Witajcie:)
W tym miesiącu mieliśmy robiony podjazd przed domem z kostki brukowej. Dużo by tu opowiadać, ale ten post nie o tym:)
Przyszedł czas na milsze sprawy czyli dopieszczenie całości. Do mnie należało wybór nowych doniczek i roślin do nich. Ja jak to ja wybrałam się na pieszo w poszukiwaniu doniczki idealnej:))) Przy okazji zahaczyłam o duże Tesco, zrobiłam tam zakupy. Później poszłam do B&M, gdzie docelowo interesowały mnie tylko doniczki. Wybór był, ale stwierdziłam, że pójdę jeszcze do B&Q (sklep budowlany z dość sporym asortymentem ogrodniczym). MąŻ chciał jakieś kwiaty, ale o tej porze roku, to raczej zostały do wyboru tylko krzewy/krzaki - jak zwał tak zwał:) W oko wpadło mi kilka roślin, ale nie byłam pewna na jakie doniczki się zdecydujemy (mam tu na myśli głównie rozmiar) i co będzie do nich pasowało. Kupiłam jednak zestaw kwiatków w wiszącym koszyczku i mały grudnik. Tak obładowana ruszyłam do domu. No nie powiem - pół godziny drogi z tymi wszystkimi zakupami + kwiatami trochę odczułam:) W domu wypiłam kawę... i stwierdziłam, że wracam do B&M po doniczki:))
Jak wymyśliłam tak też zrobiłam. W sklepie w oko wpadły mi trzy różne doniczki. Układałam je koło siebie by sprawdzić jaki efekt i które będą najlepsze. Całość utrudniały zaparowane przez maseczkę okulary, ale dzielnie zwalczałam przeciwności losu. W pewnym momencie na górnej półce dostrzegłam jeszcze jeden rodzaj ciekawych doniczek. Stanęłam na paluszkach by po nie sięgnąć... i lodowata woda, która była w ich wgłębieniu wylała się mi prosto na twarz!!! No istny Ice bucket challenge (wyzwanie z lodowatym wiadrem wody). Ułamki sekund trwało zanim dotarło do mnie co się wydarzyło:) W ferworze poszukiwań doniczki idealnej nie zwróciłam uwagi, że część półki na której one stoją - jest na zewnątrz nie osłonięta żadnym daszkiem. Woda spływała mi po głowie. Miałam ją na okularach, w środku w maseczce i na lewym rękawie kurtki. Podejrzewam, że szef ochrony (operator kamery) miał tego dnia gotowy hit:)))
Nic to. Strząsnęłam wodę z włosów, wytarłam okulary oraz kurtkę wzięłam doniczki i weszłam do sklepu. Tam kupiłam jeszcze fajny kosz-osłonkę na doniczkę (ale tym razem już na kwiat do domu), trochę przeschłam i poszłam do kasy. A następnie znów do B&Q by ostatecznie zdecydować się na rośliny:)) Były oczywiście ciężkie, więc z nadzieją że nikt mi ich nie wykupi - zostawiłam je w sklepie i ruszyłam do domu.
Wieczorem gdy MąŻ już był wreszcie dyspozycyjny (czytaj wyspany po nocce, najedzony po obiedzie itp. itd.) udaliśmy się znów do B&M i do B&Q:)))
Na jakiś czas już mi wystarczy zwiedzania tych sklepów:))
To tyle na dziś. Miłego weekendu:)
ps. a Wy jak? Macie jakieś zabawne "akcje zakupowe" na swoim koncie:)
Nie lubię zakupów bo takie "budowlane" zawsze kończą się kłótnia każdy ma własną koncepcję;)) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń:) u mnie od kiedy w kwestii gustu wnętrzarskiego doszliśmy do consensusu czytaj, że to ja mam rację to jest luz - hi,hi:)) Kilka razy dla potwierdzenia tej teorii pozwoliłam MęŻowi dokonać wyboru np. w kwestii koloru przedpokoju a później OCZYWIŚCIE wyszło na moje;)) Z czasem człowiek dojrzewa do pewnych rzeczy.
UsuńUściski:)
No nieźle, a chodziło tylko o doniczki i jakieś roślinki a tutaj tyle przeżyć :)
OdpowiedzUsuń:) dokładnie, gotowy scenariusz dla Jasia Fasoli:)
UsuńAle doniczki są? SĄ!
OdpowiedzUsuń:))))
Buziaki Gosiu
A!!! Myślałam, że mi się nic na zakupach nie przydarzyło śmiesznego. Przydarzyło się jednak! Kilka lat temu niosłam w takich cienkich siatkach reklamówkach karpie do domu (przed wigilią) W obu rękach. I jedna reklamówka pękła, tak że jeden karp wypadł z niej, a drugi smętnie wisiał. Chodnik oblodzony, ja z dwoma siatkami - w nich trzy karpie - duże i ciężkie, a trzeci rzuca się przed stopami. A mój M. gdy mnie z obaczył zamiast pomóc, zaśmiewała się do łez. W końcu ten drugo też wypadł i już nie tylko mój M się śmiał, bo kilku przechodniów też. Pan ze sklepu wyniósł mi druga siatkę - lichą reklamówkę:) Ale karpie już w niej dotarły do domu.
