Witajcie:)
Do nas też zawitała biała zima:)) Aż trudno w to uwierzyć, bo rok temu tylko zapowiadali i na zapowiedziach się skończyło. Żeby było zabawniej, o tym że spadł śnieg dowiedziałam się... z bloga Madzi TU. Czytałam jej posta, że prawdziwa zima zawitała do UK. Skomentowałam jeszcze, że u nas padało ale nie ma śladu (właściwie napierdziulkało śniegiem jak pomykałam rowerem do pracy; myślałam, że nie dojadę - śnieg wpadał mi za szyję, na okulary, właściwie - wszędzie - a do tego nieziemsko wiało:)))
Skończyłam czytać posta, zeszłam do kuchni... a tam za oknem BIAŁO:)))
W nocy napadało jeszcze więcej. To fotki z dzisiejszego ranka:))
A wracając do Madzi - zajrzyjcie do niej, bo warto - to sympatyczna Mamusia (lada moment podwójna:)), która opisuje życie swojej rodzinki
***
W trudnych życiowych sytuacjach - potrafi mnie rozweselić - z pozoru drobiazg:)) Taki niuansik, który tylko w danej chwili zadziała.
Pamiętam jak kiedyś na studiach - miałam te swoje bóle brzucha, o których już Wam pisałam a do tego oblałam egzamin (jeden jedyny raz, ale oblałam:). Totalnie załamana słyszałam zewsząd słowa pocieszenia typu - "będzie dobrze" i "nic się nie martw". To miłe, ale szczerze mówiąc jakoś mnie nie przekonywały dopiero hasło :"nie martw się, jutro będzie jeszcze GORZEJ!" - przywróciły mój uśmiech. Już nie pamiętam, kto je wypowiedział, ale same słowa pamiętam do dziś.
Ostatnimi czasy bywało u mnie MOCNO średnio i raz na pytanie mojej przyjaciółki "a jak u Ciebie"? Mocno szczerze wyrwało mi się niecenzuralnie "ch..." na to otrzymałam szybki i celny komentarz "ZNACZY SIĘ - STABILNIE". Uwierzcie mi - uśmiałam się bardzo i od razu zrobiło się lepiej:)))
Dla uspokojenia dodam, że "brzydkich wyrazów" używam rzadko i NIGDY przy dzieciach!!! - Bądź spokojny mój Drogi Czytelniku:)))
***
Na koniec mam dla Was migawki z mojego przedpokoju.
***
Ciekawa jestem czy na Was też działają takie drobiazgi. Niepozorne słowa-klucze, które sprawiają, że znów pojawia się uśmiech? Takie, które tylko Was w danych momencie rozbawią?
To tyle na dziś. Mam nadzieję, że nikt się nie zgorszył;) Uwierzcie - miałam powód, żeby tak powiedzieć.
Miłego dnia:)) Pa:))
piątek, 30 stycznia 2015
wtorek, 27 stycznia 2015
Jest nadzieja:)
Witajcie:)
Dla wszystkich, którzy potrzebują solidnego śniadanka - prawdziwy, domowy chleb (prezent od koleżanki:)) oraz serek mascarpone z borówkami!
***
Światowa Organizacja Zdrowia i Zarządzania Zasobem Ludzkim informuje:
Z dniem 1.02.2115 wejdzie w życie następujące rozporządzenie:
1. Każda matka zaraz po porodzie zostanie poddana resetowi ustawień fabrycznych:
Dla wszystkich, którzy potrzebują solidnego śniadanka - prawdziwy, domowy chleb (prezent od koleżanki:)) oraz serek mascarpone z borówkami!
***
Światowa Organizacja Zdrowia i Zarządzania Zasobem Ludzkim informuje:
Z dniem 1.02.2115 wejdzie w życie następujące rozporządzenie:
1. Każda matka zaraz po porodzie zostanie poddana resetowi ustawień fabrycznych:
- potrzeby własne takie jak kompletnie bezużyteczne korzystanie z toalety zostanie wyłączone
- nastąpi redukcja zapotrzebowania na sen do (maksymalnie) 2h na dobę
2. Każda matka zaraz po porodzie zostanie poddana zabiegowi przyszycia:
- dodatkowej ręki
- dodatkowej nogi
- dodatkowej piersi
- w wyjątkowych sytuacjach - dodatkowej głowy (bo co dwie głowy, to nie jedna)
3. Każda matka zaraz po porodzie otrzyma zapas specjalnie spreparowanego pożywienia (tabletki/kapsułki) na 365 dni co zredukuje do minimum zbędne tracenie cennego czasu na spożywanie posiłku.
4. Każdą matkę zaraz po porodzie (i przez najbliższe 10 lat) uprasza się jednocześnie o ABSOLUTNE unikanie ognisk chorobotwórczych i uleganie jakimkolwiek niedyspozycjom.
4. Każdą matkę zaraz po porodzie (i przez najbliższe 10 lat) uprasza się jednocześnie o ABSOLUTNE unikanie ognisk chorobotwórczych i uleganie jakimkolwiek niedyspozycjom.
5. Każda matka, która nie zastosuje się bądź zlekceważy powyższe rozporządzenie podlegać będzie surowym sankcjom w postaci m.in.
- kontrolowanego korzystania z toalety (pamiętacie film Barei "Rozmowy kontrolowane" ? - to coś w tym klimacie:)
- chronicznego niewyspania
- odczucia braku tej dodatkowej ręki, która ułatwia robienie wielu niezbędnych czynności jednocześnie
***
To mój Drogi Czytelniku tyle na dziś:)) Miłego dnia:) Pa!
sobota, 24 stycznia 2015
"SZPECJALISTĘ" zatrudnię od zaraz:)
Witajcie:)
Zacznę od świątecznego Candy jakie udało mi się wygrać u przesympatycznej Karoli TU - mojej wiernej komentatorce:) Bardzo mi jej brakowało jak ostatnio na jakiś czas zniknęła, ale poznałam przyczyny nieobecności i mam nadzieję, że wszystko wróci do normy:)))
W kopercie była śliczna puszka z elfikami, zawieszka "God jul" oraz choineczka:) Wszystko czeka na mnie w PL:)) Bardzo, bardzo DZIĘKUJĘ:)
Fotka za zgodą Karoli "podkradziona" z jej bloga.
***
Dziś słów kilka o fachowcach. W różnych dziedzinach:)
Kolega zabrał się za naprawę klamki w drzwiach wejściowych. Źle się jednak poczuł i porzucił zajęcie. Na drugi dzień czuł się już tak źle (coś z sercem), że żona wezwała ambulans. Przyjechało dwóch lekarzy. Ten, który wchodził pierwszy - miał pecha - klamka została mu w ręku.
Zajęli się fachowo moim znajomym. Stwierdzili, że jednak nie jest to sytuacja ratuj życie, tylko prawdopodobnie wynik przemęczenia i być może stresu, ale zrobili mu w domu EKG. Gdy jeden nadzorował całe badanie, drugi - poprosił... o śrubokręt i poszedł w tym czasie naprawiać klamkę:))
Wychodząc, jeden z lekarzy powiedział: "serce i klamka w porządku" :)))
***
W męskim szalecie u mnie w pracy popsuł się kran (nie wiem co dokładnie Drogi Czytelniku, bo przypominam, było to męskie WC:) W każdym bądź razie trzeba było wymienić wylewkę. Wezwano FACHOWCÓW. Dwóch "szpecjalistów" z hydrauliki. Przyjechali, podumali i zabrali się do pracy. Po chwili woda była już wszędzie. W kibelku, poza kibelkiem i nawet bardzo, bardzo poza. W panice, każdy biegał ze ścierką i mopem. Co się okazało??? A już wyjaśniam - otóż panowie nie pomyśleli o uprzednim zakręceniu głównego zaworu z wodą!!!! Na późniejsze pytanie, dlaczego tego nie zrobili, odpowiedzieli szybko - "nie wiedzieliśmy, że będzie tam aż tyle wody".
