Witajcie:)
Czas wyborów jest bliski. I wszystko jasne!
Drogi Obywatelu/Obywatelko, Drogi Wyborco!
Dziś na wstępie się przedstawię
I w zadumę Was też wprawię.
Jestem dobry człowiek prosty
ani trochę w tym żałosny.
Pragnę Prezydentem zostać
By marzeniom Waszym sprostać.
Dużo zmienię, dużo zrobię
Obiecuję dziś ja Tobie!
Troszkę oczywiście skłamię,
by iść z NIMI ramię w ramię.
Stworzę nowe miejsca pracy,
I je podam Wam na tacy.
Dla rolników dam dotację,
Pootwieram nowe stacje.
Kolejowe, benzynowe
Wszystkie piękne kolorowe.
I benzyna potanieje,
Bo się źle w tym kraju dzieje.
Z lekarzami też załatwię,
By się żyło znacznie łatwiej.
Zbudujemy autostrady,
Bo "my są" nie od parady!
Rozszerzymy wszystkie szosy,
napełnimy złotem trzosy.
Przemysł znów w siłę urośnie,
Obiecuję to radośnie.
Lasy nowe posadzimy
I do serca przytulimy.
Też po głowie pogładzimy
I przyjmiemy do rodziny.
Obniżymy złe podatki,
ukochamy wszystkie matki.
O tatusiów też zadbamy,
Bo się dobrze na tym znamy.
Znów rodzina będzie darem
a nie tylko IM ciężarem.
Piekarz, stolarz czy artysta
Każdy na tym dziś skorzysta!
Będzie lepiej, daję słowo
W Polsce będzie odlotowo.
Głosuj tylko proszę na mnie
zrobię tak, że będzie zgrabnie.
Będzie zgrabnie niczym w raju
w tym naszym kochanym kraju!
ps. pomożecie?
środa, 29 kwietnia 2015
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Na ściance:)
Witajcie:)
Dziś przegląd prasy "kolorowej". Kawę/herbatę w dłoń. Kto może/chce/musi dorzuca czekoladę i zapraszam:)
Droga redakcjo "Super Star",
Ubolewam nad tym jak mało ostatnio o mnie w Waszej gazecie... Rwę włosy z głowy nad wymyśleniem kolejnej odjechanej "stylówy" a Wy nic... Dramat!!! Przed każdą wizytą "na ściance" nie śpię dwa dni i jem tylko sałatę, tfu znaczy się rukolę, bo martwię się czy padnie to magiczne pytanie o moją wagę i cenę mojej torebki... Ostatnio dałam 6 tysięcy. Ojciec zadłużył się w kolejnym banku, ciotka Wiśka obiecała odwiedzić "PROWIDENTA" a siostra pojechała nałykend, wekend trzy dni do Dubaju, do Dusznik Zdrój by podratować rodzimy budżet. A nikt nie spytał!!! Co wy sobie myślicie?!!? Jak się zaprasza taką gwiazdę jak ja, to trzeba być profesjonalnie przygotowanym a nie takie gafy strzelać.
Jak mam fajna sukienkę, to wiadomo, że jest DROGA i pytajcie o to!!! Ja nie po to męczę się z drapiącą metką (bo przecież to trzeba później oddać w nienaruszonym stanie!!!) byście o tym zapominali.
Przywołuję do porządku!!!
O czasy, o obyczaje!!! Kiedyś wystarczyło gacinie ubrać zapomnieć i od razu byłam na pierwszych stronach!!! A teraz!!! Książkę napisać to i tak mało. Zresztą konkurencja nie śpi. Teraz to już KAŻDY książkę piszę. Jak nie o życiu, to o tyciu lub byciu na diecie. Ktoś to czyta?!?!? No ja nie mam na to czasu. Za bardzo skupiona jestem na karierze. Nie zapominajcie, że o mnie nie tylko głośno w REALU ale też i w sieci!!! Bycie szafiarko-artystko-aktorko-blogerką zobowiązuje!!! Do tego trzy dni temu wyszłam z porodówki. Nie na darmo ćwiczyłam tam z panią X już dwie godziny po porodzie. Teraz klasa sama w sobie:)
I od razu mogę być EKSPERTEM od wszystkiego - macierzyństwa, polityki, wojny, pokoju, picia, mycia i dajmy na to świniobicia.
