Witajcie:)
Na świeżo. Dziś rano jeszcze PL, po południu już UK. Krótko mówiąc - uroki życia na emigracji;)
Jakiś czas temu znów czymś "zabłysnęłam" u Dusi TU i udało mi się upolować cudnego szydełkowego muchomorka:))) A że uwielbiam tego typu rzeczy, to byłam zachwycona!
Niestety rozminęłam się dziś z paczką od niej, ale moja Mamcia przysłała mi fotki, tego co dostałam.
Panie, Panowie - miał być grzybek - a dostałam WIELKĄ PAKĘ PREZENTÓW!!! Piękne szydełkowane bombki, muchomorki, kotek-klamkowiec i zajączek z cudnymi uszami w krateczkę:))) Wszystko wspaniałe!!!
Dusiu - DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!!!! Szaleństwo istne prezentowe szaleństwo!!!
***
Przed wylotem na szybko zrobiłam jeszcze kotki z zestawów, o których już pisałam TU
A Mamelek zrobił to
W przedszkolu porysował flamastrem spodnie. Bluzkę zresztą też. Bardziej kuliście;) Jak widać, nie jest to "przypadkowe" maźnięcie a po prostu z premedytacją dokonana akcja.
Na szczęście Mamcia kupiła mi kiedyś "mydełko na plamy" i wszystko ładnie zeszło;)
To tyle na dziś. Tydzień minął nam w szalonym tempie. Miłego dnia:) Pa!
piątek, 28 października 2016
piątek, 21 października 2016
Lubię siebie:)
Witajcie:)
Lubię czekoladę i dobre książki... i
LUBIĘ SIEBIE
(Nie, nie jestem samolubem innych też lubię:)
Lubię siebie choć NIE JESTEM IDEALNA. Mam wady i zalety, miewam humory i strzelam fochy. Piekę pyszne ciasta a ostatnio nie wyszły mi smażone placki z kabaczka, bo dodałam do nich surowe pieczarki:) Lubię dużo gadać, ale są dni kiedy mówię bardzo mało. Płaczę na filmach i czytając książki.
Dobrze się czuję we własnym towarzystwie, bo LUBIĘ SIEBIE:)
Lubię siebie taką jaka jestem. Pełna akceptacja:) Znam swoje mocne i słabe strony. Taka jestem:)
ps. (Kto zrobi lepsze selfi... w garnku;)
Bywam szczęśliwa, bo szczęście umiem odnaleźć w małych sprawach. Już nie czekam na to moje wielkie szczęście, bo się go mogę nie doczekać;) Łapię to co daje mi los. Łuskam z dnia, to co było w nim dobre niczym wiewiórka środek orzeszka:) Łapię się na tym, że chyba wymyśliłam sobie ten mój mały świat zbyt idealny a prawda bywa bardziej szara...
Bywa lekko a bywa też pod górkę... Życie toczy się niezależnie od naszych marzeń i planów:) Są sprawy, których nie przeskoczę i na które nie mam wpływu...
Czasami chciałabym już wiedzieć co też w życiu mnie czeka. Czy dobrze wybrałam kierunek, którym idę? Czy dobrze wychowam swoje dzieci i czy będę im umiała ten świat pokazać?
A Ty jak Drogi Czytelniku - LUBISZ SIEBIE?
Miłego dnia:)
Lubię czekoladę i dobre książki... i
LUBIĘ SIEBIE
(Nie, nie jestem samolubem innych też lubię:)
Lubię siebie choć NIE JESTEM IDEALNA. Mam wady i zalety, miewam humory i strzelam fochy. Piekę pyszne ciasta a ostatnio nie wyszły mi smażone placki z kabaczka, bo dodałam do nich surowe pieczarki:) Lubię dużo gadać, ale są dni kiedy mówię bardzo mało. Płaczę na filmach i czytając książki.