***
A jak tam Wasze przygody z fachowcami? Macie dla mnie coś fajnego?
Miłego dnia:)) pa:)
Zacznę od świątecznego Candy jakie udało mi się wygrać u przesympatycznej Karoli TU - mojej wiernej komentatorce:) Bardzo mi jej brakowało jak ostatnio na jakiś czas zniknęła, ale poznałam przyczyny nieobecności i mam nadzieję, że wszystko wróci do normy:)))
W kopercie była śliczna puszka z elfikami, zawieszka "God jul" oraz choineczka:) Wszystko czeka na mnie w PL:)) Bardzo, bardzo DZIĘKUJĘ:)
Fotka za zgodą Karoli "podkradziona" z jej bloga.
***
Dziś słów kilka o fachowcach. W różnych dziedzinach:)
Kolega zabrał się za naprawę klamki w drzwiach wejściowych. Źle się jednak poczuł i porzucił zajęcie. Na drugi dzień czuł się już tak źle (coś z sercem), że żona wezwała ambulans. Przyjechało dwóch lekarzy. Ten, który wchodził pierwszy - miał pecha - klamka została mu w ręku.
Zajęli się fachowo moim znajomym. Stwierdzili, że jednak nie jest to sytuacja ratuj życie, tylko prawdopodobnie wynik przemęczenia i być może stresu, ale zrobili mu w domu EKG. Gdy jeden nadzorował całe badanie, drugi - poprosił... o śrubokręt i poszedł w tym czasie naprawiać klamkę:))
Wychodząc, jeden z lekarzy powiedział: "serce i klamka w porządku" :)))
***
W męskim szalecie u mnie w pracy popsuł się kran (nie wiem co dokładnie Drogi Czytelniku, bo przypominam, było to męskie WC:) W każdym bądź razie trzeba było wymienić wylewkę. Wezwano FACHOWCÓW. Dwóch "szpecjalistów" z hydrauliki. Przyjechali, podumali i zabrali się do pracy. Po chwili woda była już wszędzie. W kibelku, poza kibelkiem i nawet bardzo, bardzo poza. W panice, każdy biegał ze ścierką i mopem. Co się okazało??? A już wyjaśniam - otóż panowie nie pomyśleli o uprzednim zakręceniu głównego zaworu z wodą!!!! Na późniejsze pytanie, dlaczego tego nie zrobili, odpowiedzieli szybko - "nie wiedzieliśmy, że będzie tam aż tyle wody".
***
A jak tam Wasze przygody z fachowcami? Macie dla mnie coś fajnego?
Miłego dnia:)) pa:)
środa, 21 stycznia 2015
Babciowo-dziadkowe święto:)
Witajcie:)
Przede wszystkim najwspanialsze życzenia dla BABCI I DZIADKA:)))
Dużo zdrowia, szczęścia, radości i wspaniałych podróży!!!
i jeszcze to:
***
Dawno, dawno temu na blogu u Madzi TU wygrałam kosz piknikowy:)) O mojej radości z wygranej pisałam już TU. Jakoś tak w sierpniu, główny sponsor zabawy - GRUPA FACHOWIEC przysłał mi moją wygraną:)) Moi znajomi z UK we wrześniu pojechali autem do PL i przywieźli kosz. Z przyczyn ode mnie nie zależnych, fizycznie mogę się nim cieszyć dopiero od Wigilii, co też oczywiście czynię:)) DZIĘKUJĘ jeszcze raz wszystkim osobom zaangażowanym w całe przedsięwzięcie: Madzi, GRUPIE FACHOWIEC, moim Rodzicom - którzy odebrali przesyłkę i przekazali ją dalej oraz A i M, którzy przywieźli mi kosz do domku:)))
A że mamy styczeń - cóż - po drodze była jeszcze sesja, która niestety nie wyszła, bo spec fachowiec w postaci mnie zapomniał o włożeniu karty do aparatu - ups)))
***
Codziennie po kąpieli ćwiczę z Mamelkiem wymowę.
- Powiedz: "Ba-ba"
- "Ba-ba"
- Mamelku powiedz: "Ma-ma"
- "Ma-ma"
- "Ta-ta"
- "Ta-ta"
- Powiedz "La-la"
- "La-la"
- "Da-da"
- "Da-da"
- Powiedz "BOGDAN" - woła Martusia z łazienki.
*Bogdan, to kolega Taty z zespołu:)
***
- Mamusiu, czy ja byłam u Ciebie w brzuszku? - pyta córcia.
- Tak, byłaś i Marcelek też był - odpowiadam.
- A Tatuś?
***
Wszystkim szanownym BABCIOM I DZIADKOM całe Mamelkowo życzy wszystkiego co najlepsze:))
A pozostałym, standardowo - miłego dnia:))) Pa:)))
Przede wszystkim najwspanialsze życzenia dla BABCI I DZIADKA:)))
Dużo zdrowia, szczęścia, radości i wspaniałych podróży!!!
i jeszcze to:
***
Dawno, dawno temu na blogu u Madzi TU wygrałam kosz piknikowy:)) O mojej radości z wygranej pisałam już TU. Jakoś tak w sierpniu, główny sponsor zabawy - GRUPA FACHOWIEC przysłał mi moją wygraną:)) Moi znajomi z UK we wrześniu pojechali autem do PL i przywieźli kosz. Z przyczyn ode mnie nie zależnych, fizycznie mogę się nim cieszyć dopiero od Wigilii, co też oczywiście czynię:)) DZIĘKUJĘ jeszcze raz wszystkim osobom zaangażowanym w całe przedsięwzięcie: Madzi, GRUPIE FACHOWIEC, moim Rodzicom - którzy odebrali przesyłkę i przekazali ją dalej oraz A i M, którzy przywieźli mi kosz do domku:)))
A że mamy styczeń - cóż - po drodze była jeszcze sesja, która niestety nie wyszła, bo spec fachowiec w postaci mnie zapomniał o włożeniu karty do aparatu - ups)))
***
Codziennie po kąpieli ćwiczę z Mamelkiem wymowę.
- Powiedz: "Ba-ba"
- "Ba-ba"
- Mamelku powiedz: "Ma-ma"
- "Ma-ma"
- "Ta-ta"
- "Ta-ta"
- Powiedz "La-la"
- "La-la"
- "Da-da"
- "Da-da"
- Powiedz "BOGDAN" - woła Martusia z łazienki.
*Bogdan, to kolega Taty z zespołu:)
***
- Mamusiu, czy ja byłam u Ciebie w brzuszku? - pyta córcia.
- Tak, byłaś i Marcelek też był - odpowiadam.
- A Tatuś?
