piątek, 2 marca 2018

Część ósma:)

Witajcie:)
Mam dla Was kolejny odcinek "Mamelkowa" :) więcej TU


Przez całą drogę chłopak gadał jak najęty. Hubert podejrzewał, że to te silne prochy tak go  nakręcają.
- Panie majorze, teraz podobno robią niesamowite ultralekkie protezy z włókna węglowego. Wrócę jeszcze do armii...
Zrobiło mu się go cholernie żal. Odwrócił głowę by nie patrzeć mu prosto w oczy... Bo co ma mu powiedzieć? Że przy wielkim szczęściu będzie mógł przejść samodzielnie kilka kroków do kibla... Że rokowania są takie, iż czeka go dalsza amputacja... Na razie stracił obydwie nogi na wysokości kolan, ale nie goją się prawidłowo i nie wiadomo co będzie dalej.
- ...wrócę teraz do domu, podleczę się a później nie ma to tamto. Trzeba być twardym, tak panie majorze? A mówiłem już, że moja Malwina jest w ciąży?
Hubert zamknął oczy. Zaraz pomyślał o Żanecie i o ICH dziecku. Zastanawiał się w jakiej roli obsadzi go tym razem...

***
Teresa była już po biopsji. Bała się. O Tadeusza i ich córkę. Nie o siebie. Jakoś siebie w tym strachu nie było. Pozostało czekanie na wynik. "Trzy do czterech tygodni". Czuła się dobrze i przed rodziną nie chciała pokazać lęku. W ciągu dnia wszystko było bez zmian. Grała doskonale. Uśmiechniętą kwiaciarkę z dobrym słowem dla każdego. Najgorsze były noce. Tu już nie było miejsca na sztuczność. Tu była sobą. Sparaliżowana lękiem przed nieznanym. Kochała ich tak bardzo, że ciężko jej było zaakceptować to, że to wszystko może ulec zmianie.
Wszystko zaczęła odczuwać intensywniej. Kwiaty pachniały mocniej, zwykły chleb smakował wyjątkowo a troska kochającego męża rozczulała bardziej.

***
Gracjan czuł, że musi się z nim spotkać. Wiedział, że czasu już nie cofnie. Chciał go po postu przeprosić. Ojciec początkowo w ogóle nie chciał o tym słyszeć, ale ostatecznie ułatwił mu to spotkanie.
Noc wcześniej nie mógł spać. W myślach układał sobie słowa przeprosin, ale wszystko wydawało mu się banalne i głupie. Bo tak na prawdę, to co miał mu powiedzieć?!? Przecież go niemalże zabił!
Miał mu powiedzieć, że na lekkiej lufie myślał, że potrącił sarnę tak jak to było tydzień wcześniej i dlatego odjechał nie udzielając mu pomocy?

***
Damian z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Tylko miewał jeszcze koszmarne bóle głowy i totalnie bezwładną prawą rękę. Dziadek przychodził codziennie. Witał go zawsze z uśmiechem i jakby czas się zatrzymał. Jakby nadal był u niego na wakacjach i bawił się plastikową koparką.
Ciągle jednak zastanawiał się dlaczego jego wnuk tu trafił. Dlaczego miał w kieszeni ten artykuł...
- Dziadku - odezwał się ledwo słyszalnym głosem chory.
- Tak - coś ci potrzeba?
- Nie, dziadku... Chciałem ci tylko - zaczął mężczyzna, ale miał problemy z oddychaniem - powiedzieć dlaczego tu przyjechałem... - dokończył z trudem.
- Ci, ci. To nie ważne... - skłamał pan Józef. - Potrzebujesz teraz wypoczynku. Porozmawiamy jak wydobrzejesz.
- Muszę ci to powiedzieć teraz. Dziadku, ja wiem, że dla wszystkich jestem zwykłym zbirem i to nie takiego wnuka byś chciał. Wpakowałem się w to całe bagno dawno temu. Kradzież, rozbój, narkotyki. Było koszmarnie. Zgotowałem moim bliskim piekło na ziemi. Rodzice się mnie wyrzekli i nie chcieli mi podać twojego adresu... Bali się, że wplączę cię w moje problemy... Ale w pace miałem dużo czasu na przemyślenie wszystkiego. Ja już nie chcę tak żyć... Znalazłem ten artykuł i tak dotarłem tu, do Mamelkowa. Chciałem do ciebie przyjechać. Spróbować zacząć wszystko od nowa...

***
Żaneta leżała w łóżku rozkoszując się wolną sobotą. Nigdzie się nie spieszyła, nic nie musiała. Przyjechała wieczorem do mamy i odpoczywała. Agata od rana na zbiórce a ona zajadając pyszne ciasto ze śliwkami oglądała stare albumy. Czas się zatrzymał. Znów była tą uśmiechniętą dziewczyną w białej sukni z najprzystojniejszym facetem u boku. Pamięta jak się denerwowała przed ceremonią, bo jej świadek się spóźniał. Utknął w korku i co chwila wysyłał im smsy by na niego czekali. Potem okazało się jeszcze, że pomylił ulice i nie mógł znaleźć miejsca parkingowego.

Poczuła ukłucie w brzuchu i silną potrzebę pójścia do toalety. Zeszła z łóżka i nagle poczuła jak odchodzą jej wody...
- Mamo! - zaczęła panikować. - Mamo! Zaczęło się!!!
Pani Róża przybiegła zdyszana.
- Mamo, ale to jest dopiero 28 tydzień!!! - wyszlochała Żaneta.

***

To tyle na dziś miłego weekendu:))) U nas zima pełną gębą. Tona śniegu, wieje jak smok. Szkoły zamknięte a ja na przymusowym urlopie.
Pa:)










18 komentarzy:

  1. Piękne opowieści!
    U nas też mroźno, -17, -14, zaczynam się przyzwyczajać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję:)
      Tu aż takiego mrozu jak w PL nie ma, ale mieszkam tu ponad 10 lat i takiej zimy nie pamiętam;)

      Usuń
  2. No moja droga PISZ ... koniecznie!!!
    A zima, no cóż zimna :) jak to zima :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny epizod przeczytany. Czekam na następne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę kiedyś w totalnej ciszy i skupieniu przeczytać wszystkie odcinki razem, ale....kiedy ja znajdę na to czas??? :) Efekt powrotu do pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś nieco smutno... ale to przecież życie Mamelkowa, w którym jest miejsce na wszystkie uczucia... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie ma różne barwy, nawet to w Mamelkowie;)

      Usuń
    2. Niestety tak... ale trzeba wierzyć, że nawet jak jest źle i te kolory są kiepskie, to wszystko może wrócić na słoneczny tor :)

      Usuń
    3. Staram się tak do tego podchodzić;)

      Usuń
  6. Małgosiu wspaniale piszesz! Przeczytalam wszystkie części i za każdym razem czytając czułam jakbym tam byłam 😊😊😊 no o prostu fantastyczna opowieść i czekam na następne. Pozdrawiam słonecznie i zimowo jeszcze...😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję za miłe słowa:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  7. Z zapartym tchem czekam na jeszcze!

    U nas sniezyca szykuje sie na jutro. Ciekawe czy rzeczywiscie spadnie sniegu po uda, czy skonczy sie na straszeniu? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) u nas właśnie odpuściło i dziś wiosna pełną gębą;)

      Usuń