Witajcie:)
W związku z Komunią pewnej dziewczynki dostałam zamówienie na pudełko na tę okazję. Zastanawiałam się jakich papierów użyć.
Te w liście i białe kwiaty wydały mi się odpowiednie. Do tego wymyśliłam symboliczny różaniec z różowych koralików. Po każdej dziesiątce nawlekłam blado żółty, by je oddzielić. Kwiatki to gotowce.
Grafika z internetu plus na wierzchu gotowy napis z tekturki.
***
A w związku z tym, że i moja Martusia miała I Komunię Świętą - Anstahe (anstahe.blogspot.co.uk) czyli Danusia wysłała mojej córci - PRZEŚLICZNĄ Tildę Komunijną!!!
DZIĘKUJĘ ogromnie za przemiły gest i CUDOWNĄ pamiątkę dla mojej Martusi:)
***
Przed samą Komunią do Marty przyszła pocztą kartka z życzeniami. Podaję jej kopertę.
- Ciekawe od kogo? - zastanawiam się głośno.
- Od Jezusa - ze spokojem odpowiada Marcel.
***
Zgłosiłam się na ochotnika, że zrobię jedną z dekoracji do kościoła. Pierwotnie chciałam wyciąć hostię z kartonu. Koleżanka poradziła mi styropian i obiecała go dostarczyć. Zwlekała z tym dość długo (m.in. dlatego, że jeden pokruszyła jej córcia na amen;) Tu nigdzie nie mogłam dostać. Pytałam po znajomych i nic. Aż razu pewnego dosłownie dwa domy dalej stał sobie nowiusi styropianik i czekał na mnie. Przygarnęłam go a jakże;) Wycięłam koło i położyłam na szafę by się nie kurzyło. Gdy zmierzyłam miejsce docelowe w kościele okazało się, że muszę przyciąć jeszcze, bo jest zbyt duże. Przycięłam, zakupiłam białe prześcieradło do obłożenia i zabrałam się do klejenia. I wiecie co się okazało?!?! No kurka człowiek się uczy całe życie;)) Styropian się topi pod wpływem kleju na gorąco! Hostia mi wyszła obśrupana okrutnie... Pożaliłam się razu pewnego Reni (z blogu tajemniczakawiarenka.blogspot.co.uk) i ona uratowała sytuację! Poprosiła męża by wymyślił jakieś koło. On wyciął je w cienkiej płycie i w dodatku zamontował z tyłu haczyk. DZIĘKUJĘ WAM BARDZO!!! Koło pomalowałam. Nakleiłam litery IHS (z nimi też był mały kłopot, bo pierwotny kolor - czyli złoty wyszedł kiepsko i ostatecznie zdecydowałam się na żółty) plus Jezusa z barankiem. To jeszcze nie był koniec historii. Pięć dni przed dekorowaniem kościoła okazało się, że nie mam dwóch zdjęć dzieci... Albo nie przysłali mi w zamówieniu, albo gdzieś przepadły. Raczej to pierwsze... W nocy na szybko zamawiałam kartki z tymi dziećmi (zamiast fotek by w ogóle móc coś powiesić). A rano poprosiłam koleżankę by mi je wywołała. Chciałam mieć pewność, że będę to miała albo w formie kartek albo zdjęć. Uff, fotki dotarły dekoracja mogła zawisnąć:)
***
To tyle na dziś:)
Miłego i słonka:) paaa
poniedziałek, 27 maja 2019
piątek, 17 maja 2019
Granatowa sześćdziesiątka:)
Witajcie:)
Wszelkie okrągłe urodziny budzą zazwyczaj ogrom emocji. Zastanawiamy się czym obdarować szanownego solenizanta:)
Koleżanki z mojej pracy (z innego działu) zamówiły dla swojej znajomej... moje domki:)
No miło mi;)
Kolory były określone. KONIECZNIE granatowy, szary i ciut brązu.
