Witajcie:)
Dziś, mam dla Was szkolne klimaty.
Przez dwa pierwsze lata nauki dzieci w UK dostają darmowe obiady (bez względu na status materialny czy liczebność rodziny!). Jedynym obowiązkiem rodzica w tej kwestii jest zamówienie przez internet wybranego posiłku (bo jest wybór:) Ja z reguły "zaklepuję" obiady z wyprzedzeniem by nie zapomnieć.
Jakiś czas temu - zaraz po half termie - dostajemy smsa (ja i MąŻ), że mamy w trybie pilnym przynieść dziecku jakąś kanapkę, bo nie zamówiliśmy obiadu. Chwila konsternacji. MąŻ mrozi mnie spojrzeniem i mówi: "podobno zamówiłaś obiady". Tak się złożyło, że zrobiłam to 3 dni wcześniej i nie omieszkałam o tym wspomnieć. Ja w pięć sekund robię kanapkę. MąŻ w pięć sekund jedzie do szkoły i... w pięć sekund wraca... z kanapką w ręku. Zdziwienie maluje mi się na twarzy a jemu lekuchny nerw (bo akurat asystował koledze przy zakładaniu oświetlenia w szopie i musiał to przerwać). Pytam czemu wrócił z kanapką?!?!? A on - pani się pomyliła - to jakiś inny rodzic zapomniał zamówić obiadu...
Dodam tylko, że moja córka jest JEDYNYM dzieckiem o takim imieniu w szkole!!! Nie wspominając już o nazwisku:)
Ojtam, ojtam.
***
Jeśli dziecko nie chce jeść szkolnych obiadków, rodzice powinni wyposażyć dziecko w lunchbox z jakąś kanapką czy inną przekąską. Marta mimo, że ma obiad, ostatnio wspomniała Tacie, że chciałaby też mieć do szkoły lunchbox, bo inne dzieci mają... Wczoraj daliśmy jej więc winogronka...
Wracam z przedszkola zostało mi jakieś pół godziny do wyjścia z pracy. Wychodzę z łazienki, w której się szykowałam i widzę - "nieodebrane połączenie". Telefon stacjonarny, kierunkowy naszego "W". Oddzwaniam. Okazuje się, że to Marty szkoła. Pytam co się stało. Pani coś tłumaczy, ale nie do końca rozumiem, więc pytam jeszcze raz. Pani informuje mnie, że był problem z Martą, ale już ok. Ukłucie paniki. Próbuję się dowiedzieć, o co dokładnie chodzi. Czy jakiś wypadek, czy coś się stało. Pani jeszcze raz zapewnia mnie, że wszystko ok. i mówi, że nie zna szczegółów, bo do nas dzwoniła jej koleżanka, która akurat rozmawia przez telefon. Jadąc do pracy jeszcze myślę o całej sprawie.
Wracam do domu. MąŻ pyta czy rozmawiałam z kimś ze szkoły, bo on dostał informację na pocztę głosową, "że ma się pilnie skontaktować". Mówię mu, że oddzwoniłam, ale nie wiem o co chodziło. A on do mnie, że UWAGA, UWAGA - oni spanikowali, bo Marta w porze obiadu wyciągnęła lunchbox i nie wiedzieli czy ma zamówiony obiad czy nie!!! Zadzwonili więc do nas a dopiero PÓŹNIEJ sprawdzili, że ma zamówiony i dali jej gorący posiłek.
Gratuluję. Zejście rodzica na zawał level hard!!!
***
I tekst z tutejszej Polskiej Szkoły Sobotniej
Pani pyta trzecioklasistów.
- Kto wie co to są TATRY?
Cisza. Honor klasy ratuje jedna ręka w górze.
- Nie wiecie? - lekko oburzonym tonem pyta chłopiec. - To przecież piwo!!! - odpowiada dumny.
Na to pani tłumiąc śmiech mówi:
- Piwo to TATRA a TATRY to są góry.
