Witajcie,
bez pierników, choinek, świątecznych DIY, ale nie mniej bardzo ciepło:)))
Specjalnie dla Was, przedświątecznie:
Historia czarnej ciżemki:)
W zeszłym roku w PL kupiłam krótkie skórzane kozaki, co by były na jakiś czas:) Nie w sensie, że krótkie, tylko w sensie, że skórzane.
Ja, jak to ja - mam dość zamaszysty chód, więc i zelówki/obcasy zjadę zawsze pierwszorzędnie. Niestety nie zdążyłam ich wymienić podczas ostatniego urlopu w PL, bo głowa była totalnie zaprzątnięta czymś innym...
No, a że w UK zawód taki jak szewc, też jest praktykowany to udałam się w miejsce, w którym ów jegomość przyjmuje. Objuczona siatami, niczym wielbłąd i wózkiem z Mamelkiem, z trudem dostałam się do środka przez dość wąskie drzwi. Lokal taki z tradycjami (no może nie z dziada pradziada, ale z ojca na syna na pewno:). Podałam panu obydwa buty, spytałam o cenę i ile będzie trwała naprawa. Usłyszałam, że godzinę i 8 funtów. Otrzymałam tyciusi paragonik z numerkiem i udałam się na dalsze zakupy. Po godzinie byłam już szczęśliwą posiadaczką nowych zelówek:))
Szczęśliwa byłam tylko do następnego dnia, bo okazało się, że coś się jeden obcas zapada:( A że akurat miałam te buty na nogach, to musiałam działać szybko. W głowie szykowałam przemowę, jak tu się panu przypomnieć (bo przecież nie sądzisz Drogi Czytelniku, że nadal byłam w posiadaniu tego tyciusiego paragoniku:) a kolejny raz to ja już płacić nie chciałam! Miałam na szczęście tę samą zieloniuchną jak soczysta trawa kurtkę (a uwierzcie, rzuca się w oczy wśród morza czarnych, burych i ewentualnie czerwonych) i chciałam wspomnieć o Mamelku. Z takim nastawieniem udałam się lekuchno chwiejnym (ze względu na problemy obcasowe) krokiem do wyżej wymienionego punktu usług szewskich i dorabiania wszelkiej maści kluczy.
Znów z trudem próbowałam sforsować drzwi, ale tym razem pospieszył mi z pomocą pan szewc... Niestety INNY PAN SZEWC. W kieszeń więc mogłam wsadzić swoją przemowę, w której miałam się przypomnieć. Moja mina mówiła jednak wszystko.
Zaczęłam przebąkiwać, że byłam tu ostatnio, ale był tu ktoś inny. Okazało się, że ktoś inny, to był syn pana, z którym mi przyszło obecnie porozmawiać, więc kłopotów miało nie być:)
Z gracją podniosłam nogę z ciżemką by zaprezentować panu wadliwy obcas. Pan lekko wzburzony, zaczął zapewniać mnie, że nie mam się martwić o koszty naprawy, bo on to załatwi. Sprostowałam, że martwię to ja się głównie tym, że nie mam innych butów na zmianę a muszę iść zrobić zakupy:) Pan prosił bym na chwilę usiadła, kapnął jakimś klejem i dodał kolejną zszywkę. Powiedział, że powinno być ok, ale gdyby nie, to mam je ZA DARMO przynieść kolejny raz. Podziękowałam. Spytał skąd jestem - dorzucił więc polskie "jak się masz" ? Pożegnaliśmy się w błogiej atmosferze.
Niestety sielanka nie trwała zbyt długo, bo but znów szlag trafił. Zapakowałam tego nieboraka w siatkę i udałam się w dobrze znanym kierunku:)) Starszy pan przywitał mnie z szarmanckim uśmiechem, spytał czy wybieram się na zakupy, bo on wówczas zająłby się tym butem. Przytaknęłam i podążyłam do sklepu.
Nie przeczuwając niczego złego po udanych zakupach poszłam odebrać swojego fanta:)) I tu nastąpiło zdziwienie. Dlaczego spytasz Drogi Czytelniku? Oto fotka wyjaśniająca dla Ciebie:))
Mnie, przyznam szczerze, przytkało po całości. Zdołałam tylko wydukać "dlaczego?" A pan tłumaczył, że musiał wymienić cały obcas a że był on brązowy, to on - w związku z tym, że nie posiadał na stanie takiego, użył brązowego spray`u:))) I przecież mogę to sobie zapastować a jak chcę, to on mi może w drugim bucie też tak zrobić:))
I dla porównania - szewska fantazja kontra zwyczajna wymiana zelówki;)
***
To tyle na dziś:)) Nie odrywam Was już od codziennych obowiązków i przedświątecznej krzątaniny:))
Miłego dnia! Pa:)
Ps. strzeżcie się szewców z fantazją:))
Moje zdziwienie sięgnęło zenitu:) Ja się nieźle uśmiałam ale Tobie chyba do śmiechu nie było. Punkt dla Pana za kreatywność i wyobraźnię:)
OdpowiedzUsuńCo Ty, ja uwielbiam ludzi wychodzących poza przewidywalne schematy;)))
UsuńO matko :) Ty to nawet z takiej sytuacji umiesz wycisnąć człowiekowi uśmiech na twarzy! Tak to opisałaś, że ciężko się z lekka nie uśmiechnać :) A tak na serio to ciekawe gdzie ci obaj panowie się zawodu uczyli.....
