czwartek, 31 marca 2016

W tym kraju:)

Witajcie:)
Dziś mam słów kilka o życiu w UK...

W tym kraju żyje się na prawdę miło i mam wrażenie sporo prościej niż w PL pod warunkiem, że zbyt wiele nie chorujecie. Lub napiszę inaczej - chorujecie jakoś normalnie i wystarczy Wam kontakt z GP czyli lekarzem pierwszego kontaktu. Specjalistów mają naprawdę dobrych (co mogę potwierdzić), ale dostać się do nich na audiencję to czasami już wyczyn. Do specjalistów - przypominam, gdyby ktoś nie wiedział - zaliczamy również ginekologów. Przez dziesięć lat mieszkania tutaj (dwie ciąże, dwa porody) nie miałam tutaj kontaktu z ginekologiem (spokojnie, spokojnie - nadrobiłam swoje latając do PL:) Całą ciążę prowadzą Cię położne (nie, nie jedna, żeby było prościej tylko praktycznie za każdym razem inna:) Dodam, że ciąże przebiegały bezproblemowo, więc położna jak widać wystarczyła.

Człowiek jakoś się trzymał w kupie dzielnie 10 lat... aż się posypał. Początek roku przyniósł kilka niespodzianek - w tym nadwątlone zdrowie...

Przez bity miesiąc chodziłam do lekarza GP (za każdym razem innego of kors). Marta w szkole a ja z Marcelem poginałam 40 minut (bo tyle mniej więcej zajmuje droga z wózkiem) do lekarza (swoją drogą teraz bezbłędnie kojarzy budynek i mówi, że tam jest doktor:).

Dwóch pierwszych lekarzy wspominam bardzo miło - wysłuchali mej rzewnej opowieści i próbowali pomóc. Niestety próby pomocy przy najszczerszych chęciach spełzły na niczym i udałam się do lekarza po raz trzeci...

Pani (nazwijmy ją roboczo - dr Wagudaby) wysłuchała mnie, zbadała i... rozłożyła ręce mówiąc, że nie wie jak mi pomóc. Powiedziała, że muszę skontaktować się ze specjalistą, który przyjmuje w szpitalu. W duchu pomyślałam sobie - no nareszcie, doczekałam się tego skierowania:)
O naiwności ludzka!!! Pani podała mi kartkę z... ADRESEM i TELEFONEM do szpitala!!! Normalnie śmiech na sali.

Dodam tylko, że byłam już w tym szpitalu i co muszę oddać - zajęto się mną BARDZO, BARDZO profesjonalnie.

Sprawa druga.
W tak zwanym międzyczasie przyplątał się jeszcze do mnie cholerny kaszel, który rozrywał mi płuca i sprawiał wrażenie jakby mi ktoś grabiami jeździł po kręgosłupie. Zero temperatury, zero kataru, zero dodatkowych objawów, tylko ten kaszel...
Po niecałych dwóch tygodniach stwierdziłam, że już nie mam siły, bo kaszląc czułam już wszystkie mięśnie (nawet takie, o których pani Chodakowska nie ma bladego pojęcia) i udałam się do lekarza. Jakież było moje zdziwienie, gdy znów okazało się, że mam wizytę z dr Wagudaby!!!!
Rejestracja jest telefoniczna i ja nigdy nie jestem w stanie zapamiętać tych mocno obco brzmiących nazwisk:(

Wysłuchała, zbadała (płuca czyste - chociaż tyle). Powiedziała, że mogą wykonać autoantybiotyk na podstawie wydzieliny z gardła - i zamiast wziąć takowy wymaz - dała mi pustą plastikową buteleczkę, w którą mam (za przeproszeniem) splunąć i przynieść do przychodni.

W związku z tym, że organizm smagany infekcją mam już mocno osłabiony, to zaczęłam mieć zawroty głowy i mroczki przed oczami. Tylko weź tu człowieku przetłumacz "mroczki przed oczami" by nie wyszedł aktor Marcin Mroczek z "M jak miłość"! Powiedziałam, że mam coś przed oczami, jakby ruszające się włoski.
Dr Wagudaby wysłuchała i... podała mi karteczkę z numerem telefonu do okulisty:)

I tym sposobem już niebawem będę w posiadaniu wszystkich jakże ważnych numerów telefonów do wszelakich specjalistów!

