Witajcie:)
Często Wam piszę, że coś u mnie odleżało swoje i nabrało mocy urzędowej. Tak było i tym razem. Kilka miesięcy temu u niezwykle kreatywnej Arlety w SCHABIKOWIE TU dojrzałam świetny pomysł na wykorzystanie plastikowego pudła po odżywce.
Tak się akurat złożyło, że mnie właśnie naszło i "odgapione" żółte pudełko mam i ja:)
Kultowe klocki LEGO goszczą zapewne w każdym domu gdzie są dzieci. Nic dziwnego, bo to świetna zabawa dla dużych i małych. W tej kwestii nie stanowimy wyjątku i też mamy te klocki. Zestawy są różne. Małe, duże. Tradycyjne i te bardziej "dziewczyńskie".
Za nami kolejne urodziny a co za tym idzie - kolejne zestawy dołączyły do naszej LEGO rodziny:) Niektóre oryginalne opakowania posiadamy nadal, inne zaginęły w odmętach codzienności;) A klocki oczywiście pozostały.
Jak je sensownie pochować? Jak sprawić by nie walały się po kątach? Gdzie znaleźć dla nich miejsce by nie nadepnąć gołą stopą wchodząc w nocy do dziecięcego pokoju?
Można oczywiście KUPIĆ taki oryginalny LEGO pojemnik. Można też skorzystać z pomysłu Arlety i zrobić go samemu:)
Wystarczy puste opakowanie po odżywce, żółta farba w spray`u czarny permanentny marker i biały korektor.
Odklejamy wszelkie naklejki i myjemy puszkę. Suchą malujemy (potrzeba kilku warstw). Najlepiej na drugi dzień - by mieć pewność, że nie uszkodzimy żółtej powierzchni - ołówkiem delikatnie malujemy twarz. Następnie poprawiamy permanentnym markerem a białe kropki robimy korektorem:)
I tyle:)
A na koniec wklejam urodzinowy tort, bo o urodzinach wspomniałam, to żeby nie było;)
Miłego! Pa:)
Ps. Jak Wam się podoba takie pudełko?
sobota, 29 września 2018
niedziela, 16 września 2018
Sweet guitar DIY :)
Witajcie:)
Dziś przychodzę do Was z małym tutorialem:) Otóż trafił mi się w domu Slash Karwowski i musiałam przemyśleć strategię prezentową;)
Slash Karwowski ?! O co chodzi?!?! - spytasz Zacny Czytelniku. Już wyjaśniam. Ci co są tu już ze mną długo, to doskonale wiedzą, że mam MęŻa gitarzystę (stąd Slash - nawet za młodu miał podobną fryzurę;))) No i była raczyła stuknąć mu CZTERDZIECHA - stąd Karwowski - najbardziej znany czterdziestolatek;)))
No i wymyśliłam, że jako dodatek do prezentu dostanie gitarę:) Na prawdziwą godną męskiej uwagi mnie nie stać, to postanowiłam zrobić ją sama.
Panie i Panowie:) Słodka gitara na czterdziechę! Od razu uprzedzam - pomysł znaleziony w necie, ale w oryginale były raffaello (też mnie nie stać;)
Materiały i narzędzia:
Następnie zabieramy się za przyklejanie (klejem na gorąco) cukierków. Proponuję zacząć od gryfu i później przy brzegach. W środku kleimy princessy i krówki - to mostek i przystawki;)
Całość okazuje się tak ciężka, że przy próbie podniesienia gitary cały gryf Wam się składa w pół. Spokojnie. U mnie było dokładnie tak samo:) Odwracamy wówczas naszą gitarę na plecki i przyklejamy listewki (również klejem na gorąco).
Teraz w kilkunastu miejscach przyklejamy warstwowo kilka tekturek (ok 5 x 5 cm). Nasze "tekturowe kopczyki" muszą być wysokości listewek. (Tekturki te będą niczym naklejki dystansowe 3D przy wykonywaniu karteczek okolicznościowych). Następnie wycinamy w tekturze kształt gitary jeszcze raz i naklejamy ją na wierzch. Wszystko ładnie pięknie, ale boki prezentują się "niewyjściowo". I tu przybywa w sukurs wspomniana wyżej bibuła. Oklejamy ją dookoła łącząc dwa brzegi tektur. I uważamy przy tym cholernie (sic!), bo ja się przy tym poparzyłam pięćset razy!!!
