Witajcie:))
Na blogach większość z Was powoli już stąpa po długiej drodze przygotowań do Świąt. My nie:)) U nas wciąż jesień - a co tam! Ja - nadal mocno osadzona w remontowej rzeczywistości - znajduję ukojenie w naturze:)) Kolorowe liście kuszą u nas niezmiennie, więc szuram sobie w nich choć na chwilkę beztrosko. Oto fotka z dzisiaj:) Zaprowadziłam Martusię do przedszkola i pomknęłam do sklepu.
Drugie "pocieszenie" odnajduję... w słodyczach, bo jakże by inaczej:))) Zawsze kuszą mnie te fajnie opakowane i smaczne. Choćby nie wiem jak skręcało by mnie "na słodkie", to nie zadowolę się byle czym. Co do słodyczy, to faktycznie jestem wybredna. Tu czekolada przywieziona z PL z mojej ulubionej cukierni w Bydgoszczy:)
***
Jak się mieszka w UK a ma się dzieci, to głównym problemem jest brak babć i cioć na miejscu. Nie ma komu "podrzucić"pociech na chwilę, aby załatwić ważne sprawy. Dlatego musieliśmy tak ustawić zmiany w pracy, by się wymieniać. Wszędzie i wszystko właściwie robię z dziećmi lub choćby jednym dzieckiem. Tym bardziej, że na mojego ślubnego mogłabym mówić MąŻ alias Wielki Nieobecny:)) Albo jest w pracy albo ma próbę albo gra albo robi coś jeszcze innego.
Okazuje się, że to problem nie tylko mój. "Zabiegany mąż", to często standard:) Koleżanka powiedziała mi ostatnio, że szczytem wszystkiego było jak musiała pójść z synem na cytologię!!! Kobieta potrafi:)
***
Wiadomość niemalże z ostatniej chwili - mamy dywany!!!! A właściwie wykładzinę. Nowiuteńką, pachnącą - na całej górze - w trzech pokojach, korytarzyku i schodach:))) Beżowy melanż w pokojach a reszta szara. I dzięki temu doczekałam się skręcenia szafy w sypialni oraz łóżka:) Koniec biwakowania na materacu.
A tak Mamelek pomagał nam podjąć właściwą decyzję:)))
Ale spokojnie Drogi Czytelniku - końca remontu nadal nie widać, przebija tylko nikłe światełko w tunelu:)))
Dobrego weekendu Wam życzę i spokoju:))) Pa, pa.
Nie jesteś sama, u mnie o Świętach jeszcze ani słychu :)
OdpowiedzUsuńMamy podobnie - ustawione zmiany, żeby opiekować się dzieciakami, więc jak ja w domu Mąż w pracy i na odwrót, więc wszystko robi się z dzieciakami. Mąż mój raczej z tych obecnych :))) Tak sobie myślę, że ci, co mają babcie, ciocie i innych członków rodziny w pobliżu rzadko ten fakt doceniają.
Pozdrawiam :)
:))U mnie pierwsze pojawią się dekoracje. Wielkie porządki - odpadają z wiadomych przyczyn:)) A inne kwestie, to pewnie będą do ogarnięcia na sam koniec:)
UsuńTaką prywatną, własną babcię, to bym tu chciała mieć na wyciągnięcie ręki:))
buziaki
Kochana, co do śeiąśt to my jesteśmy daleko daleko w tyle :( I nie zapowiada się na przyspieszenie :)
OdpowiedzUsuńA co do remontu to jesteś w moim temacie :) Niby mamy dużo zrobione, bo te grubsze sprawy... Ale to te chole....ne detale właśnie widać najbardziej... A ich jak nie było tak nie ma :) A to listew podłogowych brak, a to wykładzina na schodach aż się prosi o wymianę :) Hihihi
I dokładnie tak jak piszesz, jak się mieszka samemu na wyspach bez babć i cioć i nie ma komu dzieci podrzucić, praca trzeba się wymieniać to naprawdę nie ma jak znaleźć chwili czasu choćby żeby dupsko posadzić a co mówić o remontach hiihihi
Pozdrawiam
Jak to czytam odnośnie przygotowań, to od razu mi lepiej:))) Bo na blogach tak się zrobiło świątecznie, że myślałam, iż tylko my tkwimy mocno "w tu i teraz" :))
UsuńA nasz remont, to pewnie dostarczy mi inspiracji na niejednego posta;)
Pozdrawiam serdecznie
Ja wyjechałam 100 km od miasta rodzinnego i też trza było sobie radzić bez cioć i babć. Nikogo nie znaliśmy, mąż w pracy a ja zasuwałam z bobasami wszędzie. Ale jaka więź rodzinna powstała. :) Na przygotowania do świąt jeszcze mamy czas, damy radę. Z takim pomocnikiem to remontowe wybory macie ułatwione, testuje towar już w sklepie. :) :)
OdpowiedzUsuń:)) fakt - więź z Maluchami mam bardzo mocną!
