środa, 27 października 2021

Takie tam:)

 Witajcie:)

Dziś mam dla Was garść różności. Najpierw kwiatki i zeszłoroczne dyńki. Tak by już być w jesiennym klimacie ale po mojemu.

- Mamo czy jesteś najstarsza w swojej pracy?

- ???? Nie. Wyobraź sobie, że są starsi:)) A dlaczego pytasz?

- Bo w klasie wszystkie dzieci mają młodszych rodziców.

- No co Ty (i tu wymieniam zacne grono "starszaków" wśród rodziców). A Tobie przeszkadza to, że mam tyle lat?

- Nie! Tylko nie chcę byś szybko umarła.

***

Tato czegoś szuka i nie może znaleźć. Mamcia podpowiada: "pomódl się do św. Antoniego" (patron osób i rzeczy zaginionych). Chwilę później Tato wybucha gromkim śmiechem. Mamcia z kuchni:

- Co się stało?

- Od razu znalazłem!

- To musisz teraz wrzucić coś do skarbonki Antoniego - śmieje się Mama.

Tato wraca z kościoła i strapiony mówi, że zupełnie zapomniał, że ma wrzucić coś Antoniemu. Idą z moimi dziećmi na różaniec i postanawia nadrobić niedopatrzenie. Daje Marcelowi "dychę" i mówi mu, że ma wrzucić do skarbonki. Wnuczek wraca. Dziadek pyta i co, wrzuciłeś?

- Tak. Powiedziałem mu "Gościu, ja Ciebie nie znam. Nie wiem kim jesteś, ale podobno robisz dobre rzeczy. Masz tu pieniądze od Dziadka".

***

To tyle na dziś. Dobrego wszystkiego:)


piątek, 1 października 2021

Skrzyneczka i reset:)

 Witajcie:)

Dla małej miłośniczki koni powstała dekupażowa skrzyneczka. Szalenie podobał mi się ten wzór na serwetce. Choć muszę przyznać, że wybór był trudny, bo "serwetkowych" koni było bardzo dużo do wyboru.

Domalowałam ciut kwiatów i pochlapałam całość. Dodałam też papierowe kwiaty i listki. Trochę się namęczyłem, bo za pierwszym razem... lakier pozostawił same farfocle!!! Mimo, że był nowy i świeżo otwarty. Musiałam wszystko zeszlifować (włącznie z serwetką) i zabrać się ponownie do pracy. Nauczona doświadczeniem, za drugim razem użyłam już tylko lakieru w sprayu.

***

Udało nam się znów trochę zresetować w "miłych okolicznościach przyrody". Peak District ma jeszcze wiele urokliwych miejsc, w których nie byliśmy.


Pierwszego dnia nasza ekipa miała w składzie niezwykle silnego, pełnego energii psiaka i uśmiechniętego niespełna półtorarocznego brzdąca.
Muszę przyznać, że byłam pod dużym wrażeniem jednego i drugiego. Pierwszy - zdaje się być niezniszczalny - a drugi nieustannie zadowolony z życia:)
Niezwykły dom na samym początku szlaku. Wymarzony na urlop, choć mnie zapewne wkurzali by Ci wszyscy ludzie spacerujący tak blisko. Ale jako sceneria thrillera - idealny:))


Totley Tunnel z 1893 roku (5,7 km).


Drugiego dnia w zupełnie innym składzie rozpoczęliśmy nieśmiało wycieczkę. Czemu nieśmiało spytasz mój Drogi Czytelniku? Bo miało padać i nie do końca nam się uśmiechało spacerowanie w deszczu. Na szczęście pogoda znów dopisała. Do tego stopnia, że okazało się... że wodospady były niemalże suche.


Widoki tak czy siak nam się podobały. Jedynym minusem było, że trasa - zarówno w jedną jak i drugą stronę - prowadziła w tym samym miejscu. Zawsze ciekawiej jest iść jednym szlakiem a wracać innym. No ale nie zawsze jest wybór:)


Miałam okazję przetestować moje nowe buty:)) i muszę przyznać, że dokonałam trafnego wyboru.


O tu, proszę bardzo - dowód na to jak brakowało deszczu. Pod tym mostkiem powinna płynąć rzeczka.



To tyle na dziś. Dobrego weekendu, paa:)