piątek, 28 listopada 2014

Salon odsłona druga:)

Witajcie:)
Zanim salon, to mam dla Was ROBÓTKĘ:))

Taką, która niesie radość i tym co ją wykonują i tym do których jest ona adresowana. Drogi Czytelniku zajrzyj TU aby dowiedzieć się wszelkich szczegółów. Ja w skrócie napiszę tyle, że mieszkańcy z domu opieki społecznej w Niegowie czekają na kartki świąteczne od Was:)))

OFICJALNY ADRES: 

Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie
Rodzinka...
dla...
Wierzbowa 4
07-230 ZABRODZIE




***
SALON
Niby tak samo... a jednak nie tak samo:) Doszło kilka detali. Lampa, która stoi koło telewizora. Baardzo mi się podoba. Daje fajne światło.


I przede wszystkim - dwie półki i ściana przestała być "goła". To co jest na nich jeszcze zapewne wiele razy ulegnie zmianie.
Dwa świeczniki (takie ciężkie niemalże rodowe... wygrzebane w charity shop za... 1,5 funta za dwa!!!!!) Normalnie brać i uciekać:)))

Wyobraźcie sobie, że wujek Witek, który był u nas - pierwsze co, to skomentował kominek, że mu się nie podoba!!! Szok:)) Cały czas namawiał, żeby go przerobić. Jak widać są gusta i guściki:)))


A tu regał na książki, który od razu wpadł mi w oko. Stoi na przeciw "gitarowej" ściany.




***
Rano zeszłam na dół podgrzać Maluchom mleko. Nagle słyszę z góry:
- Mamuniu, maaaamuuuniu, maaaami!!! - nawoływania Martusi z nutką rozpaczy w głosie.
Zdyszana wpadam na górę zastanawiając się co się stało.
- Co się stało? - pytam.
- NIE LUBIĘ CIĘ!!!

***
W UK edukację rozpoczynają już czterolatki. Warunek jest jeden - muszą być urodzone do 31 sierpnia. Reszta zaczyna rok później (czytaj - moja Martusia). Do 15 stycznia każdy rodzic ma obowiązek wybrać swojemu dziecku szkołę (a właściwie trzy do wyboru) i tam aplikować. W końcu i my się za to zabraliśmy. Dla ułatwienia zrobiliśmy to przez internet. W skupieniu czytaliśmy cały formularz, żeby nie popełnić jakiegoś błędu. W tym czasie Maluchy szalały.
Od mniej więcej pół roku ich ulubioną zabawą w salonie jest "ślizgaweczka". Polega to na tym, że wyciągają sobie największą część  sofy (taki jakby materac) i kładą ją w poprzek tak, by powstała zjeżdżalnia. Inne warianty tej samej zabawy, to opieranie tej części na oknie do patio, popchnięcie i uciekanie gdy spada. Jednym słowem ubaw po pachy.
Nagle pośród radosnych krzyków wyrwało się Martusi:
- Mamuniu, zobacz co Mamelek wyciąga ze środka!
Patrzymy a Marcel z zacięciem i niekłamanym zadowoleniem wyrzuca na ziemię wypełnienie tego materaca!!! I wiecie co? To nie była zwykła gąbka (jak sądziłam do tej pory), tylko gąbka a na niej takie wypełnienie jak stosuje się do poduszek:)) I właśnie to lądowało na podłodze. Przez chwilę wyglądało jakby Święty Mikołaj zaczął golić swoją białą brodę u nas w salonie:))))

***
Wiadomość z ostatniej chwili - właśnie jak to piszę - szlag trafił nasz telewizor. Rodzina załamana. Ja to biorę na miętowo. I tak nie miałam czasu, żeby go oglądać:)) Przynajmniej będzie czas na inne sprawy:))

Miłego weekendu. Pa:)

piątek, 21 listopada 2014

Dywanowa jesień:)

Witajcie:))
Na blogach większość z Was powoli już stąpa po długiej drodze przygotowań do Świąt. My nie:)) U nas wciąż jesień - a co tam! Ja  - nadal mocno osadzona w remontowej rzeczywistości  - znajduję ukojenie w naturze:)) Kolorowe liście kuszą u nas niezmiennie, więc szuram sobie w nich choć na chwilkę beztrosko. Oto fotka z dzisiaj:) Zaprowadziłam Martusię do przedszkola i pomknęłam do sklepu.