UsuńMartusia też pomaga jak tylko jest z nami. Na co dzień jest w przedszkolu i to Mamelek zalicza większość zakupów, ale w weekendy rządzi Marta:)))
U Ciebie jak zwykle pozytywnie i wesoło :)
OdpowiedzUsuńSmutki pozostawiamy poza bramami Mamelkowa:))
UsuńNo kochana rozumie Cie w każdej kwestii, jaka tu poruszylas.I babki, i ciotki i remontu haha..
OdpowiedzUsuńPodobnie jak ty zamieszkujemy wyspy,choć dzieci juz duże,syn za tydzień 12 ,a còra w maju- 18 :-)..
Co do remontu,myslelismy...ba nawet byliśmy pewni ze na jakiś czas mamy spokój, i co..i w poniedziałek nas zalalo.Tak,tak nas tez,krew jasna nas zalała jak zobaczyliśmy ze parter plywa.Tak wiec u nas remontowy weekend.
P.s dziękuje za miły komentarz na moim blogu,przepraszam,ze nie odpowiedzialam...jakoś brak sil i natchnienia :-(
Poza tym zastanawiam się,czy aby dalej uskuteczniac ta moja grafomanie i pogrążać się słabej jakości fotkami.
Pozdraeiam serdecznie :-)
Basen na parterze - fiu, fiu! No nie zazdroszczę. Życzę dużo sił w starciu z materią:)))
UsuńU nas dopiero wszystko pewnie wyjdzie co i jak po pierwszym roku mieszkania.
A co do bloga, to nie wymyślaj, nie kombinuj - tylko rób swoje:)) Pamiętaj - my się dopiero tu odnalazłyśmy, więc nigdzie nie uciekaj:)))
Pozdrawiam cieplutko:)
Kochana jak zwykle pozytywna energia u Ciebie w domku gości. Muszę chyba częściej zaglądać aby troszkę podładować swoje zasoby.
OdpowiedzUsuńMy z remontem utknęliśmy, nie wiemy za co się zabrać. Niby wszystko po planowane, ale jak co do czego to wielka pustka. Jeden pokój prawie zrobiony, no właśnie prawie bo moje M* nie ma czasu na powieszenie lustra czy zdjęć. Już słyszę jego buczenie, że to ja nie umiem się zdecydować gdzie i co dać. Więc woli poczekać aby nie robić wszystkiego podwójnie:) No i może w tym troszkę racji jest.
Tak poza tym to święta jakoś w tym roku odległe, mnóstwo myśli mam w głowie, które nie zachęcają do świętowania...
:))też mam salon PRAWIE zrobiony - czekam na powieszenie półki i obrazków, więc witaj w "klubie żon oczekujących" :))
Usuńps. i życzę myśli bardziej optymistycznych, choć wiem, że nie zawsze jest łatwo:)
Pocieszę cię że w Pl babcie i cioteczki też często są nieprzeciętnie daleko:) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuń...ale może są zaufane sąsiadki:))
UsuńA jak po remoncie zrobisz "święta" to dopiero będzie świątecznie. Światełko w tunelu jest, wykładziny są. Pewnie jeszcze będą jakiś czas zwinięte ale są!
OdpowiedzUsuń:))wykładziny są na stałe, więc przy kolejnej remontowej odsłonie trzeba je będzie dobrze zabezpieczyć specjalną folią. Dla mnie magiczny czas zacznie się od połowy grudnia, bo przyjadą moi Kochani Rodzice. Wrócą przed Świętami do PL, ale czas z nimi jest bezcenny:)))
UsuńSłodki ten Twój mały jest;) Zawsze jest ciężko na początku ale potem jaka radość;)
OdpowiedzUsuń:))) dziękuję:))) Na razie więcej stresu:))) czekam z utęsknieniem na tę radość;)
Usuń