Po długim namyśle wyszło mi, że to wszystko przez Pollyannę. "Jakie wszystko"? - spytacie. "Jaka znów Pollyanna"? Już wyjaśniam.
Wieki temu (pewnie jeszcze gdy rosły drzewa, z których zbudowano Biskupin - hi,hi) wpadła mi w ręce książka pani Eleanor H. Porter "Pollyanna". To historia jedenastoletniej dziewczynki, którą po śmierci ojca przygarnia surowa, wredna ciotka. Mała - choć jej nowa sytuacja nie jest zbyt różowa (żeby nie powiedzieć dosadniej też używając koloru:))), wciąż patrzy na świat optymistycznie i potrafi cieszyć się ze wszystkiego. Bawi się w "radość" - zabawę, której nauczył jej tatuś. W każdej napotkanej sytuacji, nawet przykrej (np. kara od ciotki) potrafi znaleźć pierwiastek dobra. Coś na zasadzie - "złamałeś nogę?" - "ciesz się, że tylko jedną, zawsze mogłeś połamać obie".
I ja, niczym ta Polyanna, w każdej sytuacji wyłapuję jakieś plusy. No, przynajmniej próbuję:))) Przykład? Bardzo proszę - wracam w ulewie do domu i próbując na przejściu "przycisnąć zielone" zostaję ochlapana z góry na dół przez jakieś dwa urocze auta (a raczej przez ich milusich właścicieli). Jestem mokrusieńka. Odruchowo ciśnie się na usta jedno określenie na tych panów. Zaraz jednak przywołuję się do porządku (czyli wraca Pollyanna:) i myślę tylko - "Za chwilę będę w ciepłym domku. Przebiorę się w suchutkie ciuchy i zjem ciepły obiadek". Wierzcie mi lub nie, ale to działa!!!! Owszem nie mówię, że nigdy nie mam złego dnia czy chwili zwątpienia. Mam a jakże! Ale grunt, to pozytywne myślenie. Tego trzeba się uczyć każdego dnia!
Do Pollyanny dołączył pewien mnich - on też nawołuje do optymistycznego nastawienia. (Zabawne, że na okładce pojawił się znajomy Włoch - Vito Casetti z "Europa da się lubić" zamiast jakiegoś prawdziwego mnicha:)))
Albo wspomina o tym, żeby nie rozpamiętywać zbyt długo przykrych sytuacji lub tym bardziej, nie myśleć o nich przed snem. Spotkało Cię coś przykrego w pracy? Nie analizuj zbyt długo, nie rozmyślaj o tym przez pół wieczoru - szkoda Twojego życia na złe emocje!!! Stało się i tyle. Trzeba iść do przodu!
I żeby już nie przynudzać, bo ja ostatnio mogłabym o tym zbyt długo:))) Prezentuję nowy "przepiśnik", który powstał z myślą o pewnej przesympatycznej osóbce w ramach podziękowania.
A na koniec muffinki o samku "banana & toffi"
Pa, pa:) Kolorowego dnia Wam i sobie życzę:))
baaardzzzo dobre nastawienie do życia zapożyczyłaś od Pollyanny - ja czasami tak nie potrafię, ale staram się - gdyby porównać mnie obecną i sprzed kilku lat - ogromna różnica także idziemy ku lepszemu :)
OdpowiedzUsuńprzepiśnik cudowny - jak patrzę na ten mój zniszczony zeszyt to normalnie aż żal - być może kiedyś się od Cibie zarażę jakimś pomysłem i stworzę swój własny nowy przepiśnik :)
pozdrawiam serdecznie :)
Staram się, staram:))) Oczywiście nie zawsze się udaje, ale takie podejście do życia wiele ułatwia:))) Ze mną kiedyś też było gorzej:)))
UsuńA co do przepiśniczka, to cieszę się, że się podoba:)))
Uwielbiałam "Pollyannę" faktycznie było baaardzo dawno, ale mając dziecię płci żeńskiej przypomniałam sobie i to nastąpiło też dawno, ale (znajdźmy tu dobrą rzecz) może kiedyś będę czytała tę książkę wnuczce :) A przepiśnik cudny jest :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mojej Martusi też się spodoba "Pollyanna":) i dziękuję za miłe słowo o przepiśniku:)))
UsuńGosia daj mi troche Twojego optymizmu :))) przepisnik uroczy ale te muffinki...mniam mniam, na sam widok slinka cieknie! Buzka zubrzyk
OdpowiedzUsuńW poniedziałek przyniosę dla Ciebie wielki słoik optymizmu z mocną nutką energii:)))
UsuńPo muffinkach jak się domyślasz nie ma śladu:)))
Obawiam sie ze sloik nie pomoze. Cysterna byla by w sam raz :)) az
OdpowiedzUsuńTo będzie tak skondensowane, że da radę:))) Zaufaj mi:)))
UsuńWierze :)) do poniedzialku. Milego weekendu :)
OdpowiedzUsuńPa, pa. Tobie również:))) Do zobaczenia:)
Usuń