Uff.
No musiałam to z siebie zrzucić!!! Bycie Mega Star zobowiązuje w tym kraju!
Kissy:***
Wasza Lucianna de Lux
Dziś przegląd prasy "kolorowej". Kawę/herbatę w dłoń. Kto może/chce/musi dorzuca czekoladę i zapraszam:)
Droga redakcjo "Super Star",
Ubolewam nad tym jak mało ostatnio o mnie w Waszej gazecie... Rwę włosy z głowy nad wymyśleniem kolejnej odjechanej "stylówy" a Wy nic... Dramat!!! Przed każdą wizytą "na ściance" nie śpię dwa dni i jem tylko sałatę, tfu znaczy się rukolę, bo martwię się czy padnie to magiczne pytanie o moją wagę i cenę mojej torebki... Ostatnio dałam 6 tysięcy. Ojciec zadłużył się w kolejnym banku, ciotka Wiśka obiecała odwiedzić "PROWIDENTA" a siostra pojechała na
Jak mam fajna sukienkę, to wiadomo, że jest DROGA i pytajcie o to!!! Ja nie po to męczę się z drapiącą metką (bo przecież to trzeba później oddać w nienaruszonym stanie!!!) byście o tym zapominali.
Przywołuję do porządku!!!
O czasy, o obyczaje!!! Kiedyś wystarczyło gaci
I od razu mogę być EKSPERTEM od wszystkiego - macierzyństwa, polityki, wojny, pokoju, picia, mycia i dajmy na to świniobicia.
Uff.
No musiałam to z siebie zrzucić!!! Bycie Mega Star zobowiązuje w tym kraju!
Kissy:***
Wasza Lucianna de Lux
niedziela, 26 kwietnia 2015
PL część II
Witajcie:)
Tak jak obiecałam - kolejny post poświęcony wyjazdowi do PL.
Kupując bilety na dziesięć dni nie przypuszczaliśmy, że będzie to aż tak intensywny wyjazd. W tzw. międzyczasie okazało się, że dostaliśmy zaproszenie na wesele (i idealnie wkomponuje się ono w nasz urlop:)
Ślub odbył się w Zamościu - mieście, gdzie mieszka prawie cała rodzina mojego MęŻa. Przez trzynaście lat naszej znajomości tyle się nasłuchałam wspaniałości na temat tego miejsca, że sama byłam ciekawa jakie zrobi na mnie wrażenie.
Malowniczy ryneczek z przepięknie odrestaurowanymi ormiańskimi kamieniczkami obronił się sam nawet mimo braku pogody:)
Na fotkach miś-turysta z martusinowego przedszkola (każdy, kto jedzie na wakacje zabiera tego pluszaka i trzaska mu foty. Później przynosi je do przedszkola i tak inni poznają nowe miejsca - ot, fajny pomysł:))
Oprócz świetnego wesela (gdzie były same pyszności - oj, kilka kilo wpadło jak nic!!! i wytańczyłam się na całego:) miałam okazję spotkać się z prawie całą rodziną. Część osób widziałam na naszym weselu a część spotkałam pierwszy raz! To był na prawdę miły czas.
Do tego wybraliśmy się na rodzinne groby, bo tak nigdy nie mamy takiej możliwości. Odległość z Bydgoszczy do Zamościa (ok.7 h samochodem nie licząc postojów) robi swoje.
Zamość od teraz będzie kojarzyła mi się głównie z ruskimi pierogami (nie uwierzylibyście ile człowiek jest w stanie ich zjeść:))) i z lokalnym patriotyzmem. Każdy z kim rozmawiałam zachwyca się tym miastem i mam wrażenie, że nie chciałby mieszkać gdzieś indziej. Każdy czuje się tam dobrze i co chwilę opowiada jakieś historyczne anegdotki związane z różnymi miejscami.
***
Podczas gdy my oddawaliśmy się hedonistycznym rozpustom w Zamościu, moja Mamcia dzielnie stała na straży ładu i porządku pilnując nasze szalejące pociechy. Nie było to łatwe zadanie. Dziadek poległ już w pierwszej bitwie a Babcia dotrwała do samego końca wygrywając całą wojnę podjazdową:)) Medal się należy jak nic i odpoczynek w sanatorium!!! DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!!!