Dobrze się czuję we własnym towarzystwie, bo LUBIĘ SIEBIE:)
Lubię siebie taką jaka jestem. Pełna akceptacja:) Znam swoje mocne i słabe strony. Taka jestem:)
ps. (Kto zrobi lepsze selfi... w garnku;)
Bywam szczęśliwa, bo szczęście umiem odnaleźć w małych sprawach. Już nie czekam na to moje wielkie szczęście, bo się go mogę nie doczekać;) Łapię to co daje mi los. Łuskam z dnia, to co było w nim dobre niczym wiewiórka środek orzeszka:) Łapię się na tym, że chyba wymyśliłam sobie ten mój mały świat zbyt idealny a prawda bywa bardziej szara...
Bywa lekko a bywa też pod górkę... Życie toczy się niezależnie od naszych marzeń i planów:) Są sprawy, których nie przeskoczę i na które nie mam wpływu...
Czasami chciałabym już wiedzieć co też w życiu mnie czeka. Czy dobrze wybrałam kierunek, którym idę? Czy dobrze wychowam swoje dzieci i czy będę im umiała ten świat pokazać?
A Ty jak Drogi Czytelniku - LUBISZ SIEBIE?
Miłego dnia:)
sobota, 15 października 2016
Shrink plastic - plastik termokurczliwy :)
Witajcie:)
Dzięki Anette196 TU dowiedziałam się o wielce ciekawej rzeczy jaką jest - SHRINK PLASTIC czyli PLASTIK TERMOKURCZLIWY. Dziękuję Ci za to nowe odkrycie:)
Lubię tego typu nowinki, które w dodatku (przynajmniej tu) nie kosztują fortuny a pozwalają poznać coś nowego.
Rzuciłam się niemalże od razu do internetu by poczytać ciut o tym i zamówić ten fantastyczny a z pozoru zwyczajny plastik. Zbyt wielu informacji na polskich stronach na ten temat nie ma (albo ja źle szukałam). Więc zaczęłam metodą prób i błędów. Dopiero później odkryłam, że całkiem tego sporo na anglojęzycznych stronach:))
Żeby rozpocząć tego typu zabawę potrzebujecie głównie dwóch rzeczy - plastiku termokurczliwego i permanentnych markerów. Ja kupiłam takie:
Na opakowaniu plastiku termokurczliwego znajdziecie dokładną instrukcję przy ilu stopniach i jak długo należy go wypalać w piekarniku. Można zastosować też nagrzewnicę, ale tego nie próbowałam.
Ale od początku:)) Rysujecie na cieniutkim plastiku wybrany wzór bądź odrysowujecie go kładąc na jakiś obrazek (tak można zrobić w przypadku przezroczystego plastiku, który wybrałam). Mam taki kalendarz - położyłam na nim przezroczysty plastik i odwzorowałam ten obrazek:)
Później wycinanie pożądany kształt i robicie dziurkę (jeśli ma to być przywieszka).
Po narysowaniu ten cieniutki, giętki obrazek miał dziewięć centymetrów. Po wypaleniu w piekarniku - skurczył się do zaledwie czterech centymetrów, ale za to stwardniał i ciut "przytył". Jeśli spojrzycie przez okienko piekarnika na Wasze obrazki zauważycie, że wyginają się w każdą stronę. Sprawia to wrażenie jakby całą Waszą pracę miał trafić szlag;))) Ale już po chwili Waszym oczom ukazuje się wypoczęty, zrelaksowany i wyprostowany obrazek w miniaturce:)
Można wyczarować co Wam tylko w duszy gra:)
Niektóre drobiazgi są wielkości znaczków pocztowych:) Pokusiłam się nawet o logo mojej ukochanej Bydgoszczy. Tatko - który jest mocno zaangażowany w radę osiedla - dostanie go w prezencie:)
To dzieło Martusi - Anna i Olaf z "Frozen" :))
Można tak zrobić wszelakiej maści biżuterię (kolczyki, naszyjniki, broszki), breloczek do kluczy, przywieszkę do prezentów czy guziki.
Znacie shrink plastik? Co o nim sądzicie?
Miłego dnia! Spokojnego i dobrego. Pa:)
Dzięki Anette196 TU dowiedziałam się o wielce ciekawej rzeczy jaką jest - SHRINK PLASTIC czyli PLASTIK TERMOKURCZLIWY. Dziękuję Ci za to nowe odkrycie:)
Lubię tego typu nowinki, które w dodatku (przynajmniej tu) nie kosztują fortuny a pozwalają poznać coś nowego.