Na jesień planuję wydać drukiem podręczną książkę telefoniczną:)

To tyle na dziś:) Pa:)

ps. ZDROWIA życzę!

33 komentarze:

  1. Smutne wieści o nadwątlonej Twojej kondycji napisałaś tak, że trudno sie nie uśmiechnąć, chociaż Tobie pewnie wcale nie do śmiechu:( Szybkiej diagnozy życzę i powrotu do formy. Buziole z Przytulnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia to ty i tak masz lepiej... Bo ja ze złamaniem ręki, fakt, że z przeszłości, czekam do specjalisty już parę łaaaadnych miesięcy... Żeby było śmieszniej lewy nadgarstek zaczął mnie pobolewać już po urodzeniu Amelki, czyli ponad rok temu. Byłam u GP kilka razy aż łaskawie jeden pan doktor zlecił badanie krwi na reumatyzm i prześwietlenie. Ja owego złamania nie pamiętam więc na pytanie czy coś w tą rękę się stało odpowiadałam, że nie. Ok, przyszły wyniki i powiedziano mi, że ani reumatyzm ani uraz... Ponoć nic na zdjęciu nie wyszło. Nadgarstek dalej puchnie i boli. W końcu w Polsce w styczniu poszłam do specjalisty prywatnie. Podstawą było badanie usg i zdjęcie rentgenowskie. No i okazało się, że po dawnym złamaniu została mała częśc kostki która uszkadza mi ścięgna i stąd cały ten ból. Przyleciałam tu 20 lutego i od razu do GP, pokazałam swoje badania. Wyobraź sobie, że dopiero mnie do specjalisty skierował... Pracować nie mogę węc jestem już miesiąc na zwolnieniu a wizyty jak nie było tak nie ma... Wyobraź sobie że średnio dzwonię do nich 3 razy w tyg i pytam i nadal nic. Oczywiście złożyłam skarge pisemną do przychodni, że mnie wczesniej do specjalisty nie pokierowano skoro GP nie wiedział co mi jest. No i skarga na kogos kto opisywał zdjęcie że niby nic tam nie było... A jak się okazało już na ich zdjęciu robionym w lutym było złamanie:(
      No i bądź tu mądry...
      U nas to się adwokat chyba tym zajmie bo przez ich zbagatelizowanie nie mogę chodzić do pracy a co sie z tym wiąże nie zarabiam :(

      Usuń
    2. Dziękuję:))
      Ewo, wiesz przecież ze ja wolę z ironią i uśmiechem podejść do tematu niż usiąść i się poddać.
      buziaki

      Usuń
    3. Madziu - nie zazdroszczę sytuacji:( Proponuję wybrać się tam znów osobiście i przypomnieć swoją sprawę.
      Tylko adwokat musi być sprawdzony a nie radca prawny czy doradca - mój kolega na takiego trafił i teraz ma więcej kłopotów niż przed założeniem sprawy:( Jego problemy dotyczyły co prawda pracy, ale "adwokat" okazał się oszustem.

      Usuń
  2. Gosiu, życzę Ci dużo zdrowia, oby wszystkie choróbska poszły sobie precz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosiu zdrówka w takim razie życzę ... no i abyś wreszcie wiedziała co jest :) chociaż jak będzie zdrówko bez wiedzy to też ok ... więc jednak zdrówka :)









    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Jedną diagnozę mam, ale niestety leczenie okazało się znów mało skuteczne:( a drugiej nie mam, ale za to - samo przechodzi;)

      Usuń
  4. Gosieńko, nie wygłupiaj się i nie martw nas. Pozbieraj to zdrówko do kupy. Właśnie dzisiaj pomyslałam, ze byłaś u nas prawie rok temu, wiec należą się już jakieś nowe zdjęcia Mamelków, bo przez ten rok malutko ich było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Staram się być dzielna i się nie poddawać:) Raz lepiej, raz gorzej i powoli zaczynam przyzwyczajać się do tej nienormalnej sytuacji.
      A co do fotek Maluchów, to ograniczam się jak mogę zwyczajnie i z premedytacją;)

      ps. to już prawie rok?!? A mi wydaje się jakby to całkiem niedawno było:)

      Usuń
    2. A wczoraj sprzeczalismy sie z Leszkiem, bo uparcie twierdził, ze to dwa lata temu byliscie u nas. A zdjęcia jakie mi przysłałaś pokaż, bo są cudne.