***
Wszystkim szanownym BABCIOM I DZIADKOM całe Mamelkowo życzy wszystkiego co najlepsze:))
A pozostałym, standardowo - miłego dnia:))) Pa:)))
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Kółko wzajemnej adoracji:)
Witajcie:)
Miało być o czymś innym. Miało... ale wszystko przez niesamowitą Renkę:))) TU. Dostałam śliczny prezent - i cóż było robić:))) MUSZĘ się pochwalić, bo mnie rozerwie z radości. Reniu DZIĘKUJĘ:))) Wczoraj oprócz jedzonka, dostałam miętową ściereczkę, która IDEALNIE pasuje do mojej kuchni. Tak, tak - wiem, że dawno nic o kuchni nie pisałam a z pewnością Drogi Czytelniku jesteś spragniony kuchennych wieści, więc proszę:))
I przy prasowaniu (tak, tak dobrze czytasz Drogi Czytelniku:) ściereczki naszła mnie zabawna myśl. Zaczyna się tworzyć swoiste "kółko wzajemnej adoracji" - z blogowymi koleżankami zaczynamy obdarowywać się prezentami, piszemy do siebie i myślimy o sobie:)) To jest NIESAMOWICIE miłe i cieszę się, że jestem w tym kole:))))
A do tego, jak dobrze pójdzie, to w tym roku spotkam się z innymi blogowymi znajomymi!!!!! Jupi:))) Czy to nie świetna sprawa:))) Jedna blogosfera a ile radości!!!
***
Żeby pozostać w klimacie pokażę coś jeszcze. Przestawiłam mikrofalówkę, by zrobić miejsce na nowy chlebak, bo ten o którym pisałam TU kompletnie się nie sprawdził. Okazało się, że w związku z tym, że nie ma żadnych otworków, producent zaleca częste uchylanie wieczka:( Bez komentarza:)) Za to świetnie się sprawdził w roli puszki na pierdołki. Wymieniłam też suszarkę/odsączarkę do naczyń na prawidłowy kolor:))
A to szerszy kadr. Lubię ten sielsko-wiejsko-pastelowy klimat mojej kuchni:)) Razem z półeczką natrafiłam na fajny fartuszek. Śmiałam się jak pokazując go moim Rodzicom przez skype`a mówię: "to Laura Ashley" a Tato z pobłażliwym uśmiechem, którym obdarza się niegroźnych wariatów przytakiwał "tak, Laura Ashley, yhh" :)))
Wiecie jak to jest - no nie każdy musi się zachwycać takimi bzdurkami jak ja:)
Ciekawa jestem jak jest u Was - kuchnia bardziej użytkowa bez zbędnych pierdołek czy lubicie mieć kolorowe gadżety?
Miłego dnia:)) Niech przyniesie coś dobrego:)) Pa:))
Miało być o czymś innym. Miało... ale wszystko przez niesamowitą Renkę:))) TU. Dostałam śliczny prezent - i cóż było robić:))) MUSZĘ się pochwalić, bo mnie rozerwie z radości. Reniu DZIĘKUJĘ:))) Wczoraj oprócz jedzonka, dostałam miętową ściereczkę, która IDEALNIE pasuje do mojej kuchni. Tak, tak - wiem, że dawno nic o kuchni nie pisałam a z pewnością Drogi Czytelniku jesteś spragniony kuchennych wieści, więc proszę:))
I przy prasowaniu (tak, tak dobrze czytasz Drogi Czytelniku:) ściereczki naszła mnie zabawna myśl. Zaczyna się tworzyć swoiste "kółko wzajemnej adoracji" - z blogowymi koleżankami zaczynamy obdarowywać się prezentami, piszemy do siebie i myślimy o sobie:)) To jest NIESAMOWICIE miłe i cieszę się, że jestem w tym kole:))))
A do tego, jak dobrze pójdzie, to w tym roku spotkam się z innymi blogowymi znajomymi!!!!! Jupi:))) Czy to nie świetna sprawa:))) Jedna blogosfera a ile radości!!!
***
Żeby pozostać w klimacie pokażę coś jeszcze. Przestawiłam mikrofalówkę, by zrobić miejsce na nowy chlebak, bo ten o którym pisałam TU kompletnie się nie sprawdził. Okazało się, że w związku z tym, że nie ma żadnych otworków, producent zaleca częste uchylanie wieczka:( Bez komentarza:)) Za to świetnie się sprawdził w roli puszki na pierdołki. Wymieniłam też suszarkę/odsączarkę do naczyń na prawidłowy kolor:))
A to szerszy kadr. Lubię ten sielsko-wiejsko-pastelowy klimat mojej kuchni:)) Razem z półeczką natrafiłam na fajny fartuszek. Śmiałam się jak pokazując go moim Rodzicom przez skype`a mówię: "to Laura Ashley" a Tato z pobłażliwym uśmiechem, którym obdarza się niegroźnych wariatów przytakiwał "tak, Laura Ashley, yhh" :)))
Wiecie jak to jest - no nie każdy musi się zachwycać takimi bzdurkami jak ja:)
Ciekawa jestem jak jest u Was - kuchnia bardziej użytkowa bez zbędnych pierdołek czy lubicie mieć kolorowe gadżety?
Miłego dnia:)) Niech przyniesie coś dobrego:)) Pa:))
sobota, 17 stycznia 2015
Znowu kuchnia, znowu mięta:)
Witajcie:))
Pisałam Wam w pierwszym tegorocznym poście o moich planach na półeczkę w kuchni TU. Plany właśnie dziś "się wzięły i się zrealizowały" :)
Początkowo myślałam o poziomej większej półce, ale MąŻ oświecił mnie, że cokolwiek niebezpieczne jest wiercenie w tej ścianie... bo idą tam rury od gazu (nie wiadomo dokładnie gdzie:( No i przyznając mu rację wolałam nie ryzykować. Półeczka była cała biała. Była:)) Bo mięta oczywiście musi być:))) Dlatego też na szybciocha poczyniłam NIEZBĘDNE zmiany:))) Aranżacja też na szybciocha, więc bądź pewien Czytelniku Drogi, że jeszcze po wielokroć oczy Twe oglądać będą tę kuchenną przestrzeń:)))
***
Jakiś czas temu nabyłam drogą kupna tę oto tabliczkę. Zdjęcie mówi samo za siebie dlaczego zdecydowałam się na ten zakup (kolor + cena:))) A że literka "E" potrzebowała małego liftingu - to przecież nic takiego. Już w sklepie miałam wizję jak to zrobię. I proszę - fotki z serii "before and after". Tabliczka wisi w kuchni koło okna.
***
O ile sięgam pamięcią, to jeszcze nie polecałam Ci Drogi Czytelniku żadnego filmu:)) Z prostej przyczyny zapewne - dopiero tydzień temu od nie wiem jak dawna udało nam się spędzić kilka wieczorów na oglądaniu filmów! (Serio - wieki temu coś ostatnio oglądałam).
Książki polecałam, bo jak mam chwilę, to czytam a na film nigdy nie było czasu aż do teraz.
Moja propozycja na wieczór to:
Sędzia / The Judge (zdjęcie - źródło internet)
Wzięty adwokat z wielkiego miasta dowiaduje się o śmierci matki. Przyjeżdża na pogrzeb do rodzinnego miasteczka. Tam czeka na niego kolejna straszna informacja... jego ojciec - szanowany sędzia staje się głównym podejrzanym w sprawie o morderstwo.