***
Oprócz wyjazdu do Z. miałam chwilkę na spotkania z moimi bliskimi. Mam to szczęście, że moi Dziadkowie mieszkają blisko mojego rodzinnego domu - jakieś dwadzieścia minut spacerkiem. A jeszcze większym szczęściem jest to, że mimo swojego słusznego wieku (Babcia w tym roku będzie miała 96 lat!!!) są w pełni sprawni umysłowo i w miarę zdrowi.
Przy każdej okazji Babcia pokazywała nam różne bardzo stare zdjęcia... Teraz i ja zapragnęłam je mieć na pamiątkę... Nigdy wcześniej nie miałam śmiałości o nie pytać, ale jak widzę jak różne rzeczy "ubywają" z Babci domu, bo Babcinka wszystko hojnie rozdaje, to musiałam działać:) Oto kilka z nich.
To moja Babcia w 1942 roku. Zdjęcia zrobiono podczas jej "wywózki" do pracy do Niemiec. Miała to szczęście, że trafiła na bardzo dobrych ludzi, którzy traktowali ją jak swoją rodzinę...
Na fotce przy starej chacie wszystkie panny są ubrane w sukienki, które były dziełem mojej Babci (druga z lewej).
Tu już bardziej współcześnie i jakby "wczasowo" :) Zdecydowanie lepsze czasy. Po prawej 1955 wizyta w stolicy z najstarszymi córeczkami.
***
Krótko przed Wielkanocą Anette TU poprosiła mnie o adres, bo chciała wysłać mi karteczkę. Stwierdziłam, że to fajny pomysł i też wysłałam do niej świąteczne życzenia. I jakież było moje zdziwienie gdy ja oprócz cudnej karteczki dostałam też jej piękne jajo! Niestety doszło w kawałeczkach ale i tak wzruszyłam się niesamowicie!!! Anette była tak kochana i napisała, że wyśle kolejne. Ja zaproponowałam tym razem polski adres i tym sposobem mogę cieszyć się takim cacuszkiem!!! DZIĘKUJĘ PIĘKNIE!!!
***
To tyle na dziś. Rozpisałam się po całości:))
Miłego dnia! Pa:)
Tak jak obiecałam - kolejny post poświęcony wyjazdowi do PL.
Kupując bilety na dziesięć dni nie przypuszczaliśmy, że będzie to aż tak intensywny wyjazd. W tzw. międzyczasie okazało się, że dostaliśmy zaproszenie na wesele (i idealnie wkomponuje się ono w nasz urlop:)
Ślub odbył się w Zamościu - mieście, gdzie mieszka prawie cała rodzina mojego MęŻa. Przez trzynaście lat naszej znajomości tyle się nasłuchałam wspaniałości na temat tego miejsca, że sama byłam ciekawa jakie zrobi na mnie wrażenie.
Malowniczy ryneczek z przepięknie odrestaurowanymi ormiańskimi kamieniczkami obronił się sam nawet mimo braku pogody:)
Na fotkach miś-turysta z martusinowego przedszkola (każdy, kto jedzie na wakacje zabiera tego pluszaka i trzaska mu foty. Później przynosi je do przedszkola i tak inni poznają nowe miejsca - ot, fajny pomysł:))
Oprócz świetnego wesela (gdzie były same pyszności - oj, kilka kilo wpadło jak nic!!! i wytańczyłam się na całego:) miałam okazję spotkać się z prawie całą rodziną. Część osób widziałam na naszym weselu a część spotkałam pierwszy raz! To był na prawdę miły czas.
Do tego wybraliśmy się na rodzinne groby, bo tak nigdy nie mamy takiej możliwości. Odległość z Bydgoszczy do Zamościa (ok.7 h samochodem nie licząc postojów) robi swoje.
Zamość od teraz będzie kojarzyła mi się głównie z ruskimi pierogami (nie uwierzylibyście ile człowiek jest w stanie ich zjeść:))) i z lokalnym patriotyzmem. Każdy z kim rozmawiałam zachwyca się tym miastem i mam wrażenie, że nie chciałby mieszkać gdzieś indziej. Każdy czuje się tam dobrze i co chwilę opowiada jakieś historyczne anegdotki związane z różnymi miejscami.