      Usuń
    3. Wiem, że cudne - tak mało skromnie napiszę:)) ale wolę je zachować w rodzinnym archiwum:))

      Usuń
  5. Ta książka telefoniczna będzie bestsellerem! Obyś w zdrowiu dożyła tego dnia! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)Dzięki Jarecka:)
      Liczę na to, że nie wydasz do jesieni żadnej Twojej książki, bo mój "telefoniczny bestseller" miałby mega konkurencję;)))

      Usuń
    2. Śmiało, będziesz bezkonkurencyjna!

      Usuń
    3. Hi,hi - prześlę Ci egzemplarz z autografem;)

      Usuń
  6. Gosiu, musisz chyba koniecznie przylecieć do Polski, bo ja już słyszałam o tych lekarzach w UK. Moi znajomi z córką mieli problemy, ciągle gorączkowała i miała wypieki na twarzy ( 6 lat dziewczynka) a lekarz nic nie widział, do specjalisty skierowania nie dał i tak się ciągnęło chyba ze dwa lata. Gorączka była i nie była, aż w końcu w Polsce zrobili wszystkie badania i kazało się, że dziecko ma nietolerancję pokarmową i alergię , szczególnie na drożdże i mleko- co dziecku podaje się niemal każdego dnia. Strasznie CI współczuję i pomyśl na poważnie o tej Polsce. Uważaj na siebie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)Dziękuję za troskę:) Wiem, że opowieści o angielskiej służbie zdrowia krążą czasami straszne, ale mam nadzieję, że jakoś damy radę! Z wielkimi problemami zawsze można przylecieć urlopowo do PL co tez niewątpliwie uczynię jeśli nic się nie zmieni.

      Usuń
  7. Współczuję całej tej bieganiny po lekarzach.
    Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia. ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)Dziękuję:) Kaszel powoli ustępuje - wlałam w siebie morze wody z cytryną i prawdziwym miodem:)
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  8. No faktycznie numerów nazbierasz na taką ksiażkę....
    Masakra!
    ja kilka lat temu walczyłam z takim kaszlem o jakim piszesz. Odsyłali mnie od jednego do drugiego, badali, leków kazali kupić łącznie z takimi na astmę i nic nie stwierdzili :(
    Cudownie smakowicie te boróweczki ze zdjęcia wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)Hi,hi - to ja chociaż na lekach zaoszczędziłam, bo mi nic nie zapisali!

      ps. wybrałam tę fotkę z borówkami, bo ją bardzo lubię (i borówki też:)

      Usuń
  9. Każdy kraj ma minusy. Znam niestety takich, którzy nie mogę się pogodzić z tym, że wracając z UK do PL trzeba z pewnych rzeczy zrezygnować i odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - wiem o tym doskonale - każdy kraj ma coś fajnego i coś mniej fajnego. Zdecydowanie NHS w UK można by było zmodyfikować:)

      Usuń
    2. Marto - mamowbiegu.pl
      Nie mogę zostawić u Ciebie komentarza, bo mi się wyświetla, że już jestem zalogowana pod tym adresem. A hasła nie pamiętam:(

      Usuń
  10. Dlaczego, gdy to czytam, zaczynam doceniać stanie w (co najmniej) miesięcznych kolejkach do specjalistów? Czy dlatego, że my przynajmniej otrzymujemy tę upragnioną kartkę zwaną skierowaniem, która sprawia, że czujemy się jakby upoważnieni do zawracania głowy szanownemu specjaliście? ;))
    Zdrówka Gosieńko, zdrówka z całego serca Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyda się, dziękuję!
      Sama nie wiem co lepsze - miesięczne kolejki w PL czy wizyta od ręki TYLKO u GP?
      Najlepiej wyjść za lekarza;) Specjalistę oczywiście!

      Usuń
    2. Haha, oczywiście! Niestety nie tylko mąż nie lekarz, ale i żaden członek rodziny. Pozostaje mieć nadzieję, że może choć zięć się trafi... ;))

      Usuń
    3. Mój MąŻ ma kuzyna lekarza;) Dobre i to!

      Usuń
  11. Nie zazdroszczę tego biegania, ale wiem co czujesz, przewlekłe zapalenie zatok nie daje mi żyć ;) Dużo zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi już niby minęło, ale znów zaczynam mieć takie same objawy jak na początku:(

      Usuń