Witajcie:)
Dziś był iście przepiękny wiosenny dzień:) Wczoraj zresztą też! Rano mgła a później piękne słonko. Tata odsypiał nocną zmianę a my wyruszyliśmy autobusem do pobliskiego miasteczka. Dla Maluchów podróż takim środkiem lokomocji to prawdziwy rarytas, bo normalnie wszędzie jeździmy autem.
Podstawowy plan wyprawy zakładał zwiedzanie muzeum:) Luuubimy to:)) Tak wiem, już o tym pisałam;) W tym muzeum byliśmy chyba pierwszy raz rok temu.
To jest takie maleńkie muzeum, w którym jest wszystkiego po trochu:) Zęby mamuta, maszyny do produkcji obuwia, urny z prochami;))
Baaardzo stare 5 funtów:) Duże, papierowe i stare.
Dla porównania - dzisiejsze - polimerowe. Małe, zielone. Wielkości nie widać, bo mocno przybliżyłam. Musicie uwierzyć mi na słowo;) Małe:)
Moje Maluchy z zapałem szukały odpowiednich eksponatów i wypełniały krzyżówkę.
Później wybraliśmy się do pobliskiej galerii sztuki (albo galeryjki, bo maleńka;)
I to co tygrysy lubią najbardziej - arkusz z zadaniami:)) Tu mieliśmy do dyspozycji fotki fragmentów obrazów i mieliśmy na tej podstawie je odnaleźć. Zabawa przednia! Z jednym nam pomogła pani, która tam pracowała;)))
Martusia ambitnie wpisywała tytuły i twórców dzieł. Mamelek tylko tytuły.
Później wybraliśmy się do ogromnego parku połączonego z placem zabaw. Po chwili ja miałam kompankę do rozmowy a Maluchy koleżankę do zabawy. A ciut później dołączył do nas kolejny rodzic i kolejna koleżanka;))) Godne podziwu jest z jaką łatwością dzieciaki nawiązują nowe znajomości. Dzieci żegnały się już jako "najlepsi przyjaciele ;)))
***
To wszystko na dziś:)) Paaaa!
Przesyłam dobrą energię:)))
sobota, 23 lutego 2019
sobota, 9 lutego 2019
Apiać od nowa:)
Witajcie:)
Zima nie sprzyja drewnianym poczynaniom. Ciekawe co Dżepetto robił w chłodne wieczory;))) Chyba, że miał jakiś osobny warsztacik, gdzie kwestie pór roku nie sprawiały problemów.
Ostatnio podczas powrotu z pracy mówię "rowerowej koleżance," że jakoś mi dziwnie. A ona - "Gosiula, bo Ty dawno domków nie robiłaś!" I wiecie, że to trafna diagnoza;))))
Problem zimą jest taki, że gwiździ zimnem i nie mam jak ciąć ani szlifować moich drewienek. Mogłam przecież wcześniej o tym pomyśleć gdy było ciepło. Mogłam. Szkopuł jednak w tym, że do moich domków podchodzę mocno indywidualnie. Robię je dla konkretnej osoby i jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, to taki kawałek drewna musi do mnie przemówić.
W piątek okazało się, że uda mi się spotkać z moją Przyjaciółką właśnie dzisiaj (dzień przed jej urodzinami). Wiedziałam, że ona żadnych imprez nie planuje ale nie chciałam tak przyjść z pustymi rękoma. Od razu pomyślałam o domkach. Na szczęście w moich zapasach miałam dwa wycięte domkowe kształty (wycięłam je z myślą o innym projekcie, ale termin się wydłużył, więc mam jeszcze sporo czasu;) Jeden nawet już był ciut pomalowany. Przeszlifowałam go mocno, bo tamten kolor do niej nie pasował;)
Tak oto znów się zabrałam za to co lubię, choć przez moment;))) Jak mi tego brakowało!!!! Serio!!!
Pierwszy z czekoladowym dachem ma na miedzianym druciku powieszone serduszko, na klamce kłódka a z boku wisi kluczyk.
Drugi, mniejszy dostał strażacką czerwień i zegar w tym samym kolorze:)
Jak to miło znów poczuć szlifierkę w ręku i móc pomalować wąskie okienka;) Tak niewiele człowiekowi potrzeba do szczęścia - hi,hi:)))
Miłego moi Drodzy:) Paaa:)
ps. Niespodziewanie zagościł temat śmierci. Marta pyta mnie jak ubrani są ludzie w niebie. Zgodnie z prawdą mówię, że nie wiem. I dodaję, że jak umrę i pójdę (jasne, jasne;) do nieba, to się dowiem. Martusia zasmucona:
- Ale Ty nie możesz umrzeć, bo masz dzieci i one będą tęskniły...