Tyle z suchych faktów. Można to wyczytać w jakiejkolwiek recenzji, więc nic ważnego Wam nie zdradziłam. A teraz słów kilka ode mnie:)))
Niesamowity film ze świetnie rozpisanymi rolami. Dramat, który ukazuje szorstkie relacje rodzinne a zarazem wołanie o wzajemną miłość i akceptację. Niezwykłe dialogi (uwaga - przekleństwa, ale w pełni uzasadnione) okraszone humorem i tragedią. Dobre zdjęcia i fabuła. Ani chwili dłużyzny. Film, na którym miałam okazję się pośmiać ale też niezwykle wzruszyć (...aż do łez).
***
To tyle na dziś. Dziękuję, że tu zaglądacie:))) Ostatnio znów "mamelkowa drużyna" się powiększyła:)) Jest mi niezmiernie miło Was tu gościć:)))
Szczególne podziękowania dla Anstahe i Reni, bo znów zrobiły mi niezwykłą reklamę:)))
Miłego dnia)) Pa:)
Pisałam Wam w pierwszym tegorocznym poście o moich planach na półeczkę w kuchni TU. Plany właśnie dziś "się wzięły i się zrealizowały" :)
Początkowo myślałam o poziomej większej półce, ale MąŻ oświecił mnie, że cokolwiek niebezpieczne jest wiercenie w tej ścianie... bo idą tam rury od gazu (nie wiadomo dokładnie gdzie:( No i przyznając mu rację wolałam nie ryzykować. Półeczka była cała biała. Była:)) Bo mięta oczywiście musi być:))) Dlatego też na szybciocha poczyniłam NIEZBĘDNE zmiany:))) Aranżacja też na szybciocha, więc bądź pewien Czytelniku Drogi, że jeszcze po wielokroć oczy Twe oglądać będą tę kuchenną przestrzeń:)))
***
Jakiś czas temu nabyłam drogą kupna tę oto tabliczkę. Zdjęcie mówi samo za siebie dlaczego zdecydowałam się na ten zakup (kolor + cena:))) A że literka "E" potrzebowała małego liftingu - to przecież nic takiego. Już w sklepie miałam wizję jak to zrobię. I proszę - fotki z serii "before and after". Tabliczka wisi w kuchni koło okna.
***
O ile sięgam pamięcią, to jeszcze nie polecałam Ci Drogi Czytelniku żadnego filmu:)) Z prostej przyczyny zapewne - dopiero tydzień temu od nie wiem jak dawna udało nam się spędzić kilka wieczorów na oglądaniu filmów! (Serio - wieki temu coś ostatnio oglądałam).
Książki polecałam, bo jak mam chwilę, to czytam a na film nigdy nie było czasu aż do teraz.
Moja propozycja na wieczór to:
Sędzia / The Judge (zdjęcie - źródło internet)
Wzięty adwokat z wielkiego miasta dowiaduje się o śmierci matki. Przyjeżdża na pogrzeb do rodzinnego miasteczka. Tam czeka na niego kolejna straszna informacja... jego ojciec - szanowany sędzia staje się głównym podejrzanym w sprawie o morderstwo.
Tyle z suchych faktów. Można to wyczytać w jakiejkolwiek recenzji, więc nic ważnego Wam nie zdradziłam. A teraz słów kilka ode mnie:)))
Niesamowity film ze świetnie rozpisanymi rolami. Dramat, który ukazuje szorstkie relacje rodzinne a zarazem wołanie o wzajemną miłość i akceptację. Niezwykłe dialogi (uwaga - przekleństwa, ale w pełni uzasadnione) okraszone humorem i tragedią. Dobre zdjęcia i fabuła. Ani chwili dłużyzny. Film, na którym miałam okazję się pośmiać ale też niezwykle wzruszyć (...aż do łez).
***
To tyle na dziś. Dziękuję, że tu zaglądacie:))) Ostatnio znów "mamelkowa drużyna" się powiększyła:)) Jest mi niezmiernie miło Was tu gościć:)))
Szczególne podziękowania dla Anstahe i Reni, bo znów zrobiły mi niezwykłą reklamę:)))
Miłego dnia)) Pa:)
środa, 14 stycznia 2015
Odsłona I, podejście III
Witajcie:)
Splot szczęśliwych okoliczności (czytaj: chwila słońca + chwila bez Maluchów + dwie chwile przy desce do prasowania:) pozwoliły w końcu na prezentację mojej "ściereczkowej" kolekcji. Zabierałam się już do tego posta trzy razy, ale nigdy nie mogłam zgrać tych jakże ważnych okoliczności. Przeszkodą było brak światła, brak czasu albo brak chęci do prasowania:)) lub brak tych wszystkich rzeczy na raz.
I tak w końcu dziś - nadeszła wiekopomna chwila - moja kolekcja ujrzy światło dzienne. Ta dam:))
Zacznę od ostatnich zdobyczy - ściereczek z mega fajnej kolekcji "oldskulowych" sprzętów grających:)
Czy to nie wygląda jak radiomagnetofon "Kasprzak"?
A to specjalny prezent od Jacquline Jordan TU :))
Ściereczki i motylki:)) Wszystko to co lubię. DZIĘKUJĘ!!! Wyobraźcie sobie, że mimo grypy poszła na pocztę, żeby przesłać mi prezent. To niezmiernie miłe:)
Ściereczki były dwie - malinowa i ta w kwiaty. Wyglądają mi na piwonie:))
To już część kompletu od Renki, o którym już wspominałam:)) No, ale podziękować mogę jeszcze raz - DZIĘKUJĘ:)) Moja mięta:)))
Tu w napisy na tle brytyjskiej flagi.
Z przepisem:)
Mięta z różem:))
Te idealnie komponowały się do mojej poprzedniej kuchni:)
Five o` clok:)
Komplet różano - napisowy:)
Ulubione serducha:)) Ach te kolory!!!
Do kompletu serducha. I z innej parafii - paski:))
Róż, zieleń i pompony. Klasyczne kropeczki:)
I kropaski w pastelowym wydaniu:)
Krateczka i krowy:)
Wspomnienie wakacji:))
I perełka całej kolekcji - moja ulubiona:)) Uwielbiam takie z przymrużeniem oka (plus moje kolorki:)) To też pamiątka z wakacji:)))
Mam jeszcze całe mnóstwo jednokolorowych "zwyczajnych" ściereczek, bo w kompletach zazwyczaj są też i takie. Ale nie będę przynudzać:)) I tak dziś było długaśnie.
Dodam tylko, że te z dzisiejszego posta są w idealnym stanie, bo leżą nie śmigane:)) Szkoda mi ich używać. Dlatego też do codziennych zadań zaprzęgam te zwyczajne:)) Te natomiast mają inne zadanie - pomagają mi przy aranżacji zdjęć:))
Ciekawa jestem czy znajdę jakąś pokrewną duszę, która kolekcjonuje ściereczki?
***
Wszystkiego dobrego moi mili. Uff, w końcu Wam to pokazałam:))
Splot szczęśliwych okoliczności (czytaj: chwila słońca + chwila bez Maluchów + dwie chwile przy desce do prasowania:) pozwoliły w końcu na prezentację mojej "ściereczkowej" kolekcji. Zabierałam się już do tego posta trzy razy, ale nigdy nie mogłam zgrać tych jakże ważnych okoliczności. Przeszkodą było brak światła, brak czasu albo brak chęci do prasowania:)) lub brak tych wszystkich rzeczy na raz.
I tak w końcu dziś - nadeszła wiekopomna chwila - moja kolekcja ujrzy światło dzienne. Ta dam:))
Zacznę od ostatnich zdobyczy - ściereczek z mega fajnej kolekcji "oldskulowych" sprzętów grających:)
Czy to nie wygląda jak radiomagnetofon "Kasprzak"?