***
To tyle ze szkolnych klimatów:) Miłego dnia moi mili, pa:)
No to mieliście stresa. Wcale mi nie do śmiechu, bo wyobrażam sobie, co przeżywaliście. Dziękuję Gosieńko za maila. Kochana jesteś. Buziaki dla Mamelkowa
OdpowiedzUsuńJuż wiele tu przeżyłam i wiele mnie nie dziwi ale ich "lajtowe" podejście do wielu rzeczy mnie rozbraja:) Qrcze, a gdyby to było coś ważnego? Też biorą pierwszy lepszy numer telefonu i dzwonią czy jednak sprawdzają?
UsuńPs. Mail ze szczerego serca!
Buziaki
O rety rety!!!!!! Co za masakra :) Ja bym miała kilka zawałów plus omdlenie i inne dolegliwości :) Swoją droga darmowe obiady i jeszcze możesz wybrać? WOW!!! takie cuda to nie w Polsce :( A tekst o Tatrach....ręce opadaja poniżej poziomu podłogi :((
OdpowiedzUsuńNie wiem czy już wspomniałam o darmowych lekach i dentyście dla dzieci? Chyba do 16 roku życia o ile się coś nie pozmieniało:) To duży plus!
UsuńCo do Tatr i Tatry, to niestety widać co jest w domu:(
Dokładnie-dzieciaki z domu taką wiedze wynoszą :((
Usuń:)dobrze, że chociaż pani w szkole przekaże odpowiednią wiedzę
UsuńRobić panikę z powodu lunchbox dla mnie to zawracanie nie potrzebnie głowy dla rodzica i wymuszony problem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dokładnie, tym bardziej, że pierwsze co przeszło mi przez myśl, że Martusia się gdzieś uderzyła, skaleczyła czy coś w tym stylu:(
UsuńPozdrawiam cieplutko:)
Przeczytałam całej rodzinie jako ciekawostkę o szkołach w innych państwach :)))
OdpowiedzUsuń:) bardzo dobrze - zawsze warto mieć porównanie:) co jest normą u nas może być totalnym zaskoczeniem gdzieś indziej:)
UsuńO tuż to :)))
Usuń:)
UsuńPierwszą część zostawiam bez komentarza bo woła o pomstę do nieba. A Tatry mnie rozbroiły nie mniej niż koreczki w składzie - ser i patyczek:)
OdpowiedzUsuń:)cieszę się, że udało mi się Cię rozbawić;)
UsuńBuziaki i dzięki za zabawę-zgadywankę:)
:) No, u nas było podobnie. Biegusiem trzeba było obiadek dla Wojtka dostarczyć i następnie przyweźć tenże obiadek z powrotem do domu :)
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem, to dostarczyciel posiłków zawalił, bo nie zaktualizował strony, na której się te obiady zamawia :( Obiady/kanapki zabraliśmy z powrotem do domu, bo szkoła zdążyła zorganizować pizze, czy coś tam innego.
Szkoda tylko, że rodzicom nie udało się dać znać zanim zdążyli dojecjać z jedzeniem do szkoły!
Buziole :)
O proszę, to okazuje się, że nie tylko my mieliśmy taką "przygodę"! Zapominają chyba tylko o tym, że rodzice pracują i nie zawsze mogą tak biegusiem coś przywieźć.
UsuńBuziaki
Niezłe zamieszanie! A te myśli, które biegają po głowie, co też to się wydarzyło....