Drugie "pocieszenie" odnajduję... w słodyczach, bo jakże by inaczej:))) Zawsze kuszą mnie te fajnie opakowane i smaczne. Choćby nie wiem jak skręcało by mnie "na słodkie", to nie zadowolę się byle czym. Co do słodyczy, to faktycznie jestem wybredna. Tu czekolada przywieziona z PL z mojej ulubionej cukierni w Bydgoszczy:)



***
Jak się mieszka w UK a ma się dzieci, to głównym problemem jest brak babć i cioć na miejscu. Nie ma komu "podrzucić"pociech na chwilę, aby załatwić ważne sprawy. Dlatego musieliśmy tak ustawić zmiany w pracy, by się wymieniać. Wszędzie i wszystko właściwie robię z dziećmi lub choćby jednym dzieckiem. Tym bardziej, że na mojego ślubnego mogłabym mówić MąŻ alias Wielki Nieobecny:)) Albo jest w pracy albo ma próbę albo gra albo robi coś jeszcze innego.
Okazuje się, że to problem nie tylko mój. "Zabiegany mąż", to często standard:) Koleżanka powiedziała mi ostatnio, że szczytem wszystkiego było jak musiała pójść z synem na cytologię!!! Kobieta potrafi:)

***
Wiadomość niemalże z ostatniej chwili - mamy dywany!!!! A właściwie wykładzinę. Nowiuteńką, pachnącą - na całej górze - w trzech pokojach, korytarzyku i schodach:))) Beżowy melanż w pokojach a reszta szara. I dzięki temu doczekałam się skręcenia szafy w sypialni oraz łóżka:) Koniec biwakowania na materacu.

A tak Mamelek pomagał nam podjąć właściwą decyzję:)))


Ale spokojnie Drogi Czytelniku - końca remontu nadal nie widać, przebija tylko nikłe światełko w tunelu:)))

Dobrego weekendu Wam życzę i spokoju:))) Pa, pa.

niedziela, 16 listopada 2014

Zabawowo:)

Witajcie:))
Ostatnio tak się porobiło, że zagląda tu coraz więcej osób:)) Miło mi Was tu wszystkich gościć:))

Niech Cię Czytelniku Drogi nie zwiedzie niepozorny wygląd tych naleśników:))
Wykombinowałam ucztę godną mieszkańców Olimpu - hi,hi:)))
W środku - twaróg, sparzone żółtko i miód lipowy a dla kontrastu moja konfiturka - śliwkowo-bananowa:))) A na górze, to nie kartofelki, tylko sos z gruszek smażonych na maśle... No cóż, nieskromnie mówiąc - pychota!!!



***
Rozmawiamy o Polsce.
Martusia mówi:
- Będzie tam Oluś.
- I Natanek - dodaję.
- A Natanek się NIE POPSUŁ - informuje córcia.
- ???
- On tylko płacze.

***
Rano.
- Martusiu ubieraj się szybciutko, bo się spóźnimy do przedszkola.
- Nie chcę iść do przedszkola!
- ??? Dlaczego, przecież bardzo lubisz swoje przedszkole?
- Nie idę!
- ???
- NIE BĘDĘ MIAŁA NIGDY TAKIEJ POTRZEBY!!!

***
 Rano. Martusia patrzy na rzeczy, które przygotowałam sobie do ubrania. Jej wzrok padł na stanik.
- Łaaaju, jaki piękny!!!
- To na cycusie.
- Na cycusie, łaaaju.
- To biustonosz.
- LISTONOSZ?!?

***
Tak się bawiliśmy zanim nas zakurzyło:

* Farbki to świetny pomysł, bo lubią je i mali i Ci ciut więksi:)



* Gotowanie - nawet poza obszarem kuchni


*Masa solna - nowe odkrycie dla Mamelka:)


Poza tym do zabawy wykorzystujemy wszystko co nam wpadnie w ręce:))) Szczególnie teraz o to nie trudno! Czekamy z utęsknieniem aż życie choć trochę wróci do normy:)))

Pa, pa. Miłego dnia:)

czwartek, 13 listopada 2014

Rzepka i porady pani domu:)

Witajcie:)
U nas poetycko! Rodem z "Rzepki" Tuwima - potrzebowaliśmy kolejnej osoby na przyczepkę. Załapał się MęŻa wujek - tzw. "złota rączka" - wujek (nazwijmy go roboczo na potrzeby bloga) Witek.
W pomieszczeniu przylegającym do dolnego przedpokoju zabrał się za łazienkę (od totalnych podstaw!!!). Jednego dnia gdy wszystko skuwał i wiercił asystował mu mój MąŻ. Okazało się, że nie pomyśleli o zdjęciu kurtek z wieszaka i wszystko pokryło ceglasty kurz. Pierwszy zauważył to Wiciu i mówi zatroskany do siostrzeńca, trzymając w ręku przysypane "coś":
- Mam nadzieję, że to nie była Twoja wyjściowa kurtka...
Na to wychyla się mój MąŻ i mówi:
- Nie. To przecież Twoja.