A to specjalny prezent od Jacquline Jordan TU :))
Ściereczki były dwie - malinowa i ta w kwiaty. Wyglądają mi na piwonie:))
To już część kompletu od Renki, o którym już wspominałam:)) No, ale podziękować mogę jeszcze raz - DZIĘKUJĘ:)) Moja mięta:)))
Tu w napisy na tle brytyjskiej flagi.
Mięta z różem:))
Te idealnie komponowały się do mojej poprzedniej kuchni:)
Five o` clok:)
Komplet różano - napisowy:)
Ulubione serducha:)) Ach te kolory!!!
Do kompletu serducha. I z innej parafii - paski:))
Róż, zieleń i pompony. Klasyczne kropeczki:)
I kropaski w pastelowym wydaniu:)
Krateczka i krowy:)
Wspomnienie wakacji:))
I perełka całej kolekcji - moja ulubiona:)) Uwielbiam takie z przymrużeniem oka (plus moje kolorki:)) To też pamiątka z wakacji:)))
Mam jeszcze całe mnóstwo jednokolorowych "zwyczajnych" ściereczek, bo w kompletach zazwyczaj są też i takie. Ale nie będę przynudzać:)) I tak dziś było długaśnie.
Dodam tylko, że te z dzisiejszego posta są w idealnym stanie, bo leżą nie śmigane:)) Szkoda mi ich używać. Dlatego też do codziennych zadań zaprzęgam te zwyczajne:)) Te natomiast mają inne zadanie - pomagają mi przy aranżacji zdjęć:))
Ciekawa jestem czy znajdę jakąś pokrewną duszę, która kolekcjonuje ściereczki?
***
Wszystkiego dobrego moi mili. Uff, w końcu Wam to pokazałam:))
niedziela, 11 stycznia 2015
Mamelkowo - codzienna dawka humoru:)
Witajcie:)
Dziś teksty i sytuacje rodem z Mamelkowa:) Tych bardziej wrażliwych - ostrzegam - czytasz na własną odpowiedzialność:))
Na początek - Mamusi zamarzyły się kubeczki na biurko, w których będzie trzymała długopisy, pisaki i inne niezbędne rzeczy. Kupiłam więc taki mini zestaw - dwa kubki i flamastry do porcelany:) Moje Maluchy nie musiałam długo namawiać - zawsze kusi, to co nowe:)
Jak się ogarnę biurkowo - to pokażę efekt końcowy.
***
Myjemy ząbki. Mija parę sekund i Martusia woła
- Już. Umyłam ząbki.
- Chyba za krótko, będzie ci śmierdziało z buźki.
- Oj, nie mów tak do mnie. Zrobiłaś mi przykrość. Przeproś.
***
- Mamuniu czy Mamelek jest zdrowy*?
- Tak
- A mogę dać mu buzi?
*Przezorność ponad siostrzaną miłość:)))
***
- Mamelku, będę Cię całowała, bo jesteś moim najpiękniejszym, najwspanialszym bratem!
***
Z racji Świąt w kościele stała stajenka z maleńkim Dzieciątkiem. Po mszy Maluchy pędzą do taty i zahaczają o stajenkę. Trochę pobawią się siankiem (jak większość) dzieci. Norma. Marcelek zauważył metalową miseczkę z pieniążkami. I tu niemal doszło do defraudacji "żłobkowych funduszy" :))) Leżało papierowe 5 funtów - odłożył, leżało kilka monet jedno funtowych - odłożył, leżało zawrotne 2 pensy... i Mamelek dorwał w swoją małą łapkę i zaczął uciekać z uśmiechem cwaniaka na twarzy:)) Mama dogoniła, zapobiegła defraudacji oddając monetę i próbowała tłumaczyć, że nie wolno.
***
- Szukaj mnie.
- Martusiu, gdzie jesteś?
- Jestem w namiocie
- A teraz się schowam w szafie i mnie poszukaj:)
***
"rozpós" - rosół
"klej w szpipcie" - klej w sztyfcie
***
Pora spać. Maluchy leżą w swoim pokoju. Mają zgaszone światło. Mamelek dorwał czajnik-zabawkę i non stop kolor go odpala. Cierpliwość siostry jest na wyczerpaniu.
- Mamelku, wyłącz czajnik.
- Yyy (nawet z drugiego pokoju po ciemku widzę to zdecydowane kiwnięcie głową na NIE)
Mijają kolejne minuty zmącone odgłosem nieustannie włączonego czajnika.
- Mamelku, wyłącz to - prosi siostra.
- Yyy (zaprzecza ponownie braciszek)
- Mamuniu - woła Martusia. - Mamelkowi popsuła się bateria!
***
Siedzimy w salonie po obiedzie.
- Kto zrobił pierdzioszka? - pyta Martusia.
- Ja nie - odpowiadam szybko.
- Może Mamel? - zastanawia się Marta.
- Zrobiłeś pierdzioszka czy kupę? - drążę dociekliwie.
- Jaki paskudniak! - kwituje całą sytuację córcia.
***
To tyle na dziś:)) Miłej niedzielki. Pa:)
Dziś teksty i sytuacje rodem z Mamelkowa:) Tych bardziej wrażliwych - ostrzegam - czytasz na własną odpowiedzialność:))
Na początek - Mamusi zamarzyły się kubeczki na biurko, w których będzie trzymała długopisy, pisaki i inne niezbędne rzeczy. Kupiłam więc taki mini zestaw - dwa kubki i flamastry do porcelany:) Moje Maluchy nie musiałam długo namawiać - zawsze kusi, to co nowe:)
Jak się ogarnę biurkowo - to pokażę efekt końcowy.
***
Myjemy ząbki. Mija parę sekund i Martusia woła
- Już. Umyłam ząbki.
- Chyba za krótko, będzie ci śmierdziało z buźki.
- Oj, nie mów tak do mnie. Zrobiłaś mi przykrość. Przeproś.
***
- Mamuniu czy Mamelek jest zdrowy*?
- Tak
- A mogę dać mu buzi?
*Przezorność ponad siostrzaną miłość:)))
***
- Mamelku, będę Cię całowała, bo jesteś moim najpiękniejszym, najwspanialszym bratem!
***
Z racji Świąt w kościele stała stajenka z maleńkim Dzieciątkiem. Po mszy Maluchy pędzą do taty i zahaczają o stajenkę. Trochę pobawią się siankiem (jak większość) dzieci. Norma. Marcelek zauważył metalową miseczkę z pieniążkami. I tu niemal doszło do defraudacji "żłobkowych funduszy" :))) Leżało papierowe 5 funtów - odłożył, leżało kilka monet jedno funtowych - odłożył, leżało zawrotne 2 pensy... i Mamelek dorwał w swoją małą łapkę i zaczął uciekać z uśmiechem cwaniaka na twarzy:)) Mama dogoniła, zapobiegła defraudacji oddając monetę i próbowała tłumaczyć, że nie wolno.
***
- Szukaj mnie.
- Martusiu, gdzie jesteś?
- Jestem w namiocie
- A teraz się schowam w szafie i mnie poszukaj:)
***
"rozpós" - rosół
"klej w szpipcie" - klej w sztyfcie
***
Pora spać. Maluchy leżą w swoim pokoju. Mają zgaszone światło. Mamelek dorwał czajnik-zabawkę i non stop kolor go odpala. Cierpliwość siostry jest na wyczerpaniu.