***
Podczas gdy my oddawaliśmy się hedonistycznym rozpustom w Zamościu, moja Mamcia dzielnie stała na straży ładu i porządku pilnując nasze szalejące pociechy. Nie było to łatwe zadanie. Dziadek poległ już w pierwszej bitwie a Babcia dotrwała do samego końca wygrywając całą wojnę podjazdową:)) Medal się należy jak nic i odpoczynek w sanatorium!!! DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!!!
***
Oprócz wyjazdu do Z. miałam chwilkę na spotkania z moimi bliskimi. Mam to szczęście, że moi Dziadkowie mieszkają blisko mojego rodzinnego domu - jakieś dwadzieścia minut spacerkiem. A jeszcze większym szczęściem jest to, że mimo swojego słusznego wieku (Babcia w tym roku będzie miała 96 lat!!!) są w pełni sprawni umysłowo i w miarę zdrowi.
Przy każdej okazji Babcia pokazywała nam różne bardzo stare zdjęcia... Teraz i ja zapragnęłam je mieć na pamiątkę... Nigdy wcześniej nie miałam śmiałości o nie pytać, ale jak widzę jak różne rzeczy "ubywają" z Babci domu, bo Babcinka wszystko hojnie rozdaje, to musiałam działać:) Oto kilka z nich.
To moja Babcia w 1942 roku. Zdjęcia zrobiono podczas jej "wywózki" do pracy do Niemiec. Miała to szczęście, że trafiła na bardzo dobrych ludzi, którzy traktowali ją jak swoją rodzinę...
Na fotce przy starej chacie wszystkie panny są ubrane w sukienki, które były dziełem mojej Babci (druga z lewej).
Tu już bardziej współcześnie i jakby "wczasowo" :) Zdecydowanie lepsze czasy. Po prawej 1955 wizyta w stolicy z najstarszymi córeczkami.
***
Krótko przed Wielkanocą Anette TU poprosiła mnie o adres, bo chciała wysłać mi karteczkę. Stwierdziłam, że to fajny pomysł i też wysłałam do niej świąteczne życzenia. I jakież było moje zdziwienie gdy ja oprócz cudnej karteczki dostałam też jej piękne jajo! Niestety doszło w kawałeczkach ale i tak wzruszyłam się niesamowicie!!! Anette była tak kochana i napisała, że wyśle kolejne. Ja zaproponowałam tym razem polski adres i tym sposobem mogę cieszyć się takim cacuszkiem!!! DZIĘKUJĘ PIĘKNIE!!!
***
To tyle na dziś. Rozpisałam się po całości:))
Miłego dnia! Pa:)
piątek, 24 kwietnia 2015
Mamelkowo "na wyjeździe" część I
Witajcie:)
Długo mnie nie było z różnych przyczyn. Powód podstawowy - wyjazd do PL. Dużo, dużo się działo. Mnóstwo wrażeń i... paskudna pogoda (która i tak nie zepsuła nam wyjazdu:)
Zacznę bez chronologii od blogowego spotkanka! Otóż mój Drogi Czytelniku - trafiła mi się gratka w postaci zaproszenia od blogowej koleżanki Danusi TU . Do kompletu - aby szczęścia było więcej - na spotkanku była również Beatka TU.
Przyjechałam z Maluchami i moimi Rodzicami. Danusia i jej mąż podjęli nas po królewsku! Przepyszny obiad z kilkoma rodzajami mięs (szaleństwo i rozpusta w jednym:)) a później wspaniałe ciasto. Miłe rozmowy i niesamowity klimat danusiowego domu. Wszędzie jej prace, które zachwycają. Do tego mój Drogi Czytelniku dodaj nadgodziny wyrobione w żwirowni i będziesz miał całkowity obraz tamtego dnia:)
W żwirowni? Jakiej żwirowni? - zapytasz dociekliwie mój Drogi Czytelniku. Otóż spieszę z wyjaśnieniem. Moje Maluchy dostały zielone światło na przebywanie w pokoju kąpielowym, gdzie rezydowały ptaszorki. Ptaszki jak to ptaszki - są fajne, ale żwirek w kuwetce okazał się bardziej atrakcyjny:))) Na szczęście był czyściutki "nie śmigany". I wydawać by się mogło, że ta kuwetka taka niepozorna i zawiera niewiele żwirku. BŁĄD, mój Drogi Czytelniku, BŁĄD!!! Tego żwirku były ilości przemysłowe!!! Marcelek urządził sobie kąpiel (łącznie z myciem głowy) tym żwirkiem. A Martusia nasypała go ptaszkom, żeby też miały wesoło.