OdpowiedzUsuńSkojarzenia dzieci bezbłędne :)
Jak jeszcze raz zrobią nam taki alarm o byle pierdołę, to chyba będzie trzeba ich naprostować:)
UsuńA zdawałoby się, że nic mnie nie zdziwi jeśli o anglików chodzi hihihi
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że moje dziewczynki nie chodzą jeszcze do szkoły :) Ale już niedługo na włąsnej skórze przekonam sie co nas spotka :)
Pozdrawiam Gosieńko całe wasze kochane Mamelkowo :)
:)dziękuję Madziu:)
UsuńAle mimo wszystko lubię tę Martusi szkołę, żeby nie było;)
Buziaki
Gosieńko, a może oni sobie takie akcje trenują, że niby sprawdzenie, w jakim czasie rodzic jest w stanie dotrzeć w razie czego do szkoły, wiesz, coś jak alarm przeciwpożarowy ;)
OdpowiedzUsuńA tak serio, to rzeczywiście Wam współczuję, w takich sytuacjach stan przedzawałowy murowany.
A z tymi Tatrami - podejrzewam, że w polskim przedszkolu, czy nawet pierwszych klasach podstawówki sytuacja nie wyglądałaby o wiele lepiej, niestety.
:)) to czujemy się już przetrenowani:))
UsuńAle tu chodzi o trzecioklasistów - nikt nie słyszał o naszych górach? Trochę lipa:(
Ja jestem mega panikarą, więc na Waszym miejscu zawał miałabym już kilkakrotnie :D
OdpowiedzUsuń:)) a ja mam kolejne siwe włosy:))
UsuńTekst z Tatrami jak z kabaretu :) A o sytuacji szkolnej może coś powiem jak przestanę się dziwić. Nie dość, że darmo to jeszcze do wyboru, i dentysta i leki... co za świat :)i ta panika, że dziecko może być głodne, kogo to obchodzi w PL.
OdpowiedzUsuń:)TATRA czy TATRY a co to za różnica;)
UsuńKilka rzeczy tu faktycznie mają dużo lepiej rozwiązanych niż w PL:)
Ja to myślę że szkoła ma porozumienie jakieś z kardiologami. Najbardziej wpienia mnie (żeby nie napisać że największą powoduje panikę) uspokajanie mnie "nie nic, nic się nie stało" to po co trombo jedna dzwonisz :D
OdpowiedzUsuńDobre! Tatry ....
Dokładnie, nic się nie stało ale tarabanię do obojga rodziców, ale nic:)
UsuńTatra : ) hahaha bardzo śmieszne opowiadanie: ) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOjtam, ojtam jedna literka a tyle hałasu:))
Usuńhehe no masakra z tymi obiadami jakaś, roztrzepanie na maxa :) ale z tymi darmowymi obiadkami fajnie... wgl tam w UK wszystko jakoś bardziej przemyślane
OdpowiedzUsuńWszystko, to bym nie przesadzała:))) ale część rozwiązań jest dużo ciekawsza:)
UsuńCzyli podobne wpadki zdarzają się wszędzie tzn. i u nas i tam i tam ;) Ciekawa jestem czy pomyślą jaki to stres dla rodziców otrzymać taki telefon i te tysiące myśli zanim się odbierze typu "co się stało?".
OdpowiedzUsuńHmm, myślę że te panie chyba na to nie wpadły;)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, Tatry i Tatra ubawiły mnie bardzo.
pozdrawiam
:)dziękuję:)
UsuńJa też się ubawiłam TATRĄ;)
Pozdrawiam serdecznie:)
O jeju, musiałaś się nieźle wystraszyć... Niektórzy lubią sobie komplikować życie :)
OdpowiedzUsuń:) no tak - pewne PROSTE sprawy są zbyt PROSTE dla niektórych;)
UsuńJeny ja jak tylko widze połączenie ze szkoły lub przedszkola to widze tylko "gorączkę", albo "złamanie" przynajmniej tak było ostatnio.
OdpowiedzUsuńA lunch box śliczny. moja by pewnie też taki chciała.ale w przedszkolu panie nie pozwalają przynosić :(
Też mi przez myśl przeszło, że albo zachorowała albo rozbiła a tu patrz! TYLKO w sprawie jedzenia zadzwonili;)
UsuńA lunch box też mi się podoba:)Pamiętam jak Marta była przeszczęśliwa jak pierwszy raz go wzięła na przedszkolną wycieczkę:))