Rzuciłam się niemalże od razu do internetu by poczytać ciut o tym i zamówić ten fantastyczny a z pozoru zwyczajny plastik. Zbyt wielu informacji na polskich stronach na ten temat nie ma (albo ja źle szukałam). Więc zaczęłam metodą prób i błędów. Dopiero później odkryłam, że całkiem tego sporo na anglojęzycznych stronach:))
Żeby rozpocząć tego typu zabawę potrzebujecie głównie dwóch rzeczy - plastiku termokurczliwego i permanentnych markerów. Ja kupiłam takie:
Na opakowaniu plastiku termokurczliwego znajdziecie dokładną instrukcję przy ilu stopniach i jak długo należy go wypalać w piekarniku. Można zastosować też nagrzewnicę, ale tego nie próbowałam.
Ale od początku:)) Rysujecie na cieniutkim plastiku wybrany wzór bądź odrysowujecie go kładąc na jakiś obrazek (tak można zrobić w przypadku przezroczystego plastiku, który wybrałam). Mam taki kalendarz - położyłam na nim przezroczysty plastik i odwzorowałam ten obrazek:)
Później wycinanie pożądany kształt i robicie dziurkę (jeśli ma to być przywieszka).
Po narysowaniu ten cieniutki, giętki obrazek miał dziewięć centymetrów. Po wypaleniu w piekarniku - skurczył się do zaledwie czterech centymetrów, ale za to stwardniał i ciut "przytył". Jeśli spojrzycie przez okienko piekarnika na Wasze obrazki zauważycie, że wyginają się w każdą stronę. Sprawia to wrażenie jakby całą Waszą pracę miał trafić szlag;))) Ale już po chwili Waszym oczom ukazuje się wypoczęty, zrelaksowany i wyprostowany obrazek w miniaturce:)
Można wyczarować co Wam tylko w duszy gra:)
Niektóre drobiazgi są wielkości znaczków pocztowych:) Pokusiłam się nawet o logo mojej ukochanej Bydgoszczy. Tatko - który jest mocno zaangażowany w radę osiedla - dostanie go w prezencie:)
To dzieło Martusi - Anna i Olaf z "Frozen" :))
Znacie shrink plastik? Co o nim sądzicie?
Miłego dnia! Spokojnego i dobrego. Pa:)
środa, 12 października 2016
Mamelkowe poprawiacze nastroju:)
Witajcie:)
Są takie dni, że człowiek ma wszystkiego po kokardę i nawet wyuczony optymizm nie pomaga... Ale gdy przygotowując obiad widzi, że nie tylko on ma wszystko gdzieś od razu zmienia mu się optyka dnia!
Panie i Panowie - ziemniak, który czyta w myślach;) No jak tu się nie uśmiechnąć:)
***
Do tego niezawodne sceny z życia moich Maluchów i wszystko wraca na normalny tor.
Mój synuś rzucił na podłogę koralik. Od razu też rzucił się za nim w pogoń.
Dopadł go w momencie i z dumą mówi do mnie:
- Mamo, widziałaś jaki byłem POŚPIECH!!!
***
Mamelek zainspirowany zapewne "Dorą"z bajki, która czasami wspina się na liany... uczepił się zasłon i przez chwilę na nich wisiał. Nie muszę chyba dodawać, że ciut wyrwał karnisz ze ściany;)
***
Marcel udoskonalił też własny - zbyt nudny jak sądzę - zeszyt "biblioteczny z przedszkola:)
(Wiem, wiem pisałam ostatnio o fotkach, ale ta cyknięta mocno ciemnawym wieczorem i lepszej nie będzie, bo już udało mi się usunąć wszystkie naklejki:)
***
Na koniec chciałam Wam pokazać co fajnego udało mi się kupić. Zestaw DIY - filcowe misie + walizeczka. W pudełku było wszystko - plastikowa igła, muliny, odpowiednio wycięte arkusze filcu z dziureczkami (w miejscach, gdzie należało przeszyć), wypełniacz, naklejki i aluminiowa mini walizka.