Granat nijak mi się do wizji moich domków odnosił. Ale cóż - klient nasz pan;)
Z granatem i domkami to kojarzył mi się styl marynistyczny. Pomysł odpadł w przedbiegach. Kombinowałam dalej. I z tych moich kombinacji wyszło mi takie miasteczko.
Pierwszy domek z GRANATOWYM dachem i serduszkiem, które bardzo mi się podoba
Drugi z brązowym dachem, zegarem i pękiem kluczy.
A trzeci - w kolorze jeansowym (musicie mi uwierzyć na słowo;)) z girlandą i latarenką.
Osobie zamawiającej zestaw się podobał. Mam nadzieję, że solenizantce też;)
***
Miałam się ostatnio zabrać za robienie bigosu, więc do listy zakupów dołączyłam kapustę. MąŻ przyjechał z tym:
Dla porównania łyżeczka do herbaty:))) Pytam - i jak mam z tego zrobić bigos?
- Wybrałem NAJWIĘKSZĄ!
***
Miłego dnia moi mili.
(Danusiu, dziękuję za słowa wsparcia:*)
Paaaaaa!
Wszelkie okrągłe urodziny budzą zazwyczaj ogrom emocji. Zastanawiamy się czym obdarować szanownego solenizanta:)
Koleżanki z mojej pracy (z innego działu) zamówiły dla swojej znajomej... moje domki:)
No miło mi;)
Kolory były określone. KONIECZNIE granatowy, szary i ciut brązu.
Granat nijak mi się do wizji moich domków odnosił. Ale cóż - klient nasz pan;)
Z granatem i domkami to kojarzył mi się styl marynistyczny. Pomysł odpadł w przedbiegach. Kombinowałam dalej. I z tych moich kombinacji wyszło mi takie miasteczko.
Pierwszy domek z GRANATOWYM dachem i serduszkiem, które bardzo mi się podoba
A trzeci - w kolorze jeansowym (musicie mi uwierzyć na słowo;)) z girlandą i latarenką.
Osobie zamawiającej zestaw się podobał. Mam nadzieję, że solenizantce też;)
***
Miałam się ostatnio zabrać za robienie bigosu, więc do listy zakupów dołączyłam kapustę. MąŻ przyjechał z tym:
Dla porównania łyżeczka do herbaty:))) Pytam - i jak mam z tego zrobić bigos?
- Wybrałem NAJWIĘKSZĄ!
***
Miłego dnia moi mili.
(Danusiu, dziękuję za słowa wsparcia:*)
Paaaaaa!
wtorek, 7 maja 2019
Exploding box dla Milenki:)
Witajcie:)
Dawno nie było exploding boxu na moim blogu:) To proszę bardzo. Mała Milenka miała mieć urodzinki. Nie byle jakie, bo PIERWSZE!
Dowolność wszelaka w interpretacji zadania zaowocowała takim oto pudełeczkiem.
Ulubiony motyw girlandy, który przewija się u mnie w przeróżnych pracach. Drukarka DYMO, którą bardzo lubię za łatwość użycia i ciekawy efekt. Kolory takie mocno pastelowe sielsko-anielskie.
Tekturkowe body i skarpeta uzupełniają całość.
Kwiatek gotowy. Listki plastikowe a różowe dodatki, to tak właściwie "pręciki kwiatków":) Maleńki motylek z dziurkacza. Karteczka z "Just for you" to tag.
Każda moja praca powstaje w jednym egzemplarzu nie do powtórzenia;) Nie korzystam z wykrojników (jak widać;), więc nie mam identycznych elementów. Tylko niektóre dodatki mogą się dublować (np. naklejki) ale je też przeważnie modyfikuję. Tak, że ten - zamówień na ślub w ilości 100 identycznych sztuk Wam nie zrobię;)
Osobno wieczko od pudełka, na którym przysiadły dwa motyle:)
***
MąŻ wraca z koncertu bardzo późno. Jest noc. Cały dom śpi. Budzi mnie dziwne donośne dudnienie z kuchni. Zerkam na zegar 1.00. Zbiegam na dół w panice, bo nie mogę zdefiniować źródła hałasu. MąŻ robi schabowe...
