Dawno, dawno temu pisałam Wam o pralnio/schowko/spiżarni. Czyli hmmm po niemalże czterech latach doczekałam się ukończenia remontu tj. szpachlowania i malowania ścian:)
Nie wspomnę ile było sprzątania, skrobania i malowania dodatkowych rzeczy typu drzwi i półki.
Akcja z kupnem lamp też była dobra;) Otworzyli nam w końcu sklepy. Przypomniało mi się o moich nieszczęsnych zasłonach i poszłam kupić. Wybrałam dwa zestawy, bo się nie mogłam zdecydować a ceny były kuszące, bo była promocja. W domu stwierdziłam, że mogłam przecież kupić też nowe do konserwatorium. Poszłam drugi raz. A wieczorem stwierdziłam, że mogłam przecież kupić jeszcze lampy do pralni... Było już jednak zbyt późno, więc zamówiłam je online z darmową dostawą do sklepu.
Na drugi dzień rano dostałam smsa i maila, że zamówienie już na mnie czeka gotowe do odbioru. Przy okazji kupiłam też pościel dla Mamelka z mapą świata, bo szalenie mu się podobała. Staję przed punktem "clict and collect" z szerokim uśmiechem, bo już z daleka widzę moje błyszczące lampy i mamelkową pościel. Młoda pracownica sklepu chwilę krąży wokół plastikowych przezroczystych pudeł w których umieszczono towary do odbioru i podchodzi do mnie zakłopotana. W ręku trzyma jedną lampę z przyczepioną karteczką i mówi mi, że niestety ale nie mają drugiej w magazynie. Zdziwiona jestem bardzo, bo przecież widzę drugą IDENTYCZNĄ w pudełku obok. Ona oznajmia, że niestety to jest zamówienie innej osoby. I dodaje, że oni już mi zwrócili pieniądze za tą jedną brakującą lampę. Próbuję śmieszkować i mówię, że niech mi da tą z pojemnika obok, nikt nie widzi i ja nikomu nie powiem. Śmieje się ubawiona i mówi, że nie może. Żarty żartami, ale ja jej mówię, że ja potrzebuję dwie takie same a nie jedną i zwrot pieniędzy. Sytuacja się komplikuje i schodzimy na parter sklepu gdzie dołącza do nas inna pracownica sklepu.
Tłumaczę jej mój ból pragnienia posiadania dwóch lamp a nie jednej i zwrotu pieniędzy. Ona zdziwiona, że przecież nie było tego w magazynie a ja to zamówiłam. Wznoszę oczy ku niebu i mówię, że przecież na stronie sklepu towar był dostępny. Okazuje się, że obok przy kasie pracuje młodziutka Polka, która słyszy całą sytuację. Jeszcze raz jej tłumaczę o co chodzi i pokazuję, że na koncie nie mam żadnego zwrotu od nich. Nie mam też żadnego maila z informacją o braku towaru i propozycją zwrotu pieniędzy. Mówi mi, że powinnam je otrzymać w ciągu 48 h. Nadal niewzruszona stoję przy kasie i mówię, że niech spróbują mi to zamówić z innego sklepu jeśli mają taką możliwość, bo mi bardzo zależy. Pani oznajmia mi, że lampa jest dostępna w pobliskim K. Proszę by zamówili mi to do naszego W. , bo nie mam prawa jazdy i jest to dla mnie kłopot. (W końcu to oni zawinili nie zdejmując tego że stanu magazynu - ale już im tego nie mówię).
W trakcie rozmowy dołącza do nas pani menadżer. Po wysłuchaniu całej sprawy mówi, że zamówią mi to bez dodatkowych kosztów do domu. Za nami rośnie kolejka, bo otwarte są tylko dwie kasy. Pani menadżer prosi bym przeszła z tą drugą pracownicą w inne miejsce i one mi to zamówią. Przechodzimy do punktu zamówień online. Chwilę później pani woła kolejnego menadżera, który był odpowiedzialny za stan towaru. Zaczyna zalatywać klimatem z filmów Barei:) Podchodzi lekko przerażony i blady pan wyglądający jak aktor ze sztuki Szekspira. Coś tam duka. Ciut później dołącza pierwsza pani menadżer. Zaczynam podejrzewać, że myślą że jestem "tajemniczym klientem", bo zbytnio się nade mną rozpływają:) Wypełniamy wspólnie rubryczki z moimi danymi i płacę kolejny raz za lampę. W sumie to trzeci raz a lamp fizycznie mam jedną;)) Pytam na koniec o jakąś reklamówkę, by to wszystko pomieścić a pani rozkładając ręce mówi, że muszę podejść do kasy...