Gdy już, już niemalże popadam w głęboką zadumę Marcel pyta:
- Czy jak dorośli umrą, to dzieci mogą robić to co chcą?!
Kurtyna.
Zima nie sprzyja drewnianym poczynaniom. Ciekawe co Dżepetto robił w chłodne wieczory;))) Chyba, że miał jakiś osobny warsztacik, gdzie kwestie pór roku nie sprawiały problemów.
Ostatnio podczas powrotu z pracy mówię "rowerowej koleżance," że jakoś mi dziwnie. A ona - "Gosiula, bo Ty dawno domków nie robiłaś!" I wiecie, że to trafna diagnoza;))))
Problem zimą jest taki, że gwiździ zimnem i nie mam jak ciąć ani szlifować moich drewienek. Mogłam przecież wcześniej o tym pomyśleć gdy było ciepło. Mogłam. Szkopuł jednak w tym, że do moich domków podchodzę mocno indywidualnie. Robię je dla konkretnej osoby i jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, to taki kawałek drewna musi do mnie przemówić.
W piątek okazało się, że uda mi się spotkać z moją Przyjaciółką właśnie dzisiaj (dzień przed jej urodzinami). Wiedziałam, że ona żadnych imprez nie planuje ale nie chciałam tak przyjść z pustymi rękoma. Od razu pomyślałam o domkach. Na szczęście w moich zapasach miałam dwa wycięte domkowe kształty (wycięłam je z myślą o innym projekcie, ale termin się wydłużył, więc mam jeszcze sporo czasu;) Jeden nawet już był ciut pomalowany. Przeszlifowałam go mocno, bo tamten kolor do niej nie pasował;)
Tak oto znów się zabrałam za to co lubię, choć przez moment;))) Jak mi tego brakowało!!!! Serio!!!
Pierwszy z czekoladowym dachem ma na miedzianym druciku powieszone serduszko, na klamce kłódka a z boku wisi kluczyk.
Drugi, mniejszy dostał strażacką czerwień i zegar w tym samym kolorze:)
Jak to miło znów poczuć szlifierkę w ręku i móc pomalować wąskie okienka;) Tak niewiele człowiekowi potrzeba do szczęścia - hi,hi:)))
Miłego moi Drodzy:) Paaa:)
ps. Niespodziewanie zagościł temat śmierci. Marta pyta mnie jak ubrani są ludzie w niebie. Zgodnie z prawdą mówię, że nie wiem. I dodaję, że jak umrę i pójdę (jasne, jasne;) do nieba, to się dowiem. Martusia zasmucona:
- Ale Ty nie możesz umrzeć, bo masz dzieci i one będą tęskniły...
Gdy już, już niemalże popadam w głęboką zadumę Marcel pyta:
- Czy jak dorośli umrą, to dzieci mogą robić to co chcą?!
Kurtyna.
wtorek, 5 lutego 2019
Nic ciekawego czyli post z przymrużeniem oka;)
Witajcie:)
Dziś z przymrużeniem oka napiszę Wam dziesięć rzeczy, które lubię:)
1. Lubię kolorowe skarpetki:) ale bardzo drażnią mnie te, gdzie są tylko czubki/palce i pięty w innym kolorze. Ot taka fantazja;)
Dziś z przymrużeniem oka napiszę Wam dziesięć rzeczy, które lubię:)
1. Lubię kolorowe skarpetki:) ale bardzo drażnią mnie te, gdzie są tylko czubki/palce i pięty w innym kolorze. Ot taka fantazja;)
2. Lubię ludzi w okularach:) tzn. lubię gdy osoby krótko lub dalekowzroczne noszą okulary a nie naprzemiennie z soczewkami. U mnie musi być albo albo;)
3. Lubię ludzi z poczuciem humoru:) Może być specyficzny. Sarkazm i autoironia mile widziane;)
4. Lubię ludzi, którzy czytają książki. Nawet jak czytają kompletnie inną literaturę niż ja. (Zawsze można podyskutować;)
5. Lubię gdy ludzie w smsach czy innych wiadomościach tekstowych pamiętają o interpunkcji i użyciu wielkich liter przy zwrotach grzecznościowych:)
6. Lubię swetry. SZARE swetry:) Mam chyba do nich pewną słabość;)))
7. Lubię jeść:)
8. Lubię tatuaże, ale tylko u kogoś:) Takie nietuzinkowe.
Może nie koniecznie takie, jak ten poniżej, choć fantazji facetowi nie można odmówić;)))
(Fotka trzaśnięta jakiś czas temu na plaży w Wells-next-the-Sea).
9. Lubię parki i ogrody botaniczne:)
10. Lubię ludzi z pasją. Pasja to przyprawa życia:)
***
To tyle na dziś:)) Miłego dnia, paa!