***
Porady pani domu:
1. Aby podłoga w salonie była czysta...
Synek kładzie się na podłodze a starsza siostra trzymając go za rękę zatacza nim kręgi:)

2. Aby zmyć naczynia...
Poczekaj aż żona wróci z pracy i załaduje wszystko do zmywarki.

3. Aby stworzyć dom z charakterem...
Zacznij małą "rozwałkę" ścian i niech wszystko zacznie wyglądać jak po grzybie atomowym.

4. Aby nadać wyjątkowy "look" Twojej łazience...
Szarpnij się na mega "dizajnerskie" kafelki... a jak masz ograniczone fundusze, to kup dzieciom kredki do zabawy w łazience i pozwól działać ich dziecięcej fantazji:))


***
 My znów gruzem przysypani:) W całym domu nie ma ani grama wolnego miejsca. Majtochy mam nadal w reklamówce. I wszystko na kupkach niczym szwagierka Jareckiej (o ile dobrze zapamiętałam rodzaj powinowactwa:))

Miłego dnia! Na przekór wszystkiemu - a co tam, niech będzie pięknie;)
 Pa:)

czwartek, 6 listopada 2014

Cóż się dziwić:)))

Witajcie:)))
Zacznę od tego, że jedna przemiła osoba, z sercem na dłoni całkowicie bezinteresownie postanowiła zrobić wielką frajdę "mieszkańcom" Mamelkowa. I tak najzwyczajniej w świecie - jakby to normą było, że się każdemu prezenty szykuje - postanowiła nas obdarować!!!! Paczka dotarła we wtorek. Mam nadzieję, że już niebawem do niej zajrzę:)) Jestem wzruszona całą tą historią i Jej niesamowitym gestem. Anstahe - DZIĘKUJEMY!!!


***
Dziś na totalne odstresowanie mam dla Was coś słodkiego:)


I garść tekstów żywcem wyjętych z Mamelkowa:))

***

Wczesne rano. Cały dom jeszcze błogo śpi. Biorę szybki prysznic. Nagle ktoś puka do drzwi łazienki. Domyślam się, że to przydreptała córcia z poranną potrzebą, ale pytam:
- Słucham, co się stało?
Martusia zza drzwi z wyczuwalnym dramatem w głosie:
- Zgubiła się moja różowa naklejka z Myszką Minnie! Musimy poszukać!!!

***
Tego samego dnia trochę później, znowu gdy jestem w toalecie.
- Mamuniu, mamuniu - szybko!!!
- Co znowu?
- Jaszczurka!!!
Zbiegam na dół lekko zaniepokojona.
- Gdzie?!?!
- O tu! - pokazuje rączką na dżdżownice, która nie wiem jakim cudem przypełzła na patio.

***
- Mamuniu, ustawiłam Ci cyferki w garażu.
Chwila zawieszenia. Liczę - mamy dom, szklane patio, dwie drewniane szopki i jedną murowaną. Garażu nie stwierdzono.
- Martusiu, w jakim garażu?
- O tu - pokazuje rączką na KALENDARZ.


***
- Mamuniu, mam gładkie włosy.
- Tak, kochanie, masz gładkie włosy.
- I Mamunia ma gładkie włosy.
- Tak, kochanie, Mamunia ma gładkie włosy.
- I Tatuś ma gładkie włosy.
- Tak, Tatuś też ma gładkie włosy
- I Marcelek ma gładkie włosy.
- Tak, Marcelek ma gładkie włosy.
- I wujek Marek* ma gładkie włosy.

*Wujek Marek jest łysy.

***
Noc. Głucha, czarna jak "czarna d..." Wszyscy śpią. Budzi mnie krzyk Martusi:
- Mamuuuniu!!!!!
Ja, lekko "wyrwana z kontekstu", pytam standardowo:
- Co się stało??
- Kocham Cię!