- Mamelku, wyłącz czajnik.
- Yyy (nawet z drugiego pokoju po ciemku widzę to zdecydowane kiwnięcie głową na NIE)
Mijają kolejne minuty zmącone odgłosem nieustannie włączonego czajnika.
- Mamelku, wyłącz to - prosi siostra.
- Yyy (zaprzecza ponownie braciszek)
- Mamuniu - woła Martusia. - Mamelkowi popsuła się bateria!
***
Siedzimy w salonie po obiedzie.
- Kto zrobił pierdzioszka? - pyta Martusia.
- Ja nie - odpowiadam szybko.
- Może Mamel? - zastanawia się Marta.
- Zrobiłeś pierdzioszka czy kupę? - drążę dociekliwie.
- Jaki paskudniak! - kwituje całą sytuację córcia.
***
To tyle na dziś:)) Miłej niedzielki. Pa:)
wtorek, 6 stycznia 2015
Na głowie kwietny ma wianek...
Witajcie:)
Naszło mnie na wianek. A co tam - żegnam zimę (hi,hi już w styczniu:)) i zapraszam wiosnę!
Choinkę rozebrałam i schowałam wszystkie świąteczne dekoracje. W salonie zrobiło się duużo miejsca.
Bazę do wianka stanowią naturalne gałązki, które przytargałam ze spaceru i "uplotłam wianek" już kilka miesięcy temu. I tak sobie bidula czekał na lepsze czasy. Naszło mnie (jak już wspomniałam:)) i maznęłam go białą farbą w spray`u. Przyczepiłam sztuczne materiałowe kwiatki (ze strychu:), obwiązałam szarą tasiemką, doczepiłam dwa drewniane guziczki-serduszka oraz drewniany domek (był na patyczku - to wielkanocna dekoracja z przed kilku lat). A u góry malinowa (tak, wiem blogger trochę inaczej odbiera kolory) + kokardka... odczepiona od papci/kapci/łapci/laczków* (niepotrzebne skreślić). I tak powstał mój wianek - z tego co było pod ręką:)))
Wyobraź sobie Drogi Czytelniku, że jak oglądaliśmy ten dom, to tych drzwi nie było!!! Normalnie akcja jak z "Szatana z siódmej klasy" :)) Tajemnicze drzwi zniknęły;) Nie wiem po kiego grzyba, ktoś je wymontował - ale jedno jest pewne - musiał mieć ważny powód!!
Drzwi zrobił nam wujek Mietek i chwała mu za to. Są śnieżnobiałe, ale tu wyszły trochę żółtawe - powód - patrz jak wyżej.
Lubicie wianki jako dekoracje całoroczne? Jestem ciekawa:))
Miłego dnia. Pa:))
ps. dziś miałam mega "śmiechowy" dzień w pracy:)))
Naszło mnie na wianek. A co tam - żegnam zimę (hi,hi już w styczniu:)) i zapraszam wiosnę!
Choinkę rozebrałam i schowałam wszystkie świąteczne dekoracje. W salonie zrobiło się duużo miejsca.
Bazę do wianka stanowią naturalne gałązki, które przytargałam ze spaceru i "uplotłam wianek" już kilka miesięcy temu. I tak sobie bidula czekał na lepsze czasy. Naszło mnie (jak już wspomniałam:)) i maznęłam go białą farbą w spray`u. Przyczepiłam sztuczne materiałowe kwiatki (ze strychu:), obwiązałam szarą tasiemką, doczepiłam dwa drewniane guziczki-serduszka oraz drewniany domek (był na patyczku - to wielkanocna dekoracja z przed kilku lat). A u góry malinowa (tak, wiem blogger trochę inaczej odbiera kolory) + kokardka... odczepiona od papci/kapci/łapci/laczków* (niepotrzebne skreślić). I tak powstał mój wianek - z tego co było pod ręką:)))
Wyobraź sobie Drogi Czytelniku, że jak oglądaliśmy ten dom, to tych drzwi nie było!!! Normalnie akcja jak z "Szatana z siódmej klasy" :)) Tajemnicze drzwi zniknęły;) Nie wiem po kiego grzyba, ktoś je wymontował - ale jedno jest pewne - musiał mieć ważny powód!!
Drzwi zrobił nam wujek Mietek i chwała mu za to. Są śnieżnobiałe, ale tu wyszły trochę żółtawe - powód - patrz jak wyżej.
Lubicie wianki jako dekoracje całoroczne? Jestem ciekawa:))
Miłego dnia. Pa:))
ps. dziś miałam mega "śmiechowy" dzień w pracy:)))
sobota, 3 stycznia 2015
Sypialnia - coraz bardziej moja:)
Witajcie:))
W końcu mogę Wam pokazać moją sypialnię. Potrzebowałam swoistej wisienki na torcie... i znalazłam inspirację na blogu www.mypinkplum.pl TU. Magda stworzyła takie cudo, że mi szczęka opadła i wiedziałam, że też takie chcę. Motyle jak wiecie lubię bardzo. Zastanawiałam się tylko co na to mój MąŻ (nie ukrywam, że zatajenie pomysłu i postawienie przed faktem dokonanym również zaświtało mi w głowie:))) No, ale koniec końców stwierdziłam, że to jest NASZA sypialnia i mamy się tam razem czuć dobrze. Pokazałam mu fotki z Magdy bloga... a on się od razu zgodził:)))
Jeszcze wkomponuję tam chyba jakieś białe ramki, ale to za jakiś czas, bo muszę mieć tam wywiercone dziury... a to może potrwać:)) Motyle 3D musiałam umieścić dość wysoko, żeby im ktoś nie pomógł odfrunąć:)))
W poprzednim domu mieliśmy nad łóżkiem ramki z fotkami miejsc, które zwiedziliśmy. Widoczki kompletowałam kolorystycznie - głównie dominował tam turkus, bo takie były przez chwilę dodatki w poprzedniej sypialni.
W nowym domku mam nowe wizje:)) Początkowo chciałam mieć na tej ścianie czarny napis. I nawet udało mi się znaleźć fajny zarówno pod względem kształtu jak i treści - "Always kiss me goodnight". Niestety. Po pierwszej nocy fragment odpadł:( Nie udźwignął zapewne tej odpowiedzialności:))))
Cóż było robić. Trzeba było pomyśleć nad czymś innym. Gdy tylko zobaczyłam pomysł Magdy, wiedziałam że to jest to!!! Całość robi się na prawdę prościutko. Użyłam "papieru wizytówkowego" a zamiast taśmy silikonowej - dwustronnej taśmy w kawałkach, którą stosuje się do wklejania zdjęć w albumach.
U Magdy można pobrać szablony, ale ja właściwie patrzyłam tylko na nie i sama narysowałam coś zbliżonego.
Każdy motylek wycięty ręcznie:)))
***
Tak wyglądała sypialnia ("za poprzednich właścicieli" - zdjęcie zostało zaczerpnięte z oferty sprzedaży). Na pierwszy rzut oka wygląda dobrze, ale ściany i sufit były w tapetach!!! A oliwkowy kolor - to farba na tychże tapetach - litości!!! Plus koszmarna wiekowa zabudowa zrobiona z jakiś płyt przypominających meble kuchenne:)) Jedyne z czym się zgadzaliśmy, to z klimatem pościelowym - hi,hi - mamy całkiem podobne komplety:)))
A tak wyglądała sypialnia jak się wprowadziliśmy. Część z zabudową. Od razu wiedzieliśmy, że zrobimy z nią "wypad":)
W trakcie rozbiórki okazało się, że były tam dwie warstwy tapet - jedna na drugiej - eh, fantazja:)))
A to już remontowo. Oj, działo się działo:)) Kolega, który remontował naszą sypialnię (DZIĘKUJEMY:)) wyciszył ścianę, na której stoi szafa. Pokój ten graniczy z pokojem dziecięcym sąsiadów i było trochę gwarno a teraz już jest luz:)
***
Jednej nocy dziergałam motylki nad łóżko a drugiego wieczoru stwierdziłam, że ściana nad biurkiem jest taka goła... i postanowiłam też zaprosić tam motylkową rodzinkę:)))
Bardzo chciałam mieć nad biurkiem półkę, ale ze względu, że to jest właśnie ta wyciszana/dorabiana ściana, to musiałam z tego zrezygnować. Mogło by się skończyć tak, że półka wylądowałaby pewnego pięknego razu na mojej głowie:))) Półka wisi więc z boku.
Podczas gdy ja niestrudzenie wycinałam kolejne motylki nad biurko Maluchy zajęły się sobą:))
- Mamusiu, czemu ten ptaszek jest zły? - pyta Martusia.
- Zły? A dlaczego sądzisz, że on jest zły? - dziwię się.
- Bo ma taką minę - stwierdza córcia.
Miłego dnia:)) Pa
W końcu mogę Wam pokazać moją sypialnię. Potrzebowałam swoistej wisienki na torcie... i znalazłam inspirację na blogu www.mypinkplum.pl TU. Magda stworzyła takie cudo, że mi szczęka opadła i wiedziałam, że też takie chcę. Motyle jak wiecie lubię bardzo. Zastanawiałam się tylko co na to mój MąŻ (nie ukrywam, że zatajenie pomysłu i postawienie przed faktem dokonanym również zaświtało mi w głowie:))) No, ale koniec końców stwierdziłam, że to jest NASZA sypialnia i mamy się tam razem czuć dobrze. Pokazałam mu fotki z Magdy bloga... a on się od razu zgodził:)))
Jeszcze wkomponuję tam chyba jakieś białe ramki, ale to za jakiś czas, bo muszę mieć tam wywiercone dziury... a to może potrwać:)) Motyle 3D musiałam umieścić dość wysoko, żeby im ktoś nie pomógł odfrunąć:)))
W poprzednim domu mieliśmy nad łóżkiem ramki z fotkami miejsc, które zwiedziliśmy. Widoczki kompletowałam kolorystycznie - głównie dominował tam turkus, bo takie były przez chwilę dodatki w poprzedniej sypialni.
W nowym domku mam nowe wizje:)) Początkowo chciałam mieć na tej ścianie czarny napis. I nawet udało mi się znaleźć fajny zarówno pod względem kształtu jak i treści - "Always kiss me goodnight". Niestety. Po pierwszej nocy fragment odpadł:( Nie udźwignął zapewne tej odpowiedzialności:))))
Cóż było robić. Trzeba było pomyśleć nad czymś innym. Gdy tylko zobaczyłam pomysł Magdy, wiedziałam że to jest to!!! Całość robi się na prawdę prościutko. Użyłam "papieru wizytówkowego" a zamiast taśmy silikonowej - dwustronnej taśmy w kawałkach, którą stosuje się do wklejania zdjęć w albumach.
U Magdy można pobrać szablony, ale ja właściwie patrzyłam tylko na nie i sama narysowałam coś zbliżonego.
Każdy motylek wycięty ręcznie:)))
***
Tak wyglądała sypialnia ("za poprzednich właścicieli" - zdjęcie zostało zaczerpnięte z oferty sprzedaży). Na pierwszy rzut oka wygląda dobrze, ale ściany i sufit były w tapetach!!! A oliwkowy kolor - to farba na tychże tapetach - litości!!! Plus koszmarna wiekowa zabudowa zrobiona z jakiś płyt przypominających meble kuchenne:)) Jedyne z czym się zgadzaliśmy, to z klimatem pościelowym - hi,hi - mamy całkiem podobne komplety:)))
A tak wyglądała sypialnia jak się wprowadziliśmy. Część z zabudową. Od razu wiedzieliśmy, że zrobimy z nią "wypad":)
W trakcie rozbiórki okazało się, że były tam dwie warstwy tapet - jedna na drugiej - eh, fantazja:)))
A to już remontowo. Oj, działo się działo:)) Kolega, który remontował naszą sypialnię (DZIĘKUJEMY:)) wyciszył ścianę, na której stoi szafa. Pokój ten graniczy z pokojem dziecięcym sąsiadów i było trochę gwarno a teraz już jest luz:)
Jednej nocy dziergałam motylki nad łóżko a drugiego wieczoru stwierdziłam, że ściana nad biurkiem jest taka goła... i postanowiłam też zaprosić tam motylkową rodzinkę:)))
Bardzo chciałam mieć nad biurkiem półkę, ale ze względu, że to jest właśnie ta wyciszana/dorabiana ściana, to musiałam z tego zrezygnować. Mogło by się skończyć tak, że półka wylądowałaby pewnego pięknego razu na mojej głowie:))) Półka wisi więc z boku.
Podczas gdy ja niestrudzenie wycinałam kolejne motylki nad biurko Maluchy zajęły się sobą:))
- Mamusiu, czemu ten ptaszek jest zły? - pyta Martusia.
- Zły? A dlaczego sądzisz, że on jest zły? - dziwię się.
- Bo ma taką minę - stwierdza córcia.
Miłego dnia:)) Pa
czwartek, 1 stycznia 2015
2015 i szybkie DIY:)
Witajcie:)))
Dzisiaj będzie długi post, bo jest o czym pisać:)) I wcale nie będą to podsumowania minionego roku:))
Jak zapewne zdążyłeś się zorientować mój Drogi Bystry Czytelniku wczoraj mieliśmy "Sylwester":)))
I miał on być jak co roku spędzony tradycyjnie - MąŻ miał grać na zabawie sylwestrowej a ja z Maluchami miałam "zalegać w domu". Taki niby "dzień jak co dzień". Otóż PUPA!!! Pomyślałam sobie, że trzeba coś z tym zrobić. Wybranie się na imprezę odpadło w przedbiegach (większość zaczyna się gdy my byśmy szykowali się spać a po drugie - rowerem w trójkę się nie zabierzemy:))) No, to trzeba było zrobić "imprezę" u nas:)) Nie zastanawiając się ani chwili postanowiłam zaprosić Renkę z Tajemniczej kawiarenki z Rodzinką.
Mimo, że mieszkamy w tym samym W., to jednak mając dwójkę dzieci i pracując zawodowo jakoś trudno nam było się spotkać. Pozostawały smsy i telefony, ale jak wiadomo, to nie to samo. Ciągle się gdzieś widywałyśmy tylko przelotem i nadszedł czas aby to zmienić!
Moje Maluchy w oczekiwaniu na gości:)))
Zaproszenie ich to był strzał w dziesiątkę! Spędziłam miły wieczór z przesympatycznymi ludźmi. Nasze dzieci szybko nawiązały kontakt i wiek czy płeć nie stanowiły tu żadnej przeszkody:) Cieszę się bardzo, że nasze spotkanie doszło do skutku i to w "sylwestrowym wydaniu". DZIĘKUJEMY!!!
* Późnym wieczorem dostałam jeszcze przesympatyczny telefon z życzeniami noworocznymi od kogoś, kogo znam blisko dwadzieścia osiem lat:))) Też DZIĘKUJĘ:))
To był na prawdę dobry dzień:))) I wyobraźcie sobie, że oczy zamknęły mi się same o... 23.50:))) Taka ze mnie imprezowiczka:)) Od razu uprzedzam - alkoholu nie pijam, ot zmogły mnie emocje - hi,hi:))) Co prawda równo o północy zbudziły mnie fajerwerki i petardy, ale fakt jest faktem:)))
***
Moi goście przyszli z prezentami za co jeszcze raz serdecznie DZIĘKUJEMY!!!
Dzisiejszy poranek sponsorowała literka Z jak ZADOWOLENIE i Tajemnicza kawiarenka:)))
Otrzymałam m.in. przepyszny ziołowy chleb, który upiekła Renia. (Był cały oczywiście, tylko nie doczekał się w całości fotografii:) Renia nie tylko fantastycznie haftuje, ale i wyśmienicie radzi sobie w kuchni!
Komplet czterech boskich kubków:))) Skąd ona wiedziała, że te podobały mi się baaaaardzo, to nie mam zielonego pojęcia, ale trafiła idealnie!!!
A moje Maluchy dostały oprócz słodkości - zestawy stempli i farb zmywalnych!!! Zabawę mieliśmy oczywiście przednią. Szczególnie Mamelek, jak zaczął wykraczać poza schematy:)))
***
Poprzednia właścicielka domu też lubowała się we wszelakich napisach i tabliczkach w kuchni. W spadku po niej pozostały dziury z kołkami w ścianie. Nie wyglądało to najlepiej.
Docelowo chciałabym mieć tam półeczkę, ale na razie jest tak:))
Oto szybciutkie DIY - tablica na ścianę
Potrzebne będą:
Haczyki przyklejamy klejem w wybranym przez nas miejscu na odwrotnej stronie podkładki. Mocno dociskamy i pozostawiamy na przynajmniej kilka godzin a następnie wieszamy tam, gdzie chcemy:))
Oczywiście można było powiesić tam obrazki, ale te podkładki zakrywają te wątpliwej urody kołki:))) No i mimo, że tego nie widać, to ta jedna jest miętowa:)))
***
Na koniec życzenia na ten 2015:)))
Mój Drogi Czytelniku - dużo uśmiechu, siły i wytrwałości we wszystkim co robisz. Przyjaźni, miłości i zdrowia
Gosia z Mamelkowa:)))
ps. wyobraźcie sobie, że dziś powinnam być w pracy!!! Musiałam wziąć urlop mimo, że:
Dzisiaj będzie długi post, bo jest o czym pisać:)) I wcale nie będą to podsumowania minionego roku:))
Jak zapewne zdążyłeś się zorientować mój Drogi Bystry Czytelniku wczoraj mieliśmy "Sylwester":)))
I miał on być jak co roku spędzony tradycyjnie - MąŻ miał grać na zabawie sylwestrowej a ja z Maluchami miałam "zalegać w domu". Taki niby "dzień jak co dzień". Otóż PUPA!!! Pomyślałam sobie, że trzeba coś z tym zrobić. Wybranie się na imprezę odpadło w przedbiegach (większość zaczyna się gdy my byśmy szykowali się spać a po drugie - rowerem w trójkę się nie zabierzemy:))) No, to trzeba było zrobić "imprezę" u nas:)) Nie zastanawiając się ani chwili postanowiłam zaprosić Renkę z Tajemniczej kawiarenki z Rodzinką.
Mimo, że mieszkamy w tym samym W., to jednak mając dwójkę dzieci i pracując zawodowo jakoś trudno nam było się spotkać. Pozostawały smsy i telefony, ale jak wiadomo, to nie to samo. Ciągle się gdzieś widywałyśmy tylko przelotem i nadszedł czas aby to zmienić!
Moje Maluchy w oczekiwaniu na gości:)))
Zaproszenie ich to był strzał w dziesiątkę! Spędziłam miły wieczór z przesympatycznymi ludźmi. Nasze dzieci szybko nawiązały kontakt i wiek czy płeć nie stanowiły tu żadnej przeszkody:) Cieszę się bardzo, że nasze spotkanie doszło do skutku i to w "sylwestrowym wydaniu". DZIĘKUJEMY!!!
* Późnym wieczorem dostałam jeszcze przesympatyczny telefon z życzeniami noworocznymi od kogoś, kogo znam blisko dwadzieścia osiem lat:))) Też DZIĘKUJĘ:))
To był na prawdę dobry dzień:))) I wyobraźcie sobie, że oczy zamknęły mi się same o... 23.50:))) Taka ze mnie imprezowiczka:)) Od razu uprzedzam - alkoholu nie pijam, ot zmogły mnie emocje - hi,hi:))) Co prawda równo o północy zbudziły mnie fajerwerki i petardy, ale fakt jest faktem:)))
***
Moi goście przyszli z prezentami za co jeszcze raz serdecznie DZIĘKUJEMY!!!
Dzisiejszy poranek sponsorowała literka Z jak ZADOWOLENIE i Tajemnicza kawiarenka:)))
Otrzymałam m.in. przepyszny ziołowy chleb, który upiekła Renia. (Był cały oczywiście, tylko nie doczekał się w całości fotografii:) Renia nie tylko fantastycznie haftuje, ale i wyśmienicie radzi sobie w kuchni!
Komplet czterech boskich kubków:))) Skąd ona wiedziała, że te podobały mi się baaaaardzo, to nie mam zielonego pojęcia, ale trafiła idealnie!!!
A moje Maluchy dostały oprócz słodkości - zestawy stempli i farb zmywalnych!!! Zabawę mieliśmy oczywiście przednią. Szczególnie Mamelek, jak zaczął wykraczać poza schematy:)))
***
Poprzednia właścicielka domu też lubowała się we wszelakich napisach i tabliczkach w kuchni. W spadku po niej pozostały dziury z kołkami w ścianie. Nie wyglądało to najlepiej.
Docelowo chciałabym mieć tam półeczkę, ale na razie jest tak:))
Oto szybciutkie DIY - tablica na ścianę
Potrzebne będą:
- podkładka korkowa
- super glue
- haczyki do obrazków (ja wykorzystałam je z paczki, którą dostaliśmy z banku TU)
Haczyki przyklejamy klejem w wybranym przez nas miejscu na odwrotnej stronie podkładki. Mocno dociskamy i pozostawiamy na przynajmniej kilka godzin a następnie wieszamy tam, gdzie chcemy:))
Oczywiście można było powiesić tam obrazki, ale te podkładki zakrywają te wątpliwej urody kołki:))) No i mimo, że tego nie widać, to ta jedna jest miętowa:)))
***
Na koniec życzenia na ten 2015:)))
Mój Drogi Czytelniku - dużo uśmiechu, siły i wytrwałości we wszystkim co robisz. Przyjaźni, miłości i zdrowia
Gosia z Mamelkowa:)))
ps. wyobraźcie sobie, że dziś powinnam być w pracy!!! Musiałam wziąć urlop mimo, że:
- nie pracuję w wodociągach miejskich,
- ani w elektrowni miejskiej
- ani nie jestem kierowcą autobusu miejskiego:)))
A może powinnam się czuć niezastąpiona;) Miłego dnia:)))