Kurtyna.
To tyle na dziś:)) Pa:))
Dawno nie było exploding boxu na moim blogu:) To proszę bardzo. Mała Milenka miała mieć urodzinki. Nie byle jakie, bo PIERWSZE!
Dowolność wszelaka w interpretacji zadania zaowocowała takim oto pudełeczkiem.
Ulubiony motyw girlandy, który przewija się u mnie w przeróżnych pracach. Drukarka DYMO, którą bardzo lubię za łatwość użycia i ciekawy efekt. Kolory takie mocno pastelowe sielsko-anielskie.
Tekturkowe body i skarpeta uzupełniają całość.
Kwiatek gotowy. Listki plastikowe a różowe dodatki, to tak właściwie "pręciki kwiatków":) Maleńki motylek z dziurkacza. Karteczka z "Just for you" to tag.
Każda moja praca powstaje w jednym egzemplarzu nie do powtórzenia;) Nie korzystam z wykrojników (jak widać;), więc nie mam identycznych elementów. Tylko niektóre dodatki mogą się dublować (np. naklejki) ale je też przeważnie modyfikuję. Tak, że ten - zamówień na ślub w ilości 100 identycznych sztuk Wam nie zrobię;)
Osobno wieczko od pudełka, na którym przysiadły dwa motyle:)
***
MąŻ wraca z koncertu bardzo późno. Jest noc. Cały dom śpi. Budzi mnie dziwne donośne dudnienie z kuchni. Zerkam na zegar 1.00. Zbiegam na dół w panice, bo nie mogę zdefiniować źródła hałasu. MąŻ robi schabowe...
Kurtyna.
To tyle na dziś:)) Pa:))
niedziela, 5 maja 2019
Czerwone krzesło:)
Witajcie:)
Koleżanka "zaraziła" nas serią książek dla dzieci autorstwa Andrzeja Maleszki "MAGICZNE DRZEWO".
Pierwszy tom to "Czerwone krzesło", które powstało na podstawie scenariusza filmu pod tym samym tytułem.
Czerwone krzesło to tylko jedno z kilkunastu przedmiotów, które powstały z magicznego drzewa.
Gdy już przeczytaliśmy kolejną część nagle mnie olśniło by obejrzeć z dziećmi film o czerwonym krześle. Wiedziałam, że w mojej Bydgoszczy stoi rekwizyt z tego filmu. Często - będąc w PL - gościmy na pobliskim placu zabaw:)
W planach miałam wybrać się tam z obydwojgiem dzieci a w rezultacie tym razem udało mi się tam być tylko z Martą.
Krzesło jak widać mocno wysłużone;) Może spełniło już zbyt wiele życzeń!
Oglądając film z przyjemnością rozpoznawałam moje rodzinne miasto:)
Blisko spichrzy były kręcone sceny z festynu.
A najlepsze jest jeszcze to, że statystą w tym filmie (nawet wypowiadającym kwestię:) jest mąż mojej przyjaciółki! Oglądamy film a ja mówię - Zobaczcie!, wujek!!
Wieczorem Martusia do mnie.
- I widzieliśmy jak w filmie wujek AKTORZY!
***
Książki czyta się bardzo szybko, bo jest wartka narracja. Często czytam im jak jedzą kolację a obowiązkowo przed snem.
Do teraz przeczytaliśmy cztery tomy i najsłabszy według mnie jest "Olbrzym". Reszta w podobnym klimacie czyli wciągająca.
Dzieci tak wciągnęły się w tę historię, że marzy im się posiadanie magicznego krzesła;))
***
Ps. Macie jakieś ulubione serie książek?