:)
:) Izuś, padłam wyobrażając sobie tę akcję choć karpiom bidulkom nie było do śmiechu:)
UsuńMy razem na zakupach to dopiero była by sensacja:))
Buziaki:)
No nieźle śmigus dyngus w listopadzie :) ale najważniejsze że kwiaty juz zasadzone cieszą oko :)
OdpowiedzUsuń:) akcja mimo "drobnych" komplikacji zakończona sukcesem:)
UsuńNiezła akcja Ci się przytrafiła na zakupach ;)
OdpowiedzUsuń:) jest co wspominać
UsuńChyba nie mam, nic mi nie przychodzi do głowy. Co do doniczek to mam z ich wyborem ogromny problem. Być może nawet jest ,,namierzana" wszelkimi kamerami bo mogę robić wrażenie złodzieja. Wybieram dłuuuugo. Nie należę do tych osób, które muszą dotknąć, wybieram oczami i potrafię stać w jednym miejscu i z 20 minut. Sięgam tylko po to co mnie zainteresuje i często szukam odpowiedniego tła (zbliżonego do domowego) i potrafię ustawić doniczkę/doniczki w dziwne miejsca, odkładam na miejsce. Potrafię już się zdecydować kiedy nagle dojrzę coś co mnie bardziej zainteresuje i proces od nowa. Po spędzeniu w ten sposób 2-3 godzin potrafię wyjść ze sklepu z niczym.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać twoje perypetie :D
:) cieszę się bardzo
Usuń:) to rzeczywiście musi dość zabawnie wyglądać jak się tak długo czaisz w sklepie:))) U mnie zdecydowanie krótsze decyzje w takich sytuacjach
Uściski:)
Ale przygoda. Współczuję tej zimnej wody. Może to taka dezynfekcja miała być.
OdpowiedzUsuń:) dobrze, że to była TYLKO woda. Deszczówka, bo deszczówka ale tylko woda:))
UsuńNo nieźle, przepraszam za to stwierdzenie, ale musiało to zabawnie wyglądać :))). Ja zawsze jestem niezdecydowana na zakupach, dlatego mąż nie lubi ze mną na nie chodzić :)). Co do sklepowych przygód to nie pamiętam bym jakieś miała, albo skleroza działa :)).
OdpowiedzUsuńBuziaki Gosiu, a doniczki są świetne!:)
dziękuję:)
Usuń:) wyobrażam sobie, że było zabawnie jak tak to na mnie chlusnęło:)
Ja ogólnie lubię robić zakupy - jakiekolwiek - sama:)
Buziaki:)
No to nieźle zmoklaś :D. Ostatnio czytałam, że gość, który wymyślił ten challenge niedawno zmarł :(.
OdpowiedzUsuńMiałaś zakupową akcje, mnie teraz nic się nie przypomina, ale kiedyś, daaawno temu pamiętam jak dzwoniłam w dużym sklepie i pytałam gdzie jest moja rodzicielka, a stała za mną :D
Podobno tak... szkoda człowieka...
UsuńJa tak miewam z MęŻem, bo zazwyczaj w dużych sklepach każdy idzie w swoją stronę:)
:)
OdpowiedzUsuńOj, współczuję tej zimnej wody wylanej na głowę. Masz zadatki na morsa :) a to podobno zdrowe!
OdpowiedzUsuńJa takich spektakularnych przygód nie miałam :)
:) nie, Aniu - nie nadaję się na morsa, bo zbyt ciepłolubna jestem:)
UsuńNo niezłe te zakupy miałaś :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że kupiłaś co chciałaś!!! Fajne donice!
:) dziękuję
UsuńDobrze, że się jednak udało:)
Fajne roślinki ^^ zdrówka :)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję i wzajemnie
UsuńTakie przygody się miło wspomina po czasie :) bez takich akcji życie byłoby nudne. Ja jakiś czas temu upuściłam puszkę z piwem i tak niefortunnie się zdarzyło, że się coś uszczelniło i piana zaczęła dosłownie sikać na wszystko dookoła :D ludzie się gapią co się dzieje, ja cała mokra i śmierdząca, sklep brudny. Masakra :D
OdpowiedzUsuń:) o, to musiałaś wzbudzić zainteresowanie:)))
UsuńU mnie - poza monitoringiem - obyło się bez widowni:)
Współczuję tej zimnej wody, ale takie przygody po czasie najczęściej wspomina się z uśmiechem na ustach :) Mi często przytrafiają się mniejsze lub większe przygody związane z zakupami, bo pracuję w hipermarkecie i zakupy robię prawie codziennie :D Jednak teraz nie potrafię sobie nic przypomnieć. Dlaczego tak jest, że jak chcemy o czymś sobie przypomnieć, to nic z tego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ♡
:) dokładnie, idealne na wspominanie :) Tak czasami jest, że nie możemy sobie w danym momencie nic fajnego przypomnieć:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Zakupy z przygodami ale jakby nie było udane:) Nie przypominam sobie na szybko nic szczególnego z wyjątkiem mojego męża, który kocha takie zakupy jak typowy facet. "Uwielbiam" to jego ciągłe: "i co, już?". Uściski Gosiu!
OdpowiedzUsuń:) i dobrze, że się udało jednak kupić te doniczki, bo tak to bym się wkurzyła:) a tak to luz:)
UsuńUściski:)
U Ciebie jak zwykle z przygodami :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że doniczki kupiłaś i jesteś zadowolona ;)
:) tak już mam;)
UsuńUdało się kupić i się cieszę:)
Dzielna jesteś. Ja pewnie bym się wkurzyła na wszystki i wszystkich, wyszła ze sklepu i prędko nie wróciła :) W sumie miałam przygodę z wodą gazowaną, którą przedziurawił wystający drut z wózka.
OdpowiedzUsuń:) a mi to jakoś zawsze chce się śmiać z takich rzeczy, bo wyobrażam sobie to oczami kogoś innego i bym pękła ze śmiechu:))
UsuńOj, to z wodą gazowaną też musiało być wesoło:)
Ładnie to wygląda.
OdpowiedzUsuń