***
Ja, jako dziecko dość późno zaczęłam mówić. Tato był mocno zaniepokojony. Do tego stopnia, że Rodzice poszli ze mną do logopedy. Pani doktor powiedziała wówczas słowa, które po dziś dzień rozbrzmiewają głośnym echem w całej Rodzinie (a szczególnie w głowie mojego Taty:) Coś w stylu "jeszcze pan zatęskni za tym czasem, gdy córka nic nie mówiła"! Tysiące pytań. Tysiące opowieści i nieustanne paplanie. Dopiero stosunkowo niedawno zmieniłam się w osobę, która nawet czasem jest w stanie pomilczeć:))) Tacie było już słabo. Mamcia  - wiadomo - kobiety są wstanie znieść dużo więcej:))
Mam teraz to samo. Też mi jest słabo:) Moja Martusia jest taka sama. CÓŻ SIĘ DZIWIĆ - ma to po Mamuni:)))


Wędrujemy do/z przedszkola.
- Mamuniu, czy to jest domek numer 12?
- Tak, to jest 12.
Mamuniu, czy to jest domek numer 14?
- Tak, to jest 14.
- Czy to jest domek numer 16?
- Tak, to jest 16.
- Czy to jest domek numer 18?
- Mhh.
- Mamuniu, czemu powiedziałaś "mhh"?
- To znaczy "tak".
- Czy to jest domek numer 20?
- Tak, to jest 20.
itd.
I tak dwa razy dziennie, pięć dni w tygodniu:)))

***
 Marcelek nadal nic nie mówi. Tzn. nic nie mówi zrozumiałego. Tylko "dudu", "hymy", itp. Oczywiście Mamunia go rozumie:)) Pokaże paluszkiem i ja pytam: " czy chcesz pić?", mocne zaprzeczenie głową, "czy chcesz bułę?", stanowcze kiwanie na "nie". "Chcesz telefon?" "yhm" - znaczy "tak" i sprawa jasna:)) Po co chłop ma po próżnicy język strzępić!


***
Miłego dnia:)) Pa:)))

poniedziałek, 3 listopada 2014

Blogowa zabawa i nie tylko

Witajcie:))


Zostałam zaproszona do wzięcia udziału w blogowej zabawie




Zaproszenie otrzymałam od Polinki z bloga zielenie.blogspot.com
Dziękuję pięknie:))
(Jest to dla mnie szczególnie miłe, że to od Ciebie:)
Oto i ona:


To bojowniczka o lepsze jutro jak lwica broniąca swojej  rodziny! Lubię czytać to co pisze i lubię patrzeć na to co robi. Zajrzyjcie jak czaruje swój dom, by był przytulnym schronieniem po codziennych trudach.
Mieć taką osobę blisko siebie, to prawdziwy skarb!

***

Zabawa polega m.in. na odpowiedzeniu na parę pytań. Czytelniku Drogi - zaparz kawusię lub herbatusię. Weź do łapki jakieś słodkości i zaczynamy:




Nad czym obecnie pracuję?
Nad okiełznaniem chaosu, który zapanował wraz z przeprowadzką do nowego domu. Raz mnie można spotkać w kuchni gdy pichcę (zapach jedzenia jest nieodłącznym elementem prawdziwego domu:) a raz z odkurzaczem (kupiłam kolejny, tym razem re-we-la-cja!!! ) czy ścierką w dłoni:))) Staram się, żeby nowe miejsce nabrało przytulnego charakteru. Mam w głowie wizję tego jak ma wyglądać całość, ale nie jest to takie proste, bo mamy kompletnie różne gusta:) Czasami trzeba pójść na kompromis.

Czym moja praca różni się od innych w tej branży?
Może tylko tym, że pracuję na pół etatu a nie w pełnym wymiarze godzin. Ot i cała różnica. Praca jak praca - ani nie ma się czym chwalić ani nie ma nad czym rozpaczać:))) Machnę cztery godzinki, wsiadam na rower i jadę do domu... i tam dopiero zaczyna się pełen etat:)))

Dlaczego piszę bloga o tym co tworzę?
Ogólnie lubię pisać. To taka moja odskocznia. Kiedyś marzyły mi się felietony. "Liznęłam" nawet pracy dziennikarza, ale wraz z zaspokojeniem życiowej ciekawości  przyszło też rozczarowanie. "Nie wszystko złoto co się świeci" - i to najprawdziwsza prawda:)) Dlatego zdecydowanie wolę bloga! Piszę nie tylko o tym co robię ale głównie o tym co dzieje się w moim Mamelkowie. Mamelkowo to taki mój mały świat. Moje Maluchy i ja:)

Jak odbywa się mój proces tworzenia?
Często z doskoku, wykradając chwile:)) A jak potrzeba, to zarywam noce. Mam wówczas czas dla siebie i skupiam się na tym co ma powstać. Lubię ten "twórczy" ogień, który rozpala się w mojej głowie i płonie do póki nie ugasi go ukończone "dzieło" :))) Chwilowo "akcja - twórczy zapał" została zawieszona z przyczyn od nas nie zależnych. Czekam na własny kąt, w którym będę mogła rozstawić swój caaały kram:)

***

Aby zabawa mogła trwać dalej także i ja zaprosiłam do wędrówki kolejne osoby. Skłamałabym pisząc, że długo zastanawiałam się nad ich wyborem:))) Od razu do głowy przyszły mi dwie osoby, które aktywnie działają w blogosferze. Te dwie osoby łączy jeszcze jedno - są dla mnie jak Leonardo da Vinci. Niestety jedna z nich nie będzie wędrować z nami, bo ma inne plany. Szanując jej wybór prezentuję Wam tylko jedną bohaterkę blogowego świata.

