sobota, 28 czerwca 2014

W deszczu, ale z uśmiechem:)

Witajcie:)
Wczoraj wracając do domu załapałam się na deszcz (malutkie przypomnienie lub oświecenie dla niewtajemniczonych - jeżdżę rowerem:). I tak nie było źle, bo pół godziny przed końcem pracy zaczęło się totalne oberwanie chmury z burzą w komplecie!!! Znalazły się nawet dwie życzliwe osoby, które wyjątkowo kończyły o tej co ja i zaproponowały podwiezienie do domu! Podziękowałam grzecznie, ale zrobiło mi się miło:))) Taka bezinteresowna troska o biednego żuczka:))
Przy wyjściu jeszcze "śmiechy-chichy", że mam fuksa, bo ulewa minęła i już TYLKO pada. Powiedziałam, że dla mnie deszcz jak deszcz tylko "ciężko by się jechało z piorunem w ... plecach" :))) A ktoś odpalił, że fajnie bym świeciła:)))
Wsiadłam na rower. Odpaliłam kaptur. Po sekundzie przestałam cokolwiek widzieć, bo tysiące kropel obsiadło moje okulary niczym natrętne muszki owocówki zdobyczne jabłko:)) Dojechałam do koszmarnego przejścia dla pieszych, gdzie hektolitry wody bryzgały spod kół nadjeżdżających samochodów. Choć, żeby oddać kierowcom sprawiedliwość - nadmienię, że zwalniali próbując delikatnie wjeżdżać w kałuże, bo nie sposób ich było ominąć. I tak byłam cała mokra:) Zatrzymując się, by "wcisnąć zielone"usłyszałam lekki szelest za sobą. Odruchowo odwróciłam się a tam pan również dzielący mój deszczowy los na rowerze. Na oko koło piędziesiątki. Z tak szczerym i rozbrajającym uśmiechem zaczynającym się i kończącym na górnych czwórkach z wolnym przepływem powietrza pomiędzy:))) No nie sposób było nie odwzajemnić takiego uśmiechu!

***
Wczoraj rano musieliśmy podjechać do prawnika, spytać jak się sprawy mają, wpłacić kolejną kasę i podrzucić dokumenty z banku. Martusia pyta:
- Mamuniu, gdzie jedziemy?
- Do pani prawnik.
- Do pani TRAWNIK? - pyta zdziwiona:)))

***
Dziś "dla odmiany" znów pada. Zaplanowałam więc wypad do sklepu, bo miałam do wykorzystania moją "rocznicową-pracową" kartę i chyba niebawem straciłaby ważność:))) A miałabym stracić DARMOWE zakupy?!?!! Nigdy:)))
Po powrocie towarzystwo mocno zmęczone/znudzone poszło spać. Mi nic się nie chciało. To znaczy chciało - zjeść jakieś niewinne ciasteczko, ale bez "babrania i pichcenia". Padło na francuskie.
Z paczki, z paczki i nawet nie zamierzam próbować robić sama skoro można kupić gotowca! Położyć na wierzch co kto chce i do pieca:))) ciasteczka z malinami, migdałami i brązowym cukrem!!! Mniam:)))
(Ostatnio pisała też o nim - w wersji rogalikowej - "kobieta kuchenna" na swoim blogu).



Miłego weekendu Wam życzę bez względu na pogodę:))) Pa!

10 komentarzy:

  1. No ale cóżeś nakupiła za tę kartę?? :) pochwal się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yhm, yhm chwalę się - (w związku z tym, że to babski sklep zakupy objęły głównie mnie:) dwie pary sandałków ( jedne turkusowe na meeega koturnie a drugie rzymianki), plażowe klapeczki, dwie torebki (jedna z myślą o bagażu podręcznym do samolotu a druga normalna), plecaczek w groszki, skarpetaski, apaszeczkę, naszyjnik oraz dla Martusi - torebeczkę, plecaczek i okulary przeciwsłoneczne!!! Ufff. Uwierz, nie było łatwo, bo tak do końca to nie są moje klimaty:))) Ale oczywiście to co wybrałam jest fajne. Robiłam trzy podejścia do kasy i za każdym razem okazywało się, że na tej magicznej karcie coś jest! W życiu bym nie wydała TAKICH pieniędzy na takie duperelki!!!! Ale nagroda za ciężką pracę, to nagroda:)))

      Usuń
  2. Fajne takie beztroskie zakupy :) Jestem zdania, że takie karty powinni dawać co miesiac :)))
    Ja po powrocie z macierzyńskiego dostanę UWAGA - długopis za 5 lat pracy w firmie :)))), no chyba, że mój zakręcony szef zapomni mi go dać :)))

    Co do ciast francuskiego to czasami robię w nim piersi z kurczaka, z pieczarkami, brokułami w sosie beszamelowym z odrobiną sera żółtego - polecam :)
    Ja z kolei muszę spróbować tej słodszej wersji, jak u Ciebie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) ja dostałam ją w zeszłym roku też za 5 lat + jednorazowo dzień urlopu na zakupy!!! - i cieszę się, że to nie długopis - hi, hi:))) Są firmy gdzie nie dają nic - tak jak u mojego MęŻa - nawet tego długopisu:(

      Francuskie robię jeszcze z pieczarkami, serem i cebulką - ale Twoja wersja brzmi bajecznie!!! Aż zgłodniałam:))) Dziękuję za pomysł!
      Buźka

      Usuń
  3. Kochana poczekaj na 10 -lecie ;) to dopiero bedzie szal shoppingu :) napewno bylas u mnie w miescie a tam jest wielkie NIC!!! Chociaz sadzac po tym ze kupilas Martusi pierdulki to pewnie w MK :)) ciut ciut wiekszy wybor:) A my tak bardzo nie doceniamy naszej lovely firmy a tu patrz jakie korzysci... zakupki zrobione za free, dzieci zmeczone spia, czas dla Ciebie i ciasteczka dla wszystkich :))) az

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) byłam u Ciebie, bo do MK mi się nie chciało jechać:)))
      hmmm - zostało cztery lata oczekiwań:))) Ciekawe czy nie zmienią zdania, bo może później, to już będą pomniki stawiać najbardziej zasłużonym a nie karty rozdawać - hi, hi:)))
      Buźka

      Usuń
  4. Ciacho gotowe to niezła sprawa! Kiedyś zrobiłam, wyszło świetnie a potem...zapomniałam:) Mam owoce, więc to naprawię. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, polecam - wkład pracy znikomy a efekt smakowity;)
      Buźka

      Usuń
  5. ...u mnie tez pada. I to kolejny dzień. Ech, ta pogoda nad polskim morzem, marzenie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w Mamelkowie:)) Melduję, że od poniedziałku świeci już słonko:)))
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń