Postanowiliśmy udać się na wycieczkę. Trochę się zastanawialiśmy, sprawdzaliśmy różne opcje i pogodę, aż padło na Barmouth w Północnej Walii (dziękuję bardzo J. za namiary:)
To jedno z tych miejsc, które rzeczywiście robi wrażenie i każdy tu znajdzie coś dla siebie. Można wybrać spacer po plaży lub wyprawę w góry. Widoki wspaniałe.
Wizytówką Barmouth jest zabytkowy most/wiadukt z 1867 roku! Ma 699 metrów i przecina ujście rzeki Mawddach.
Wyobraźcie sobie, że nadal można po nim spacerować a nawet jeżdżą tam pociągi:) Zapuściliśmy się w tamtą stronę, ale wiało tak straszliwie, że po jakimś czasie zawróciliśmy.
Weszłam też na chwileczkę, do małego kościółka, który znajduje się blisko centrum. Uwielbiam zapach takich miejsc.
Nie mogło też zabraknąć fotki tego roweru-reklamy:)
Z pogodą nam się mimo wszystko udało. Wiało, ale świeciło słońce i Maluchy nawet się opaliły. Nie obyło się bez przygód.
Poszliśmy na wydmy, by dzieci mogły się pobawić. Usiedliśmy w niewielkiej dolince a szkraby biegały w dół i w górę. Gdy tylko Marcel znikał z pola widzenia, zaraz biegła za nim siostra. W pewnym momencie córcia melduje, że nie widzi brata. Wstaliśmy obydwoje na równe nogi i rozglądamy się. Nic. Wołamy go, ale wiatr zagłusza wszystko. Ukłucie strachu i panika zaczyna pobudzać wyobraźnię... W końcu ja zostałam w tym samym miejscu z Martą a MąŻ pobiegł go szukać. Wyobraźcie sobie, że ten mały człowieczek jakby nigdy nic parł przed siebie nie zważając na resztę rodziny. Totalnie beztrosko oddalał się od nas w tylko sobie znanym kierunku! Cała akcja trwała może pięć minut (sic!), ale było to bardzo długie pięć minut. Na pewno siwych włosów przybyło nam obojgu!
***
Wycieczkę trzeba było przypieczętować lodami, bo bez tego wyjazd byłby nie zaliczony:) Udaliśmy się do najbardziej obleganej lodziarni. Oprócz lodów można było nabyć tam inne słodkości między innymi lizaki o nietypowych smakach (np. zupy pomidorowej czy bekonu z jajkami:)) No ludzie to mają pomysły!
***
Z czystym sumieniem polecam Barmouth jako miejsce godne uwagi!
Miłego dnia! Pa:)
O matko, nie zazdroszczę tej ,,przygody" z Marcelkiem. Zawał na miejscu murowany! Niby się nam czasami wydaje, że wszystko mamy pod kontrolą, a tu klops.
OdpowiedzUsuńFaktycznie miejsce super i mam nadzieję, że nam się też kiedyś uda tam pojechać.
To dopiero musi być niebo w gębie bekon z jajkami w słodkiej wersji :)))
Buziole :)
Co do przygody, to rzeczywiście trochę słabo mi było! Dobrze, że się szybciutko odnalazł.
UsuńMiejsce polecam!!!
Ps. No i może się skusisz na te słodkości - hi,hi:)
Lizak o smaku zupy pomidorowej chętnie bym zjadła pod warunkiem, że zupa z ryżem a nie kluskami :)
OdpowiedzUsuńA widzisz - ciekawe czy ktoś wpadł na takie rozróżnienie - z ryżem czy kluskami:))
UsuńPrzyznam że Walii jeszcze nie zaliczyłam ale może kiedyś......:-)
OdpowiedzUsuńbuziaczki słodziaczki zasyłam
W Walii byliśmy już wiele razy, ale zawsze znajdziemy coś nowego:)
UsuńBuziaki
Wiem co przeżyliście, my mieliśmy taką przygodę poszukiwania dziecka nad jeziorem, br.. nigdy więcej. Tak jak Ty lubię zwiedzać świat również zmysłem węchu. : )
OdpowiedzUsuńTakie "gubienie się" jest mocno stresogenne dla rodziców, bo delikwenci często nawet nie zdają sobie sprawy z całej sytuacji. Ot, oddalają się i tyle.
UsuńZapachy w podróży i nie tylko mają dla mnie duże znaczenie:)
O ja się darłam na całe podwórko, mąż mi wtórował a młody zamknął się w aucie i zadowolony siedział :) Ile ja się wtedy strachu najadłam (to już wiecie ).Najważniejsze, ze przygoda dobrze się skończyła i oby się nie powtórzyła. A lizaki ciekawe :)
OdpowiedzUsuńPewnie większość rodziców już przeżyło albo dopiero przeżyje taką przygodę. Nie polecam:(
UsuńA lizaki mnie zaskoczyły:)
Hanka ma też taką beztroskę. jak się puściła brzegiem plaży to nawet się nie obejrzała za siebie. Na szczęście czuwaliśmy. poszłam za nią ciekawa jak daleko zajdzie...A ta mała gundzia jak gdyby nic zawróciła i doszła do naszego parawanu...chyba ma gps wmontowany w główce :))
UsuńA widoczki piękne...pamiętam jak w IE wiało jak cholera, ale nic nie zabierze mi tch widokowych wspomnien...zazdroszczę wam serdecznie :)..."długonoga" Gosia :PP
Dzieci są jak małe Włóczykije:)
UsuńA widoki były rzeczywiście piękne!
Walia od dawna mi sie marzy wiec dziekuje za piekna fotorelacje :-) super klimacik :-) sciskam wszystkich Mamelkow!!
OdpowiedzUsuńZapraszamy serdecznie do Walii - pięknie tylko zawsze się trzeba liczyć z deszczem:))
UsuńPozdrawiamy:)
WOW!!!! Urocze miejsce! Też lubie takie stare mosty! Co do tych smaków lizaków....córka byłaby zachwycona tym o smaku zupy pomidorowej!!!!!!! Zjadłaby chyba całą garść ;)
OdpowiedzUsuńO proszę, to jednak są amatorzy takich smaków:))
UsuńOj to i ja się podpisuje pod tymi o smaku zupy :P Słodkości nie lubię za bardzo, więc może to byłaby szansa dla mnie ;P
UsuńTo chyba następnym razem muszę je kupić i zrobić "pomidorowe candy" :)
UsuńGosiu!!! Mamelka na chwilę z pola widzenia? No to gratuluję odwagi, przecież on się porusza z prędkością światła.A fotorelacja świetna.
OdpowiedzUsuńDanusiu, człowiek miał mylne przeświadczenie, że kontroluje sytuacje:)
UsuńBuziaki
Z chęcią bym się wybrała na takie zwiedzanie ale bez takich dodatkowych niespodzianek. Buziaki:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że taka "niespodzianka" była pierwszy i ostatni raz:)
UsuńBuziole:)
Przepiekne miejsce... I ta plaza...
OdpowiedzUsuńI chyba w miarę blisko od Ciebie:) bo od nas to ok. 3,5 h w jedną stronę!
UsuńNo Gosia, mam sie pogniewac :(???
UsuńMogliscie do nas zajrzec...
Oj, to byśmy w ogóle na plażę nie dotarli:)))
UsuńPs. Następnym razem postaram się dam Wam znać i może spotkamy się w Barmouth:))
Koniecznie :)
UsuńDzieci i ich pomysły , to właśnie takie niespodzianki malują nam siwe włosy , a lizak jak dla mnie powinien być słodki i już , pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńJa tych siwych to już mam całkiem sporo:))
UsuńZdecydowanie - lizak to lizak i musi być słodki:)
Pozdrawiam:)
Taaaaa.... nasza Oleczka tak zawsze na plaży miała. Nigdy się nie obejrzała, szła przed siebie jak przecinak. Raz szukałam jej 0,5 godziny. nie wiem ile kilometrów zrobiła, ja już płakałam po 200 metrach. I ten moment jak znajdziesz Dziecko - nie wiesz czy zbić czy przytulać :)
OdpowiedzUsuńMi kiedyś, daaawno temu Marta uciekła w sklepie - ja z małym Mamelkiem w wózku a córci nie ma... Wizja porwania/zgubienia itd. od razu przyszła do głowy. Łzy cisnęły się do oczu i dokładnie czułam, to co Ty!
UsuńNa tych zdjęciach widać jedno, znajdujesz piękno tam, gdzie większość go nie zauważa ;)
OdpowiedzUsuńHistorii z Mamelkiem Ci nie zazdroszczę, ale się musieliście strachu najeść. Ostatnio widziałam na mieście dwa różne rozwiązania ;) Widziałam dziecko w szelkach, które były trzymane przez rodzica i dwie dziewczynki bliźniaczki, które miały rączki związane dłuuuugą tasiemką ;) Mogły się wybiegać do woli, ale cały czas były na oku ;)
Usuń:)dziękuję za miłe słowa:)
UsuńA co do tych rozwiązań, to u nas nigdy nie wchodziły w grę - musiałabym mieć kilometrową tasiemkę i ręce z gumy:)))
Ależ widoki! Zwłaszcza most robi na mnie wrażenie, to musiałoby być niesamowite uczucie znaleźć się w połowie, gdy po obu stronach tylko woda :))
OdpowiedzUsuńO różnych dziwnych rzeczach już słyszałam, ale lizaki o smaku zupy? W sumie moja córka byłaby zachwycona, bo od czasu Harrego Pottera bez przerwy liczy, że pozwolę jej w końcu kupić "fasolki wszystkich smaków"... ;))
To ja koniecznie muszę tam wrócić na zakupy:))
UsuńPs. Apaczowa, ja już się bałam, że Cię "wsysło" na początek roku szkolnego;)
Trochę mnie wsysło, ale już nadrabiam :D
UsuńUff:))) bez Ciebie to już nie to samo;)
Usuń