czwartek, 26 września 2013

Ptaki i jesień

Hej, hej:)
Ptaki towarzyszą mi każdego dnia. Codziennie jadąc do pracy mijam łabędzie i kaczki. Jak mam chwilę, to nie mogę się oprzeć, żeby je nie złapać w kadr:))
 
 
Na pierwszym planie Pan Krzykacz-Awanturnik:)) skręcający małą zadymę (może o bułkę? bo przed chwilą były karmione)
 
 
Tu jak się dobrze przyjrzeć są cztery gołębie "wmontowane" w ścianę budynku:)
 
 
Dwie kaczuszki pływające koło stawu blisko mojego domu

 
A tu już fotki - "Moja jesień". Co? Konie też mogą być w jesiennym nastroju:)
 
 
Żółte, czerwone, zielone...
 
 
A to kilka ujęć naraz, żeby nie było jesiennej dłużyzny;)
 
 
A jak tam u Was w poszukiwaniu jesieni? Macie na to czas? Pa!
 

sobota, 21 września 2013

Owocowa wena

Witajcie wszyscy, którzy tu zaglądacie. Cieszę się, że mnie czytacie i zostawiacie komentarze:))) Jest mi niezmiernie miło:))

Naszła mnie marmoladowa wena:)) Miałam dużo różnorakich owoców i bałam się, że nie zdążymy tego zjeść, więc pomysł z ugotowaniem marmolady przyszedł zupełnie naturalnie. Oto zawartość garnka na samym począteczku gotowania.

 
To już efekt końcowy.
 
 
Te czarne kropeczki to pestki kiwi. Marmoladka baaardzo zdrowa, bo ma mnóstwo witamin! I ani grama sztucznego cukru - 100% natura:)))
 
 
 Na małą kolacyjkę proponuję zapiekany ser camembert z migdałami i miodem:)
 
 
 Na koniec karteczka, której jeszcze Wam nie pokazywałam. Zainspirowana gazetką "Simply Cards & papercraft" .To taka karteczka-koperta
 
 
W środku karteczka z życzeniami
 
 
To tył. Niezbyt dobrze widać, ale w prawym dolnym rogu jest odciśnięta moja "firmowa" pieczątka Handmade by Mamelkowo:))) A co tam, zamówiłam sobie jak ostatnio byłam w Polsce.
 
 
To tyle na dziś. Pozdrawiam serdecznie. Pa!
 
 
 

czwartek, 19 września 2013

Czerwone w natarciu i deszcz

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie. Czuję się ostatnio wyjątkowo - prawie jak z bajki. I bynajmniej nie jak księżniczka a raczej Don Pedro - szpieg z Krainy Deszczowców :))) Pamiętacie? No pada, pada i pada. Ja wiem, że musi, bo natura potrzebuje:)) Ale człowiek moknie na tym rowerze... Dachu nie ma a ja niczym gwiazda w kabriolecie głowę swą na warunki atmosferyczne wystawiam. Zresztą głowa jak głowa - mam kaptur, ale inna część ciała już zmokła koncertowo - bo ani dachu ani błotników nie posiadam:((
Zamawiam deszcz na 14.00 jak już będę na miejscu:) Albo w nocy jak śpię!
Ja nie marudzę, tylko apeluję:)))



Mieciu postanowił się przypomnieć. Oczywiście nadal spełnia swą jakże ważną i odpowiedzialną funkcję pocieszyciela-przytulacza, ale chciał do ludzi. Takie misiowe parcie na szkło:)) Wymyślił też, że sprawdzi moją codzienną trasę. Jeździ bardzo przepisowo, więc załatwił sobie kask. Ja śmigam bez.