Moi Drodzy - oto Jarecka TU z Deszczowego Domu.
Dlaczego wybrałam ją i jej blog?!?! Bo jest jak człowiek orkiestra:))) Idealnie wpisuje się w ideę "twórczego bloga". Robi tyle cudnych rzeczy, że (aż wstyd się przyznać) zazdrość zżera:))) Szydełkuje, szyje, maluje, piecze itd. Do tego jest mamą, która ogarnia codzienne zamieszanie i ma czas na czytanie ciekawych książek, rozmowy z dziećmi i pisanie bloga. Dla mnie szacun jeden wielki!!!

Żeby nie było zbyt prosto - Jarecka chce pozostać anonimowa, więc nie mam jej fotki. Napisała mi za to, że będzie jej miło jak ją narysuje. Otóż Jarecka! Poszłam krok dalej - zrobiłam cały kolaż:)))
Panie Panowie - tak sobie wyobrażam Jarecką:))) Pędzi środkiem szosy do swoich spraw nucąc piosenkę z kultowego już serialu "Zmiennicy":))) Dookoła niej tysiące niezbędnych rzeczy i ukochana rodzina, która cudnie związana nie tylko więzami krwi jest zawsze razem!



***
Od tygodnia myślę nieustannie o dwóch osobach... Zmagają się z lękiem o raku... Jedna - bardzo bliska mi - Mama mojej przyjaciółki a druga, to nasza blogowa koleżanka (niezmiernie utalentowana, której prace oglądam z niesłabnącym zachwytem); tak po cichutku, przy okazji na końcu posta napisała o swojej chorobie...
Pamiętajcie - to nie tak, że śmierć młodej Ani Przybylskiej odebrała nadzieję! Każdy przypadek jest inny! Walkę z rakiem wygrało wielu - wspaniały aktor Jerzy Stuhr, pisarka Katarzyna Grochola, dziennikarz Kamil Durczok i wielu wielu innych. Patrzcie na życie optymistycznie!!! Sądzicie, że jest mi łatwo tak pisać, bo jestem zdrowa? Nie ukrywam, że z tej perspektywy jest mi prościej, ale życie jest pełne niespodzianek. Wiem co to strach o zdrowie i życie. W drugiej ciąży powiedziano mi, że mam toksoplazmozę!!! Brzmi jak wyrok dla dziecka. Grozi ślepotą, głębokim upośledzeniem czy nawet śmiercią maleństwa. Dwa tygodnie umierałam ze strachu tysiące razy czekając na wyniki!!! Okazało się, że... to tylko nadgorliwość pani z laboratorium w PL, która sama pokusiła się o interpretację moich wyników!!!!!!!

Miałam kiedyś magiczną wadę wzroku -9 dioptrii oraz dziurę w siatkówce, która groziła jej odklejeniem a co za tym idzie utratą wzroku!!! Widziałam na odległość 50 centymetrów!!! Gdyby nie soczewki kontaktowe, to świat by dla mnie nie istniał. Poddałam się laserowej korekcji, ale do końca życia powinnam być traktowana jako osoba "niepełnosprawna". Powinnam mieć cesarkę podczas porodu, żeby nie skończyć z białą laską... Powinnam, ale w UK, gdzie rodziłam byli bardzo zdziwieni i w ogóle tak do tego nie podchodzą. A ja z brzuchem na kolanach marzyłam, żeby maleństwo już przyszło na świat a z drugiej strony BAŁAM się straszliwie czy nie spełnią się najczarniejsze scenariusze. Mogłam być mamą, która NIGDY nie ujrzy swojego dziecka!!! Na SZCZĘŚCIE tak się nie stało. Dwa razy rodziłam naturalnie i wszystko jest ok!!!

Dlatego proszę, pamiętajcie o POZYTYWNYM MYŚLENIU!!!! Przesyłam dobrą energię i modlitwę.

***
Miłego dnia:))) Pa!