OdpowiedzUsuń:))może u malarza;)
UsuńTak to wygląda :)))
UsuńMam takie podejrzenia;)
UsuńO mamciu para nie całkiem od pary. No to ja już nie narzekam na mojego "fachowca" co to czarne buty zszył białą niciom, a mi kazał ją zapastować. Buty były zamszowe. Pozdrawiam : )
OdpowiedzUsuńKażdy chyba miał w swoim życiu przygodę z "fachowcem" ;)
UsuńPamiętam, jak wieki temu siostra zaniosła białe baleriny do szewca, żeby wymienić zjechany obcas a on dodatkowo od siebie dorzucił maźnięcia białą farbą w miejscu, gdzie były małe otarcia;)
Ściskam mocno:)
Maaatko kochana, cóżem się naśmiała, to moje :D
OdpowiedzUsuńNa szczęście wstawiłaś zdjęcie "po", bo naprawdę trudno byłoby sobie wyobrazić ten efekt końcowy :D
No nie mogę, wybacz Gosieńko, nie to, że Ci nie współczuję, ale ciężko mi w obecnym stanie szczerze się ulitować nad Twym losem :D
Może to się uda, gdy przejdzie mi już głupawka wywołana tym zdjęciem ;))
Ha! Za to NIKT na świecie nie ma drugiej takiej pary jak ja:)))
UsuńI jak znam życie, to będą nie do zdarcia i będę je miała po wiek wieków;)
Dobrze, że jeszcze nigdy nie miałam okazji dawać do naprawy butów:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń:) to tylko dla ludzi o mocnych nerwach;)
UsuńPozdrawiam cieplutko:)
Jak to miło widzieć, że nie tylko w PL partaczą robotę chociaż to ,,jak się masz" w ojczystym języku jest niepokojące :D
OdpowiedzUsuńI co dalej? Szkoda butów...
:))na razie pozostaje bez zmian (tu nie takie rzeczy się nosi;)) a później chyba obydwa potraktuję czarną farbą;)
UsuńPrzyznam, że trochę mi szczena opadła :))) Koniecznie musiasz mi dać znać, który to szefc mam taką fantazję, bo nóż, widelec przyjdzie mi jakieś buty naprawiać...
OdpowiedzUsuńBuziole :)
Ten bliżej Matalana:) No, jakoś nie polecam:))
UsuńBuziaki
Gosia jakie to szczescie, ze ptzeczytalam post ;) Nie uwierzysz ale mialam dzis niesc buty do szewca hihihi W ten sytuacji chyba sie :) Zrobic w PL zaraz po nowym roku ;) Dzieki i milego dnia
OdpowiedzUsuńO tak:)) zachęcam do takich usług w PL;)
UsuńKochana teraz to czytam!!!!!
OdpowiedzUsuńa właśnie dałam koleżance but do szewca-lewy- bo strasznie w pięcie mnie uwiera:/ ponieważ miałam deko złe doświadczenie po ost.wizycie u niego prosiłam koleżankę, by mu powiedziała, że to jest but szlachecki-czyli mój- i ma na niego bardzo ale to bardzo uważać bo...
bo ostatnio zrobił co trzeba ale dostałam deko pocharatany-wg mnie- a dodam że o rzeczy to ja dbam;-) no ale ostatecznie twoja przygoda bije wszystko na maxa cóż dodatm tylko że w dziwnych sprawach nie czuję się już aż tak osamotniona od kiedy poznałam CIEBIE hihi:-)
ściskam
Odważna Jesteś dając tylko jeden but do szewca;)
UsuńKarola, w życiu trzeba się czymś wyróżniać - choćby obcasem;))
O tak - dziwne sprawy jakoś mnie lubią:))
No, nieźle :) Masz teraz niepowtarzalne, wyjątkowe buty :))
OdpowiedzUsuń"Haute couture" ;)
UsuńPadłem :-D
OdpowiedzUsuńJest plus w tej historii. ..ponieważ kobiety cieszy świadomość, że mają coś modnego, coś niepowtarzalnego,coś czego nie ma żadna inna kobieta:-D:-DM.S
Oddać Ci jakieś ciżemki do znajomego szewca;)
UsuńO moj Boze... Rzeczywiscie mial "fachowiec" fantazje! :D
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze na codzien poruszam sie autem, butami raczej sie znudze niz zedre zelowki, wiec z uslug szewca nie korzystam. Ciekawe zreszta czy tutaj, w tym kraju wszechobecnych samochodow, jeszcze ten zawod przetrwal? ;)
Ja za to głównie poruszam się pieszo:) stąd te odwiedziny u "fachowca" ;)
UsuńTen pan się marnuje w tym zakładzie szewskim, powinien malarzem zostać :P
OdpowiedzUsuńKto wie, co on robi poza godzinami pracy;)) może i ma gdzieś swoje atelier a jako szewc dorabia na farby:)))
UsuńNie wiem Gosiu co powiedzieć. Żal butów, a pana trza by na bezrobocie.
OdpowiedzUsuń:))a wiesz ilu on ma klientów?!?! Zdziwiłabyś się i to bardzo:)) Pewnie pół mieszkańców mojego W.biega z podobnymi obcasami;)
UsuńŁe, Gosieńko, to może my się czepiamy i tak ma być?!!!
Usuń:)) u nas jest chyba tylko dwóch szewców, więc myślę, że to po prostu brak wyboru;)
UsuńGocha no teraz to się popłakałam. Przepraszam kochana ale nie z żalu tylko ze śmiechu nad Twym obuwiem :) Masz jedyną, niepowtarzalną parę butów. Jedno trzeba przyznać kreatywność tego szewca nie zna granic :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że nie zostawiłaś mu drugiego buta od razu bo jakby miał dwa to może jeszcze "ciekawsze" byłyby efekty jego pracy :)
Buziaki i uściski :)
:) kurna Olek, ale musiałabyś widzieć jego minę z jaką dumą oddawał mi tego buta;)
UsuńI moją minę jak spojrzałam na buta;)