Odwiedzacie miejsca, które w jakiś sposób łączą się z książkami?
To tyle na dziś, paaa. Miłego tygodnia:)
Koleżanka "zaraziła" nas serią książek dla dzieci autorstwa Andrzeja Maleszki "MAGICZNE DRZEWO".
Pierwszy tom to "Czerwone krzesło", które powstało na podstawie scenariusza filmu pod tym samym tytułem.
Czerwone krzesło to tylko jedno z kilkunastu przedmiotów, które powstały z magicznego drzewa.
Gdy już przeczytaliśmy kolejną część nagle mnie olśniło by obejrzeć z dziećmi film o czerwonym krześle. Wiedziałam, że w mojej Bydgoszczy stoi rekwizyt z tego filmu. Często - będąc w PL - gościmy na pobliskim placu zabaw:)
W planach miałam wybrać się tam z obydwojgiem dzieci a w rezultacie tym razem udało mi się tam być tylko z Martą.
Krzesło jak widać mocno wysłużone;) Może spełniło już zbyt wiele życzeń!
Oglądając film z przyjemnością rozpoznawałam moje rodzinne miasto:)
Blisko spichrzy były kręcone sceny z festynu.
A najlepsze jest jeszcze to, że statystą w tym filmie (nawet wypowiadającym kwestię:) jest mąż mojej przyjaciółki! Oglądamy film a ja mówię - Zobaczcie!, wujek!!
Wieczorem Martusia do mnie.
- I widzieliśmy jak w filmie wujek AKTORZY!
***
Książki czyta się bardzo szybko, bo jest wartka narracja. Często czytam im jak jedzą kolację a obowiązkowo przed snem.
Do teraz przeczytaliśmy cztery tomy i najsłabszy według mnie jest "Olbrzym". Reszta w podobnym klimacie czyli wciągająca.
Dzieci tak wciągnęły się w tę historię, że marzy im się posiadanie magicznego krzesła;))
***
Ps. Macie jakieś ulubione serie książek?
Odwiedzacie miejsca, które w jakiś sposób łączą się z książkami?
To tyle na dziś, paaa. Miłego tygodnia:)
czwartek, 2 maja 2019
Wywiązałam się:)
Witajcie:)
Kwiecień był dla mnie mocno pracowity. Dużo się działo, bo zaplanowałam, że wywiążę się z zabawy w "podaj-dalej" :) Miałam na to czas do listopada, ale wolałam z tym aż tak nie zwlekać.
Cóż jak nie domki mogły się znaleźć w paczce ode mnie;))
Tak więc w pierwszej przesyłce znalazła się moja Deszczowa Kamienica, którą już doskonale znacie oraz ten różowy domek. Miałam tylko cichą nadzieję, że Beatka nie zajrzy na bloga i wcześniej nie ujrzy kamienicy.
Miało być pastelowo i jest:)
Taki płotek z patyczków chodził za mną już baaardzo długo. I się doczekał;)
Do tego coś słodkiego i herbatki (z angielską grafiką) zdjęcia już nie zdążyłam zrobić.
A z tymi herbatami w UK to Wam powiem ciekawy przypadek... Rozreklamowana na cały świat herbatka o piątej, herbatka z mlekiem, herbatka z królową... A jak przychodzi co do czego, to żeby kupić tu herbatę elegancką z angielskimi akcentami to graniczy z cudem! Większy wybór fajnych herbat jest w Auchan w mojej Bydgoszczy:)))) Ja dla dziewczyn herbaty kupiłam... w lokalnym muzeum! Zgarnęłam dwa ostatnie zestawy. Dobre?