Ustawiam się grzecznie w kolejce. Udaje mi się znów podejść do tej młodej Półki. Dziękuję jej jeszcze raz za poświęcony czas i proszę o reklamówkę. Mówi, że nie ma problemu i pyta czy na pewno zwrócili mi pieniądze. Z uśmiechem na twarzy mówię, że trzy osoby mnie o tym zapewniały, więc chyba tak. Ona mi mówi, że może tak pro forma to dla mnie sprawdzić. I co się okazało?!?! Że dopiero po jej wglądzie do systemu ruszyła sprawa mojego zwrotu pieniędzy!
Spędziłam tam chyba czterdzieści minut i poznałam pięcioro pracowników w tym dwóch menadżerów:))) Ale to jeszcze nic!
Wyobraźcie sobie, że po ponad dwóch godzinach byłam tam znów z powrotem:)) Nigdzie nie mogłam znaleźć odpowiednich karniszy... i przypomniałam sobie, że przecież tam mają! Nie powiem z jakimi minami odpowiadali mi na moje kolejne przywitania.
edit: wstawiam fotkę pralnio-schowka z 2016 roku:)
To tyle na dziś. Miłego:)
ps. te różowe pojemniki też z tego sklepu, ale żeby już tam kolejny raz nie wędrować zamówiłam online i tym razem doszły bez problemu:)
Akcja z kupnem lamp też była dobra;) Otworzyli nam w końcu sklepy. Przypomniało mi się o moich nieszczęsnych zasłonach i poszłam kupić. Wybrałam dwa zestawy, bo się nie mogłam zdecydować a ceny były kuszące, bo była promocja. W domu stwierdziłam, że mogłam przecież kupić też nowe do konserwatorium. Poszłam drugi raz. A wieczorem stwierdziłam, że mogłam przecież kupić jeszcze lampy do pralni... Było już jednak zbyt późno, więc zamówiłam je online z darmową dostawą do sklepu.
Na drugi dzień rano dostałam smsa i maila, że zamówienie już na mnie czeka gotowe do odbioru. Przy okazji kupiłam też pościel dla Mamelka z mapą świata, bo szalenie mu się podobała. Staję przed punktem "clict and collect" z szerokim uśmiechem, bo już z daleka widzę moje błyszczące lampy i mamelkową pościel. Młoda pracownica sklepu chwilę krąży wokół plastikowych przezroczystych pudeł w których umieszczono towary do odbioru i podchodzi do mnie zakłopotana. W ręku trzyma jedną lampę z przyczepioną karteczką i mówi mi, że niestety ale nie mają drugiej w magazynie. Zdziwiona jestem bardzo, bo przecież widzę drugą IDENTYCZNĄ w pudełku obok. Ona oznajmia, że niestety to jest zamówienie innej osoby. I dodaje, że oni już mi zwrócili pieniądze za tą jedną brakującą lampę. Próbuję śmieszkować i mówię, że niech mi da tą z pojemnika obok, nikt nie widzi i ja nikomu nie powiem. Śmieje się ubawiona i mówi, że nie może. Żarty żartami, ale ja jej mówię, że ja potrzebuję dwie takie same a nie jedną i zwrot pieniędzy. Sytuacja się komplikuje i schodzimy na parter sklepu gdzie dołącza do nas inna pracownica sklepu.
Tłumaczę jej mój ból pragnienia posiadania dwóch lamp a nie jednej i zwrotu pieniędzy. Ona zdziwiona, że przecież nie było tego w magazynie a ja to zamówiłam. Wznoszę oczy ku niebu i mówię, że przecież na stronie sklepu towar był dostępny. Okazuje się, że obok przy kasie pracuje młodziutka Polka, która słyszy całą sytuację. Jeszcze raz jej tłumaczę o co chodzi i pokazuję, że na koncie nie mam żadnego zwrotu od nich. Nie mam też żadnego maila z informacją o braku towaru i propozycją zwrotu pieniędzy. Mówi mi, że powinnam je otrzymać w ciągu 48 h. Nadal niewzruszona stoję przy kasie i mówię, że niech spróbują mi to zamówić z innego sklepu jeśli mają taką możliwość, bo mi bardzo zależy. Pani oznajmia mi, że lampa jest dostępna w pobliskim K. Proszę by zamówili mi to do naszego W. , bo nie mam prawa jazdy i jest to dla mnie kłopot. (W końcu to oni zawinili nie zdejmując tego że stanu magazynu - ale już im tego nie mówię).