O tym żwirku można by długo... dość, że Gospodarze - przyjęli wszystko ze stoickim spokojem a nawet (dacie wiarę?!!?) zaprosili nas ponownie:)))
Dostaliśmy jeszcze prezenty!!!
Maluchy zabawki - Martusia oczywiście kotka, którego nie wypuszczała z rąk a Marcelek samochodzik, który już przemierza swoje trasy.
Lawenda to ulubiony motyw Danusi. Ja też ją lubię:) Piękne ściereczki!!!
A do tego jedno z arcydzieł Danusi - jej cudne hafty wstążeczkowe!!!
DZIĘKUJEMY!!!
Od Beatki otrzymałam niesamowity, misternie wykonany notes z wyhaftowanym moim imieniem. W środku były dwie zakładki i długopis. Cacuszko!
A Maluchy dostały śliczne filcowe misiaki.
Do tego Beatka obdarowała także moich Rodziców fantastycznymi ręcznie wykonanymi zakładkami do książek. DZIĘKUJEMY!!!
Cóż tu więcej pisać. Było świetnie! Szkoda tylko, że mieszkamy tak daleko.
Zarówno Danusia jak i Beatka - to niesamowite kobiety. Jeśli jeszcze nie znasz ich prac (choć to zapewne niemożliwe), to pędzikiem zasuwaj Drogi Czytelniku na ich blogi. To dwie baaardzo zdolne i przemiłe osoby.
Czas leciał jak szalony, tony żwirku uległy przemieszeniu a teraz zostały miłe wspomnienia i piękne prezenty.
ps. a gdy po przyjeździe do domu spytałam Martusię, kto wysypał żwirek? Usłyszałam - "Pani".
***
To tyle na dziś. Miłego dnia. Pa:)
C.D.N
Długo mnie nie było z różnych przyczyn. Powód podstawowy - wyjazd do PL. Dużo, dużo się działo. Mnóstwo wrażeń i... paskudna pogoda (która i tak nie zepsuła nam wyjazdu:)
Zacznę bez chronologii od blogowego spotkanka! Otóż mój Drogi Czytelniku - trafiła mi się gratka w postaci zaproszenia od blogowej koleżanki Danusi TU . Do kompletu - aby szczęścia było więcej - na spotkanku była również Beatka TU.
Przyjechałam z Maluchami i moimi Rodzicami. Danusia i jej mąż podjęli nas po królewsku! Przepyszny obiad z kilkoma rodzajami mięs (szaleństwo i rozpusta w jednym:)) a później wspaniałe ciasto. Miłe rozmowy i niesamowity klimat danusiowego domu. Wszędzie jej prace, które zachwycają. Do tego mój Drogi Czytelniku dodaj nadgodziny wyrobione w żwirowni i będziesz miał całkowity obraz tamtego dnia:)
W żwirowni? Jakiej żwirowni? - zapytasz dociekliwie mój Drogi Czytelniku. Otóż spieszę z wyjaśnieniem. Moje Maluchy dostały zielone światło na przebywanie w pokoju kąpielowym, gdzie rezydowały ptaszorki. Ptaszki jak to ptaszki - są fajne, ale żwirek w kuwetce okazał się bardziej atrakcyjny:))) Na szczęście był czyściutki "nie śmigany". I wydawać by się mogło, że ta kuwetka taka niepozorna i zawiera niewiele żwirku. BŁĄD, mój Drogi Czytelniku, BŁĄD!!! Tego żwirku były ilości przemysłowe!!! Marcelek urządził sobie kąpiel (łącznie z myciem głowy) tym żwirkiem. A Martusia nasypała go ptaszkom, żeby też miały wesoło.
O tym żwirku można by długo... dość, że Gospodarze - przyjęli wszystko ze stoickim spokojem a nawet (dacie wiarę?!!?) zaprosili nas ponownie:)))
Dostaliśmy jeszcze prezenty!!!