***
W kolejnej paczce znalazły się inne kolorystycznie domki. Wszystko starałam się robić zgodnie z wytycznymi dziewczyn:)
Zdjęcia niestety nie oddają w pełni tych wszystkich kolorów i cieniowania. Musisz mój Drogi Czytelniku uruchomić wyobraźnię i uwierzyć mi na słowo;)
***
Przed świętami zaliczyliśmy jeszcze podróż zabytkowymi autobusami, które zawitały do naszego miasteczka:)
Przyszliśmy na sam początek "autobusowej" imprezy. Pan kierowca oznajmia nam, że za pięć minut jest kurs do pobliskiego Wollaston. Radośnie wsiadamy, dostajemy "autobusowe" karteczki z zdaniami (porównać obrazki, zagadki itp.) Jedziemy. Podróż przyjemna. Dzieci zastanawiają się czy damy radę podjechać pod sporą górkę. Jest ciężko, bo w starej maszynie brak takiej mocy jak w nowej, ale dajemy radę.
Wracamy. Przed nami stoi kolejny stary autobus. Szybko zerkam na przód - "Town centre". Czyli objazdówka po naszym W. Ładujemy się do środka... i ruszamy znów do Wollaston:))) Tabliczka z przodu pozostała jeszcze z dawnych czasów!
***
To tyle na dziś:))) Uściski i miłego dnia!
Kwiecień był dla mnie mocno pracowity. Dużo się działo, bo zaplanowałam, że wywiążę się z zabawy w "podaj-dalej" :) Miałam na to czas do listopada, ale wolałam z tym aż tak nie zwlekać.
Cóż jak nie domki mogły się znaleźć w paczce ode mnie;))
Tak więc w pierwszej przesyłce znalazła się moja Deszczowa Kamienica, którą już doskonale znacie oraz ten różowy domek. Miałam tylko cichą nadzieję, że Beatka nie zajrzy na bloga i wcześniej nie ujrzy kamienicy.
Miało być pastelowo i jest:)
Taki płotek z patyczków chodził za mną już baaardzo długo. I się doczekał;)
Do tego coś słodkiego i herbatki (z angielską grafiką) zdjęcia już nie zdążyłam zrobić.
A z tymi herbatami w UK to Wam powiem ciekawy przypadek... Rozreklamowana na cały świat herbatka o piątej, herbatka z mlekiem, herbatka z królową... A jak przychodzi co do czego, to żeby kupić tu herbatę elegancką z angielskimi akcentami to graniczy z cudem! Większy wybór fajnych herbat jest w Auchan w mojej Bydgoszczy:)))) Ja dla dziewczyn herbaty kupiłam... w lokalnym muzeum! Zgarnęłam dwa ostatnie zestawy. Dobre?
***
W kolejnej paczce znalazły się inne kolorystycznie domki. Wszystko starałam się robić zgodnie z wytycznymi dziewczyn:)
Zdjęcia niestety nie oddają w pełni tych wszystkich kolorów i cieniowania. Musisz mój Drogi Czytelniku uruchomić wyobraźnię i uwierzyć mi na słowo;)
***
Przed świętami zaliczyliśmy jeszcze podróż zabytkowymi autobusami, które zawitały do naszego miasteczka:)
Przyszliśmy na sam początek "autobusowej" imprezy. Pan kierowca oznajmia nam, że za pięć minut jest kurs do pobliskiego Wollaston. Radośnie wsiadamy, dostajemy "autobusowe" karteczki z zdaniami (porównać obrazki, zagadki itp.) Jedziemy. Podróż przyjemna. Dzieci zastanawiają się czy damy radę podjechać pod sporą górkę. Jest ciężko, bo w starej maszynie brak takiej mocy jak w nowej, ale dajemy radę.
Wracamy. Przed nami stoi kolejny stary autobus. Szybko zerkam na przód - "Town centre". Czyli objazdówka po naszym W. Ładujemy się do środka... i ruszamy znów do Wollaston:))) Tabliczka z przodu pozostała jeszcze z dawnych czasów!
***
To tyle na dziś:))) Uściski i miłego dnia!