W trakcie rozmowy dołącza do nas pani menadżer. Po wysłuchaniu całej sprawy mówi, że zamówią mi to bez dodatkowych kosztów do domu. Za nami rośnie kolejka, bo otwarte są tylko dwie kasy. Pani menadżer prosi bym przeszła z tą drugą pracownicą w inne miejsce i one mi to zamówią. Przechodzimy do punktu zamówień online. Chwilę później pani woła kolejnego menadżera, który był odpowiedzialny za stan towaru. Zaczyna zalatywać klimatem z filmów Barei:) Podchodzi lekko przerażony i blady pan wyglądający jak aktor ze sztuki Szekspira. Coś tam duka. Ciut później dołącza pierwsza pani menadżer. Zaczynam podejrzewać, że myślą że jestem "tajemniczym klientem", bo zbytnio się nade mną rozpływają:) Wypełniamy wspólnie rubryczki z moimi danymi i płacę kolejny raz za lampę. W sumie to trzeci raz a lamp fizycznie mam jedną;)) Pytam na koniec o jakąś reklamówkę, by to wszystko pomieścić a pani rozkładając ręce mówi, że muszę podejść do kasy...
Ustawiam się grzecznie w kolejce. Udaje mi się znów podejść do tej młodej Półki. Dziękuję jej jeszcze raz za poświęcony czas i proszę o reklamówkę. Mówi, że nie ma problemu i pyta czy na pewno zwrócili mi pieniądze. Z uśmiechem na twarzy mówię, że trzy osoby mnie o tym zapewniały, więc chyba tak. Ona mi mówi, że może tak pro forma to dla mnie sprawdzić. I co się okazało?!?! Że dopiero po jej wglądzie do systemu ruszyła sprawa mojego zwrotu pieniędzy!
Spędziłam tam chyba czterdzieści minut i poznałam pięcioro pracowników w tym dwóch menadżerów:))) Ale to jeszcze nic!
Wyobraźcie sobie, że po ponad dwóch godzinach byłam tam znów z powrotem:)) Nigdzie nie mogłam znaleźć odpowiednich karniszy... i przypomniałam sobie, że przecież tam mają! Nie powiem z jakimi minami odpowiadali mi na moje kolejne przywitania.
edit: wstawiam fotkę pralnio-schowka z 2016 roku:)
To tyle na dziś. Miłego:)
ps. te różowe pojemniki też z tego sklepu, ale żeby już tam kolejny raz nie wędrować zamówiłam online i tym razem doszły bez problemu:)
Zuch dziewczyna- potrafi walczyć o swoje i to co czego chce :)
OdpowiedzUsuń:) człowiek musi sobie w życiu radzić:)
UsuńFajnie urządzony pralnio-schowek😊
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
Usuń:) Wiele bym dała żeby zobaczyć miny pracowników jak po raz kolejny wkroczyłaś do sklepu ;) Taki pralnio-schowek to super sprawa. Dodatkowe pomieszczenie na wszystkie te rzeczy, które nie wiadomo gdzie powsadzać. Świetna robota. Buziolki..