Maluchy zabawki - Martusia oczywiście kotka, którego nie wypuszczała z rąk a Marcelek samochodzik, który już przemierza swoje trasy.
Lawenda to ulubiony motyw Danusi. Ja też ją lubię:) Piękne ściereczki!!!
A do tego jedno z arcydzieł Danusi - jej cudne hafty wstążeczkowe!!!
DZIĘKUJEMY!!!
Od Beatki otrzymałam niesamowity, misternie wykonany notes z wyhaftowanym moim imieniem. W środku były dwie zakładki i długopis. Cacuszko!
A Maluchy dostały śliczne filcowe misiaki.
Do tego Beatka obdarowała także moich Rodziców fantastycznymi ręcznie wykonanymi zakładkami do książek. DZIĘKUJEMY!!!
Cóż tu więcej pisać. Było świetnie! Szkoda tylko, że mieszkamy tak daleko.
Zarówno Danusia jak i Beatka - to niesamowite kobiety. Jeśli jeszcze nie znasz ich prac (choć to zapewne niemożliwe), to pędzikiem zasuwaj Drogi Czytelniku na ich blogi. To dwie baaardzo zdolne i przemiłe osoby.
Czas leciał jak szalony, tony żwirku uległy przemieszeniu a teraz zostały miłe wspomnienia i piękne prezenty.
ps. a gdy po przyjeździe do domu spytałam Martusię, kto wysypał żwirek? Usłyszałam - "Pani".
***
To tyle na dziś. Miłego dnia. Pa:)
C.D.N
środa, 8 kwietnia 2015
WR jak wielkanocne rękodzieło
Witajcie:)
Przed Świętami po głowie chodziły mi pisanki. Myślałam, że uda mi się parę fajnie "malnąć". Na myśleniu się skończyło:)
Jednak nie próżnowałam. Powstały dwa wianki i kilka kartek.
Pierwszy wianek zrobiłam na zamówienie. Zyskał takie same kolorki jak moje dekoracje. Nic na to nie poradzę - tak mi w duszy grało:))
Najważniejsze, że się spodobał.
Drugi wianek, to prezent. Kolorystycznie starałam się wpasować w obdarowanych.
Obydwa wianki zrobiłam totalnie od podstaw.
Karteczki też oczywiście w MOICH kolorkach:) Zauważyłam, że bardzo trudno jest mi coś zrobić w kolorach, które do mnie nie przemawiają.
Na zdjęciach nie widać, ale część z elementów jest wypukłych.
***
Te Święta były "wyjechane". Wróciliśmy dopiero w Poniedziałek Wielkanocny. Chwilę po naszym powrocie, ktoś zapukał do drzwi. To była sąsiadka (Ukrainka, która ma męża Polaka:). Przyszła z synkami podzielić się jajkiem i przyniosła po kurczaczku. Tym bardziej miły gest, ze sama jest wyznania prawosławnego i Święta obchodzą w najbliższą niedzielę:)
***
Tego posta napisałam wczoraj a dziś...
Sama nie wiem jak to ubrać w słowa... W Mamelkowie miało być zawsze radośnie, ale życie jest życiem... Rządzi się swoimi prawami... W nocy odeszła mama mojej przyjaciółki... Wspaniała kobieta - Babcia i Mama...
Proszę o modlitwę w Jej intencji... [*]
Przed Świętami po głowie chodziły mi pisanki. Myślałam, że uda mi się parę fajnie "malnąć". Na myśleniu się skończyło:)
Jednak nie próżnowałam. Powstały dwa wianki i kilka kartek.
Pierwszy wianek zrobiłam na zamówienie. Zyskał takie same kolorki jak moje dekoracje. Nic na to nie poradzę - tak mi w duszy grało:))
Najważniejsze, że się spodobał.
Drugi wianek, to prezent. Kolorystycznie starałam się wpasować w obdarowanych.
Obydwa wianki zrobiłam totalnie od podstaw.
Karteczki też oczywiście w MOICH kolorkach:) Zauważyłam, że bardzo trudno jest mi coś zrobić w kolorach, które do mnie nie przemawiają.