Całość zawijamy w celofan i dekorujemy kokardą:) Finito!
To tyle na dziś, miłego dnia:)
Jak Wam się podoba taki dodatek do prezentu?
Dziś przychodzę do Was z małym tutorialem:) Otóż trafił mi się w domu Slash Karwowski i musiałam przemyśleć strategię prezentową;)
Slash Karwowski ?! O co chodzi?!?! - spytasz Zacny Czytelniku. Już wyjaśniam. Ci co są tu już ze mną długo, to doskonale wiedzą, że mam MęŻa gitarzystę (stąd Slash - nawet za młodu miał podobną fryzurę;))) No i była raczyła stuknąć mu CZTERDZIECHA - stąd Karwowski - najbardziej znany czterdziestolatek;)))
No i wymyśliłam, że jako dodatek do prezentu dostanie gitarę:) Na prawdziwą godną męskiej uwagi mnie nie stać, to postanowiłam zrobić ją sama.
Panie i Panowie:) Słodka gitara na czterdziechę! Od razu uprzedzam - pomysł znaleziony w necie, ale w oryginale były raffaello (też mnie nie stać;)
Materiały i narzędzia:
- dwie tektury długości gitary (u mnie karton po szafce do butów;)
- duuuużo cukierków (u nas 6 paczek cukierków "Michałków", dwie princessy i trochę krówek)
- bibuła
- klej na gorąco (+ wkłady )
- nożyk budowlany
- nożyczki
- dwie listewki
- minimum 2,5 h
Do tektury przykładamy prawdziwą gitarę by odrysować kształt. Geniusze i artyści malują na oko;) Następnie wycinamy nożykiem budowlanym (najlepiej nowym by był bardzo ostry).
Następnie zabieramy się za przyklejanie (klejem na gorąco) cukierków. Proponuję zacząć od gryfu i później przy brzegach. W środku kleimy princessy i krówki - to mostek i przystawki;)
Całość okazuje się tak ciężka, że przy próbie podniesienia gitary cały gryf Wam się składa w pół. Spokojnie. U mnie było dokładnie tak samo:) Odwracamy wówczas naszą gitarę na plecki i przyklejamy listewki (również klejem na gorąco).
Teraz w kilkunastu miejscach przyklejamy warstwowo kilka tekturek (ok 5 x 5 cm). Nasze "tekturowe kopczyki" muszą być wysokości listewek. (Tekturki te będą niczym naklejki dystansowe 3D przy wykonywaniu karteczek okolicznościowych). Następnie wycinamy w tekturze kształt gitary jeszcze raz i naklejamy ją na wierzch. Wszystko ładnie pięknie, ale boki prezentują się "niewyjściowo". I tu przybywa w sukurs wspomniana wyżej bibuła. Oklejamy ją dookoła łącząc dwa brzegi tektur. I uważamy przy tym cholernie (sic!), bo ja się przy tym poparzyłam pięćset razy!!!
Całość zawijamy w celofan i dekorujemy kokardą:) Finito!
To tyle na dziś, miłego dnia:)
Jak Wam się podoba taki dodatek do prezentu?
piątek, 7 września 2018
I mamy wrzesień:)
Witajcie:)
Rozpoczęcie roku szkolnego nastąpiło wczoraj czyli w czwartek:) Pamiątkowa sesja "powrót do szkoły" też musiała nastąpić.
Moja Martusia już w Junior School!!! A Mamelek poszedł do pierwszej klasy (w zeszłym roku był w reception class takiej jakby polskiej zerówce).
(Do czytania dostał okulary, choć sami się nie mogą zdecydować czy on je powinien nosić czy nie;) Do zdjęcia ma, a co:)
(Ile ja się namęczyłam z wiązaniem tegoż krawaciska!!!!)
***
- Mamo a kiedy my będziemy mieć kolejne dziecko? - pyta synuś.
- Już nie będziemy mieć - odpowiadam.
- Ale dlaczego? - drąży temat.
- Bo Mamusia już nie planuje.
- Szkoda. Nie będziemy mogli bawić się w skakankę - z wielkim bólem mówi Mamelek.
- ?!?!?
- Jedno dziecko trzyma z jednej strony, drugie dziecko trzyma z drugiej. A trzecie skacze.
***
Jakoś tak ze trzy miesiące temu dzieci mocno namawiały Tatę na wspólną wycieczkę rowerową. Uszczęśliwione wielce, że opanowały sztukę jazdy - a przede wszystkim - ruszania na rowerze.