Tyle o Mieciu i angielskiej pogodzie. Teraz z innej beczki. Przyjechały do mnie ekologiczne pomidorki prosto z mygardeningadventuresinuk.blogspot.co.uk od Agnieszki. Były pyszne - mniam, mniam. Dziękuję:)

 
Idąc za ciosem. Dziś będzie czerwono:) Blisko mojego domu rośnie coś tak pięknego, że nie mogłam przejść obojętnie:)) Musiałam "trzasnąć" fotkę. Kolory nic a nic nie "ulepszone". Natura w 100%!!!
 
 
i do kolekcji zabytkowe autko. Zaraz skojarzyło mi się z filmami z Louis de Funès. Kto pamięta szaloną zakonnicę łapka w górę:)))
 
 
a to już moja radosna kolażowa twórczość. Przypomniałam sobie o nim wędrujac po necie. Lubię takie zabawy:)
 
 
Pa! Ciekawe jaka jutro będzie pogoda:)))
 

poniedziałek, 16 września 2013

Wyprawy z trzema mężczyznami

Jakie wyprawy? Gdzie i po co? A przede wszystkim - co to za faceci?!?! Jeszcze trzej w dodatku. Już wyjaśniam i uspokajam - wyprawy są czysto papierowo - wyobraźniowe (cóż za słowo - hi,hi). Czyli znów o książkach:)) No ja muszę, nic na to nie poradzę. Czytam i już!

Wszystkich trzech panów wszyscy znają. Przedstawiać zbytnio nie trzeba.

  • Pan numer 1 - Marcin Wrona - niezrównany prowadzący "Pod napięciem" i reporter "Faktów".


"Wrony w Ameryce" to subiektywna książka o Ameryce. Napisana lekko i zabawnie. Pan Wrona opowiada o swoich początkach za Wielką Wodą i o jego zachwycie tym krajem. Minusy też widzi, ale gdzie ich nie ma? Dużo zauważam podobieństw do życia na Wyspach, ale dla kogoś, kto tylko "turystycznie" odwiedza inne kraje parę spraw może wydać się mocno dziwnych:)) Na zbliżający się jesienny wieczór książka jak znalazł.

  • Pan numer dwa - Wojciech Cejrowski. Czy się go lubi czy nie - jedno trzeba mu oddać - pisać o innych zakątkach świata to on potrafi!!! A wiecie, że studiował aktorstwo w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie?
 
 
 
Jego poglądy i niektóre wypowiedzi mogą nas denerwować. Ale uwierzcie mi warto się skusić na te
książki. Pamiętam jak opowiadałam w pracy cała rozentuzjazmowana fragmenty jego książki i wyobraźcie sobie - namówiłam na nią koleżankę, która bardzo mało czyta. Pochłonęła te strony bardzo szybko i też była zachwycona. Do tego niesamowite zdjęcia i humor, który rozbawi największego ponuraka:)) Ja jestem na TAK!
 
  • Pan numer trzy - Szymon Hołownia. Nieodłączny towarzysz Marcina Prokopa z "Mam talent".
 
Od razu zaznaczam - nie trzeba być wierzącym (ale można oczywiście:))) żeby przeczytać tę książkę. To nie są "nawracające" teksty pisane z myślą o "moherowych beretach". Owszem, to niesamowita podróż duchowa, ale i wyjątkowa podróż geograficzna. Jest tu opisane wiele wspaniałych spotkań z wyjątkowymi ludźmi. Polecam.  Mądra książka o ważnych sprawach.
 
 
To tyle na dzisiaj. A jakich piszących o podróżach facetów mi polecacie? (Oczywiście Pana Halika i Pana Fiedlera też znam:)
 
Pa!

czwartek, 12 września 2013

Mamelkowe święto

Dziś mój mały synuś Marcelek ma swoje pierwsze urodzinki!!! Wszystkiego najlepszego kochany Mamelku:)


A jak to było?
Najpierw dłuuuugie wyczekiwanie


Potem szpital. Tak, tak uważny obserwatorze w tle widać sklepowy wózek:))) My też się zdziwiliśmy gdy byliśmy na porodówce pierwszy raz z Martusią. Myślicie, że zrobili supermarket między porodówką a salą przyjęć z kartą rabatową dla ciężarnych? Nie! To kosz, w który wkładasz swoje torby i inne szpargały, żeby było łatwiej przemieścić je między salami:)) Ale patent co?


Pierwszy dzień w domu i od razu fotografowanie. No, ale trzeba było uwiecznić taką wiekopomną chwilę!


Pierwsze ważne przemyślenia:))) Obudzić się i zawołać kelnera czy tu jest samoobsługa?


Już minął rok! Ale ten czas umyka:)

Pozdrawiamy urodzinowo. Pa!