Na zdjęciach nie widać, ale część z elementów jest wypukłych.
***
Te Święta były "wyjechane". Wróciliśmy dopiero w Poniedziałek Wielkanocny. Chwilę po naszym powrocie, ktoś zapukał do drzwi. To była sąsiadka (Ukrainka, która ma męża Polaka:). Przyszła z synkami podzielić się jajkiem i przyniosła po kurczaczku. Tym bardziej miły gest, ze sama jest wyznania prawosławnego i Święta obchodzą w najbliższą niedzielę:)
***
Tego posta napisałam wczoraj a dziś...
Sama nie wiem jak to ubrać w słowa... W Mamelkowie miało być zawsze radośnie, ale życie jest życiem... Rządzi się swoimi prawami... W nocy odeszła mama mojej przyjaciółki... Wspaniała kobieta - Babcia i Mama...
Proszę o modlitwę w Jej intencji... [*]
piątek, 3 kwietnia 2015
I tak nadejdzie:)
Witajcie:)
Dziś mój Drogi Czytelniku mam dla Ciebie życzenia świąteczne. Bo bez względu na to czy zdążysz umyć wszystkie okna i odkurzyć wszystkie domowe zakamarki czy nie, to Wielkanoc i tak nadejdzie:)
Życzę zatem by w sercu każdego z nas dokonało się prawdziwe Zmartwychwstanie...
By ten świąteczny czas upłynął w zdrowiu, radości i miłości. Byśmy znaleźli czas na dobre rozmowy z bliskimi, na odpoczynek i na chwilę zadumy...
Tego z serca życzę - Tobie - Drogi Czytelniku i sobie:)
Dziś mój Drogi Czytelniku mam dla Ciebie życzenia świąteczne. Bo bez względu na to czy zdążysz umyć wszystkie okna i odkurzyć wszystkie domowe zakamarki czy nie, to Wielkanoc i tak nadejdzie:)
Życzę zatem by w sercu każdego z nas dokonało się prawdziwe Zmartwychwstanie...
By ten świąteczny czas upłynął w zdrowiu, radości i miłości. Byśmy znaleźli czas na dobre rozmowy z bliskimi, na odpoczynek i na chwilę zadumy...
Tego z serca życzę - Tobie - Drogi Czytelniku i sobie:)
środa, 1 kwietnia 2015
Curriculum vitae:)
Witajcie:)
Mamelkowo na rynku pracy:
Imię i nazwisko:
Mamelkowo na rynku pracy:
Mama Gosia
Zawód wyuczony:
się posiada dwa (a się nie pracuje w żadnym z nich - nauczyciel, edytor:)
Zawód wykonywany:
matka
Doświadczenie zawodowe:
od 2010 roku matka dzieciom (aktualnie sztuk dwie, każdorazowo poród naturalny, bez znieczulenia (cholernie bolało - ałć, ałć!!!)
poza tym: kucharka, piekarz - cukiernik, bona, żona, sprzątaczka, pedagog-rozjemca, dekorator wnętrz, kierowniczka zamieszania, artysta-cyrkowiec, kreator własnej rzeczywistości
poza tym: kucharka, piekarz - cukiernik, bona, żona, sprzątaczka, pedagog-rozjemca, dekorator wnętrz, kierowniczka zamieszania, artysta-cyrkowiec, kreator własnej rzeczywistości
Zainteresowania:
SPORT (wyczynowa jazda do pracy na rowerze), bieg z przeszkodami, pchanie wózka z synkiem i zakupami pod mega górę, kulturystyka (po dwa słodkie ciężary na klatę i biceps)
Dodatkowe umiejętności:
żonglowanie talerzami podczas wydawania posiłków, granie na nerwach, zarządzanie zasobem ludzkim oraz jednoczesna obsługa - telefonu, czajnika, lodówki i kuchenki gazowej
***
To tyle na dziś:)
Czekam na oferty pracy;) Miłego dnia! pa
Dodatkowe umiejętności:
żonglowanie talerzami podczas wydawania posiłków, granie na nerwach, zarządzanie zasobem ludzkim oraz jednoczesna obsługa - telefonu, czajnika, lodówki i kuchenki gazowej
***
To tyle na dziś:)
Czekam na oferty pracy;) Miłego dnia! pa