OdpowiedzUsuń:) chwilowo już tam nie chodzę;))
UsuńDziękuję. Dokładnie, taka przestrzeń zawsze się przyda i cieszę się, że w końcu to miło wygląda:)
Buziaki:)
Warto było walczyć do końca! Bardzo spójnie urządziłaś ten schowek, kolory podkreślają przytulność tego miejsca :)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
UsuńLubię się bawić w takie detale:)
''trochę'' zachodu, ale warto było:))
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
UsuńDziało sie z przygodami :):):) świetny kolor tych pojemniczków :)
OdpowiedzUsuńOj, działo się, działo:)
UsuńDziękuję, mi też się podobają choć na stronie miały ciut inny odcień:)
Oj to dopiero historia :)
OdpowiedzUsuńCzeski film:)
UsuńEfekt końcowy bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję bardzo
UsuńTrzeba przyznać, że efekt końcowy naprawdę robi wrażenie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
:) dziękuję i pozdrawiam również:)
Usuńświetnie wyszlo ;)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
UsuńHahaha, fajnie... teraz to będziesz Gosiu klientem numer jeden w tym sklepie :))). Niezłe przygody. Czasami mam wrażenie, że sklepy nie ogarniają pewnych rzeczy. Super pomieszczenie, mi właśnie takiego w domu brakuje. Buziaki kochana!
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
UsuńZawirowania okołowirusowe też pewnie mają tu znaczenie, ale dobrze że jednak udało się to wszystko kupić:)
Buziaki:)
Przypomniała mi się teraz sytuacja jak chciałam kupić konkretne girlandy świąteczne. Zjeździłam sklepy jakie był u nas w Gdańsku i w żadnym nie mogłam dostać tyle sztuk ile chciałam. Zamówiłam więc przez internet, pojechałam odebrać. Okazało się, że dali mi różne (kształt i odcień), a ponieważ nie mieli innych na wymianę, to zrezygnowałam z zakupu, bo ja potrzebowałam komplet. W końcu końców, znów zamówiłam przez internet tylko z odbiorem w całkiem innym mieście (moim rodzinnym) i tam je odebrałam jadąc odwiedzić Rodziców :) Fajnie masz teraz zrobione po remoncie :)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
UsuńCzyli jak widać sami pracownicy gubią się w we własnym asortymencie;) Czasami da się coś odkręcić a czasami tracimy tylko czas... No, ale któż z nas się nie myli;))
O mamo a ja myslalam ze sie okaze ze ta druga lampa w innym pojemniku miala byc dla Ciebie i te kase pierwszy raz to zwrocili tej drugiej wlasnie osobie :P
OdpowiedzUsuńTu w UK są mniej przewidywalni jak widać;))
UsuńJak widzę, a właściwie czytam, specjalistką od problemów wielką jesteś, ale doskonale, dzięki Twojemu uporowi, sobie radzisz.Czasem trzeba nogą tupnąć i w słup soli się zamienić, aby cel osiągnąć.Twoje perypetie do tych w PL łudząco podobne , a podobno z UE wyszliście.Całusy.
OdpowiedzUsuń:) niby wyszliśmy ale jak byśmy jeszcze nie wyszli;) a absurdy jak widać granic nie znają - hi,hi
UsuńPozdrawiam cieplutko:)
Wow! Metamorfoza niesamowita! Pomieszczenie kompletnie nierozpoznawalne! :)
OdpowiedzUsuńA przeboje z lampami niezle! Pan z magazynu namieszal i potem 4 pracownikow musialo odkrecac... :D
dziękuję:)
UsuńDobrze, że to w ogóle dało się odkręcić, bo zależało mi na tych właśnie lampach bardzo mocno i już żadne inne mi się nie podobały:)
Chyba Cię wynajmę jak będę mieć takie problemy w sklepie 😂 w pierwszym momencie myślałam że jestesmy w Polsce !😊 ale lampa to mi się też podoba. Ciekawe jak wygląda ta pościel :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
Usuń:) mogę się zgłosić tylko nie wiem czy to zadziała w polskich realiach;))
Pościel jest z kontynentami na jednej stronie i zwierzętami na drugiej:)
Świetna metamorfoza :)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
UsuńGosiu, świetnie sobie urządziłaś gniazdko :)
OdpowiedzUsuńA ta przygoda z lampami mnie ubawiła, choć tobie pewnie do śmiechu nie było. Czytałam z zapartym tchem czekając na ciąg dalszy. Mam nadzieję z pozytywnym zakończeniem :)
:) dziękuję
UsuńSzczerze mówiąc, to samej mi się chciało śmiać, bo sytuacja była mega absurdalna:) Ale wszystko się dobrze zakończyło, wszystko więc luz:))
No jak się czyta, to trudno się nie pośmiać, ale faktycznie sytuacja mało zabawna. Tym bardziej gratuluję zimnej krwi :).
OdpowiedzUsuń