środa, 11 września 2013

Nie tylko karteczki:)

Przyszedł czas, żebym pokazała co jeszcze robię. Bo nie samymi karteczkami żyje człowiek:) Oto moja radosna twórczość:

Najpierw rameczka, którą "poprawiłam", bo taka była jakaś smutaskowa:) Oto kilka ujęć


Tu pięciodniowa Martusia trzyma się mamuni palca:) Z tej strony króluje oczywiście róż. Mała drewniana dzidzia na górze. Na dole sukienusia, wstążka i filcopodobne nalepusie w kształcie guziczków


W środeczku moje Maluchy razem. Buziaczek od siorki dla Mamelka w czoło. A z lewej czterodniowy Mamelek, też z mamuni ręką. Tu oczywiście niebiesko:)


Zbliżenie na słodkiego misiaka tulącego małego króliczka. Tu także "guziczkowe" nalepki.


Obrazkowy misz-masz na płótnie. To zupełne początki moich "twórczych zapędów". W roli głównej oczywiście moje kochane Maluchy. Mina Mamelka bezcenna. Pierwszy raz w okularach przeciwsłonecznych... i w dodatku pożyczonych od siostry:))
 

Zbliżenie na szczegóły. U góry girlanda z chorągiewek. Materiałowy guziczek (na każdym rogu inny)
 
 
Na dole guziczki, sznureczki, nalepki, wstążka i kolorowe papiery
 
 
Mój własny osobisty "przepiśnik" czyli zeszyt na przepisy kulinarne. Poprzedni był maciupeńki a zamarzył mi się większy. No i ten kolorystycznie bardziej pasuje do mojej kuchni
 
 
Ten dostała moja własna osobista siostra:) Kwiatki i słoje w filcu, tylko na tym zdjęciu tego nie widać.
 
 
A ten podarowałam Mamci - mojej ukochanej kucharce!
 
 
Jestem ciekawa czy Wam się podoba:) Miłego dnia wszystkim życzę, pa!
 

niedziela, 8 września 2013

Kuchenne romanse

Najpierw chciałam serdecznie przywitać nowych gości, bo wiem, że jest ich kilku:))) Jest mi niezmiernie miło gościć Was wszystkich:))) Dla mniej wtajemniczonych: jeśli chcecie przeczytać mojego bloga od początku wystarczy zawsze kliknąć u dołu strony na "starszy post" bądź po prawej stronie na marginesie na poszczególne tytuły.


Tym razem będzie o dwóch kolorach. Bo tak naprawdę, to fiolet musi mieć towarzystwo. No i jako bratnią duszę wybrał sobie zielony. Przynajmniej u mnie widuje się ich razem. Ludzie już zaczęli coś na ich temat szeptać, ale oni bezwstydnie nic sobie z tego nie robią:)) Takie czasy!!!


Pan Arbuz Zielony z wielce szanowanej rodziny Dyniowatych upodobał sobie fioletową  panią Kubasową. W swych zalotach tak już się rozochocił, że pręży swe boskie kształty nad wyraz bezwstydnie! Skandal!


Moja kuchnia jest azylem dla tej zakochanej pary fioletowo - zielonej. Cóż, na miłość nie ma rady i musiałam ich przyjąć pod mój dach. Tu przytulili się do mojego fartucha - z którego korzystam jak sobie przypomnę:)))


Do kompletu rękawice chroniące przed nadmierną wylewnością gorącego pana piekarnika:)

 
Nawet sztućce pokochały zieloną odsączarkę, na którą łakomie spogląda fioletowy koszyczek
 
 
 Serwis kawowy sam się prosił o zakup! Ze względu na kolory nie mogłam pozostać obojętna na prośby:)

 
Nawet natura wie, że to doskonałe połączenie

 
Klameraski też już się nie kryją z uczuciem. Wszędzie widzę te zakochane pary!


Mała konewka też nie pozostała obojętna na amory fioletowych kropeczek:)


Miłość czuć w powietrzu!

