tchem :) A domki, na nie zerkałam tylko przez chwilę, by znowu wrócić do czytania. A czy w Mamelkowie będzie hotelik, jeśli tak, to już rezerwuję pokoik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję:)
      Hotelik to nie wiem, ale pensjonat pewnie jakiś mają;))

      Usuń
  10. Aż by się chciało zamieszkać w Mamelkowie! Ciekawe opowieści, bardzo wciągające :)

    Cukiernia Halinki wygląda bajecznie :)

    Buziole :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję:)
      Ta decha była wyjątkowa, stąd i cukiernia ma taki oryginalny wygląd:)
      Buziaki:)

      Usuń
  11. Mieszkańcy, ich historie i architekt - cudo w czystej postaci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję:)
      Architekt się rumieni;)

      PS. Byłaś grzeczna i dlatego nastąpił ciąg dalszy;)))

      Usuń
  12. O niezła historyjka xD http://granica-istnienia.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny z Ciebie architekt i pisarka;) A Twoje domki z każdym dniem robią się coraz bardziej dopracowane i szczegółowe;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję:)
      Lubię być takim architektem;))
      Pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń
  14. Wspaniale się rozrosło - i wspaniała opowieść temu towarzyszy :) Stworzyłaś coś naprawdę niesamowitego - nie mogę wyjść z podziwu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Gosia, no Ty to jestes czlowiekiem renesansu, naprawde! Z drzewa i farby tworzysz cudenka, piszesz opowiadania... Jestem pelna podziwu i zachwytu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)dziękuję:)
      gdybym jeszcze tak nie bała się wiertarki, to już w ogóle było by idealnie;)))

      Usuń
  16. no kobieto, powiem Ci, że nieźle to wszystko wymyśliłaś:)))brawo:)

    OdpowiedzUsuń