Rad nie rad Tata postanowił kupić rower. Już, już miała się odbyć rzeczona eskapada ale uświadomiłam Tatę, że roweru tak od ręki nie dostanie, tylko go trzeba zamówić. No to czekamy. Doszło do odbioru. Rower jest, czas na wycieczkę. Wszyscy zwarci i gotowi - ruszamy! Nie mija dziesięć minut Mamelek płacze, bo mu ciężko. Marta marudzi jak tylko może. Dzieci umęczone my tym bardziej, bo tego się słuchać nie da. Co chwilę trzeba jeszcze zatrzymywać się, bo ktoś nie może ruszyć/spada/hamuje itp. W końcu Marta ze złością cedzi przez zęby:
- Robicie najgorszy dzień w moim życiu!!!
Tak, że ten. Zaplanuj z dziećmi miło czas;)))
***
Od paru dni w naszym domu rządzi UNO! Karciana gra mocno zbliżona do naszego "MAKAO". Rywalizacja i sztuka logicznego myślenia + łut szczęścia = fajna zabawa.
Mamelek jeszcze szybko się nudzi, ale Martusia gra wytrwale i ... wygrywa!!!
***
To tyle na dziś. Wszystkiego dobrego!
Pamiętajcie o małych gestach, które "robią nam dzień". Wczoraj ruszając spod domu mignął mi nasz listonosz. Usłyszałam już tylko "hello". Odjechał ciut przede mną, ale zawrócił i zatrzymał się tylko po to by życzyć mi miłego dnia:))))
Rozpoczęcie roku szkolnego nastąpiło wczoraj czyli w czwartek:) Pamiątkowa sesja "powrót do szkoły" też musiała nastąpić.
Moja Martusia już w Junior School!!! A Mamelek poszedł do pierwszej klasy (w zeszłym roku był w reception class takiej jakby polskiej zerówce).
(Do czytania dostał okulary, choć sami się nie mogą zdecydować czy on je powinien nosić czy nie;) Do zdjęcia ma, a co:)
(Ile ja się namęczyłam z wiązaniem tegoż krawaciska!!!!)
***
- Mamo a kiedy my będziemy mieć kolejne dziecko? - pyta synuś.
- Już nie będziemy mieć - odpowiadam.
- Ale dlaczego? - drąży temat.
- Bo Mamusia już nie planuje.
- Szkoda. Nie będziemy mogli bawić się w skakankę - z wielkim bólem mówi Mamelek.
- ?!?!?
- Jedno dziecko trzyma z jednej strony, drugie dziecko trzyma z drugiej. A trzecie skacze.
***
Jakoś tak ze trzy miesiące temu dzieci mocno namawiały Tatę na wspólną wycieczkę rowerową. Uszczęśliwione wielce, że opanowały sztukę jazdy - a przede wszystkim - ruszania na rowerze.
Rad nie rad Tata postanowił kupić rower. Już, już miała się odbyć rzeczona eskapada ale uświadomiłam Tatę, że roweru tak od ręki nie dostanie, tylko go trzeba zamówić. No to czekamy. Doszło do odbioru. Rower jest, czas na wycieczkę. Wszyscy zwarci i gotowi - ruszamy! Nie mija dziesięć minut Mamelek płacze, bo mu ciężko. Marta marudzi jak tylko może. Dzieci umęczone my tym bardziej, bo tego się słuchać nie da. Co chwilę trzeba jeszcze zatrzymywać się, bo ktoś nie może ruszyć/spada/hamuje itp. W końcu Marta ze złością cedzi przez zęby:
- Robicie najgorszy dzień w moim życiu!!!
Tak, że ten. Zaplanuj z dziećmi miło czas;)))
***
Od paru dni w naszym domu rządzi UNO! Karciana gra mocno zbliżona do naszego "MAKAO". Rywalizacja i sztuka logicznego myślenia + łut szczęścia = fajna zabawa.
Mamelek jeszcze szybko się nudzi, ale Martusia gra wytrwale i ... wygrywa!!!
***
To tyle na dziś. Wszystkiego dobrego!
Pamiętajcie o małych gestach, które "robią nam dzień". Wczoraj ruszając spod domu mignął mi nasz listonosz. Usłyszałam już tylko "hello". Odjechał ciut przede mną, ale zawrócił i zatrzymał się tylko po to by życzyć mi miłego dnia:))))