 
Pozdrawiam fioletowo-zielono;) Pa!

piątek, 6 września 2013

Dżem i Bombaj

Dziś wywiązał się w pracy temat jeżyn. Koleżanka powiedziała, że jak już się najedzą do syta, to robi z nich soki i dżem. Aha - pomyślałam - fajnie mieć taki domowej roboty dżem. Przyjechałam do domu i prawie od razu rzuciłam się na jeżyny (dosłownie i w przenośni - wyglądam teraz jak jakiś małolat szwendający się po krzaczorach - prawa łapulka całkiem dobrze podrapna:)) No, ale czasami życie wymaga poświęceń.
A teraz - uwaga - z niekłamaną dumą prezentuję mój pierwszy w życiu dżem!!! A jakże - jeżyny z jabłkiem i cynamonem:)


Dzisiaj też skończyłam czytać "Shantaram". Napisał ją Gregory David Roberts - uzdolniony pisarz, facet uzależniony od heroiny a przede wszystkim zbieg z australijskiego więzienia ścigany międzynarodowym listem gończym, który przedostał się do Indii.


 To książka, napisana tak, że niemalże czułam jakbym była w pulsującym tysiącem dźwięków, świateł i istnień ludzkich Bombaju. Spała tak jak on w slamsach, spotkała się z mafią, odnalazła miłość, wielką przyjaźń i poczuła cierpki smak prawdy i zdrady. Nagle spojrzałam zupełnie inaczej na Indie i jej mieszkańców. Tego nie dał mi żaden film ani reportaż o tej samej tematyce, który obejrzałam do tej pory!!! Wszystko napisane takim językiem, że delektowałam się każdym zdaniem... Majstersztyk!!!! Głęboko zastanawiam się czy to nie będzie mój numer jeden na niepisanej liście najlepszych książek:))) Do tego niesamowity humor a chwilami opisy ściskające za serce.

Oto maleńki fragmencik:

- Oszalałeś, Lin? Co robisz?
- Chcę... wziąć prysznic...
- Ale tak? Tak?!
- O co ci chodzi, Prabu? Sam powiedziałeś, że mam wziąć prysznic. Przyprowadziłeś mnie tutaj, żebym wziął prysznic.Więc staram się wziąć prysznic, a ty zaczynasz skakać jak królik. O co ci chodzi?
- Byłeś nagi! Nagi, równiez bez ubrania!
- W ten sposób biorę prysznic - wyjaśniłem doprowadzony do ostateczności tą jego tajemniczą zgrozą... Tak każdy bierze prysznic, prada?
- Nie! Nie! Nie, Lin! - zawołał, odwracając się do mnie. Jego zwykle radosną twarz wykrzywił grymas desperacji.
- Nie zdejmujecie ubrania?
- Nie, Lin! To są Indie. Nikt nie zdejmuje ubrań, nawet by umyć ciała. To są Indie. Nikt nie jest nagi w Indiach. I zwłaszcza nikt nie jest nagi bez ubrania.
- Więc... jak bierzecie prysznic?
- W odzieży spodniej do kąpieli w Indiach.
- No i świetnie - powiedziałem i upuściłem ręcznik, spod którego ukazały się moje czarne kąpielówki. - Mam odzież spodnią.
- Jaaach ! - wrzasnął Prabaker, zanurkował po ręcznik i znowu mnie okrył.
- To małe nic? To nie odzież spodnia. To tylko odzież spodnia pod odzież spodnią. Musisz nałożyć wierzchnią odzież spodnią.
- Wierzchnią... odzież spodnią?
...
- Poczekaj. Przyniosę ci wierzchnią odzież spodnią. Ale nie zdejmuj ręcznika. Proszę! Przysięgaj!
...
- Masz - wysapał. - Jesteś taka wielka osobistość, mam nadzieję, że dobrze dopasują. To z Grubego Satisha. Jest taki gruby, że może będą na ciebie dobre... Powiedziałem, że w podróży dostałeś rozwolnienia i tak narobiłeś w wierzchnią odzież spodnią, że musieliśmy ją wyrzucić.
- Powiedziałeś mu - powtórzyłem - że się zesrałem w gacie?
- O tak. Z pewnością nie mogłem mu powiedzieć, że nie masz wierzchniej odzieży spodniej.


"Shantaram to "boży pokój". To imię zagubionego człowieka cywilizacji zachodniej, który odnalazł prawdę o sobie w krajach Wschodu" - ten krótki opis znajduje się z tyłu książki zachęcając do przeczytania. Mnie przekonał:))) Polecam!!!

Pa!