Kupiłam cztery różne zestawy i każdym jestem zachwycona. Tu kotek dla Marty:) Moja córcia jest niezmiennie zakochana w tych zwierzakach:) Asystowała mi dzielnie jak szyłam dla niej jej nowego ulubieńca a później mi mocno dziękowała:))
Dwa mniejsze zestawy mają na wyposażeniu aluminiowe pudełeczka a większe mają po prostu większe zabawki. Chciałam kupić jeszcze więcej takich zestawów... ale zostały te najmniej atrakcyjne. Widać nie tylko mi się one spodobały:)))
***
Miłego dnia moi mili:) Bez jesiennej chandry a z nutką rozmarzenia;) Pa!
Są takie dni, że człowiek ma wszystkiego po kokardę i nawet wyuczony optymizm nie pomaga... Ale gdy przygotowując obiad widzi, że nie tylko on ma wszystko gdzieś od razu zmienia mu się optyka dnia!
Panie i Panowie - ziemniak, który czyta w myślach;) No jak tu się nie uśmiechnąć:)
***
Do tego niezawodne sceny z życia moich Maluchów i wszystko wraca na normalny tor.
Mój synuś rzucił na podłogę koralik. Od razu też rzucił się za nim w pogoń.
Dopadł go w momencie i z dumą mówi do mnie:
- Mamo, widziałaś jaki byłem POŚPIECH!!!
***
Mamelek zainspirowany zapewne "Dorą"z bajki, która czasami wspina się na liany... uczepił się zasłon i przez chwilę na nich wisiał. Nie muszę chyba dodawać, że ciut wyrwał karnisz ze ściany;)
***
Marcel udoskonalił też własny - zbyt nudny jak sądzę - zeszyt "biblioteczny z przedszkola:)
(Wiem, wiem pisałam ostatnio o fotkach, ale ta cyknięta mocno ciemnawym wieczorem i lepszej nie będzie, bo już udało mi się usunąć wszystkie naklejki:)
***
Na koniec chciałam Wam pokazać co fajnego udało mi się kupić. Zestaw DIY - filcowe misie + walizeczka. W pudełku było wszystko - plastikowa igła, muliny, odpowiednio wycięte arkusze filcu z dziureczkami (w miejscach, gdzie należało przeszyć), wypełniacz, naklejki i aluminiowa mini walizka.
Kupiłam cztery różne zestawy i każdym jestem zachwycona. Tu kotek dla Marty:) Moja córcia jest niezmiennie zakochana w tych zwierzakach:) Asystowała mi dzielnie jak szyłam dla niej jej nowego ulubieńca a później mi mocno dziękowała:))
Dwa mniejsze zestawy mają na wyposażeniu aluminiowe pudełeczka a większe mają po prostu większe zabawki. Chciałam kupić jeszcze więcej takich zestawów... ale zostały te najmniej atrakcyjne. Widać nie tylko mi się one spodobały:)))
***
Miłego dnia moi mili:) Bez jesiennej chandry a z nutką rozmarzenia;) Pa!
sobota, 8 października 2016
Subiektywna lista blogerskich grzechów:)
Witajcie:)
Dziś mam dla Was MOJĄ listę "5 GRZECHÓW BLOGERA".
Oj, pewnie się komuś narażę, no trudno. Znów subiektywnie. Czyli tak, że mnie to razi. Macie inne zdania, proszę bardzo:) Nikogo nie planuję obrazić czy urazić. Jeśli to jednak nastąpi - z góry przepraszam:)
1. Brak kontaktu z rzeczywistością - to chwilami jak worek bez dna:) W to wrzuciłabym - zbytni samozachwyt (każdy komentarz, w którym ktoś OŚMIELA się mieć inne zdanie jest atakowany - nie mam tu oczywiście na myśli prawdziwego hejtu, bo ten jest niedopuszczalny!!!), fotki własnych dzieci na wpół ubranych, pisanie o mężu, który zdradza a dwa posty dalej o tym jaki on wspaniały... Może czasami warto coś przemilczeć?
2. Złe zdjęcia - mało co psuje mi odbiór posta tak jak złe zdjęcia. (Nie, nie twierdzę, że moje są wspaniałe, ale robię co mogę by było dobrze:)
Rozmazane, tysiąc razy przerabiane + ozdobione dziwną ramką jakoś do mnie nie przemawiają. Czasem mniej znaczy lepiej:)
ps. Ba! podczytuję jeden blog, gdzie W OGÓLE nie ma zdjęć a blog wciąga niesamowicie!
3. Temat wymyślony na siłę - blogerze/blogerko Ty się męczysz pisząc a ja czytając;) Pamiętaj! Oczywiście co interesuje Ciebie, nie zawsze musi interesować mnie i odwrotnie. No, ale jak ja czytam "złote porady" na temat krojenia ogórka, to mi słabo;)
Nie musisz pisać często, pisz z pasją. Pisz co Ci w duszy gra a nie sil się na tematy, których nie czujesz:)
4. Nie odpisywanie na komentarze lub odpisywanie tylko na WYBRANE komentarze. Zastanawia mnie zawsze jakim kluczem kieruje się dana osoba odpowiadając na nie. No bo dajmy na to maluję obraz. Piszę posta sypią się zachwyty. Piętnaście komentarzy - "piękny", "wspaniały", "śliczny" itd. A ja odpowiadam tylko na kilka z nich... To jak? Jedno "piękny" jest lepsze od drugiego?!
Pamiętaj - ktoś poświęcił swój czas, by skomentować to co piszesz! Zrób to samo. To nic nie kosztuje. Mówisz, że nie masz czasu. A kto go ma:) Masz czas na napisanie posta - znajdź i czas na komentowanie:)))
5. Błędy językowe czy ortograficzne. Cóż sama pewnie też je popełniam, ale robię co mogę by to zjawisko zminimalizować. Korzystam z elektronicznego słownika i automatycznego sprawdzania tekstu. Czytam post JESZCZE RAZ zanim nacisnę guzik "opublikuj".
To tyle. Tylko tyle i aż tyle:)
Zgadzacie się ze mną? Macie inne zdanie? Piszcie, chętnie poczytam.
Co Was wkurza/denerwuje/męczy.
Miłego dnia:) Pa:)
Dziś mam dla Was MOJĄ listę "5 GRZECHÓW BLOGERA".
Oj, pewnie się komuś narażę, no trudno. Znów subiektywnie. Czyli tak, że mnie to razi. Macie inne zdania, proszę bardzo:) Nikogo nie planuję obrazić czy urazić. Jeśli to jednak nastąpi - z góry przepraszam:)
1. Brak kontaktu z rzeczywistością - to chwilami jak worek bez dna:) W to wrzuciłabym - zbytni samozachwyt (każdy komentarz, w którym ktoś OŚMIELA się mieć inne zdanie jest atakowany - nie mam tu oczywiście na myśli prawdziwego hejtu, bo ten jest niedopuszczalny!!!), fotki własnych dzieci na wpół ubranych, pisanie o mężu, który zdradza a dwa posty dalej o tym jaki on wspaniały... Może czasami warto coś przemilczeć?
2. Złe zdjęcia - mało co psuje mi odbiór posta tak jak złe zdjęcia. (Nie, nie twierdzę, że moje są wspaniałe, ale robię co mogę by było dobrze:)
Rozmazane, tysiąc razy przerabiane + ozdobione dziwną ramką jakoś do mnie nie przemawiają. Czasem mniej znaczy lepiej:)
ps. Ba! podczytuję jeden blog, gdzie W OGÓLE nie ma zdjęć a blog wciąga niesamowicie!
3. Temat wymyślony na siłę - blogerze/blogerko Ty się męczysz pisząc a ja czytając;) Pamiętaj! Oczywiście co interesuje Ciebie, nie zawsze musi interesować mnie i odwrotnie. No, ale jak ja czytam "złote porady" na temat krojenia ogórka, to mi słabo;)
Nie musisz pisać często, pisz z pasją. Pisz co Ci w duszy gra a nie sil się na tematy, których nie czujesz:)
4. Nie odpisywanie na komentarze lub odpisywanie tylko na WYBRANE komentarze. Zastanawia mnie zawsze jakim kluczem kieruje się dana osoba odpowiadając na nie. No bo dajmy na to maluję obraz. Piszę posta sypią się zachwyty. Piętnaście komentarzy - "piękny", "wspaniały", "śliczny" itd. A ja odpowiadam tylko na kilka z nich... To jak? Jedno "piękny" jest lepsze od drugiego?!
Pamiętaj - ktoś poświęcił swój czas, by skomentować to co piszesz! Zrób to samo. To nic nie kosztuje. Mówisz, że nie masz czasu. A kto go ma:) Masz czas na napisanie posta - znajdź i czas na komentowanie:)))
5. Błędy językowe czy ortograficzne. Cóż sama pewnie też je popełniam, ale robię co mogę by to zjawisko zminimalizować. Korzystam z elektronicznego słownika i automatycznego sprawdzania tekstu. Czytam post JESZCZE RAZ zanim nacisnę guzik "opublikuj".
To tyle. Tylko tyle i aż tyle:)
Zgadzacie się ze mną? Macie inne zdanie? Piszcie, chętnie poczytam.
Co Was wkurza/denerwuje/męczy.
Miłego dnia:) Pa:)
środa, 5 października 2016
Jednak jesień:)
Witajcie:)
Czas się przyznać, że i do nas zawitała jesień. Mimo, że w UK rozpoznanie wszelkich pór roku przychodzi z trudem, to jednak zimne poranki i mroźne wieczory wskazują, że lato (hi,hi UK i lato, dobre sobie:)) już odeszło.
Dlatego też i w Mamelkowie zagościły jesienne dekoracje.
Drewniane klamereczki z wypalanymi obrazkami skradły moje serce. Tak jak i lisek:) Jeżyk, to miarka Maluchów.
Codziennie wracając z pracy mijam miejsce, gdzie rośnie ogromny kasztanowiec. Niestety większość kasztanów spada na ogrodzony teren szkoły. Mi pozostaje wypatrywać tych, które leżą po "niczyjej" stronie. Czasami przywiozę tylko dwa a czasami dwie kieszenie. Wczoraj ze świeżo przywiezionych robiłam z Martusią zwierzaki. Powstał jeż, kot, pies i koń:)
***
Całkiem niedawno wypatrzyłam w charity shop taki obrazek. Myszka Beatrix Potter. Musiałam ją mieć:)
A dzień po tym zakupie dostałam o Renki TU to:
Przepięknie haftowany obrazek tej samej myszki!!! To się nazywa trafić idealnie w gust!!! DZIĘKUJĘ jeszcze raz z całego serca:))) Teraz obydwa wiszą nad moim biurkiem.
***
- Mamo, jak jest czwartek po angielsku? - pyta Martusia.
- Thursday.
- A piątek?
- Friday.
- A SZÓSTEK?
***
Zmykam do pracy. Miłego dnia:)
Czas się przyznać, że i do nas zawitała jesień. Mimo, że w UK rozpoznanie wszelkich pór roku przychodzi z trudem, to jednak zimne poranki i mroźne wieczory wskazują, że lato (hi,hi UK i lato, dobre sobie:)) już odeszło.
Dlatego też i w Mamelkowie zagościły jesienne dekoracje.
Drewniane klamereczki z wypalanymi obrazkami skradły moje serce. Tak jak i lisek:) Jeżyk, to miarka Maluchów.
Codziennie wracając z pracy mijam miejsce, gdzie rośnie ogromny kasztanowiec. Niestety większość kasztanów spada na ogrodzony teren szkoły. Mi pozostaje wypatrywać tych, które leżą po "niczyjej" stronie. Czasami przywiozę tylko dwa a czasami dwie kieszenie. Wczoraj ze świeżo przywiezionych robiłam z Martusią zwierzaki. Powstał jeż, kot, pies i koń:)
***
Całkiem niedawno wypatrzyłam w charity shop taki obrazek. Myszka Beatrix Potter. Musiałam ją mieć:)
A dzień po tym zakupie dostałam o Renki TU to:
Przepięknie haftowany obrazek tej samej myszki!!! To się nazywa trafić idealnie w gust!!! DZIĘKUJĘ jeszcze raz z całego serca:))) Teraz obydwa wiszą nad moim biurkiem.
***
- Mamo, jak jest czwartek po angielsku? - pyta Martusia.
- Thursday.
- A piątek?
- Friday.
- A SZÓSTEK?
***
Zmykam do pracy. Miłego dnia:)